[Tylko u nas] M. Budzisz: Białoruś chce ropy przez Polskę. Prorosyjski liberał rzuca wyzwanie Łukaszence

Pierwsza faza wyborów prezydenckich na Białorusi, jaką jest zgłaszanie i rejestracja komitetów, które będą zbierać podpisy dla kandydatów zakończyła się sensacją, a przynajmniej dużą niespodzianką. Jeśli nie będziemy obserwować posunięć w stylu odmowy rejestracji liczących się kontrkandydatów, co jest dość prawdopodobne, to może okazać się, że Łukaszenka będzie musiał mierzyć się z realnym wyzwaniem.
 [Tylko u nas] M. Budzisz: Białoruś chce ropy przez Polskę. Prorosyjski liberał rzuca wyzwanie Łukaszence
/ Screen YouTube Wiktar Babaryka
Otóż mamy do czynienia z wysunięciem swej kandydatury przez dwóch silnych przedstawicieli rządzącego krajem nomenklaturowego establishmentu. Jednym z nich, którego po tym jak zaczął odmawiać wywiadów niezależnym mediom można zaliczyć do kandydatur obozu władzy jest Walerij Cepkało, były wiceminister spraw zagranicznych i szef Parku Zaawansowanych Technologii. Jego komitet wyborczy jest niespecjalnie liczny (555 osób) co zwiastować może problemy z zebraniem 100 tys. podpisów niezbędnych aby zarejestrować kandydaturę. Wydaje się, że pogląd wielu komentatorów tego co się dzieje u naszego sąsiada, że mamy do czynienia ze „spojlerem” w tym wypadku może być uprawniony.
Ale czy tak samo jest w przypadku drugiego z nich, który wywołał już entuzjazm w białoruskim Internecie i przez niektórych nazywany jest „kandydatem nadziei”? Wygląda na to, że mamy do czynienia w człowiekiem, który może zagrozić Łukaszence. Czy tak się stanie okaże się już jutro, bo wtedy Centralna Komisja Wyborcza ma decydować czy zarejestruje jego komitet. Tym poważnym konkurentem dla Łukaszenki jest  Wiktar Babaryka, który przez 20 lat kierował Biełgazprombankiem, będącym własnością rosyjskiego Gazpromu. Babaryka jest przy tym aktywnym komentatorem białoruskiego życia gospodarczego oraz stanu w jakim znajduje się kraj. W szeregu wywiadów jakich udzielił mediom niezależnym lub półniezależnym w ostatnich miesiącach mówił, że sytuacja się pogarsza, bo władze nie przeprowadziły koniecznych reform. Niechęć do zmian, w jego opinii, wpycha Białoruś w zastój cywilizacyjny a Białorusinów w nędzę. Jawił się jako zwolennik reform, nowoczesności ale również silnych związków gospodarczych z Rosją. W jego opinii gospodarczych organizmów Białorusi i Rosji nie da się, i nawet nie powinno rozdzielać. Można powiedzieć, że kreował swój wizerunek, jako prorosyjskiego, ale pragmatycznego, powołującego się na interes gospodarki a nie względy ideowe patrioty Białorusi i zwolennika unowocześnienia kraju. Bankier z dwudziestoletnim stażem, pragmatyczny fachowiec, zwolennik reform i nowoczesności ale również mający dobre układy w Moskwie, to zapewne główne elementy przekazu jego kampanii. Sprawia ona przy tym wrażenie dobrze przemyślanej i niezwykle dynamicznej. O tym, że zamierza kandydować ogłosił 12 maja. Dwa dni później w jego grupie inicjatywnej było już ponad 4 tysiące osób, a w dniu rejestracji komitetu, 7,5 tysiąca. Kilka dni później informował, że ma już 9 183. osoby, które zgłosiły swój akces. Dziś na swojej stronie w Facebooku ogłosił, że ma już ponad 10 tys. osób w swym komitecie. Jak na Białoruś i kandydata niezależnego, nie dysponującego ‘resursem administracyjnym” to liczba imponująca. Więcej ma tylko Łukaszenka, do komitetu, którego zgłosiło się 11 tysięcy osób.

