Wojciech Ilnicki: Ustawa już jest. Teraz zróbmy z układów realną demokrację w pracy

Kiedy związek zawodowy wchodzi w negocjacje układowe, nie wystarczy wyjść na halę fabryczną czy korytarz zakładu pracy z hasłem: „chcemy wszystko i od razu”. Trzeba rozmawiać z ludźmi, zbierać postulaty, ale też tłumaczyć, że nie wszystko da się załatwić jedną umową. Trzeba umieć powiedzieć: „tego będziemy bronić jak niepodległości, a na tamto być może się zgodzimy, jeśli w zamian będzie coś realnego”.
Wojciech Ilnicki
Wojciech Ilnicki / fot. M. Żegliński

Co musisz wiedzieć:

  • 27 listopada Prezydent RP podpisał ustawę o układach zbiorowych pracy i porozumieniach zbiorowych.
  • "Układ zbiorowy jest szkołą. Szkołą demokracji, kompromisu i odpowiedzialności po obu stronach stołu" - pisze Wojciech Ilnicki, przedstawiciel NSZZ „Solidarność” w Zespole ds. Rozwoju Dialogu Społecznego Rady Dialogu Społecznego.

 

Układ zbiorowy jest szkołą demokracji

27 listopada Prezydent RP podpisał ustawę o układach zbiorowych pracy i porozumieniach zbiorowych. Dla większości ludzi to będzie news z gatunku: „coś tam związkowego, pewnie chodzi o podwyżki”. Dla części prawników jeszcze jeden akt, który trzeba będzie dopasować do reszty klocków w systemie. A dla mnie to przede wszystkim pytanie: czy zaczniemy wreszcie myśleć o układach zbiorowych jak o demokracji w miejscu pracy, a nie tylko jako o mechanizmie będącym zwykłym dodatkiem do kodeksu pracy.

Bo tak właśnie najczęściej traktujemy układ: jako coś w rodzaju firmowego „pakietu premium”. Trochę wyższa płaca, jakiś dodatek, może lepsza odprawa. Pracownik ma się cieszyć, że „dostał więcej”, pracodawca, że „nie musiał oddać zbyt dużo”. I wszyscy wracają do swoich ról: jedna strona jest trochę bardziej zadowolona, druga trochę bardziej poirytowana. Tymczasem sedno sprawy leży gdzie indziej.

Układ zbiorowy jest szkołą. Szkołą demokracji, kompromisu i odpowiedzialności po obu stronach stołu.

 

Szkoła, w której nie ma gotowych odpowiedzi

Kiedy związek zawodowy wchodzi w negocjacje układowe, nie wystarczy wyjść na halę fabryczną czy korytarz zakładu pracy z hasłem: „chcemy wszystko i od razu”. Trzeba rozmawiać z ludźmi, zbierać postulaty, ale też tłumaczyć, że nie wszystko da się załatwić jedną umową. Trzeba umieć powiedzieć: „tego będziemy bronić jak niepodległości, a na tamto być może się zgodzimy, jeśli w zamian będzie coś realnego”.

To jest też lekcja dla drugiej strony. Pracodawca, który po raz pierwszy siada do poważnych rokowań, szybko odkrywa, że nie wystarczy rzucić tekstem: „tak chce moja centrala, tak musi być”. Po drugiej stronie siedzą ludzie, którzy też potrafią liczyć, znają realia rynku, a na dodatek mają mandat od załogi. Nagle okazuje się, że trzeba pokazać liczby, plany, porozmawiać o ryzykach. Słowem: wciągnąć pracowników w rozmowę o przyszłości firmy, a nie tylko o wysokości dodatku zmianowego.

Układ zbiorowy jest więc przeciwieństwem „zarządzania przez obwieszczenie”: nie ma tu miejsca na komunikaty w stylu „podjęto decyzję, dziękujemy za zrozumienie”. Jest za to mozolne dochodzenie do punktu, w którym obie strony mogą powiedzieć: „nie jest idealnie, ale jesteśmy w stanie to podpisać i wziąć za to odpowiedzialność”.
To już gdzieś działa i to całkiem nieźle

Kiedy pytasz związkowców z krajów nordyckich, po co im układy zbiorowe, rzadko słyszysz: „żeby ktoś dostał o 300 koron więcej”. Częściej pada prosta odpowiedź: „bo tak u nas działa demokracja w pracy”.

