[Tylko u nas] Budzisz: Czy rosyjski reżim przejmie wrażliwe dane największej rosyjskiej wyszukiwarki?

Wczoraj, notowana na amerykańskiej giełdzie NASDAQ firma Yandex (85 % akcji), poinformowała o istotnych zmianach w strukturze swojego akcjonariatu. Decyzja jaką podjęli akcjonariusze tego wycenianego na 13 miliardów dolarów rosyjskiego koncernu może mieć istotne znaczenie dla sytuacji politycznej w Rosji. Z tego przede wszystkim powodu, że firma, choć formalnie zarejestrowana w Holandii, jest właścicielem najpopularniejszej rosyjskiej wyszukiwarki internetowej oraz szeregu serwisów z których na co dzień korzystają miliony Rosjan, ale nie tylko, bo jej wyszukiwarka jest niezwykle popularna właściwie we wszystkich krajach postsowieckich oraz w Turcji.
/ screen YouTube
Na czym polegają zapowiedziane zmiany? Otóż dyrektor zarządzający koncernu i jego założyciel Arkadij Wołoż powiedział, że utworzony zostanie specjalny „fundusz interesu społecznego” który nie będzie właścicielem nawet jednej akcji koncernu. Ale bez jego zgody nie będzie można podjąć szeregu ważnych decyzji – takich jak przekazanie w jedne ręce pakietu akcji większego niźli 10 %, zwolnienia rosyjskiego dyrektora koncernu, udostępnienie „własności intelektualnej” firmy i ostatnie, a w tym katalogu najważniejsze, przekazanie podmiotowi zewnętrznemu „danych i profili użytkowników”. Fundusz, o którym mówił Wołoż ma zostać zarejestrowany w Kaliningradzie, który obok Władywostoku jest jednym z rosyjskich off shorów i zarządzany będzie przez 5 rektorów najważniejszych rosyjskich uczelni publicznych, czyli w praktyce nominatów Putina.

Warto zwrócić uwagę również i na to, że na tej samej konferencji prasowej na której poinformowano o zmianach w akcjonariacie najpopularniejszej rosyjskiej przeglądarki internetowej, przyznano, że były one uzgodnione z „przedstawicielami” administracji prezydenta Rosji. A to każe interpretować zachodzące zmiany w kategoriach politycznych. Dlaczego? Chodzi nie tylko o to, że Yandex i podmioty odeń zależne kontrolują 85% rosyjskiego rynku reklamy w necie, ale również z tego powodu, że jak donoszą rosyjskie media, po doświadczeniach firmy Oxford Analitica kremlowscy eksperci doszli do wniosku, że bez kontrolowania rosyjskiego internetu będzie niesłychanie trudno wygrać w 2024 roku wybory kandydatowi namaszczonemu przez Putina. I w związku z tym już pod koniec ubiegłego roku Sbierbank, największy rosyjski bank państwowy podjął działania zmierzające do przejęcia kontroli nad Yandexem. Ale okazały się one nieskuteczne. Zaczęto więc realizować inną strategię.

Zdaniem dziennikarzy opozycyjnej Nowej Gaziety kremlowska administracja już od pewnego czasu realizowała scenariusz wrogiego przejęcia wyszukiwarki, albo zastraszenia jej akcjonariuszy i zarządu. Pierwszy krok miał miejsce latem tego roku, kiedy mało znany deputowany ze środkowej Syberii Anton Goriełkin wniósł projekt ustawy ograniczającej udział zagranicznego kapitału w rosyjskich firmach i serwisach IT do poziomu 20 %, na wzór słynnej Ustawy Jarowej, dyskryminującej zagraniczny kapitał w rosyjskich mediach. Oficjalnym powodem dla takiego kroku było wzburzenie deputowanych do rosyjskiej Dumy po tym jak kontrolowany przez oligarchę Aliszera Usmanowa dziennik ekonomiczny Kommiersant napisał o planowanym ponoć przez nich zamiarze wprowadzenia ustawy zakazującej rejestracji używanych samochodów sprowadzonych z zagranicy. Ten fake news spowodował, iż temat stał się najpopularniejszym w wyszukiwarce Yandex. Rosyjscy deputowani skłonni we wszystkim widzieć spiski wrogich sił uznali, że tego rodzaju „nadmiar wolności” może prowadzić do eskalacji niezadowolenia i rozprzestrzenienia moskiewskich protestów na inne rosyjskie miasta. Już samo wniesienie projektu ustawy spowodowało, że kurs akcji firmy spadł o 10 dolarów.