Co symptomatyczne, pytany przez dziennikarzy Svobody do kogo należy jego zdaniem Krym, Babaryka, uchylił się od odpowiedzi, mówiąc ze śmiechem, że „do Grecji.” Stanisław Bogdankiewicz, były prezes białoruskiego Banku Centralnego powiedział mediom, że za kandydaturą Babaryka, który jego zdaniem jest demokratą, człowiekiem chcącym zmian i szanującym prawa obywateli, może pójść również nomenklatura, bo i ludzie będący fundamentem obozu władzy mają już dość zastoju i arogancji Łukaszenki. I dlatego, jest zdania, że kandydatura byłego bankiera nie zostanie zarejestrowana. Inni białoruscy eksperci uważają, że Łukaszenka przyjmie wyzwanie. Robił tak do tej pory, w poprzednich wyborach rejestrując kandydatury liderów opozycji i zrobi tak teraz, tym bardziej, że uchylając się przed wyborczym sparingiem pokazywałby obozowi władzy swą słabość, a to jest nie mniej groźne. Warto zwrócić uwagę, że w pierwszej rozmowie już po zgłoszeniu swej kandydatury z wyborcami za pośrednictwem sieci Babarykau podkreślał, że czuje się Białorusinem, który zna ojczysty język, choć nie miał zbyt wiele okazji aby się nim posługiwać.

Mamy zatem do czynienia z intrygującą rozgrywką. Łukaszenka, o ile dopuści Babaryka do startu w wyborach będzie mierzył się z kandydatem będącym zwolennikiem pragmatycznej współpracy z Rosją, mówiącym o sobie, że jest białoruskim patriotą oraz opowiadającym się za unowocześnieniem kraju. Innymi słowy, siermiężny i socjalistyczny Łukaszenka kontra nowoczesny, prorosyjski liberał Babaryka.

Na przebieg wyborów, a może nawet na ich rezultat wpłynie sytuacja gospodarcza kraju. Mimo, że na Białorusi oficjalnie nie ogłoszono kwarantanny z powodu Covid-19 tamtejsza gospodarka już zaczęła odczuwać spowolnienie. Według oficjalnych danych Biełstatu PKB kraju spadł w ciągu pierwszych 4 miesięcy o 1,3 %. Przy czym różne gałęzie w odmienny sposób zareagowały. Budownictwo i rolnictwo zanotowały wzrost, podobnie handel detaliczny, który przezywał chwilowy wzrost obrotów, kiedy ludzie, podobnie jak w większości krajów Europy rzucili się robić zapasy. Ale inne wskaźniki statystyczne nie są optymistyczne. Produkcja przemysłowa spadła o 3,8 %, handel hurtowy o 10,3 %, transport towarów zmniejszył się o 10,1 % a pasażerski o 10,7 %.

Zdaniem białoruskich analityków wyniki gospodarki nie są zaskoczeniem. Z jednej strony należało spodziewać się negatywnego wpływu sporu naftowego z Rosją z początku roku, z drugiej ewidentnego spowolnienia, mimo, że władze nie zdecydowały się na wprowadzenie ograniczeń w związku z pandemią, bo „siadł” eksport a ludzie ograniczyli swą aktywność, co musiało wpłynąć na wielkość popytu wewnętrznego. Władze oczekują, jak poinformował niedawno premier Sergiej Rumas, że gospodarka zacznie rosnąć w lipcu, jednak zdaniem ekspertów taki scenariusz jest zupełnie nierealistyczny. W najlepszym razie, jak powiedział białoruskim mediom niezależnym Wadim Josub, w całym roku gospodarka skurczy się o 2 do 4 %. Jeśli polityka władz obarczona będzie błędami, to możemy mieć do czynienia, jak uważa, ze spadkiem rzędu 10 do 15 %. Międzynarodowe instytucje finansowe przewidują recesję, ale znacznie mniejszych rozmiarów. I tak prognoza Banku Światowego mówi o 4 % spadku, Europejskiego Banku Rekonstrukcji i Rozwoju o 5 %, a MFW o 6 %.

