P. Walentynowicz: Środowisko PO i lewicy wypowiedziało wojnę osobom, które zginęły w Smoleńsku
– Raczej nie. Te rocznice są poświęcone pamięci osób, które zginęły w Smoleńsku. Stały się również symbolem walki o prawdę o tym, co się tam wydarzyło. Nie sądzę, żeby tym razem było inaczej.
– Zostanie odsłonięty pomnik na placu Piłsudskiego. Jest pan usatysfakcjonowany formą pomników Smoleńskiego i Lecha Kaczyńskiego?
– Cieszę się, że w końcu zmierzamy ku końcowi etapu godnego upamiętniania osób, które tam zginęły. Przykro mi, że musiało to trwać aż osiem lat. Co do samego pomnika i jego miejsca – osobiście uważam, że pomnik powinien stać jak najbliżej pałacu prezydenckiego. Ci ludzie lecieli razem z prezydentem Kaczyńskim. Natomiast nie wywołuje we mnie wzburzenia to, że stanie na placu Piłsudskiego. To również dobra lokalizacja. W kwestii wyglądu – nie mam zmysłu artysty. Nie olśniewa mnie on, ale również mi nie przeszkadza. Najważniejsze jest to, że będziemy mogli wreszcie godnie uczcić ofiary.
– Pozostaje pewien niesmak, że pomnik powstał dzięki pewnemu trikowi prawnemu i wyłączeniu placu spod jurysdykcji Hanny Gronkiewicz-Waltz? Czy to, że nie udało się porozumieć w kwestii upamiętnienia ofiar katastrofy, może być symbolem podziału wśród polskich elit?
– To nie tylko władze Warszawy, ale całe środowisko Platformy Obywatelskiej i ludzi o lewicujących poglądach wypowiedziało wojnę osobom, które tam zginęły. To wojna wymierzona ich pamięci i dorobkowi. Jedyny niesmak, jaki czuję, wynika z faktu, że czekaliśmy na to osiem lat.
– Nie obawia się pan, że kiedy władza się zmieni, może dojść do burzenia pomników? W końcu zapowiada to kandydat PO na prezydenta Warszawy.
– Po Platformie Obywatelskiej możemy spodziewać się wszystkiego. Widzimy, w jaki sposób okradali obywateli, liczba afer jest przerażająca. Wierzę, że ci ludzie są zdolni do każdego barbarzyństwa.
– Tegoroczna rocznica ma zakończyć pewien etap miesięcznic smoleńskich. Co pan czuje, gdy widzi w mediach protesty na Krakowskim Przedmieściu?
– Jest mi przykro, ale to zależy, o jakich ludziach mówimy. Jeśli mówimy np. o Władysławie Frasyniuku, to oczywiste, że mamy do czynienia z pewnym układem mechanizmów powiązanych, sięgających jeszcze lat 70. i 80. To dla mnie zrozumiałe, że ci panowie żyli w dostatku w czasie, kiedy inni opozycjoniści zostali skazani na zapomnienie i wielokrotnie nie mieli nawet na lekarstwa...
#REKLAMA_POZIOMA#