Abp Gądecki na Jasnej Górze: Maryi polecamy losy pojednania polsko-ukraińskiego
Publikujemy treść homilii Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski:
Spotykamy się dzisiaj wspólnie u stóp Jasnej Góry, dokąd sprowadziła nas miłość do Maryi, naszej Pani i Królowej. Przybyliśmy tutaj, bo czujemy się ludźmi otoczonymi opieką i troską Maryi. Czujemy się duchowym potomstwem Tej, która w swoim Synu Jezusie Chrystusie zwyciężyła szatana po to, aby każdy z nas wprowadzał w swoje życie owoce tamtego zwycięstwa. „Maryjo, Królowo Polski! Maryjo, Królowo Polski! Jestem przy Tobie, pamiętam. Jestem przy Tobie, czuwam”.
W takiej – pełnej duchowej radości - atmosferze zechciejmy rozważyć trzy sprawy: znaczenie Konstytucji 3 maja, kwestię beatyfikacji Rodziny Ulmów oraz sprawę przebaczenia i pojednania polsko-ukraińskiego.
KONSTYTUCJA 3 MAJA
Pierwsza sprawa to - ściśle związane z dniem dzisiejszym - wspomnienie Konstytucji majowej. Dnia 3 maja 1791 r. Sejm Czteroletni przyjął ustawę rządową, która przeszła do historii jako Konstytucja 3 maja. Rozpoczyna się ona od słów: „W imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego”. Posłowie, którzy uchwalili tę Konstytucję, byli przekonani, iż jest ona przejawem Bożej Opatrzności nad chrześcijańskim Polską. Kilka dni później, 5 maja 1791 roku, postanowili wybudować w Warszawie Świątynię Opatrzności Bożej – jako akt wdzięczności za Bożą opiekę.
Konstytucja majowa uznawana za ukoronowanie wszystkiego, co dobre i oświecone w polskiej historii i kulturze, przekształcała państwo w monarchię konstytucyjną. Na jej podstawie przyjęto monteskiuszowski podział władz na prawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, a także zniesiono m.in. liberum veto. Była ona przejawem politycznej roztropności posłów, którzy – bez rewolucyjnych wstrząsów – potrafili zreformować ustrój państwowy.
Niestety, lekarstwo podawane umierającemu zwykle bywa mało skuteczne, dlatego też – choć Konstytucja stała się kamieniem milowym polskiej myśli politycznej, jednocześnie okazała się „testamentem gasnącej Ojczyzny”. Obowiązywała jedynie przez 14 miesięcy, po czym została obalona przez armię rosyjską i wojska konfederacji targowickiej.
Niemniej jednak, dzięki przyjęciu tej Konstytucji Polacy odzyskali poczucie własnej wartości i szacunek dla swego politycznego dziedzictwa. W latach niewoli miała ona ogromne znaczenie dla kolejnych pokoleń naszych rodaków, bo przez długie lata rozbiorów podtrzymywała nadzieję na wolność Ojczyzny. Wszystkie nasze późniejsze Konstytucje - w mniej lub bardziej wyraźny sposób - odwoływały się do owej „Konstytucji-Matki”. Jej wagę dobrze rozumieli również nieprzyjaciele Polski, dlatego zakazywali jej świętowania tak podczas rozbiorów, podczas okupacji, jak i w okresie komunistycznym. Na szczęście prawdy nie da się zabić raz na zawsze.
Dzisiaj – inaczej niż w Konstytucji 3 maja, gdzie przede wszystkim stan szlachecki miał prawa obywatelskie - współczesne społeczeństwa demokratyczne, w których obowiązuje chwalebna zasada, że wszyscy mogą uczestniczyć w zarządzaniu sprawami publicznymi w klimacie prawdziwej wolności, potrzebują nowych form szerszego udziału obywateli, chrześcijan i niechrześcijan, w życiu publicznym. Wszyscy bowiem poprzez głosowanie mogą mieć wpływ na wybór ustawodawców i rządzących, na inne zaś sposoby mogą przyczyniać się do określania kierunków polityki i prawodawstwa, które w ich przekonaniu lepiej służą dobru wspólnemu. Życie w demokratycznym systemie politycznym nie mogłoby się pomyślnie rozwijać bez aktywnego, odpowiedzialnego i ofiarnego uczestnictwa wszystkich ludzi, choć ‘formy tego udziału, płaszczyzny, na jakich on się dokonuje, zadania i odpowiedzialność mogą być bardzo różne i wzajemnie się uzupełniać’” (Kongregacja Nauki Wiary, Nota doktrynalna o niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym, 24.11.2002).