Wydaje się, że niezależnie od zabiegów reżimu Łukaszenki sytuacja gospodarcza w kraju nie ulegnie poprawie, wręcz przeciwnie możemy mieć do czynienia ze znacznym tąpnięciem. Głównie zależy to od rezultatów gospodarki rosyjskiej, a ostatnie szacunki są pod tym względem pesymistyczne. W Rosji, która importuje większość białoruskiej produkcji możemy mieć do czynienia z głęboką, nawet przekraczającą w skali roku 10 % recesją. Uczestnicy niedawnego forum zorganizowanego przez Rosyjską Akademię Nauk byli dość zgodni w swych szacunkach. Uważali, że rosyjski PKB spadnie o 4 do 6 % a dochody ludności nawet o 10 %. Taki rozwój wydarzeń oznacza spadek importu, w efekcie załamania się popytu, również białoruskiego. Jednak zdaniem niektórych ekspertów krytyczna sytuacja zacznie się pod koniec trzeciego i rozwinie w czwartym kwartale. W Rosji zaczną się zwolnienia, szacuje się nawet wzrost bezrobocia do 10 %, i w rezultacie na Białoruś wróci 300 do 400 tys. pracujących na stale na Wschodzie Białorusinów. Ludzie ci nie znajdą pracy w ojczyźnie, nie będą też mieli pomocy z opieki społecznej i wkrótce ich niezadowolenie może wybuchnąć.

To mogło spowodować, że Łukaszenka zdecydowali się na przyspieszenie terminu wyborów. Pierwotnie uważano, że odbędą się one pod koniec sierpnia, albo wręcz ostatniego dnia miesiąca, jednak władze zdecydowały się najwyraźniej przyspieszyć i ogłosiły datę głosowania na 9 sierpnia. Może to oznaczać, iż z jednej strony obawiają się, że czas nie pracuje na ich korzyść. Z drugiej zaś, że nieszczególnie im zależy na frekwencji itd. Wszystko wskazywało na to, że ogłoszona na Białorusi kampania przed wyborami prezydenckimi przejdzie zgodnie z przyjętym przez władze scenariuszem. Najpierw służby aresztowały opozycyjnego blogera i autora popularnego kanału na platformie You Tube Siarhiej Cichanouskiego, który ogłosił, że ma zamiar wystawić swoją kandydaturę a potem zatrzymywano zbierających się w różnych miastach Białorusi w jego obronie demonstrantów. Jak obliczono w ciągu ostatniego tygodnia zatrzymano 120 osób. Cichanouski, który siedzi w areszcie nie będzie mógł (termin upływa dzisiaj a w zastępstwie swą kandydaturę ma zamiar zgłosić jego żona) zarejestrować swojego komitetu wyborczego, a to uniemożliwia mu zbieranie podpisów i start w wyborach. Jego zwolennicy próbowali rejestrować szereg komitetów, po to aby i tak zacząć zbieranie podpisów, ale władza pracowicie odmawiała ich zatwierdzenia, podobnie jak komitetu innego kandydata uznanego za przedstawiciela stronnictwa „protestu” czyli Nikołaja Statkiewicza. Jednak pojawienie się silnego kandydata w postaci Wiktara Babaryka może wszystkie rachunki wyborcze władzy gruntownie zmienić.

