Oni nie doczekali wolnej Polski

Gdy Gavrilo Princip 28 czerwca 1914 dokonał w Sarajewie udanego zamachu na następcę tronu arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, niewielu spodziewało się, że wojna, która wkrótce wybuchła, szybko stanie się światową i przemebluje m.in. mapę Europy.
Wojciech Kossak
Wojciech Kossak "Orleta - obrona cmentarza" / fot. Wikimedia Commons/domena publiczna

Wśród tych, którzy w owej wojnie upatrywali szansy na odbudowanie Polski po ponad 100 latach niewoli, był Józef Piłsudski i ci, którzy 6 sierpnia 1914 r. wymaszerowali z Oleandrów. Pierwsza Kompania Kadrowa ruszyła w kierunku ziem wcielonych do Rosji. Tego dnia o godz. 9.45 strzelcy obalili słupy graniczne pod Michałowicami, tym samym „na stos rzucili swój życia los”.

Ułani u Sienkiewicza

Wkrótce patrol kawalerzystów Władysława Beliny-Prażmowskiego pojawił się w Oblęgorku. Tamtejszy dworek naród polski ofiarował Henrykowi Sienkiewiczowi. Wśród kawalerzystów był Bolesław Wieniawa-Długoszowski „pierwszy ułan II Rzeczypospolitej”, który po dziesięciu latach wspominał na łamach „Wiadomości Literackich”, że oni „pierwsi polscy ułani” musieli odwiedzić Sienkiewicza, zasalutować twórcy „Ogniem i mieczem”, „Potopu”, „Pana Wołodyjowskiego”. „Czyż nie on nas wychowywał, czyż nie on nas przygotowywał do żołnierki, do służby pod rozkazami komendanta. Któż o polskiej jeździe pięknie kiedy pisał?”.

Oddziałek stanął na dziedzińcu. Belina, twórca legionowej jazdy, przemówił do Sienkiewicza, który wyszedł do kawalerzystów. Kawalerzysta tłumaczył pisarzowi, że musieli tutaj przyjechać, ponieważ uważali, że to ich powinność i obowiązek, by złożyć mu hołd żołnierski, że przywiodły ich tutaj „serca proste i gorące”.

„Zobaczyłem, jak Sienkiewicz dłoń mu podał, usłyszałem uprzejme słowa podziękowania, życzenia szczęścia w naszych zamierzeniach, brzmiące dla mnie jak błogosławieństwo. Widziałem na bladej twarzy wzruszenie, a zarazem troskę głęboką, obawę i niepokój o przyszłość, o losy wojny, która na naszych ziemiach rozgorzała o Polskę… może i o nas, obszarpanych, obdartych, nielicznych, ale pierwszych” – wspominał Wieniawa.

Jak napisał Mariusz Urbanek, biograf Wieniawy, tamto wspomnienie nie do końca było prawdziwe. Inni żołnierze z patrolu inaczej zapamiętali ową scenę, „nie było życzeń szczęścia brzmiących jak błogosławieństwo”. Powód? Legioniści walczyli wspólnie z Niemcami.

Było za to przywitanie ze strony Sienkiewicza:

– Mój Boże! Polacy, polskie orły!

„Pan Sienkiewicz gotów jest obdarować ich i koniem, i czymkolwiek, czego potrzebują. Lecz ułani dziękują za konia. Nie skorzystają. I już odjeżdżają, nie chcą przeszkadzać – pisze Stefan Majchrowski, biograf autora „Quo vadis”. – Pan Sienkiewicz musiał parę słów powiedzieć do tych chłopców. Życzył im szczęścia, powodzenia w walce dla polskiej sprawy, bo przecież nie niemieckiej”.
Cztery lata później okazało się, że to oni – legioniści – mieli rację, a nie ci, którzy stawiali na Rosję. „Czyn legionowy” – jak o nim mówił Józef Piłsudski, rozpoczął drogę do niepodległości, która ziściła się w listopadzie roku 1918.
Tego momentu nie doczekał Henryk Sienkiewicz, który zmarł 15 listopada 1916 r. Tamtego dnia, tuż przed śmiercią, pisarz miał westchnąć i powiedzieć:

– Mój Boże! Nie zobaczę już wolnej Polski!

Nie zobaczyli też inni, którzy o niej marzyli i śnili…

Niech żyje niepodległa!