W Szwecji, Danii czy Norwegii układ zbiorowy nie jest czymś ekstra dla pracownika. Jest elementem infrastruktury takim jak dostęp do wody czy kanalizacji. Po prostu ma być. Dzięki niemu ludzie uczą się, że o czasie pracy, grafiku zmian czy dodatkach nie decyduje samotny geniusz szefa firmy, tylko rozmowa dwóch stron, które mają swoje racje i swoje liczby.

I co ważne: ta rozmowa toczy się regularnie, nie tylko wtedy, gdy wybucha konflikt. Jeżeli raz na jakiś czas musisz spojrzeć w oczy człowiekowi po drugiej stronie stołu i wyjaśnić, dlaczego chcesz takich, a nie innych rozwiązań, to trudniej potem budować sobie wygodny obraz świata, w którym „oni” są albo tylko pazerni, albo tylko leniwi. Układ zbiorowy uczy obu stron czegoś, czego w Polsce dramatycznie nam brakuje: myślenia o pracy nie tylko w kategoriach: „mój folwark – ja tu rządzę”, „moja wypłata”, ale myślenia: „nasz wspólny zakład”.

 

Partnerstwo, które jest robotą, a nie hasłem

W Niemczech czy Austrii dużo się mówi o „partnerstwie społecznym”. Tylko że tam nie kończy się ono na ładnym haśle w rządowej strategii. Ktoś naprawdę liczy, gdzie zasięg układów zbiorowych spada, ktoś identyfikuje branże „białych plam”, ktoś organizuje wsparcie tam, gdzie i związki, i organizacje pracodawców są po prostu słabsze.
Krótko mówiąc: nikt nie ma złudzeń, że same przepisy wystarczą. Potrzeba codziennej, żmudnej pracy nad tym, żeby układów było więcej, i to takich które rzeczywiście odpowiadają potrzebom pracowników.

Piszę to jako przedstawiciel NSZZ „Solidarność” w Zespole ds. Rozwoju Dialogu Społecznego Rady Dialogu Społecznego. Jeżeli praca tego zespołu ma mieć jakikolwiek sens, to właśnie teraz. Ustawa o układach i porozumieniach zbiorowych nie jest może przełomem, ale stanowi ważny fundament do poprawy obecnej sytuacji. Dużo trudniejsze jest to, co dalej: faktyczne oddziaływanie na zwiększenie liczby negocjacji układowych.

Naszą miarą nie powinno być to, ile razy w dokumentach użyjemy słów „dialog” i „partnerstwo”, tylko ile nowych negocjacji zainicjujemy w realnych zakładach pracy.

 

Zespół, który ma robotę do zrobienia

Jeżeli Zespół RDS ds. Rozwoju Dialogu ma pozostać tylko forum, gdzie strony raz na jakiś czas wymieniają się ogólnymi opiniami, to szkoda czasu wszystkich jego uczestników. Ten zespół powinien, mówiąc wprost, wziąć się do pracy.

Można zacząć od rzeczy bardzo podstawowych: najpierw wskazać branże i regiony, gdzie układów zbiorowych praktycznie nie ma, potem zastanowić się, jak wesprzeć związki tam, gdzie są słabe organizacyjnie, jednocześnie porozmawiać z organizacjami pracodawców o tym, co im realnie utrudnia wejście w negocjacje, a wreszcie przygotować materiały dla pracowników i pracodawców, które tłumaczą układ nie jako „sklep z przywilejami”, tylko jako narzędzie wspólnego ustalania zasad gry.

To nie jest zadanie na jedno posiedzenie. To jest robota na lata. Ale jeśli my, ludzie zajmujący się dialogiem społecznym, tego nie zrobimy, nikt tego za nas nie zrobi.