Łukaszenka nie rezygnuje przy tym z rozgrywania „karty niezależności” wobec Moskwy. Najpierw w czasie ubiegłotygodniowego spotkania z premierem Rumasem powiedział, że „dostał informacje iż w ten niełatwy czas Rosja sprzedaje Europie gaz ziemny po 70 dolarów”. Zdaniem Łukaszenki Rosja powinna obniżyć cenę dla Białorusi (127 dolarów za 1000 m³), zwłaszcza jeśli Niemcom, „już nie mówię o tym, że to rok 75 rocznicy zwycięstwa”, dostarcza tak tanio. Dzień później zaś białoruski minister spraw zagranicznych  Uładzimir Makiej poinformował o zawarciu pierwszego kontraktu na zakup 80 tys. ton ropy naftowej ze Stanów Zjednoczonych, co jest wynikiem rozmów w trakcie wizyty szefa Departamentu Stanu na początku lutego na Białorusi. Ropa ma przypłynąć do portu w Kłajpedzie na początku czerwca. Nieco wcześniej Łukaszenka podpisał zgodę na budowę interkonektora między dwiema nitkami przebiegającego przez Białoruś ropociągu (rozdziela się przed granicą), co ma pozwolić na zaopatrywanie białoruskich rafinerii z dwóch alternatywnych wobec rosyjskiego, kierunków – zarówno z Północy, jak i za pośrednictwem rurociągu Odessa – Brody, z południa. Trwają też prace umożliwiające dostawy ropy z Gdańska, w systemie rewersu, przez Rurociąg Przyjaźń. Aleksandr Tiszczenko, rzecznik prasowy białoruskiego państwowego koncernu petrochemicznego informował tez przed kilkoma dniami o zawarciu porozumienia w sprawie zakupów ropy naftowej z Norwegia i z Azerbejdżanem.

Wszystko wskazuje na to, że będziemy mieli do czynienia z emocjonującym sezonem politycznym na Białorusi. Skala poparcia społecznego, jaką w krótkim czasie zgromadził wokół siebie Babaryka pokazuje, że potencjał protestu narasta. Niezależnie od wyborczej strategii władz w obecnej sytuacji gospodarczej nie będzie łatwo go rozładować. A to zwiastuje zmiany.

Marek Budzisz
 

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Kłopot w Pałacu Buckingham. Chodzi o księcia Harry'ego z ostatniej chwili
Kłopot w Pałacu Buckingham. Chodzi o księcia Harry'ego

Informacje o chorobie nowotworowej księżnej Kate i króla Karola III spędzają sen z powiek Brytyjczykom. W mediach nie brakuje nowych informacji związanych ze stanem zdrowia arystokratów. Pojawiły się również doniesienia dotyczące księcia Harry'ego, który już niedługo ma zjawić się w Wielkiej Brytanii.

Burza w Pałacu Buckingham. Lekarz zabrał głos ws. króla Karola III z ostatniej chwili
Burza w Pałacu Buckingham. Lekarz zabrał głos ws. króla Karola III

Temat choroby króla Karola III wciąż rozgrzewa media. O monarchę martwią się zarówno członkowie rodziny królewskiej, jak i poddani. W sprawie pojawiły się nowe informacje.

Katastrofa budowlana w Małopolsce. Jest ofiara śmiertelna i osoby ranne z ostatniej chwili
Katastrofa budowlana w Małopolsce. Jest ofiara śmiertelna i osoby ranne

Jedna osoba zginęła, a trzy zostały ranne w wyniku zawalenia się ściany budynku gospodarczego w miejscowości Dębno (Małopolskie).

Katastrofa amerykańskiego myśliwca F-16 z ostatniej chwili
Katastrofa amerykańskiego myśliwca F-16

W pobliżu bazy sił powietrznych Holloman w stanie Nowy Meksyk doszło do katastrofy. Chodzi o amerykański myśliwiec F-16.

Nie żyje znany pisarz z ostatniej chwili
Nie żyje znany pisarz

Media obiegła informacja o śmierci znanego pisarza. Paul Auster miał 77 lat.

Za dostarczenie do Niemiec, migranci zapłacili przemytnikom potężne pieniądze. Są zatrzymania Wiadomości
Za dostarczenie do Niemiec, migranci zapłacili przemytnikom potężne pieniądze. Są zatrzymania

Setki tysięcy jak nie miliony ludzi na tej planecie chciałoby żyć w Europie. Dla wielu z nich spełnieniem marzeń i krajem docelowym są Niemcy. Dotarcie do tego kraju jest jednak trudne, niebezpieczne i w większości przypadków po prostu nierealne.