Był czwartek, 9 października 1908 r. Działo się to na stokach warszawskiej Cytadeli. Józef Mirecki „Montwiłł”, jeden z „żołnierzy” Piłsudskiego z Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej, szedł wolnym i spokojnym krokiem z podniesioną dumnie głową w stronę szubienicy.

„Kiedy mu miano założyć stryczek na szyję, donośnym głosem zawołał: «Niech żyje niepodległa Polska!» – można było przeczytać 25 lat później na łamach „Życia Robotniczego”. – Za chwilę ciało jego zawisło na stryku. Tak zginął bohater i wódz”.

Nie doczekał niepodległej, która wybuchła dekadę później.

Tamtego październikowego dnia zrobił to, o czym pisał przed egzekucją w liście: „Śmierć moja położy wreszcie kres oszczerczym plotkom, że naczelnicy umieją tylko innych wysyłać na śmierć, a sami w ogień nie idą. Po drugie, doda bodźca pozostałym bić się aż do zwycięstwa. Jest u nas w zwyczaju umierać z krzykiem. Krzyków w ogóle nie lubię, jeśli jednak wydać go padnie, to będzie nim jedynie: «Niech żyje Polska niepodległa!»”.

„Montwiłł” wpadł, ponieważ został wydany żandarmom przez prowokatora Mieczysława Charewicza (ten agent carskiej Ochrany zginął zastrzelony 11 października 1936 r., „Carski prowokator zakończył swój marny żywot” – pisano w prasie). Początkowo, po aresztowaniu, „Montwiłł” miał myśleć o samobójstwie, ale odstąpił od tego pomysłu. Uznał, że czyn ten mógłby oznaczać jeszcze większy nadzór władz więziennych nad polskimi skazańcami. Trzykrotnie sądzony Mirecki został skazany 6 października 1908 r. Wyrok przyjął spokojnie. Jak pisało „Życie Robotnicze”, przyjął go nawet z… zadowoleniem. „Uważał, że dla podtrzymania ducha upadającej rewolucji, dla zwalczenia zwątpienia, dobrze stało się, że właśnie on – wódz, zawiśnie na szubienicy”.

Gdy przed śmiercią po raz ostatni pozwolono mu zobaczyć się z żoną, ta chciała prosić władze o widzenie bez kraty. Mąż nie pozwolił jej na to. „Ich o nic prosić nie trzeba”.

Józef Mirecki osierocił córkę, której ojcem chrzestnym był Józef Piłsudski.

Starszy brat komendanta

Bronisław Piłsudski był starszym bratem Józefa. Razem knuli przeciwko władzy carskiej. Gdy Bronisław dorósł, postanowił studiować prawo na uniwersytecie w Petersburgu.

– Studiował niedługo, bo już w marcu 1887 roku został aresztowany za udział w organizacji założonej przez studentów „Frakcja terrorystyczna Narodnej Woli”. Był w tej organizacji ze starszym bratem Lenina, Aleksanderem Uljanowem – mówił w wywiadzie dla Polskiego Radia Józef Żytek, kurator wystawy „Bronisław Piłsudski – badacz ludów Dalekiego Wschodu”, zorganizowanej w 125. rocznicę urodzin Bronisława Piłsudskiego (2 listopada 1866 r.).

Bronisław najpierw skazany na karę śmierci za przygotowywanie zamachu na życie cara Aleksandra III, ostatecznie usłyszał wyrok – 15 lat katorgi. Na Sachalinie Piłsudski poznał etnografa Lwa Sternberga, co diametralnie odmieniło jego życie. Bronisław Piłsudski został znanym i cenionym badaczem zajmującym się ludami i kulturami Dalekiego Wschodu.

Do Polski będącej wciąż pod zaborami powrócił w roku 1906. Najpierw zamieszkał w Krakowie, potem w Zakopanem i we Lwowie. Zajmował się badaniami etnograficznymi wśród mieszkańców Podhala. Współorganizował Muzeum Tatrzańskie im. Dra Tytusa Chałubińskiego. Gdy wybuchła wojna, jesienią 1914 r. opuścił Kraków. Wyjechał do Szwajcarii, podjął m.in. działalność niepodległościową. Jak pisze Antoni Kuczyński, „brat Komendanta rozwijał aktywną działalność w wiedeńskim środowisku Naczelnego Komitetu Narodowego, organizacji politycznej utworzonej w sierpniu 1914 roku w Krakowie z inicjatywy polityków o orientacji proaustriackiej”. Ponadto Kuczyński podaje, że Bronisław „związał się z organizacjami zajmującymi się różnymi formami działalności charytatywnej, m.in. na rzecz dzieci w Galicji, które dotknięte wojną cierpiały głód i trapione były przez różne choroby. Wiadomo też, że wiele czasu pochłaniała praca w Komitecie Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce, utworzonym przez Henryka Sienkiewicza, zwanego też Komitetem Vaveyskim, którego działalność wspierał ówczesny papież Benedykt XV”.