 

Marzenie bardzo przyziemne

Mam takie marzenie bardzo przyziemne jak na czasy wielkich narracji. Żeby za kilka lat można było wejść do losowo wybranej firmy w Polsce i zapytać pracowników: „Macie układ zbiorowy?”. I żeby odpowiedź nie brzmiała: „Nie wiem, muszę spytać kadrowej”, tylko: „Tak, mieliśmy w zeszłym roku negocjacje. Było ostro, nie wszystko poszło po naszej myśli, ale przynajmniej wiemy, na czym stoimy”.

Bo to jest ostateczny test demokracji w pracy. Nie tyle debat odbyto i ile razy w nich pada słowo „dialog”, tylko czy ludzie wiedzą, że ktoś ich reprezentuje przy stole rokowań i że zasady ich pracy są wynikiem rozmowy, a nie jednostronnego polecenia.

Ustawa o układach zbiorowych i porozumieniach zbiorowych porządkuje przepisy. To krok w dobrym kierunku. Teraz czas na trudniejszą część: sprawić, żeby układ zbiorowy stał się w Polsce czymś równie oczywistym jak to, że co miesiąc przychodzi wypłata. A to nie jest już zadanie tylko dla ustawodawcy. To nasza wspólna odpowiedzialność związków zawodowych, pracodawców, organizacji pracodawców i instytucji dialogu społecznego. Jeśli naprawdę chcemy demokracji w miejscu pracy, to właśnie tu się ona zaczyna.

Wojciech Ilnicki, przedstawiciel NSZZ „Solidarność” w Zespole ds. Rozwoju Dialogu Społecznego Rady Dialogu Społecznego


 

POLECANE
Lotniska w Rzeszowie i Lublinie zamknięte. Polska poderwała myśliwce pilne
Lotniska w Rzeszowie i Lublinie zamknięte. Polska poderwała myśliwce

W odpowiedzi na nocny atak Rosji na Ukrainę uruchomiono działania wojskowe w polskiej przestrzeni powietrznej. Myśliwce zostały poderwane, a część lotnisk czasowo wstrzymała operacje.

Trudna sytuacja w prawie całym kraju. IMGW ostrzega: najgorzej będzie w nocy gorące
Trudna sytuacja w prawie całym kraju. IMGW ostrzega: najgorzej będzie w nocy

Gołoledź i marznące opady sparaliżowały drogi w niemal całej Polsce. IMGW ostrzega przed bardzo trudnymi warunkami do jazdy, a służby apelują o ostrożność po serii groźnych wypadków i kolizji.

Tȟašúŋke Witkó: Opadające rosyjskie portki tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Opadające rosyjskie portki

Emmanuel Jean-Michel Frédéric Macron odebrał w ostatnim czasie publiczną lekcję pokory, zafundowaną mu przez Siergieja Wiktorowicza Ławrowa. Wyłącznie ze względu na panującą obecnie świąteczno-noworoczną porę, nie wskażę części ciała, w którą Francuz otrzymał od Rosjanina sążnistego, dyplomatycznego kopniaka, a jedynie dla ułatwienia dodam, że nad Loarą tytułują ją słowem „fesses”.

Samuel Pereira: Polityczna amnezja i świąteczna projekcja tylko u nas
Samuel Pereira: Polityczna amnezja i świąteczna projekcja

Wigilia to nie jest zwykły wieczór. To moment czuwania – nie tylko w sensie religijnym, ale też ludzkim. Zatrzymania się. Wyłączenia szumu i odkładania sporów na bok. Nawet jeśli ktoś nie wierzy, rozumie intuicyjnie, że to most między codziennością a czymś ważniejszym. Dlatego właśnie tak boleśnie widać, gdy ktoś próbuje ten most zamienić w kolejną barykadę.

Wiadomo, ilu Polaków musi opuścić USA. MSZ podał liczbę z ostatniej chwili
Wiadomo, ilu Polaków musi opuścić USA. MSZ podał liczbę

MSZ ujawniło skalę deportacji Polaków z USA. Jak podano w komunikacie, na dzień 6 listopada 2025 r. 68 osób było w rękach amerykańskiego Urzędu Celno-Imigracyjnego, a około 130 obywateli Polski ma w tym roku opuścić kraj.