Nikita Klimariew, cytowany przez rosyjskie media ekspert rynku IT, jest zdania, że intryga związana z projektem ustawy Goriełkina, który jest mało znanym i niezbyt liczącym się posłem obliczona była, w razie jej uchwalenia, na załamanie kursu akcji Yandexu. Dlatego, jak spekulują rosyjscy analitycy, projekt ustawy nieoczekiwanie poparła frakcja parlamentarna Jednej Rosji, partii władzy, bo stosowne zalecenia musiały napłynąć „z samej góry”, najprawdopodobniej z administracja Kremla. Zdaniem kreślących taki scenariusz kilka tygodni temu rosyjskich dziennikarzy związanych z opozycją jego celem miało być obniżenie na tyle kursu akcji Yandexu, aby mógł je przejąć jeden z zaprzyjaźnionych z Kremlem oligarchów, lub wprost zasobna instytucja w rodzaju Sbierbanku. Ten ostatni bank, zarządzany przez uchodzącego za liberała i zwolennika otwarcia Rosji na Zachód Germana Grefa realizuje właśnie strategię polegającą na skupowaniu firm z branży IT i internetu, więc w charakterze głównego akcjonariusza mógłby być wręcz dobrze przyjęty przez zachodnich inwestorów zainteresowanych przede wszystkim zyskami. A te też zależą od tego czy firma może swobodnie działać w Rosji i czy nie jest obiektem wzmożonego zainteresowania administracji. Rozwiązanie, o którym poinformowano w poniedziałek zostało dobrze przyjęte przez graczy giełdowych – kurs akcji wystrzelił i odrobił straty z miesięcy letnich. Nic dziwnego, skoro również wczoraj, deputowany Goriełkin zapowiedział publicznie, że w obliczu osiągniętego porozumienia wycofuje projekt swojej ustawy.

Na pierwszy rzut oka kompromis związany z „funduszem interesów społecznych” nie oznacza, że wrażliwe zasoby Yandexu – profile milionów Rosjan, które umożliwiają jego posiadaczom zindywidualizowanie reklamy, w tym reklamy politycznej i wyborczej, jaka zostanie wyświetlona na ekranach urządzeń elektronicznych będących w posiadaniu Rosjan zostaną przekazane kremlowskim specom od propagandy. Gdyby się opierać tylko na deklaracjach z konferencji prasowej to, zakłada ono, że te dane nie zostaną przekazane bez zgody Kremla „innym”. Jednak warto zastanowić się, czy „konsultacje” jakie w tej sprawie prowadził Arkadij Wołoż nie oznaczają de facto ograniczenia dostępu dla tych, którzy chcieliby stworzyć takie adresowane indywidualnie materiały wyborcze wyłącznie do grona podmiotów akceptowanych przez Kreml. Choćby wykorzystując funkcjonującą od jakiegoś czasu procedurę uznania organizacji społecznych za „obcych agentów”, jeśli otrzymują granty z zagranicy można w Rosji legalnie dyskryminować wszystkie niewygodne instytucje. Takim „obcym agentem” jest choćby walcząca z korupcją na szczytach władzy fundacja Nawalnego. Możliwe jest też, że jednym z punktów „konsultacji” na Kremlu, jest udostępnienie podmiotom wskazanym przez władze, takim jak choćby słynny ośrodek w Olgino, tych wrażliwych danych. Wydaje się zatem, że Kreml zdobył ważny przyczółek i będzie w stanie dzięki temu jeszcze lepiej manipulować rosyjską opinią publiczną. Wolność w Rosji, jak można przypuszczać, doznała w poniedziałek bolesnego uszczerbku.