W maju 1918 r. Bronisław Piłsudski mieszkał od kilku miesięcy w Paryżu. Nie doczekał niepodległej. Utonął w Sekwanie 17 maja 1918 r. Jego śmierć uznano za samobójstwo. Miało być ono efektem depresji, na którą cierpiał.

Jeden z legionistów

W lipcu 1917 r. Legiony przestały istnieć, ponieważ większość żołnierzy odmówiła złożenia przysięgi na wierność obcym monarchom i była internowana, a Józef Piłsudski został uwięziony w Magdeburgu.

Zanim do tego doszło, legioniści rok wcześniej walczyli m.in. w bitwie pod Kostiuchnówką na Wołyniu. W lipcu 1916 r. legioniści stoczyli tam bój z Rosjanami i była to jedna z najcięższych bitew pod wodzą komendanta Józefa Piłsudskiego. Polskie straty wyniosły 2000 żołnierzy poległych bądź rannych. Piłsudski pisał w rozkazie wydanym po tej bitwie: „Ogień artylerii z nieznaną nam dotąd potęgą szalejący na naszych okopach, masowe ataki nieprzyjaciela, przebijanie się bagnetem przez piechotę wroga, masowe również szarże kawalerii rosyjskiej, wreszcie odwrót w nadzwyczajnie ciężkich warunkach, oto cośmy przeszli w ciągu kilku dni”.

Wśród tych, którzy wówczas tam walczyli i którzy polegli, był sierżant Ludwik Wielgosz „Niedźwiedź”. Ten urodzony 14 października 1894 r. patriota od początku był w Legionach Piłsudskiego. 4 lipca 1916 r. pod Kostiuchnówką, „w chwili rozpoczęcia gwałtownego ataku nieprzyjacielskiego obsadził pierwszy, plutonem swym, zagrożoną pozycję, posyłając natychmiast meldunki sytuacyjne” – pisał 14 grudnia 1921 r. major Andrzej Hałaciński we wniosku o odznaczenie Ludwika Wielgosza Orderem Virtuti Militari.

Sierżant Ludwik Wielgosz natychmiast po zorientowaniu się w sytuacji „brawurową swą odwagą odparł niespodziewany atak nieprzyjaciela usiłującego wyzyskać moment zaskoczenia” – relacjonował major Hałaciński. Ludwik Wielgosz zginął w chwili, w której otrzymał rozkaz odwrotu. „W poprzednich walkach zawsze odznaczał się niesłychaną trafnością oceny sytuacji, szybkością orientacji i bohaterską odwagą. Niezrównany jako patrolowiec i jako samodzielny dowódca większego oddziału” – pisał we wniosku major.
Na drodze do niepodległej Polski zginęło blisko 3 tysiące żołnierzy Legionów Polskich. Było to pokolenie, które przyniosło wolność ojczyźnie, a potem konsekwentnie jej broniło, czy to w walkach z Ukraińcami, czy z bolszewikami, którzy w 1920 r. parli na Zachód, czy we wrześniu 1939 r. i podczas okupacji, niemieckiej i sowieckiej. Rację mają autorzy albumu „Legiony Polskie 1914–1918”, gdy piszą: „To z nimi nieodłącznie związane są wartości najwyższe, jak honor, wierność ideałom i ofiarność wobec swojego narodu. Bez tego dziedzictwa życie następnych pokoleń Polaków byłoby znacznie uboższe i trudniejsze”.