Tragedia w Boże Narodzenie. Śmiertelnie ugodził partnerkę z ostatniej chwili
Tragedia w Boże Narodzenie. Śmiertelnie ugodził partnerkę

Makabryczne Boże Narodzenie w Strzale pod Siedlcami. Podczas świątecznej kolacji, 53-letni mężczyzna w trakcie kłótni śmiertelnie ugodził nożem swoją 55-letnią partnerkę.

Uszkodzone tory kolejowe na Opolszczyźnie. Jest komunikat z ostatniej chwili
Uszkodzone tory kolejowe na Opolszczyźnie. Jest komunikat

Policja poinformowała w piątek po południu, że funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei stwierdzili brak fragmentu szyny kolejowej na linii kolejowej relacji Sławięcice - Rudziniec. Badane są przyczyny zdarzenia.

Tego najbardziej obawiają się Polacy w 2026 roku. Jest sondaż z ostatniej chwili
Tego najbardziej obawiają się Polacy w 2026 roku. Jest sondaż

W 2026 roku Polacy najbardziej obawiają się problemów z dostępem do służby zdrowia oraz pogorszenia zdrowia własnego lub bliskich - wynika z badania pracowni United Surveys na zlecenie Wirtualnej Polski.

Prezydent Karol Nawrocki rozmawiał z Donaldem Trumpem. Jest komunikat z ostatniej chwili
Prezydent Karol Nawrocki rozmawiał z Donaldem Trumpem. Jest komunikat

Odbyła się kolejna rozmowa telefoniczna prezydenta Karola Nawrockiego z prezydentem USA Donaldem Trumpem - poinformowała w piątek po godz. 15 Kancelaria Prezydenta Karola Nawrockiego.

Karambol na S8. Trasa do Warszawy zablokowana z ostatniej chwili
Karambol na S8. Trasa do Warszawy zablokowana

Dziewięć samochodów osobowych uczestniczyło w karambolu, do którego doszło na drodze ekspresowej S8 pod Rawą Mazowiecką w woj. łódzkim. Pięć osób zostało poszkodowanych. Trasa w stronę Warszawy jest nieprzejezdna.

REKLAMA

Wojciech Ilnicki: Ustawa już jest. Teraz zróbmy z układów realną demokrację w pracy

Kiedy związek zawodowy wchodzi w negocjacje układowe, nie wystarczy wyjść na halę fabryczną czy korytarz zakładu pracy z hasłem: „chcemy wszystko i od razu”. Trzeba rozmawiać z ludźmi, zbierać postulaty, ale też tłumaczyć, że nie wszystko da się załatwić jedną umową. Trzeba umieć powiedzieć: „tego będziemy bronić jak niepodległości, a na tamto być może się zgodzimy, jeśli w zamian będzie coś realnego”.
Wojciech Ilnicki
Wojciech Ilnicki / fot. M. Żegliński

Co musisz wiedzieć:

  • 27 listopada Prezydent RP podpisał ustawę o układach zbiorowych pracy i porozumieniach zbiorowych.
  • "Układ zbiorowy jest szkołą. Szkołą demokracji, kompromisu i odpowiedzialności po obu stronach stołu" - pisze Wojciech Ilnicki, przedstawiciel NSZZ „Solidarność” w Zespole ds. Rozwoju Dialogu Społecznego Rady Dialogu Społecznego.

 

Układ zbiorowy jest szkołą demokracji

27 listopada Prezydent RP podpisał ustawę o układach zbiorowych pracy i porozumieniach zbiorowych. Dla większości ludzi to będzie news z gatunku: „coś tam związkowego, pewnie chodzi o podwyżki”. Dla części prawników jeszcze jeden akt, który trzeba będzie dopasować do reszty klocków w systemie. A dla mnie to przede wszystkim pytanie: czy zaczniemy wreszcie myśleć o układach zbiorowych jak o demokracji w miejscu pracy, a nie tylko jako o mechanizmie będącym zwykłym dodatkiem do kodeksu pracy.