Marek Budzisz
 

 

POLECANE
Ukraina stawia granicę w negocjacjach. Poszło o Donbas i NATO z ostatniej chwili
Ukraina stawia granicę w negocjacjach. Poszło o Donbas i NATO

Podczas niedzielnych negocjacji pokojowych na Florydzie ukraińska delegacja stanowczo odmówiła oddania Rosji Donbasu - poinformował nieoficjalnie ukraiński portal RBK-Ukraina, powołując się na swoje źródła. Spotkanie z udziałem amerykańskich mediatorów miało na celu dopracowanie planu zakończenia wojny, jednak kluczowe spory dotyczą terytoriów i przyszłości Ukrainy w NATO. Mimo trudnych rozmów, obie strony uznały spotkanie za owocne i postępowe.

Żurek: Mamy służby, które mogą ścigać Ziobrę, i będziemy to robić pilne
Żurek: "Mamy służby, które mogą ścigać Ziobrę, i będziemy to robić"

Minister Waldemar Żurek przekonuje, że były szef resortu sprawiedliwości „ucieka przed wymiarem sprawiedliwości”, a jego choroba to jedynie „symulacja”. "Gdybym ja miał osiem lat, to mielibyśmy sądy wzorcowe” - dodał.

Katastrofa śmigłowca pod Rzeszowem. Są nowe ustalenia z ostatniej chwili
Katastrofa śmigłowca pod Rzeszowem. Są nowe ustalenia

W sobotę w okolicach miejscowości Cierpisz w powiecie łańcuckim doszło do katastrofy śmigłowca. Zginęło w niej dwóch braci – to znani podkarpaccy biznesmeni. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie wydała nowy komunikat w sprawie zdarzenia.

Już jutro spotkanie wokół specjalnego wydania książki „To ja. Andrzej Duda” w Białymstoku! z ostatniej chwili
Już jutro spotkanie wokół specjalnego wydania książki „To ja. Andrzej Duda” w Białymstoku!

Przed nami kolejne spotkanie wokół specjalnej edycji książki „To ja. Andrzej Duda” z rozdziałem o współpracy prezydenta z NSZZ „Solidarność”. Tym razem spotkamy się w Białymstoku.

Kolejne miliardy trafiły do Polski z KPO. KE zatwierdziła płatność Wiadomości
Kolejne miliardy trafiły do Polski z KPO. KE zatwierdziła płatność

Po wypłacie trzeciej transzy Polska wykorzystała już 45 proc. dostępnych środków z unijnego Funduszu Odbudowy, którego łączna wartość dla naszego kraju wynosi 59,8 mld euro.

Myślicie, że Tusk się tym przejmuje?. Prezes PiS nie wytrzymał z ostatniej chwili
"Myślicie, że Tusk się tym przejmuje?". Prezes PiS nie wytrzymał

Ujawnione przez Business Insider plany resortu zdrowia i NFZ na 2026 r. przewidują cięcia świadczeń, ograniczenia darmowych leków i limity wizyt u specjalistów. "W biały dzień okradają pacjentów!" – grzmi prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Szok w Chorwacji. Atak nożem na zakonnicę w Zagrzebiu Wiadomości
Szok w Chorwacji. Atak nożem na zakonnicę w Zagrzebiu

34-letnia zakonnica Marija Tatjana Zrno została kilkakrotnie dźgnięta nożem w brzuch w dzielnicy Malešnica w Zagrzebiu. Według wstępnych doniesień atak mógł mieć podłoże religijne, co wstrząsnęło Chorwacją. Kościół prosi o modlitwę za jej życie.

Kierwiński: „Partia Brauna na granicy delegalizacji” polityka
Kierwiński: „Partia Brauna na granicy delegalizacji”

Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński oświadczył, że Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna jest „na granicy delegalizacji”. – Jeszcze kilka wyskoków i ta granica zostanie przekroczona – dodał.

Tragiczny pożar w Hong Kongu. Ponad setka ofiar, dziesiątki zaginionych Wiadomości
Tragiczny pożar w Hong Kongu. Ponad setka ofiar, dziesiątki zaginionych

Władze Hongkongu zatrzymały 13 osób po tragicznym pożarze siedmiu wieżowców, w którym zginęło co najmniej 151 mieszkańców, a los dziesiątek pozostaje nieznany.