BEATYFIKACJA RODZINY ULMÓW
Druga sprawa to beatyfikacja Rodziny Ulmów.
a. Józef i Wiktoria byli zwykłymi ludźmi, którzy przyszli na świat w prostych polskich rodzinach. Z rodzinnych domów wynieśli miłość do Ojczyzny i głęboką wiarę. Na fundamencie tych wartości budowali swoje życie małżeńskie i rodzinne. Starali się też przekazać swoim dzieciom te same wartości, jakie wyznawali.
W momencie wybuchu II wojny światowej Ulmowie stanęli przed dramatycznym wyborem, czy opowiedzieć się po stronie okrutnego prawa, ustanowionego przez niemieckiego okupanta, które odmawiało Żydom prawa do życia, czy też stanąć po stronie prześladowanych, mimo niebezpieczeństwa narażenia się na śmierć, jaka wtedy groziły w okupowanej Polsce za jakąkolwiek pomoc udzieloną Żydom. Ulmowie stanęli po stronie prześladowanych i ponieśli najsurowszą karę. Jednak w perspektywie nadprzyrodzonej okazali się zwycięzcami, ponieważ Kościół uznał ich śmierć za męczeństwo poniesione za wiarę w Chrystusa i płynącej z niej miłości bliźniego.
Naoczny świadek (Nawojski) zeznał, że w nocy z 23 na 24 marca 1944 r. został wezwany przed budynek żandarmerii wojskowej w Łańcucie, gdzie oprócz niego zgromadziło się jeszcze pięciu innych woźniców, i stąd cały pluton wyruszył do Markowej. W skład plutonu wchodziło pięciu żandarmów niemieckich z komendantem Eilertem Diekenem na czele oraz kilku policjantów granatowych.
Funkcjonariusze żandarmerii wtargnęli do domu Ulmów. Najpierw rozstrzelali troje śpiących na strychu Żydów. Następnie wyprowadzili przed dom pozostałych Żydów i zabili ich na oczach rodziny Ulmów. Następnie zostali zamordowani Józef i Wiktora. Kilka minut później komendant Dieken zadecydował o zabiciu dzieci.
Po egzekucji Niemcy urządzili sobie libację i okradli dom Ulmów. Ciała rodziny Ulmów i mieszkających u nich Żydów zostały pochowane w dwóch zbiorowych grobach, ale po kilku dniach - pomimo zakazu Niemców - kilku mężczyzn z Markowej wydobyło w nocy ciała Ulmów z ziemi i włożyło do czterech drewnianych trumien. Jeden ze świadków zeznał, że z łona Wiktorii, która w momencie egzekucji była w zaawansowanej ciąży, wystawała główka i pierś dziecka. Dnia 11 stycznia 1945 r. ciała Ulmów zostały ekshumowane i pochowane na cmentarzu parafialnym w Markowej, gdzie spoczywają do dziś. Po beatyfikacji ich ciała zostaną przeniesione do kościoła w Markowej, gdzie będą odbierać cześć ich relikwie.
Rodzina Ulmów pochodząca z Markowej to pierwszy przypadek, gdy Kościół beatyfikuje nie tylko małżonków, ale także ich dzieci, w tym jeszcze nienarodzone dziecko. Dzieci Józefa i Wiktorii Ulmów można przyrównać do „świętych Młodzianków”, którzy zostali zamordowani z rozkazu króla Heroda. Dzieciom Ulmów śmierć została zadana z racji nienawiści do wiary, w której zostali ochrzczeni i w której wzrastali. Choć siódme dziecko nie zdążyło się jeszcze urodzić ani też nie przyjęło sakramentu Chrztu świętego, to jednak, zgodnie z nauką Kościoła, przyjęło chrzest krwi.
Zgodnie z decyzją papieża Franciszka, beatyfikacja Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich siedmiorga dzieci, zamordowanych 24 marca 1944 r. odbędzie się 10 września 2023 r. w miejscowości Markowej, miejscu ich męczeńskiej śmierci.
Mam nadzieję, że wszyscy, którzy mogą tego dnia udać się do Markowej, tam się tego dnia udadzą.
Dla współczesnych rodzin Ulmowie mogą być przykładem wierności Bogu i stawania po stronie potrzebujących pomocy. W godzinie próby zdali egzamin w sposób niezwykle heroiczny. Ich życie i śmierć to dla nas potwierdzenie tego, że życie warto budować na najtrwalszym fundamencie, jakim jest Bóg.