Ten moment... . Dramat gwiazdy M jak miłość z ostatniej chwili
"Ten moment... ". Dramat gwiazdy "M jak miłość"

Aktorka Anna Mucha podzieliła się z fanami informacją o przykrym incydencie, jaki miał miejsce w jej domu. Wszystko stało się po tym, jak gwiazda wyjechała na krótki urlop.

Ks. Janusz Chyła: Europy nie można zrozumieć i ocalić bez Chrystusa Wiadomości
Ks. Janusz Chyła: Europy nie można zrozumieć i ocalić bez Chrystusa

Kultura, w której zostaliśmy wychowani, uczy szacunku wobec starszych. Europa nazywana jest „starym kontynentem”, co budzi zrozumiały respekt. Przywilejem starszych jest prawo do zmęczenia. I chyba jesteśmy świadkami zadyszki, jakiej doznaje nasz kontynent zarówno w swoich instytucjach, jak i w świadomości wielu mieszkańców. Może to powodować zniechęcenie i prowadzić do odżywania starych lub tworzenia nowych ideologicznych uproszczeń. Postawa bardziej wyważona, wskazuje jednak na potrzebę wdzięczności za przekazane dziedzictwo i gotowości twórczego zaangażowania w jego pomnażanie.

Prezydent Duda: potrzebujemy wielkiego lotniska w sercu Europy z ostatniej chwili
Prezydent Duda: potrzebujemy wielkiego lotniska w sercu Europy

Potrzebujemy wielkiego lotniska w sercu Europy – mówił w środę w Poznaniu prezydent Andrzej Duda. Podkreślił, że koleje szybkich prędkości, wielki transport lotniczy, potężna, rozwijająca się polska gospodarka to nasze wyzwanie na kolejne 20 lat w UE.

To robi wrażenie. Von der Leyen o Polsce w UE z ostatniej chwili
"To robi wrażenie". Von der Leyen o Polsce w UE

- Powinniśmy byli bardziej słuchać tego, co mówią kraje Europy Środkowej w sprawie Rosji i wcześniej podjąć zdecydowane działania - powiedziała w środę na konferencji prasowej w Brukseli przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przy okazji 20. rocznicy rozszerzenia UE m.in. o Polskę.

REKLAMA

[Tylko u nas] M. Budzisz: Białoruś chce ropy przez Polskę. Prorosyjski liberał rzuca wyzwanie Łukaszence