Lwowskie Orlę

Na koniec wspomnę o chłopcu, który wprawdzie doczekał początków wolnej Polski, ale nie cieszył się nimi zbyt długo, gdyż we Lwowie niepodległość wciąż była zagrożona…

To czternastolatek rodem z Czeladzi, który w wieku 14 lat poległ w walce z Ukraińcami o polski Lwów. Zanim 20 listopada 1918 r. Jerzy Bitschan wyszedł z domu, napisał list:

„Kochany tatusiu! Idę dzisiaj zameldować się do wojska. Chcę okazać, że znajdę na tyle sił, by móc służyć i wytrzymać. Obowiązkiem też moim jest iść, gdy mam dość sił, a wojska braknie ciągle dla oswobodzenia Lwowa. Z nauk zrobiłem już tyle, ile trzeba było. Jerzy”.
21 listopada Ukraińcy ostrzelali Polaków na cmentarzu Łyczakowskim. „Jurek schronił się za jeden z pomników, ale i tam dosięgły go dwie kule ekrazytowe z dwu stron w jedną nogę i w drugą. Sanitariuszowi, który go próbował opatrzyć, kula strzaskała ramię. Niepodobna było unieść rannego w tych warunkach. Pozostawiono go więc, nakrywszy płaszczem” – można przeczytać w dwutygodniku „Panteon Polski” z 1 listopada 1925 r.

Na drugi dzień ojciec odnalazł zwłoki syna. Jerzy Bitschan został pochowany przy salwie z armat i karabinów. Po ekshumacji jego szczątki zostały złożone w krypcie katakumby III na cmentarzu Obrońców Lwowa.

Jesienią 1918 r. poległo ponad 400 obrońców Lwowa. Wśród nich było 120 uczniów szkół lwowskich i 76 studentów. Historia zna ich jako Orlęta Lwowskie.

CZYTAJ TAKŻE:


 

POLECANE
Na zaproszenie Prezydenta RP Prokurator Krajowy Dariusz Barski weźmie udział w uroczystościach 11 listopada z ostatniej chwili
Na zaproszenie Prezydenta RP Prokurator Krajowy Dariusz Barski weźmie udział w uroczystościach 11 listopada

W najbliższy wtorek 11 listopada, na placu Piłsudskiego w Warszawie odbędą się główne uroczystości z okazji Narodowego Święta Niepodległości. W wydarzeniu udział weźmie prezydent Karol Nawrocki wraz z pierwszą damą Martą Nawrocką, a także przedstawiciele najważniejszych instytucji państwowych. Jak się okazuje, wśród zaproszonych znalazł się również prokurator krajowy Dariusz Barski.

Historyczny odcinek „Milionerów”: Padła główna wygrana! Kim jest zwycięzca? z ostatniej chwili
Historyczny odcinek „Milionerów”: Padła główna wygrana! Kim jest zwycięzca?

To był wieczór, który przejdzie do historii „Milionerów”. W poniedziałek, 10 listopada, w programie padła główna wygrana – milion złotych. Szczęśliwcem okazał się Bartosz Radziejewski z Wrocławia, który bezbłędnie odpowiedział na wszystkie pytania, w tym to najtrudniejsze – o... sapioseksualistów.

Dlaczego Zohran Mamdani wygrał w Nowym Jorku? tylko u nas
Dlaczego Zohran Mamdani wygrał w Nowym Jorku?

Zwycięstwo Mamdaniego - muzułmanina, pro-palestyńskiego i anty-izraelskiego lewicowca - w wyborach na burmistrza Nowego Jorku, w którym mieszka milion Żydów (dwa miliony w obszarze metropolitalnym), jest czymś zadziwiającym, nawet absurdalnym.

Karol Nawrocki: Oczekuję przeprosin i stawienia się u mnie szefów służb specjalnych z ostatniej chwili
Karol Nawrocki: Oczekuję przeprosin i stawienia się u mnie szefów służb specjalnych

Prezydent RP Karol Nawrocki przekazał w poniedziałek, że oczekuje od szefów służb specjalnych przeprosin za to, że nie spotkali się z nim; a także stawienia się w jego gabinecie, żeby rozmawiać m.in. o awansach oficerskich.

Wyłączenia prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców Pomorza z ostatniej chwili
Wyłączenia prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców Pomorza

Energa Operator opublikowała najnowszy harmonogram planowanych przerw w dostawie prądu na Pomorzu. W najbliższych dniach wyłączenia obejmą m.in. Gdańsk, Gdynię, Kartuzy, Kościerzynę, Starogard Gdański, Tczew oraz okoliczne gminy. Przerwy związane są z pracami konserwacyjnymi sieci energetycznej.