W tym momencie warto dodać, że - w liczącej ok. 4,5 tys. mieszkańców Markowej - Ulmowie nie byli jedyną rodziną, która ukrywała Żydów. 21 innych Żydów przeżyło okupację w sześciu chłopskich domach.
b. Gdy idzie zaś o powiązaną w jakiś sposób z tym kwestię ratowania Żydów przez duchowieństwo w czasie II wojny światowej na polskich terenach okupowanych przez Niemców, to najpierw trzeba zauważyć, że w 1939 roku na terenie Rzeczypospolitej pracowało nieco ponad 10 tys. księży diecezjalnych. Z tej liczby śmierć poniosło ok. 20 proc., czyli co piąty ksiądz. W niektórych diecezjach, których tereny zostały włączone bezpośrednio do III Rzeszy, zamordowano niemal co drugiego księdza, likwidując praktycznie duszpasterską działalność Kościoła. Ponadto podczas II wojny światowej ok. 4 tys. księży diecezjalnych i zakonnych oraz 11 tys. sióstr zakonnych było więzionych w niemieckich obozach, ci zaś, którzy pozostali na wolności, byli represjonowani. Do liczby ofiar należy dodać księży diecezjalnych i zakonnych, którzy ponieśli śmierć z rąk Sowietów i zostali zesłani do łagrów. Dopiero po przedstawieniu tych faktów można oceniać skalę zaangażowania duchowieństwa w pomoc prześladowanym Żydom.
Z badań prowadzonych przez dziesięciolecia wynika, że w czasie Holokaustu Żydzi otrzymali pomoc od około 66 katolickich zgromadzeń żeńskich. Polskie zakonnice uratowały ok. 1,5 tys. żydowskich dzieci, a w tę akcję było zaangażowanych ponad 200 domów zakonnych żeńskich. Pomagało 25 zgromadzeń męskich. Badania - przeprowadzone w ramach projektu „Księża ratujący Żydów” - mówią o niemal 1000 kapłanów zaangażowanych w różny rodzaj pomocy Żydom w czasie niemieckiej okupacji. Z tej liczby hitlerowcy zamordowali 150 księży (por. „Wartime Rescue of Jews by the Polish Catholic Clergy. The Testimony of Survivores and Rescuers. Lublin 2023).
PRZEBACZENIE I POJEDNANIE POLSKO-UKRAIŃSKIE
Trzeci i ostatni temat to przebaczenie i pojednanie polsko-ukraińskie.
a. 80. rocznica rzezi Polaków na Wołyniu przynagla nas do podjęcia niezwykle trudnego tematu przebaczenia i pojednania polsko-ukraińskiego. Ofiarami zbrodni i czystek etnicznych stały się wówczas dziesiątki tysięcy niewinnych osób, w tym kobiet, dzieci i starców, przede wszystkim Polaków, ale także Ukraińców, oraz tych, którzy ratowali zagrożonych sąsiadów i krewnych. Ofiara ich życia wzywa nas do głębokiej refleksji, do gorliwej modlitwy o odpuszczenie przebaczenie i pojednanie.
Chrystus w swoim nauczaniu wielokrotnie wzywał nas do hojności serca względem bliźnich, którzy wobec nas zawinili. Wiele przypowieści opowiada o hojnym przebaczeniu Boga człowiekowi, które ukazane jest jako wzór przebaczenia przez człowieka człowiekowi. Jezus objawia nam Boga jako Ojca, który najpełniej przebacza nam nasze winy i jedna się z nami jako pierwszy. Nieprzypadkowo Ewangelia św. Mateusza, po ofiarowaniu nam tekstu Ojcze nasz, komentuje właśnie słowa o braterskim przebaczeniu: „Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień” (Mt 6,14-15). Wzorem Ojca niebieskiego Chrystus i nam każe przebaczać nie trzy ani nawet siedem razy, ale siedemdziesiąt siedem razy, czyli zawsze. W życiu bowiem nie wszystko można rozwiązać za przyczyną sprawiedliwości. Nie. Tam, gdzie trzeba postawić granicę złu, ktoś musi kochać więcej niż trzeba, aby rozpocząć nową historię łaski.
Najpierw należy jednak zauważyć, iż często osoby dążące do pokonania w sobie poczucia krzywdy, mylą przebaczenie z pojednaniem, tymczasem są to dwa różne, choć ściśle ze sobą połączone, doświadczenia.