Pierwsza faza wyborów prezydenckich na Białorusi, jaką jest zgłaszanie i rejestracja komitetów, które będą zbierać podpisy dla kandydatów zakończyła się sensacją, a przynajmniej dużą niespodzianką. Jeśli nie będziemy obserwować posunięć w stylu odmowy rejestracji liczących się kontrkandydatów, co jest dość prawdopodobne, to może okazać się, że Łukaszenka będzie musiał mierzyć się z realnym wyzwaniem.
 [Tylko u nas] M. Budzisz: Białoruś chce ropy przez Polskę. Prorosyjski liberał rzuca wyzwanie Łukaszence
/ Screen YouTube Wiktar Babaryka
Otóż mamy do czynienia z wysunięciem swej kandydatury przez dwóch silnych przedstawicieli rządzącego krajem nomenklaturowego establishmentu. Jednym z nich, którego po tym jak zaczął odmawiać wywiadów niezależnym mediom można zaliczyć do kandydatur obozu władzy jest Walerij Cepkało, były wiceminister spraw zagranicznych i szef Parku Zaawansowanych Technologii. Jego komitet wyborczy jest niespecjalnie liczny (555 osób) co zwiastować może problemy z zebraniem 100 tys. podpisów niezbędnych aby zarejestrować kandydaturę. Wydaje się, że pogląd wielu komentatorów tego co się dzieje u naszego sąsiada, że mamy do czynienia ze „spojlerem” w tym wypadku może być uprawniony.
Ale czy tak samo jest w przypadku drugiego z nich, który wywołał już entuzjazm w białoruskim Internecie i przez niektórych nazywany jest „kandydatem nadziei”? Wygląda na to, że mamy do czynienia w człowiekiem, który może zagrozić Łukaszence. Czy tak się stanie okaże się już jutro, bo wtedy Centralna Komisja Wyborcza ma decydować czy zarejestruje jego komitet. Tym poważnym konkurentem dla Łukaszenki jest  Wiktar Babaryka, który przez 20 lat kierował Biełgazprombankiem, będącym własnością rosyjskiego Gazpromu. Babaryka jest przy tym aktywnym komentatorem białoruskiego życia gospodarczego oraz stanu w jakim znajduje się kraj. W szeregu wywiadów jakich udzielił mediom niezależnym lub półniezależnym w ostatnich miesiącach mówił, że sytuacja się pogarsza, bo władze nie przeprowadziły koniecznych reform. Niechęć do zmian, w jego opinii, wpycha Białoruś w zastój cywilizacyjny a Białorusinów w nędzę. Jawił się jako zwolennik reform, nowoczesności ale również silnych związków gospodarczych z Rosją. W jego opinii gospodarczych organizmów Białorusi i Rosji nie da się, i nawet nie powinno rozdzielać. Można powiedzieć, że kreował swój wizerunek, jako prorosyjskiego, ale pragmatycznego, powołującego się na interes gospodarki a nie względy ideowe patrioty Białorusi i zwolennika unowocześnienia kraju. Bankier z dwudziestoletnim stażem, pragmatyczny fachowiec, zwolennik reform i nowoczesności ale również mający dobre układy w Moskwie, to zapewne główne elementy przekazu jego kampanii. Sprawia ona przy tym wrażenie dobrze przemyślanej i niezwykle dynamicznej. O tym, że zamierza kandydować ogłosił 12 maja. Dwa dni później w jego grupie inicjatywnej było już ponad 4 tysiące osób, a w dniu rejestracji komitetu, 7,5 tysiąca. Kilka dni później informował, że ma już 9 183. osoby, które zgłosiły swój akces. Dziś na swojej stronie w Facebooku ogłosił, że ma już ponad 10 tys. osób w swym komitecie. Jak na Białoruś i kandydata niezależnego, nie dysponującego ‘resursem administracyjnym” to liczba imponująca. Więcej ma tylko Łukaszenka, do komitetu, którego zgłosiło się 11 tysięcy osób.

Co symptomatyczne, pytany przez dziennikarzy Svobody do kogo należy jego zdaniem Krym, Babaryka, uchylił się od odpowiedzi, mówiąc ze śmiechem, że „do Grecji.” Stanisław Bogdankiewicz, były prezes białoruskiego Banku Centralnego powiedział mediom, że za kandydaturą Babaryka, który jego zdaniem jest demokratą, człowiekiem chcącym zmian i szanującym prawa obywateli, może pójść również nomenklatura, bo i ludzie będący fundamentem obozu władzy mają już dość zastoju i arogancji Łukaszenki. I dlatego, jest zdania, że kandydatura byłego bankiera nie zostanie zarejestrowana. Inni białoruscy eksperci uważają, że Łukaszenka przyjmie wyzwanie. Robił tak do tej pory, w poprzednich wyborach rejestrując kandydatury liderów opozycji i zrobi tak teraz, tym bardziej, że uchylając się przed wyborczym sparingiem pokazywałby obozowi władzy swą słabość, a to jest nie mniej groźne. Warto zwrócić uwagę, że w pierwszej rozmowie już po zgłoszeniu swej kandydatury z wyborcami za pośrednictwem sieci Babarykau podkreślał, że czuje się Białorusinem, który zna ojczysty język, choć nie miał zbyt wiele okazji aby się nim posługiwać.

Mamy zatem do czynienia z intrygującą rozgrywką. Łukaszenka, o ile dopuści Babaryka do startu w wyborach będzie mierzył się z kandydatem będącym zwolennikiem pragmatycznej współpracy z Rosją, mówiącym o sobie, że jest białoruskim patriotą oraz opowiadającym się za unowocześnieniem kraju. Innymi słowy, siermiężny i socjalistyczny Łukaszenka kontra nowoczesny, prorosyjski liberał Babaryka.