Ewakuacja przedszkola w Rybniku z ostatniej chwili
Ewakuacja przedszkola w Rybniku

W Rybniku w woj. śląskim doszło do ewakuacji jednego z przedszkoli. Budynek opuściło 59 dzieci i 16 pracowników – informuje w poniedziałek serwis radio90.pl.

REKLAMA

[Tylko u nas] Budzisz: Czy rosyjski reżim przejmie wrażliwe dane największej rosyjskiej wyszukiwarki?

Wczoraj, notowana na amerykańskiej giełdzie NASDAQ firma Yandex (85 % akcji), poinformowała o istotnych zmianach w strukturze swojego akcjonariatu. Decyzja jaką podjęli akcjonariusze tego wycenianego na 13 miliardów dolarów rosyjskiego koncernu może mieć istotne znaczenie dla sytuacji politycznej w Rosji. Z tego przede wszystkim powodu, że firma, choć formalnie zarejestrowana w Holandii, jest właścicielem najpopularniejszej rosyjskiej wyszukiwarki internetowej oraz szeregu serwisów z których na co dzień korzystają miliony Rosjan, ale nie tylko, bo jej wyszukiwarka jest niezwykle popularna właściwie we wszystkich krajach postsowieckich oraz w Turcji.
/ screen YouTube
Na czym polegają zapowiedziane zmiany? Otóż dyrektor zarządzający koncernu i jego założyciel Arkadij Wołoż powiedział, że utworzony zostanie specjalny „fundusz interesu społecznego” który nie będzie właścicielem nawet jednej akcji koncernu. Ale bez jego zgody nie będzie można podjąć szeregu ważnych decyzji – takich jak przekazanie w jedne ręce pakietu akcji większego niźli 10 %, zwolnienia rosyjskiego dyrektora koncernu, udostępnienie „własności intelektualnej” firmy i ostatnie, a w tym katalogu najważniejsze, przekazanie podmiotowi zewnętrznemu „danych i profili użytkowników”. Fundusz, o którym mówił Wołoż ma zostać zarejestrowany w Kaliningradzie, który obok Władywostoku jest jednym z rosyjskich off shorów i zarządzany będzie przez 5 rektorów najważniejszych rosyjskich uczelni publicznych, czyli w praktyce nominatów Putina.

Warto zwrócić uwagę również i na to, że na tej samej konferencji prasowej na której poinformowano o zmianach w akcjonariacie najpopularniejszej rosyjskiej przeglądarki internetowej, przyznano, że były one uzgodnione z „przedstawicielami” administracji prezydenta Rosji. A to każe interpretować zachodzące zmiany w kategoriach politycznych. Dlaczego? Chodzi nie tylko o to, że Yandex i podmioty odeń zależne kontrolują 85% rosyjskiego rynku reklamy w necie, ale również z tego powodu, że jak donoszą rosyjskie media, po doświadczeniach firmy Oxford Analitica kremlowscy eksperci doszli do wniosku, że bez kontrolowania rosyjskiego internetu będzie niesłychanie trudno wygrać w 2024 roku wybory kandydatowi namaszczonemu przez Putina. I w związku z tym już pod koniec ubiegłego roku Sbierbank, największy rosyjski bank państwowy podjął działania zmierzające do przejęcia kontroli nad Yandexem. Ale okazały się one nieskuteczne. Zaczęto więc realizować inną strategię.

Zdaniem dziennikarzy opozycyjnej Nowej Gaziety kremlowska administracja już od pewnego czasu realizowała scenariusz wrogiego przejęcia wyszukiwarki, albo zastraszenia jej akcjonariuszy i zarządu. Pierwszy krok miał miejsce latem tego roku, kiedy mało znany deputowany ze środkowej Syberii Anton Goriełkin wniósł projekt ustawy ograniczającej udział zagranicznego kapitału w rosyjskich firmach i serwisach IT do poziomu 20 %, na wzór słynnej Ustawy Jarowej, dyskryminującej zagraniczny kapitał w rosyjskich mediach. Oficjalnym powodem dla takiego kroku było wzburzenie deputowanych do rosyjskiej Dumy po tym jak kontrolowany przez oligarchę Aliszera Usmanowa dziennik ekonomiczny Kommiersant napisał o planowanym ponoć przez nich zamiarze wprowadzenia ustawy zakazującej rejestracji używanych samochodów sprowadzonych z zagranicy. Ten fake news spowodował, iż temat stał się najpopularniejszym w wyszukiwarce Yandex. Rosyjscy deputowani skłonni we wszystkim widzieć spiski wrogich sił uznali, że tego rodzaju „nadmiar wolności” może prowadzić do eskalacji niezadowolenia i rozprzestrzenienia moskiewskich protestów na inne rosyjskie miasta. Już samo wniesienie projektu ustawy spowodowało, że kurs akcji firmy spadł o 10 dolarów.

Nikita Klimariew, cytowany przez rosyjskie media ekspert rynku IT, jest zdania, że intryga związana z projektem ustawy Goriełkina, który jest mało znanym i niezbyt liczącym się posłem obliczona była, w razie jej uchwalenia, na załamanie kursu akcji Yandexu. Dlatego, jak spekulują rosyjscy analitycy, projekt ustawy nieoczekiwanie poparła frakcja parlamentarna Jednej Rosji, partii władzy, bo stosowne zalecenia musiały napłynąć „z samej góry”, najprawdopodobniej z administracja Kremla. Zdaniem kreślących taki scenariusz kilka tygodni temu rosyjskich dziennikarzy związanych z opozycją jego celem miało być obniżenie na tyle kursu akcji Yandexu, aby mógł je przejąć jeden z zaprzyjaźnionych z Kremlem oligarchów, lub wprost zasobna instytucja w rodzaju Sbierbanku. Ten ostatni bank, zarządzany przez uchodzącego za liberała i zwolennika otwarcia Rosji na Zachód Germana Grefa realizuje właśnie strategię polegającą na skupowaniu firm z branży IT i internetu, więc w charakterze głównego akcjonariusza mógłby być wręcz dobrze przyjęty przez zachodnich inwestorów zainteresowanych przede wszystkim zyskami. A te też zależą od tego czy firma może swobodnie działać w Rosji i czy nie jest obiektem wzmożonego zainteresowania administracji. Rozwiązanie, o którym poinformowano w poniedziałek zostało dobrze przyjęte przez graczy giełdowych – kurs akcji wystrzelił i odrobił straty z miesięcy letnich. Nic dziwnego, skoro również wczoraj, deputowany Goriełkin zapowiedział publicznie, że w obliczu osiągniętego porozumienia wycofuje projekt swojej ustawy.

Na pierwszy rzut oka kompromis związany z „funduszem interesów społecznych” nie oznacza, że wrażliwe zasoby Yandexu – profile milionów Rosjan, które umożliwiają jego posiadaczom zindywidualizowanie reklamy, w tym reklamy politycznej i wyborczej, jaka zostanie wyświetlona na ekranach urządzeń elektronicznych będących w posiadaniu Rosjan zostaną przekazane kremlowskim specom od propagandy. Gdyby się opierać tylko na deklaracjach z konferencji prasowej to, zakłada ono, że te dane nie zostaną przekazane bez zgody Kremla „innym”. Jednak warto zastanowić się, czy „konsultacje” jakie w tej sprawie prowadził Arkadij Wołoż nie oznaczają de facto ograniczenia dostępu dla tych, którzy chcieliby stworzyć takie adresowane indywidualnie materiały wyborcze wyłącznie do grona podmiotów akceptowanych przez Kreml. Choćby wykorzystując funkcjonującą od jakiegoś czasu procedurę uznania organizacji społecznych za „obcych agentów”, jeśli otrzymują granty z zagranicy można w Rosji legalnie dyskryminować wszystkie niewygodne instytucje. Takim „obcym agentem” jest choćby walcząca z korupcją na szczytach władzy fundacja Nawalnego. Możliwe jest też, że jednym z punktów „konsultacji” na Kremlu, jest udostępnienie podmiotom wskazanym przez władze, takim jak choćby słynny ośrodek w Olgino, tych wrażliwych danych. Wydaje się zatem, że Kreml zdobył ważny przyczółek i będzie w stanie dzięki temu jeszcze lepiej manipulować rosyjską opinią publiczną. Wolność w Rosji, jak można przypuszczać, doznała w poniedziałek bolesnego uszczerbku.

Marek Budzisz
 


 

Polecane