Przebaczenie uprzedza pojednanie; stanowiąc konieczny warunek prawdziwej jedności i zgody między ludźmi. Przebaczenie ma charakter doświadczenia wewnętrznego. Jest osobistą decyzją odpuszczenia „naszym winowajcom” wszystkich ich przewinień i grzechów popełnionych wobec nas. Dokonuje się ono w głębi serca i nie zależy od bliźniego. Osobiste przebaczenie „swemu winowajcy” jest możliwe także wtedy, gdy z różnych przyczyn nie można się jeszcze z nim w pełni pojednać. Można obdarzyć przebaczeniem „naszego winowajcę” także wtedy, gdy nie poczuwa się on jeszcze do odpowiedzialności za wyrządzone zło i trwa wobec nas w postawie nieżyczliwości, niechęci czy wrogości. Przebaczenie jest zawsze możliwe, ponieważ zależy ono wyłącznie od decyzji naszego serca.
W pojednaniu natomiast konieczne jest zaangażowanie wszystkich stron uwikłanych w konflikt. Może ono być budowane dopiero na wzajemnej wymianie przebaczenia. Pojednanie - podobnie jak samo przebaczenie - jest procesem. Nierzadko wymaga ono dłuższego czasu, dlatego też konieczna jest cierpliwość obu stron. Nie należy zbyt pospiesznie i na siłę dążyć do pojednania wówczas, gdy istnieje pomiędzy stronami wiele wzajemnych oporów i niechęci. Przebaczenie oraz miłosierdzie z nim złączone wyrażają się także w cierpliwości wobec nieumiejętności jednania się z nami „naszych winowajców”.
Aby pojednanie mogło być prawdziwe, strony konfliktu winny najpierw uznać swoją odpowiedzialność. Pojednanie może być budowane tylko na prawdzie i sprawiedliwości. Szczere uznanie odpowiedzialności każdej ze stron - lub przynajmniej gotowość do jej szukania - jest konieczne do autentycznego pojednania. W pojednaniu nie można tuszować wzajemnych krzywd. Dobrze jest też, gdy istnieje wzajemna możliwość wypowiedzenia ich wobec siebie. Pojednanie powinno się łączyć z gotowością do naprawienia wyrządzonych krzywd w takim wymiarze, w jakim jest to możliwe. Najczęściej konieczny jest kompromis obu stron połączony z postawą wzajemnego zrozumienia i wyjścia sobie naprzeciw.
Nie można mówić o trwałym pojednaniu, gdy jedna strona konfliktu przerzuca w sposób niesprawiedliwy cały ciężar odpowiedzialności na drugą stronę. Nie może też być owocne i skuteczne takie pojednanie, w którym jedna ze stron „dla świętego spokoju”, z chorego poczucia winy lub źle rozumianej odpowiedzialności bierze całą winę wyłącznie na siebie. Prawdziwe i trwałe pojednanie nie jest też możliwe, gdy jedna strona „podkłada się” drugiej stronie. I chociaż w takiej sytuacji może nawet dojść do zewnętrznego ułożenia wzajemnych relacji, to jednak w sercach pozostaje zwykle odczucie żalu i niesprawiedliwości. Każda ze stron powinna mieć swój udział w pojednaniu na miarę własnej odpowiedzialności oraz własnych możliwości. Jeżeli drogę pojednania zaczynalibyśmy od wzajemnego licytowania się i wypominania sobie wielkości win, to w wielu sytuacjach byłoby ono nie tylko bardzo trudne, ale wręcz niemożliwe do osiągnięcia. Przebaczenie i pojednanie wymaga bowiem postawy szlachetności z obu stron (por. o. Józef Augustyn, Ból krzywdy, radość przebaczenia).
b. Najpowszechniej znanym przykładem gestu przebaczenia było Orędzie polskich biskupów do biskupów niemieckich. Ten dokument zawierał brzemienne słowa: „Wyciągamy do Was, siedzących tu, na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”. Ten list stanowił próbę moralnego rozrachunku z przeszłością, która byłaby zgoła niemożliwa bez zwrócenia uwagi na los ludności polskiej i niemieckiej tak w czasie II wojnie światowej, jak i po niej. Był aktem odwagi polskiego episkopatu, który w tamtych okolicznościach politycznych ośmielił się podjąć inicjatywę na forum międzynarodowym bez woli ówczesnej partii. Jego autorami „kierowało najszlachetniejsze dążenie do braterstwa między narodami”. Był częścią niezwykłego wysiłku, który posłużył odnowie moralnej naszego narodu. Od czasu powstania Orędzia wiele się zmieniło na świecie i w Kościele, a także w relacjach między Kościołami w Polsce i w Niemczech. Polacy cieszą się odzyskaną wolnością a Niemcy jednością, która wówczas była dla nich tylko w sferze marzeń. To, co wydawało się wówczas niemożliwe - przynajmniej w krótkiej perspektywie czasowej - stało się rzeczywistością. W ramach jednoczącej się Europy zostały otwarte granice między naszymi państwami, co ułatwiło kontakty między ich mieszkańcami na różnych płaszczyznach.