Na przebieg wyborów, a może nawet na ich rezultat wpłynie sytuacja gospodarcza kraju. Mimo, że na Białorusi oficjalnie nie ogłoszono kwarantanny z powodu Covid-19 tamtejsza gospodarka już zaczęła odczuwać spowolnienie. Według oficjalnych danych Biełstatu PKB kraju spadł w ciągu pierwszych 4 miesięcy o 1,3 %. Przy czym różne gałęzie w odmienny sposób zareagowały. Budownictwo i rolnictwo zanotowały wzrost, podobnie handel detaliczny, który przezywał chwilowy wzrost obrotów, kiedy ludzie, podobnie jak w większości krajów Europy rzucili się robić zapasy. Ale inne wskaźniki statystyczne nie są optymistyczne. Produkcja przemysłowa spadła o 3,8 %, handel hurtowy o 10,3 %, transport towarów zmniejszył się o 10,1 % a pasażerski o 10,7 %.

Zdaniem białoruskich analityków wyniki gospodarki nie są zaskoczeniem. Z jednej strony należało spodziewać się negatywnego wpływu sporu naftowego z Rosją z początku roku, z drugiej ewidentnego spowolnienia, mimo, że władze nie zdecydowały się na wprowadzenie ograniczeń w związku z pandemią, bo „siadł” eksport a ludzie ograniczyli swą aktywność, co musiało wpłynąć na wielkość popytu wewnętrznego. Władze oczekują, jak poinformował niedawno premier Sergiej Rumas, że gospodarka zacznie rosnąć w lipcu, jednak zdaniem ekspertów taki scenariusz jest zupełnie nierealistyczny. W najlepszym razie, jak powiedział białoruskim mediom niezależnym Wadim Josub, w całym roku gospodarka skurczy się o 2 do 4 %. Jeśli polityka władz obarczona będzie błędami, to możemy mieć do czynienia, jak uważa, ze spadkiem rzędu 10 do 15 %. Międzynarodowe instytucje finansowe przewidują recesję, ale znacznie mniejszych rozmiarów. I tak prognoza Banku Światowego mówi o 4 % spadku, Europejskiego Banku Rekonstrukcji i Rozwoju o 5 %, a MFW o 6 %.

Wydaje się, że niezależnie od zabiegów reżimu Łukaszenki sytuacja gospodarcza w kraju nie ulegnie poprawie, wręcz przeciwnie możemy mieć do czynienia ze znacznym tąpnięciem. Głównie zależy to od rezultatów gospodarki rosyjskiej, a ostatnie szacunki są pod tym względem pesymistyczne. W Rosji, która importuje większość białoruskiej produkcji możemy mieć do czynienia z głęboką, nawet przekraczającą w skali roku 10 % recesją. Uczestnicy niedawnego forum zorganizowanego przez Rosyjską Akademię Nauk byli dość zgodni w swych szacunkach. Uważali, że rosyjski PKB spadnie o 4 do 6 % a dochody ludności nawet o 10 %. Taki rozwój wydarzeń oznacza spadek importu, w efekcie załamania się popytu, również białoruskiego. Jednak zdaniem niektórych ekspertów krytyczna sytuacja zacznie się pod koniec trzeciego i rozwinie w czwartym kwartale. W Rosji zaczną się zwolnienia, szacuje się nawet wzrost bezrobocia do 10 %, i w rezultacie na Białoruś wróci 300 do 400 tys. pracujących na stale na Wschodzie Białorusinów. Ludzie ci nie znajdą pracy w ojczyźnie, nie będą też mieli pomocy z opieki społecznej i wkrótce ich niezadowolenie może wybuchnąć.

