ONZ. Religie monoteistyczne muszą współpracować w wojnie wytoczonej im przez środowiska liberalne
Do głosowania w Radzie Praw Człowieka w sprawie wolności obywatelskich i religijnych zanosiło się już od dawna. Jednak kamykiem, który wywołał lawinę, okazało się niedawne spalenie Koranu przed jednym ze szwedzkich meczetów – gest, którego nie wytrzymali muzułmanie mieszkający dzisiaj w całej Unii Europejskiej. Samo palenie Koranu w Szwecji miało podwójne znaczenie, bo happening przeprowadzony przez bliskowschodniego imigranta odbył się w najgorętszym momencie negocjacji w sprawie zgody, jaką miała wyrazić Turcja na przyjęcie do NATO Szwecji. Spalenie Koranu w tym konkretnym momencie okazało się paliwem dla antyszwedzkich nastrojów w tureckim obozie prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana.
Religia wygrywa z liberalizmem
Pomysł na przygotowanie i przegłosowanie rezolucji w obronie coraz częściej atakowanych praw religii i ich wyznawców do poszanowania ich światopoglądów wypłynął z krajów islamskich, bardzo mocno reprezentowanych w Radzie Praw Człowieka. Przy czym zaznaczali oni, że w kontakcie z liberalnym podejściem tzw. nowoczesnych demokracji chcą bronić nie tylko praw muzułmanów, ale również praw chrześcijan do wyznawania własnej religii oraz – par excellence – wiernych wyznania mojżeszowego. Dla islamu wszystkie trzy religie monoteistyczne są tym samym objawieniem zesłanym ludzkości przez osobowego Boga – stąd taki sam, jak w przypadku Tory czy Biblii przekaz oraz podobni prorocy (żydowski i chrześcijański Dawid to islamski Devud, Abraham to muzułmański Ibrahim, czy Mojżesz, który w Koranie występuje pod imieniem Musa. Wszyscy wyznawcy judaizmu, chrześcijaństwa i islamu są przez muzułmanów określani jednym słowem jako „ludzie Księgi” – i zgodnie z Hadisami prawowierny wyznawca proroka w sytuacji ataku na religię per se musi bronić nie tylko siebie, ale również innych braci w wierze, nawet jeżeli błędnie uznają Jezusa za Syna Bożego, a nie jednego z proroków, czy wciąż czekają na swojego Mesjasza, choć wiadomo, że był nim Mahomet.
Głosowanie nad rezolucją okazało się bardzo trudne. Przeciwne jej przyjęciu były Stany Zjednoczone i Unia Europejska, które uznały, że wymuszone poszanowanie dla religii może być sprzeczne z… prawami człowieka i wolnością słowa. Projekt rezolucji, w którym w obronę brane są również symbole chrześcijańskie, przygotowała Organizacja Współpracy Islamskiej.
Spalili Koran. Czy czas na Biblię?
– Nie głosujemy tu wolności słowa ani nie dyskutujemy o prawach człowieka – mówili ambasadorowie z Bliskiego Wschodu, by już po głosowaniu wyjaśniać: – Domagamy się ochrony symboli religijnych, co jest jak najbardziej zgodne z prawami człowieka. Co więcej, jest ich manifestacją. Nie ma usprawiedliwienia dla niszczenia symboli religijnych w imię jakiejkolwiek wolności, jeżeli są niszczone tylko dlatego, że komuś się nie podobają. Nasze religie nie uczą niczego złego, uczą praw człowieka właśnie. Ale nie postrzeganych przez krzywy pryzmat zachodnich liberałów.
Po głosowaniu stały przedstawiciel Pakistanu przy ONZ w Genewie, Khalil Hashmi, oskarżył Zachód o „gołosłowne” zobowiązanie do zapobiegania nienawiści na tle religijnym.
– Sprzeciw kilku osób na sali wynikał z ich niechęci do potępienia publicznego bezczeszczenia świętego Koranu lub jakiejkolwiek innej księgi religijnej – powiedział. – Brakuje im politycznej, prawnej i moralnej odwagi, by potępić ten akt, a było to minimum, jakiego rada mogła od nich oczekiwać.
Czy Hashmi miał rację? Wydarzenia w Szwecji, już po spaleniu Koranu, pokazują, że jak najbardziej. Jednym z pomysłów na złagodzenie reakcji muzułmanów na publiczne spalenie ich świętej księgi była propozycja… publicznego spalenia Biblii, a zaraz po niej Tory.
O zgodę szwedzkich władz na taki właśnie happening wystąpił 32-letni obywatel Szwecji pochodzenia syryjskiego. Szwecja zgodziła się, jednak do spalenia Biblii i Tory nie doszło.
– Nigdy nie chciałem spalić ani Biblii, ani Tory – powiedział wnioskodawca. – Moim celem było potępienie tych, którzy decydują się na ich niszczenie. Wolność słowa zawsze ma swoje granice i trzeba to brać pod uwagę.
Katolicy pod ochroną
Rezolucja wzywa sekretarza ONZ ds. praw człowieka do opublikowania raportu na temat nienawiści religijnej, a państwa – do dokonania przeglądu praw i usunięcia luk, które mogą „utrudniać zapobieganie i ściganie aktów i propagowania nienawiści religijnej”. Od dzisiaj palenie Koranu będzie przestępstwem i każdy, kto się na to zdecyduje, będzie się musiał liczyć z surową karą – nawet najbardziej liberalne demokracje nie będą mogły usprawiedliwić tego wolnością słowa.
Ale rezolucja ma również ogromne znaczenie dla szykanowanych w Polsce katolików. Antyreligijne happeningi, w których obrażano uczucia religijne i znieważano symbole Kościoła katolickiego, skończą się po pierwszych rozprawach sądowych. Również policja, która stanie się świadkiem takich przypadków, nie będzie miała związanych rąk. Zgodnie z prawem międzynarodowym symbole religijne mają być dzisiaj chronione w każdym państwie.
Tekst pochodzi z 31 (1801) numeru „Tygodnika Solidarność”.