c. Do tego samego gestu skierowanego w stronę Ukraińców i Polaków przynaglał nas Ojciec Święty Jan Paweł II we Lwowie podczas beatyfikacji abp. Józefa Bilczewskiego i ks. Zygmunta Gorazdowskiego: „Dzisiaj, gdy wielbimy Boga za to, że ci Jego słudzy okazali tak nieugiętą wierność Ewangelii, odczuwamy głęboką wewnętrzną potrzebę uznania różnych przejawów niewierności ewangelicznym zasadom, jakich nierzadko dopuszczali się chrześcijanie pochodzenia zarówno polskiego, jak i ukraińskiego, zamieszkujący te ziemie. Czas już oderwać się od bolesnej przeszłości!
Chrześcijanie obydwu narodów muszą iść razem w imię jedynego Chrystusa, ku jedynemu Ojcu, prowadzeni przez tego samego Ducha, który jest źródłem i zasadą jedności. Niech przebaczenie - udzielone i uzyskane - rozleje się niczym dobroczynny balsam w każdym sercu. Niech dzięki oczyszczeniu pamięci historycznej wszyscy gotowi będą stawiać wyżej to, co jednoczy, niż to, co dzieli, ażeby razem budować przyszłość opartą na wzajemnym szacunku, braterskiej współpracy i autentycznej solidarności” (Jan Paweł II, Homilia wygłoszona we Lwowie podczas Mszy św. beatyfikacyjnej abp. Józefa Bilczewskiego i ks. Zygmunta Gorazdowskiego, Lwów, 26.06.2001).
Papież Franciszek zaś - w swoim przemówieniu na Wawelu - zwrócił naszą uwagę na pamięć dobrą i złą: „W codziennym życiu każdej osoby, podobnie jak każdego społeczeństwa istnieją jednak dwa rodzaje pamięci: dobra i zła, pozytywna i negatywna. Dobrą pamięcią jest ta, którą Biblia ukazuje nam w Magnificat, kantyku Maryi uwielbiającej Pana i Jego zbawcze dzieło. Pamięcią negatywną, jest natomiast ta, która spojrzenie umysłu i serca obsesyjnie koncentruje na złu, zwłaszcza popełnionym przez innych” (Wawel, 27.07.2016). Polska i Ukraina - ziemie, które od długich wieków znają ewangeliczne orędzie i dały niezliczone świadectwa świętości tylu swoich córek i synów - musi wreszcie powiedzieć nawzajem „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.
Dziś - po 80. Latach od tamtych wydarzeń - bilans dziejów dokonany z pozycji chrześcijańskiej stał się bilansem, którego nie można wyrównać jedynie w perspektywie legalistycznej sprawiedliwości. „Doświadczenie przeszłości i współczesności wskazuje na to, że sprawiedliwość sama nie wystarcza, że – co więcej – może doprowadzić do zaprzeczenia i zniweczenia siebie samej, jeśli nie dopuści się do kształtowania życia ludzkiego w różnych jego wymiarach owej głębszej mocy, jaką jest miłość. To przecież doświadczenie dziejowe pozwoliło, między innymi, na sformułowanie twierdzenia: summum ius – summa iniuria. Twierdzenie to nie deprecjonuje sprawiedliwości, nie pomniejsza znaczenia porządku na niej budowanego, wskazuje tylko w innym aspekcie na tę samą potrzebę sięgania do głębszych jeszcze sił ducha, które warunkują porządek sprawiedliwości” (Jan Paweł II, Dives in misericordia, 12).
ZAKOŃCZENIE
W ręce Maryi, Królowej Polski, polecamy więc losy przebaczenia i pojednania polsko-ukraińskiego. Maryjo, Matko przebaczenia i pojednania, przytul do swego serca wszystkie twoje dzieci, aby twa miłość stała się balsamem dla ich zranionych serc.
„Pamiętaj, Panno, na polską Koronę,
Którąś raz wzięła pod swoją obronę:
Wszakżeś jest polską Maryja Królową,
Której Bóg oddał za tron Częstochową”.
(Franciszek Karpiński, Pieśń o Najświętszej Pannie Częstochowskiej)
Amen.
BP KEP, maj / Jasna Góra