To mogło spowodować, że Łukaszenka zdecydowali się na przyspieszenie terminu wyborów. Pierwotnie uważano, że odbędą się one pod koniec sierpnia, albo wręcz ostatniego dnia miesiąca, jednak władze zdecydowały się najwyraźniej przyspieszyć i ogłosiły datę głosowania na 9 sierpnia. Może to oznaczać, iż z jednej strony obawiają się, że czas nie pracuje na ich korzyść. Z drugiej zaś, że nieszczególnie im zależy na frekwencji itd. Wszystko wskazywało na to, że ogłoszona na Białorusi kampania przed wyborami prezydenckimi przejdzie zgodnie z przyjętym przez władze scenariuszem. Najpierw służby aresztowały opozycyjnego blogera i autora popularnego kanału na platformie You Tube Siarhiej Cichanouskiego, który ogłosił, że ma zamiar wystawić swoją kandydaturę a potem zatrzymywano zbierających się w różnych miastach Białorusi w jego obronie demonstrantów. Jak obliczono w ciągu ostatniego tygodnia zatrzymano 120 osób. Cichanouski, który siedzi w areszcie nie będzie mógł (termin upływa dzisiaj a w zastępstwie swą kandydaturę ma zamiar zgłosić jego żona) zarejestrować swojego komitetu wyborczego, a to uniemożliwia mu zbieranie podpisów i start w wyborach. Jego zwolennicy próbowali rejestrować szereg komitetów, po to aby i tak zacząć zbieranie podpisów, ale władza pracowicie odmawiała ich zatwierdzenia, podobnie jak komitetu innego kandydata uznanego za przedstawiciela stronnictwa „protestu” czyli Nikołaja Statkiewicza. Jednak pojawienie się silnego kandydata w postaci Wiktara Babaryka może wszystkie rachunki wyborcze władzy gruntownie zmienić.

Łukaszenka nie rezygnuje przy tym z rozgrywania „karty niezależności” wobec Moskwy. Najpierw w czasie ubiegłotygodniowego spotkania z premierem Rumasem powiedział, że „dostał informacje iż w ten niełatwy czas Rosja sprzedaje Europie gaz ziemny po 70 dolarów”. Zdaniem Łukaszenki Rosja powinna obniżyć cenę dla Białorusi (127 dolarów za 1000 m³), zwłaszcza jeśli Niemcom, „już nie mówię o tym, że to rok 75 rocznicy zwycięstwa”, dostarcza tak tanio. Dzień później zaś białoruski minister spraw zagranicznych  Uładzimir Makiej poinformował o zawarciu pierwszego kontraktu na zakup 80 tys. ton ropy naftowej ze Stanów Zjednoczonych, co jest wynikiem rozmów w trakcie wizyty szefa Departamentu Stanu na początku lutego na Białorusi. Ropa ma przypłynąć do portu w Kłajpedzie na początku czerwca. Nieco wcześniej Łukaszenka podpisał zgodę na budowę interkonektora między dwiema nitkami przebiegającego przez Białoruś ropociągu (rozdziela się przed granicą), co ma pozwolić na zaopatrywanie białoruskich rafinerii z dwóch alternatywnych wobec rosyjskiego, kierunków – zarówno z Północy, jak i za pośrednictwem rurociągu Odessa – Brody, z południa. Trwają też prace umożliwiające dostawy ropy z Gdańska, w systemie rewersu, przez Rurociąg Przyjaźń. Aleksandr Tiszczenko, rzecznik prasowy białoruskiego państwowego koncernu petrochemicznego informował tez przed kilkoma dniami o zawarciu porozumienia w sprawie zakupów ropy naftowej z Norwegia i z Azerbejdżanem.

Wszystko wskazuje na to, że będziemy mieli do czynienia z emocjonującym sezonem politycznym na Białorusi. Skala poparcia społecznego, jaką w krótkim czasie zgromadził wokół siebie Babaryka pokazuje, że potencjał protestu narasta. Niezależnie od wyborczej strategii władz w obecnej sytuacji gospodarczej nie będzie łatwo go rozładować. A to zwiastuje zmiany.

Marek Budzisz
 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe