Ambasador Niemiec znów wywołuje burzę
Co musisz wiedzieć:
- Ambasador Niemiec Miguel Berger wywołał polityczną burzę, ostro atakując Arkadiusza Mularczyka i komentując raport o stratach wojennych oraz relacje polsko-niemieckie.
- Równolegle potępił aukcję dokumentów ofiar nazizmu, choć jego wypowiedzi (zdaniem autora) ujawniły niekonsekwencje i historyczną niewrażliwość niemieckiej strony.
Starcie z Mularczykiem
Z jakiegoś powodu w okolicach naszego Święta Niepodległości zrobiło się dość gorąco w relacjach z naszym zachodnim sąsiadem. Pierwszoplanową rolę postanowił odegrać ambasador Republiki Federalnej Niemiec w Polsce Miguel Berger, który naprawdę przepięknie splótł w jeden wątek dwie sprawy, które zaistniały całkiem niezależnie od siebie. Chronologicznie rzecz ujmując, najpierw starł się na platformie X z reprezentującym PiS europosłem Arkadiuszem Mularczykiem, który zareagował na słowa ambasadora sugerującego dynamiczny wzrost zaufania Polaków do Niemiec wbrew słowom Jarosława Kaczyńskiego.
„Czuję, że nasze relacje są na zupełnie innym poziomie i w zupełnie innym miejscu, niż były 10, 15 czy 20 lat temu”
– stwierdził Miguel Berger, a na uwagi Mularczyka, że punktem wyjścia do właściwego kształtowania relacji polsko-niemieckich jest przygotowany pod kierunkiem europosła raport o stratach wojennych Polski, odpowiedział bardzo niegrzecznie:
„Szanowny panie pośle, myli się pan, sądząc, że pański «raport» i pański aktywizm będą kształtować przyszłość naszych relacji. Ciągłe podziały kreowane przez ludzi takich jak pan, pomagają jedynie Putinowi”.
Już w tym momencie na ambasadora spadły gromy, najczęściej w formie delikatnego przypomnienia mu, że dyplomacja to polityczna akrobacja, a nie boks. Ale były też sugestie poważniejsze, wskazujące choćby na pilną konieczność powrotu pana Miguela na łono własnej ojczyzny.
- Pilne doniesienia z granicy. Jest komunikat Straży Granicznej
- Ważny komunikat dla mieszkańców Krakowa
- KRUS wydał komunikat dla rolników
- Pilne doniesienia z granicy. Komunikat straży granicznej
- Kard. Grzegorz Ryś został nowym metropolitą krakowskim
- Prokuratura podała wstępną przyczynę pożaru, w którym zginęła jedna z najbogatszych Polek
- Ważny komunikat dla mieszkańców Krakowa
- Komunikat dla mieszkańców woj. kujawsko-pomorskiego
- WP.PL: Znany hejter z platformy X zidentyfikowany. Ma być dyrektorem fundacji założonej przez Macieja Laska
Pamiątki
Niemal równocześnie upubliczniona została informacja o zapowiedzianej przez dom aukcyjny Felzmann z nadreńskiego Neuss aukcji przedmiotów związanych z ofiarami niemieckich nazistów. Do sprzedaży przeznaczone zostały listy z obozów koncentracyjnych, obozowa dokumentacja lekarska czy dokumenty gestapo. Sam dom aukcyjny później, już po wybuchu skandalu, tłumaczył, że przedmioty na aukcję pochodzą „w większości od potomków ofiar”. Trudno zgadnąć, jak „potomkowie ofiar” mogli wejść w posiadanie diagnozy lekarskiej z obozu koncentracyjnego Dachau dotyczącej przymusowej sterylizacji więźnia lub kartki z kartoteki gestapo z informacją o egzekucji żydowskiego więźnia. I tutaj znów swoją rolę postanowił zagrać niezawodny pan Miguel Berger. Znów za pośrednictwem platformy X napisał:
„Z zadowoleniem przyjmuję odwołanie tej aukcji. Nigdy nie powinna była się ona odbyć. Nie wolno handlować pamiątkami”.
Wobec jeszcze większego oburzenia niż po wymianie zdań z Mularczykiem ambasador zmodyfikował wpis i wkrótce zamiast „handlu pamiątkami” oburzał się na handel „dokumentami i przedmiotami osobistymi ofiar nazizmu”. I nie było nam dane dowiedzieć się od niego, dla kogo „pamiątką” mógł być ten lekarski dokument o sterylizacji więźnia. No i co to takiego ten „nazizm”.
Paserzy czy "pamiątkowicze"
Słowa ambasadora można komentować na różne sposoby. Ja, mając świadomość, że niemieckie prawo do dziś stoi na straży złodziejskiego i paserskiego procederu „kolekcjonerów” tych wszystkich „pamiątek”, których do dzisiaj nie udało się nam odzyskać po wojennej utracie, powiem tylko, że ambasador Miguel Berger to sumienny niemiecki urzędnik. I zapewne, gdyby nie urodził się za późno, przyczyniłby się do powstania wielu „pamiątek”, których dom aukcyjny Felzmann z nadreńskiego Neuss w żadnym wypadku nie powinien sprzedawać.
[Tytuł, niektóre śródtytuły, lead i sekcja "Co musisz wiedzieć" pochodzą od redakcji]