Bo tak właśnie najczęściej traktujemy układ: jako coś w rodzaju firmowego „pakietu premium”. Trochę wyższa płaca, jakiś dodatek, może lepsza odprawa. Pracownik ma się cieszyć, że „dostał więcej”, pracodawca, że „nie musiał oddać zbyt dużo”. I wszyscy wracają do swoich ról: jedna strona jest trochę bardziej zadowolona, druga trochę bardziej poirytowana. Tymczasem sedno sprawy leży gdzie indziej.

Układ zbiorowy jest szkołą. Szkołą demokracji, kompromisu i odpowiedzialności po obu stronach stołu.

 

Szkoła, w której nie ma gotowych odpowiedzi

Kiedy związek zawodowy wchodzi w negocjacje układowe, nie wystarczy wyjść na halę fabryczną czy korytarz zakładu pracy z hasłem: „chcemy wszystko i od razu”. Trzeba rozmawiać z ludźmi, zbierać postulaty, ale też tłumaczyć, że nie wszystko da się załatwić jedną umową. Trzeba umieć powiedzieć: „tego będziemy bronić jak niepodległości, a na tamto być może się zgodzimy, jeśli w zamian będzie coś realnego”.

To jest też lekcja dla drugiej strony. Pracodawca, który po raz pierwszy siada do poważnych rokowań, szybko odkrywa, że nie wystarczy rzucić tekstem: „tak chce moja centrala, tak musi być”. Po drugiej stronie siedzą ludzie, którzy też potrafią liczyć, znają realia rynku, a na dodatek mają mandat od załogi. Nagle okazuje się, że trzeba pokazać liczby, plany, porozmawiać o ryzykach. Słowem: wciągnąć pracowników w rozmowę o przyszłości firmy, a nie tylko o wysokości dodatku zmianowego.

Układ zbiorowy jest więc przeciwieństwem „zarządzania przez obwieszczenie”: nie ma tu miejsca na komunikaty w stylu „podjęto decyzję, dziękujemy za zrozumienie”. Jest za to mozolne dochodzenie do punktu, w którym obie strony mogą powiedzieć: „nie jest idealnie, ale jesteśmy w stanie to podpisać i wziąć za to odpowiedzialność”.
To już gdzieś działa i to całkiem nieźle

Kiedy pytasz związkowców z krajów nordyckich, po co im układy zbiorowe, rzadko słyszysz: „żeby ktoś dostał o 300 koron więcej”. Częściej pada prosta odpowiedź: „bo tak u nas działa demokracja w pracy”.

W Szwecji, Danii czy Norwegii układ zbiorowy nie jest czymś ekstra dla pracownika. Jest elementem infrastruktury takim jak dostęp do wody czy kanalizacji. Po prostu ma być. Dzięki niemu ludzie uczą się, że o czasie pracy, grafiku zmian czy dodatkach nie decyduje samotny geniusz szefa firmy, tylko rozmowa dwóch stron, które mają swoje racje i swoje liczby.

I co ważne: ta rozmowa toczy się regularnie, nie tylko wtedy, gdy wybucha konflikt. Jeżeli raz na jakiś czas musisz spojrzeć w oczy człowiekowi po drugiej stronie stołu i wyjaśnić, dlaczego chcesz takich, a nie innych rozwiązań, to trudniej potem budować sobie wygodny obraz świata, w którym „oni” są albo tylko pazerni, albo tylko leniwi. Układ zbiorowy uczy obu stron czegoś, czego w Polsce dramatycznie nam brakuje: myślenia o pracy nie tylko w kategoriach: „mój folwark – ja tu rządzę”, „moja wypłata”, ale myślenia: „nasz wspólny zakład”.