Dziwne nagranie Waldemara Żurka na platformie X. Co się dzieje z ministrem sprawiedliwości? gorące
Dziwne nagranie Waldemara Żurka na platformie X. Co się dzieje z ministrem sprawiedliwości?

W ostatnim czasie internet rozgrzało nagranie Waldemara Żurka sprzed kilku lat, na którym ten – jeszcze jako sędzia – mówi o „hiszpańskim dziennikarzu”, który miał do niego dzwonić. Natychmiast pojawiły się pytania o „hiszpańskiego dziennikarza” Pablo Gonzaleza, a właściwie Pawła Rubcowa, rosyjskiego szpiega.

PKP Intercity odpowiada na zarzuty czeskiego RegioJet. Jest oświadczenie z ostatniej chwili
PKP Intercity odpowiada na zarzuty czeskiego RegioJet. Jest oświadczenie

Spółka PKP Intercity działa w sposób transparentny, zgodny ze standardami etyki i obowiązującymi przepisami – poinformowało PAP w poniedziałek biuro prasowe przewoźnika w odpowiedzi na pytania dot. zarzutów RegioJet. Czeski przewoźnik twierdzi, że jest dyskryminowany na polskim rynku.

Już jutro ulicami Warszawy przejdzie Marsz Niepodległości. Transmisja na żywo na portalu Tysol.pl z ostatniej chwili
Już jutro ulicami Warszawy przejdzie Marsz Niepodległości. Transmisja na żywo na portalu Tysol.pl

Już jutro, 11 listopada, ulicami stolicy przejdzie Marsz Niepodległości 2025. Wydarzenie, organizowane pod hasłem „Jeden naród, silna Polska”. Transmisję na żywo z całego wydarzenia będzie można oglądać na portalu Tysol.pl.

Niemcy mówią dość zielonej histerii. Większość przeciw zakazom i ograniczeniom Wiadomości
Niemcy mówią "dość" zielonej histerii. Większość przeciw zakazom i ograniczeniom

Nowy sondaż YouGov pokazuje wyraźną zmianę nastrojów w Niemczech. Coraz mniej obywateli uznaje zmiany klimatu za poważne zagrożenie, a większość sprzeciwia się zakazom i ograniczeniom związanym z tzw. zieloną polityką.

Donald Trump domaga się od BBC odszkodowania. Astronomiczna kwota z ostatniej chwili
Donald Trump domaga się od BBC odszkodowania. Astronomiczna kwota

Prezydent USA Donald Trump grozi BBC pozwem sądowym i żąda co najmniej 1 mld dol. odszkodowania za opublikowanie przez brytyjską stację materiału z przemontowaną jego wypowiedzią wprowadzającą odbiorców w błąd – podała w poniedziałek telewizja NBC News, która dotarła do listu prawników Trumpa.

REKLAMA

Oni nie doczekali wolnej Polski

Gdy Gavrilo Princip 28 czerwca 1914 dokonał w Sarajewie udanego zamachu na następcę tronu arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, niewielu spodziewało się, że wojna, która wkrótce wybuchła, szybko stanie się światową i przemebluje m.in. mapę Europy.
Wojciech Kossak
Wojciech Kossak "Orleta - obrona cmentarza" / fot. Wikimedia Commons/domena publiczna

Wśród tych, którzy w owej wojnie upatrywali szansy na odbudowanie Polski po ponad 100 latach niewoli, był Józef Piłsudski i ci, którzy 6 sierpnia 1914 r. wymaszerowali z Oleandrów. Pierwsza Kompania Kadrowa ruszyła w kierunku ziem wcielonych do Rosji. Tego dnia o godz. 9.45 strzelcy obalili słupy graniczne pod Michałowicami, tym samym „na stos rzucili swój życia los”.

Ułani u Sienkiewicza

Wkrótce patrol kawalerzystów Władysława Beliny-Prażmowskiego pojawił się w Oblęgorku. Tamtejszy dworek naród polski ofiarował Henrykowi Sienkiewiczowi. Wśród kawalerzystów był Bolesław Wieniawa-Długoszowski „pierwszy ułan II Rzeczypospolitej”, który po dziesięciu latach wspominał na łamach „Wiadomości Literackich”, że oni „pierwsi polscy ułani” musieli odwiedzić Sienkiewicza, zasalutować twórcy „Ogniem i mieczem”, „Potopu”, „Pana Wołodyjowskiego”. „Czyż nie on nas wychowywał, czyż nie on nas przygotowywał do żołnierki, do służby pod rozkazami komendanta. Któż o polskiej jeździe pięknie kiedy pisał?”.

Oddziałek stanął na dziedzińcu. Belina, twórca legionowej jazdy, przemówił do Sienkiewicza, który wyszedł do kawalerzystów. Kawalerzysta tłumaczył pisarzowi, że musieli tutaj przyjechać, ponieważ uważali, że to ich powinność i obowiązek, by złożyć mu hołd żołnierski, że przywiodły ich tutaj „serca proste i gorące”.

„Zobaczyłem, jak Sienkiewicz dłoń mu podał, usłyszałem uprzejme słowa podziękowania, życzenia szczęścia w naszych zamierzeniach, brzmiące dla mnie jak błogosławieństwo. Widziałem na bladej twarzy wzruszenie, a zarazem troskę głęboką, obawę i niepokój o przyszłość, o losy wojny, która na naszych ziemiach rozgorzała o Polskę… może i o nas, obszarpanych, obdartych, nielicznych, ale pierwszych” – wspominał Wieniawa.

Jak napisał Mariusz Urbanek, biograf Wieniawy, tamto wspomnienie nie do końca było prawdziwe. Inni żołnierze z patrolu inaczej zapamiętali ową scenę, „nie było życzeń szczęścia brzmiących jak błogosławieństwo”. Powód? Legioniści walczyli wspólnie z Niemcami.

Było za to przywitanie ze strony Sienkiewicza:

– Mój Boże! Polacy, polskie orły!

„Pan Sienkiewicz gotów jest obdarować ich i koniem, i czymkolwiek, czego potrzebują. Lecz ułani dziękują za konia. Nie skorzystają. I już odjeżdżają, nie chcą przeszkadzać – pisze Stefan Majchrowski, biograf autora „Quo vadis”. – Pan Sienkiewicz musiał parę słów powiedzieć do tych chłopców. Życzył im szczęścia, powodzenia w walce dla polskiej sprawy, bo przecież nie niemieckiej”.
Cztery lata później okazało się, że to oni – legioniści – mieli rację, a nie ci, którzy stawiali na Rosję. „Czyn legionowy” – jak o nim mówił Józef Piłsudski, rozpoczął drogę do niepodległości, która ziściła się w listopadzie roku 1918.
Tego momentu nie doczekał Henryk Sienkiewicz, który zmarł 15 listopada 1916 r. Tamtego dnia, tuż przed śmiercią, pisarz miał westchnąć i powiedzieć:

– Mój Boże! Nie zobaczę już wolnej Polski!

Nie zobaczyli też inni, którzy o niej marzyli i śnili…

Niech żyje niepodległa!

Był czwartek, 9 października 1908 r. Działo się to na stokach warszawskiej Cytadeli. Józef Mirecki „Montwiłł”, jeden z „żołnierzy” Piłsudskiego z Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej, szedł wolnym i spokojnym krokiem z podniesioną dumnie głową w stronę szubienicy.

„Kiedy mu miano założyć stryczek na szyję, donośnym głosem zawołał: «Niech żyje niepodległa Polska!» – można było przeczytać 25 lat później na łamach „Życia Robotniczego”. – Za chwilę ciało jego zawisło na stryku. Tak zginął bohater i wódz”.

Nie doczekał niepodległej, która wybuchła dekadę później.

Tamtego październikowego dnia zrobił to, o czym pisał przed egzekucją w liście: „Śmierć moja położy wreszcie kres oszczerczym plotkom, że naczelnicy umieją tylko innych wysyłać na śmierć, a sami w ogień nie idą. Po drugie, doda bodźca pozostałym bić się aż do zwycięstwa. Jest u nas w zwyczaju umierać z krzykiem. Krzyków w ogóle nie lubię, jeśli jednak wydać go padnie, to będzie nim jedynie: «Niech żyje Polska niepodległa!»”.

„Montwiłł” wpadł, ponieważ został wydany żandarmom przez prowokatora Mieczysława Charewicza (ten agent carskiej Ochrany zginął zastrzelony 11 października 1936 r., „Carski prowokator zakończył swój marny żywot” – pisano w prasie). Początkowo, po aresztowaniu, „Montwiłł” miał myśleć o samobójstwie, ale odstąpił od tego pomysłu. Uznał, że czyn ten mógłby oznaczać jeszcze większy nadzór władz więziennych nad polskimi skazańcami. Trzykrotnie sądzony Mirecki został skazany 6 października 1908 r. Wyrok przyjął spokojnie. Jak pisało „Życie Robotnicze”, przyjął go nawet z… zadowoleniem. „Uważał, że dla podtrzymania ducha upadającej rewolucji, dla zwalczenia zwątpienia, dobrze stało się, że właśnie on – wódz, zawiśnie na szubienicy”.

Gdy przed śmiercią po raz ostatni pozwolono mu zobaczyć się z żoną, ta chciała prosić władze o widzenie bez kraty. Mąż nie pozwolił jej na to. „Ich o nic prosić nie trzeba”.

Józef Mirecki osierocił córkę, której ojcem chrzestnym był Józef Piłsudski.

Starszy brat komendanta

Bronisław Piłsudski był starszym bratem Józefa. Razem knuli przeciwko władzy carskiej. Gdy Bronisław dorósł, postanowił studiować prawo na uniwersytecie w Petersburgu.

– Studiował niedługo, bo już w marcu 1887 roku został aresztowany za udział w organizacji założonej przez studentów „Frakcja terrorystyczna Narodnej Woli”. Był w tej organizacji ze starszym bratem Lenina, Aleksanderem Uljanowem – mówił w wywiadzie dla Polskiego Radia Józef Żytek, kurator wystawy „Bronisław Piłsudski – badacz ludów Dalekiego Wschodu”, zorganizowanej w 125. rocznicę urodzin Bronisława Piłsudskiego (2 listopada 1866 r.).

Bronisław najpierw skazany na karę śmierci za przygotowywanie zamachu na życie cara Aleksandra III, ostatecznie usłyszał wyrok – 15 lat katorgi. Na Sachalinie Piłsudski poznał etnografa Lwa Sternberga, co diametralnie odmieniło jego życie. Bronisław Piłsudski został znanym i cenionym badaczem zajmującym się ludami i kulturami Dalekiego Wschodu.

Do Polski będącej wciąż pod zaborami powrócił w roku 1906. Najpierw zamieszkał w Krakowie, potem w Zakopanem i we Lwowie. Zajmował się badaniami etnograficznymi wśród mieszkańców Podhala. Współorganizował Muzeum Tatrzańskie im. Dra Tytusa Chałubińskiego. Gdy wybuchła wojna, jesienią 1914 r. opuścił Kraków. Wyjechał do Szwajcarii, podjął m.in. działalność niepodległościową. Jak pisze Antoni Kuczyński, „brat Komendanta rozwijał aktywną działalność w wiedeńskim środowisku Naczelnego Komitetu Narodowego, organizacji politycznej utworzonej w sierpniu 1914 roku w Krakowie z inicjatywy polityków o orientacji proaustriackiej”. Ponadto Kuczyński podaje, że Bronisław „związał się z organizacjami zajmującymi się różnymi formami działalności charytatywnej, m.in. na rzecz dzieci w Galicji, które dotknięte wojną cierpiały głód i trapione były przez różne choroby. Wiadomo też, że wiele czasu pochłaniała praca w Komitecie Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce, utworzonym przez Henryka Sienkiewicza, zwanego też Komitetem Vaveyskim, którego działalność wspierał ówczesny papież Benedykt XV”.

W maju 1918 r. Bronisław Piłsudski mieszkał od kilku miesięcy w Paryżu. Nie doczekał niepodległej. Utonął w Sekwanie 17 maja 1918 r. Jego śmierć uznano za samobójstwo. Miało być ono efektem depresji, na którą cierpiał.

Jeden z legionistów

W lipcu 1917 r. Legiony przestały istnieć, ponieważ większość żołnierzy odmówiła złożenia przysięgi na wierność obcym monarchom i była internowana, a Józef Piłsudski został uwięziony w Magdeburgu.

Zanim do tego doszło, legioniści rok wcześniej walczyli m.in. w bitwie pod Kostiuchnówką na Wołyniu. W lipcu 1916 r. legioniści stoczyli tam bój z Rosjanami i była to jedna z najcięższych bitew pod wodzą komendanta Józefa Piłsudskiego. Polskie straty wyniosły 2000 żołnierzy poległych bądź rannych. Piłsudski pisał w rozkazie wydanym po tej bitwie: „Ogień artylerii z nieznaną nam dotąd potęgą szalejący na naszych okopach, masowe ataki nieprzyjaciela, przebijanie się bagnetem przez piechotę wroga, masowe również szarże kawalerii rosyjskiej, wreszcie odwrót w nadzwyczajnie ciężkich warunkach, oto cośmy przeszli w ciągu kilku dni”.

Wśród tych, którzy wówczas tam walczyli i którzy polegli, był sierżant Ludwik Wielgosz „Niedźwiedź”. Ten urodzony 14 października 1894 r. patriota od początku był w Legionach Piłsudskiego. 4 lipca 1916 r. pod Kostiuchnówką, „w chwili rozpoczęcia gwałtownego ataku nieprzyjacielskiego obsadził pierwszy, plutonem swym, zagrożoną pozycję, posyłając natychmiast meldunki sytuacyjne” – pisał 14 grudnia 1921 r. major Andrzej Hałaciński we wniosku o odznaczenie Ludwika Wielgosza Orderem Virtuti Militari.

Sierżant Ludwik Wielgosz natychmiast po zorientowaniu się w sytuacji „brawurową swą odwagą odparł niespodziewany atak nieprzyjaciela usiłującego wyzyskać moment zaskoczenia” – relacjonował major Hałaciński. Ludwik Wielgosz zginął w chwili, w której otrzymał rozkaz odwrotu. „W poprzednich walkach zawsze odznaczał się niesłychaną trafnością oceny sytuacji, szybkością orientacji i bohaterską odwagą. Niezrównany jako patrolowiec i jako samodzielny dowódca większego oddziału” – pisał we wniosku major.
Na drodze do niepodległej Polski zginęło blisko 3 tysiące żołnierzy Legionów Polskich. Było to pokolenie, które przyniosło wolność ojczyźnie, a potem konsekwentnie jej broniło, czy to w walkach z Ukraińcami, czy z bolszewikami, którzy w 1920 r. parli na Zachód, czy we wrześniu 1939 r. i podczas okupacji, niemieckiej i sowieckiej. Rację mają autorzy albumu „Legiony Polskie 1914–1918”, gdy piszą: „To z nimi nieodłącznie związane są wartości najwyższe, jak honor, wierność ideałom i ofiarność wobec swojego narodu. Bez tego dziedzictwa życie następnych pokoleń Polaków byłoby znacznie uboższe i trudniejsze”.

Lwowskie Orlę

Na koniec wspomnę o chłopcu, który wprawdzie doczekał początków wolnej Polski, ale nie cieszył się nimi zbyt długo, gdyż we Lwowie niepodległość wciąż była zagrożona…

To czternastolatek rodem z Czeladzi, który w wieku 14 lat poległ w walce z Ukraińcami o polski Lwów. Zanim 20 listopada 1918 r. Jerzy Bitschan wyszedł z domu, napisał list:

„Kochany tatusiu! Idę dzisiaj zameldować się do wojska. Chcę okazać, że znajdę na tyle sił, by móc służyć i wytrzymać. Obowiązkiem też moim jest iść, gdy mam dość sił, a wojska braknie ciągle dla oswobodzenia Lwowa. Z nauk zrobiłem już tyle, ile trzeba było. Jerzy”.
21 listopada Ukraińcy ostrzelali Polaków na cmentarzu Łyczakowskim. „Jurek schronił się za jeden z pomników, ale i tam dosięgły go dwie kule ekrazytowe z dwu stron w jedną nogę i w drugą. Sanitariuszowi, który go próbował opatrzyć, kula strzaskała ramię. Niepodobna było unieść rannego w tych warunkach. Pozostawiono go więc, nakrywszy płaszczem” – można przeczytać w dwutygodniku „Panteon Polski” z 1 listopada 1925 r.

Na drugi dzień ojciec odnalazł zwłoki syna. Jerzy Bitschan został pochowany przy salwie z armat i karabinów. Po ekshumacji jego szczątki zostały złożone w krypcie katakumby III na cmentarzu Obrońców Lwowa.

Jesienią 1918 r. poległo ponad 400 obrońców Lwowa. Wśród nich było 120 uczniów szkół lwowskich i 76 studentów. Historia zna ich jako Orlęta Lwowskie.

CZYTAJ TAKŻE:



 

Polecane
Emerytury
Stażowe