 

Partnerstwo, które jest robotą, a nie hasłem

W Niemczech czy Austrii dużo się mówi o „partnerstwie społecznym”. Tylko że tam nie kończy się ono na ładnym haśle w rządowej strategii. Ktoś naprawdę liczy, gdzie zasięg układów zbiorowych spada, ktoś identyfikuje branże „białych plam”, ktoś organizuje wsparcie tam, gdzie i związki, i organizacje pracodawców są po prostu słabsze.
Krótko mówiąc: nikt nie ma złudzeń, że same przepisy wystarczą. Potrzeba codziennej, żmudnej pracy nad tym, żeby układów było więcej, i to takich które rzeczywiście odpowiadają potrzebom pracowników.

Piszę to jako przedstawiciel NSZZ „Solidarność” w Zespole ds. Rozwoju Dialogu Społecznego Rady Dialogu Społecznego. Jeżeli praca tego zespołu ma mieć jakikolwiek sens, to właśnie teraz. Ustawa o układach i porozumieniach zbiorowych nie jest może przełomem, ale stanowi ważny fundament do poprawy obecnej sytuacji. Dużo trudniejsze jest to, co dalej: faktyczne oddziaływanie na zwiększenie liczby negocjacji układowych.

Naszą miarą nie powinno być to, ile razy w dokumentach użyjemy słów „dialog” i „partnerstwo”, tylko ile nowych negocjacji zainicjujemy w realnych zakładach pracy.

 

Zespół, który ma robotę do zrobienia

Jeżeli Zespół RDS ds. Rozwoju Dialogu ma pozostać tylko forum, gdzie strony raz na jakiś czas wymieniają się ogólnymi opiniami, to szkoda czasu wszystkich jego uczestników. Ten zespół powinien, mówiąc wprost, wziąć się do pracy.

Można zacząć od rzeczy bardzo podstawowych: najpierw wskazać branże i regiony, gdzie układów zbiorowych praktycznie nie ma, potem zastanowić się, jak wesprzeć związki tam, gdzie są słabe organizacyjnie, jednocześnie porozmawiać z organizacjami pracodawców o tym, co im realnie utrudnia wejście w negocjacje, a wreszcie przygotować materiały dla pracowników i pracodawców, które tłumaczą układ nie jako „sklep z przywilejami”, tylko jako narzędzie wspólnego ustalania zasad gry.

To nie jest zadanie na jedno posiedzenie. To jest robota na lata. Ale jeśli my, ludzie zajmujący się dialogiem społecznym, tego nie zrobimy, nikt tego za nas nie zrobi.

 

Marzenie bardzo przyziemne

Mam takie marzenie bardzo przyziemne jak na czasy wielkich narracji. Żeby za kilka lat można było wejść do losowo wybranej firmy w Polsce i zapytać pracowników: „Macie układ zbiorowy?”. I żeby odpowiedź nie brzmiała: „Nie wiem, muszę spytać kadrowej”, tylko: „Tak, mieliśmy w zeszłym roku negocjacje. Było ostro, nie wszystko poszło po naszej myśli, ale przynajmniej wiemy, na czym stoimy”.

Bo to jest ostateczny test demokracji w pracy. Nie tyle debat odbyto i ile razy w nich pada słowo „dialog”, tylko czy ludzie wiedzą, że ktoś ich reprezentuje przy stole rokowań i że zasady ich pracy są wynikiem rozmowy, a nie jednostronnego polecenia.

Ustawa o układach zbiorowych i porozumieniach zbiorowych porządkuje przepisy. To krok w dobrym kierunku. Teraz czas na trudniejszą część: sprawić, żeby układ zbiorowy stał się w Polsce czymś równie oczywistym jak to, że co miesiąc przychodzi wypłata. A to nie jest już zadanie tylko dla ustawodawcy. To nasza wspólna odpowiedzialność związków zawodowych, pracodawców, organizacji pracodawców i instytucji dialogu społecznego. Jeśli naprawdę chcemy demokracji w miejscu pracy, to właśnie tu się ona zaczyna.

Wojciech Ilnicki, przedstawiciel NSZZ „Solidarność” w Zespole ds. Rozwoju Dialogu Społecznego Rady Dialogu Społecznego



 

Polecane