Za bezsensowną fanaberię „obrońców klimatu” w UE Polsce pewnie przyjdzie drogo zapłacić
Wizerunek Unii Europejskiej jako politycznej instytucji o szlachetnych intencjach i nieposzlakowanej etyce coraz bardziej okazuje się marną medialno-piarową skorupką, okrywającą jądro podejrzanych interesów i bardzo szarą strefę wpływów. Najnowsze i zapewne nie ostatnie podejrzenie o aferę ma jednak zupełnie inny ciężar gatunkowy. Afera pewnie jest zielona, co naturalne, gdyż wywodzi się z Zielonego Ładu.
O poważnych podejrzeniach doniósł jako pierwszy portal Politico z Brukseli. Podejrzana to Jutta Paulus, niemiecka europoseł Zielonych, sprawozdawca (z ramienia Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii) projektu rozporządzenia w sprawie redukcji emisji metanu. Wyłącznie w sektorze energetycznym, jako najbardziej obciążonym tą emisją, a dokładnie – w branży węgla kamiennego i koksowego. Jutta Paulus, niemiecka europosłanka z frakcji Zielonych, miała zlecić Alessii Virone, ekspertce międzynarodowej organizacji ekologicznej CATF (Clean Air Task Force – Grupa zadaniowa ds. czystego powietrza) opracowanie poprawek do rozporządzenia w sprawie redukcji emisji metanu w sektorze energetycznym. Paulus zaprezentowała te poprawki jako tekst rzekomo uzgodniony przez frakcje polityczne w europarlamencie. Jednak to nieprawda, poprawki powstały nie w komisjach i biurach PE, ale w biurach lobbystów z CATF. Dowodem są e-maile. Wynika z nich, że autorem poprawek jest Alessia Virone. Dołączyła ona do zespołu CATF w Brukseli w 2021 roku i jest dyrektorem do spraw kontaktów z rządami europejskimi. Promuje (lobbuje?) na szczeblu UE politykę klimatyczno-energetyczną, głównie redukcję emisji gazów cieplarnianych. Doradza m.in. w zakresie metanu, wodoru oraz wychwytywania i składowania dwutlenku węgla.
Lobbing w wykonaniu organizacji pozarządowej
CATF formalnie ma status organizacji pozarządowej. Siedzibę ma w Bostonie, biura przedstawicielskie w Brukseli i w Rotterdamie. W Brukseli jest raczej wpływowym radykalnym ekologicznym lobby, jego przedstawiciele na oficjalnych stronach internetowych otwarcie przyznają, że celem CATF jest pomagać w kierowaniu krytycznymi działaniami na rzecz klimatu poprzez procesy legislacyjne, regulacyjne i sądowe – a także poprzez rynki komercyjne. CATF jest więc mocno obecny w tych obszarach polityki klimatycznej, które przesądzają o redukcji emisji i wdrażaniu nowych technologii w celu pełnej i szybkiej dekarbonizacji europejskiego systemu energetycznego. Akceptuje – oprócz odnawialnej energii – energetykę jądrową.
Europejski zespół ekspertów CATF koncentruje się na wywieraniu presji na Unię Europejską i na realizacji kompleksowego zielonego programu w państwach członkowskich. W tym celu ta pozarządowa organizacja z jednej strony prowadzi własne „najnowocześniejsze badania”, dwa lata temu opracowała raport właśnie o źródłach emisji metanu w Europie, co było potrzebne do prac nad projektem rozporządzenia metanowego. Z drugiej strony tworzy silne koalicje, edukuje młode pokolenia oraz „wywiera wpływy i presję na kluczowych interesariuszy”.
Prace nad raportem o źródłach emisji metanu były oparte na własnych badaniach, co było kosztowne, ale CATF ma roczny fundusz 20 mln dol. Podobno głównie z darowizn przekazywanych za pośrednictwem platformy darowizn Giving What We Can. Te darowizny odliczane są od podatku w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i Holandii. Jednakże na opublikowanej liście darczyńców za rok 2022 najwięcej jest podmiotów z Niemiec. Zarówno osób prywatnych, jak i firm. Sądząc z nazwisk – jest wśród nich kilku emigrantów z Polski. Finansowo darowizny są zróżnicowane – od kilkuset dol. do kilkuset tysięcy. Jest podejrzenie, że nie sumują się na 20 mln dol., tylko na 8 mln dol.
Dyrektorem wykonawczym Clean Air Task Force jest Armond Cohen, współzałożyciel tej organizacji 25 lat temu. Postać o tyle tajemnicza, że nie posiada biogramu w Wikipedii. CATF została uznana za najbardziej opłacalną pozarządową organizację charytatywną zajmującą się przeciwdziałaniem zmianom klimatycznym przez takie instytucje finansowe, jak Founder’s Pledge, SoGive i Giving Green.
Kto jest autorem poprawek i co dalej...
Sprawa autorstwa poprawek wywołała oburzenie w Parlamencie Europejskim. Odebrania Paulus funkcji sprawozdawcy projektu rozporządzenia metanowego zażądali m.in. europosłowie z Europejskiej Partii Ludowej Christian Ehler CDU i Massimiliano Salini Forza Italia oraz Silvia Sardone z grupy politycznej Tożsamość i Demokracja. W listach otwartych skierowanych do wszystkich eurodeputowanych wskazali oni, że uczciwość Paulus jest wątpliwa i że utraciła zaufanie niezbędne do dalszego prowadzenia prac nad projektem.
Jeśli w Parlamencie Europejskim uznają, że Paulus nie może nadal prowadzić prac nad projektem rozporządzenia metanowego, to pojawia się pytanie, co z samym projektem. Mało jest prawdopodobne, że zmieni się merytoryczna zawartość i ideologiczny sens unijnego rozporządzenia w sprawie metanu. Być może jednak okaże się, że należy odrzucić poprawki opracowane w podejrzany sposób. Jeśli tak, to przeciwnicy tego projektu rozporządzenia może zyskają trochę czasu na przygotowanie kontrofensywy. Choć sama batalia będzie ciężka, a wynik niepewny. Z różnych powodów, zarówno jawnych, jak i zapewne starannie ukrywanych, obecnie najważniejsza dla Unii Europejskiej stała się bowiem redukcja emisji metanu w sektorze energii.
Najgroźniejszy dla klimatu jest metan!
CATF uważa, że inicjatywa Komisji Europejskiej dotycząca rewizji dotychczas obowiązujących dyrektyw w sprawie emisji metanu jest kluczowym krokiem w kierunku ochrony klimatu i ekosystemów. Są zresztą sygnały świadczące, że CATF, jako organizacja pozarządowa (a jednocześnie silne lobby) sama odgrywa ważną rolę w pojawieniu się tej inicjatywy.
Bezwzględna redukcja emisji metanu o co najmniej 45 proc. do 2025 r. i od 60 proc. do 75 proc. do 2030 r. – to zdaniem CATF cele realistyczne, osiągalne i konieczne w sektorze energii. Znacznie mniej ważne i mniej oczywiste, więc na dalszym planie, jest ograniczanie emisji metanu związanej z rolnictwem. Kierunek polityki Unii Europejskiej na podstawie porozumienia paryskiego jest następujący. Metan to bardzo silny gaz cieplarniany, którego potencjał tworzenia efektu cieplarnianego jest ponad 80 razy większy niż dwutlenek węgla. Ten gaz wyemitowany pozostaje w atmosferze w ciągu 10-12 lat. Według „ekoklimatologów” metan jest odpowiedzialny mniej więcej za jedną czwartą dzisiejszego globalnego ocieplenia. Jeśli świat ma osiągnąć cel 1,5°C (lub nawet 2°C) wzrostu globalnej temperatury – to do 2030 r. należy osiągnąć nie tyle redukcję dwutlenku węgla, co bardzo głębokie redukcje emisji metanu. A ponieważ obecność metanu w atmosferze jest stosunkowo krótkotrwała – eliminacja emisji metanu w sektorze energii może szybko oddalić niebezpieczne ocieplenie klimatu.
Inicjatywa ma potężną lukę, której liderzy PE i całej Unii świadomie nie dostrzegają. Metan to gaz transgraniczny. Nawet zero emisji metanu w UE nie będzie mieć żadnego wpływu na jej zmniejszenie w skali globalnej. Produkcja węgla na świecie za 2022 rok wynosi około 8,4 mld ton, a Polska produkuje zaledwie 53 mln ton rocznie. Emisja metanu w polskich kopalniach to mizerny procent światowej emisji. Nie ma żadnego znaczenia dla jej światowego poziomu. Tym bardziej że Chiny, Indie, Turcja, Rosja, Kolumbia i kilka innych państw nie mają najmniejszego zamiaru, aby powstrzymać wzrost wydobycia ze swoich kopalń. Przeciwnie, zapowiadają wzrost wydobycia. A jeśli to nie są kopalnie odkrywkowe (jak w Australii i częściowo w Stanach Zjednoczonych) – to są najczęściej kopalnie metanowe. Będą emitować coraz więcej metanu.
Straci głównie Polska
Za bezsensowną fanaberię „obrońców klimatu” w UE sterowanych zza kulis niewiadomymi interesami Polsce pewnie przyjdzie drogo zapłacić. Przyjęcie unijnego rozporządzenia metanowego oznacza błyskawiczną likwidację polskiego górnictwa węgla energetycznego, a następnie koksowego oraz utratę kilkuset tysięcy miejsc pracy. To właśnie tę błyskawiczną likwidację górnictwa węglowego miał na myśli w czasie swojego pobytu na Śląsku wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans. 5 grudnia 2022 r. pytany przez dziennikarzy, czy możliwa jest rewizja harmonogramu zamykania polskich kopalń, zwłaszcza w kontekście wojny na Ukrainie, Timmermans nie udzielił jasnej odpowiedzi. Powiedział, że obecnie UE będzie spalać więcej węgla, niż przewidywano, ale „jest to chwilowa sytuacja, po której bardzo przyspieszymy transformację w kierunku OZE”. I właśnie w projekcie rozporządzenia metanowego o to chodzi.
Zapisy tego dokumentu nakładają na kopalnie rygory niemożliwe do spełnienia. Chodzi zarówno o gigantyczne koszty, jak i o fakt, że na świecie nie istnieją technologie, które w każdej kopalni umożliwią wychwytywanie metanu z szybów wentylacyjnych kopalń na tyle skutecznie, aby można było sprostać nowym wymaganiom.
Projekt rozporządzenia zakłada zmniejszenie emisji metanu z szybów kopalń działających i kopalń nieczynnych. Od pierwszego stycznia 2027 roku miałoby obowiązywać ograniczenie emisji metanu szybami wentylacyjnymi w kopalniach węgla kamiennego emitujących powyżej pięciu ton metanu na kilotonę (1000 ton) wydobywanego węgla. Od stycznia 2031 roku – 3 tony metanu na kilotonę węgla w przeliczeniu rocznym na kopalnię i na operatora, jeżeli jeden podmiot prowadzi kilka kopalń.
Na zagrożenia dla polskiego górnictwa węgla kamiennego wynikające z procedowanego unijnego rozporządzenia wskazywała konsekwentnie śląsko-dąbrowska i górnicza Solidarność. Parametry, jakie zaplanowała Unia Europejska odnośnie do emisji metanu, są dla polskiego górnictwa nieosiągalne.
Jacek Sasin, wicepremier i szef Ministerstwa Aktywów Państwowych, w liście do wszystkich polskich europosłów zwrócił uwagę na bardzo niekorzystne dla strony polskiej zapisy w procedowanym w PE projekcie rozporządzenia Parlamentu i Rady w sprawie redukcji emisji metanu w sektorze energetycznym. Sasin zwraca uwagę, że „Przyjęcie rozporządzenia w proponowanym brzmieniu może zlikwidować większość kopalń węgla kamiennego w Polsce w ciągu kilku lat. Dodatkowe koszty na dostosowanie się branży do rozporządzenia nie zostały uwzględnione w notyfikacji pomocy publicznej dla sektora górnictwa węgla kamiennego” – czytamy w liście. Wicepremier dalej pisze: „Węgiel trzeba będzie importować, gdyż polska gospodarka będzie go nadal potrzebować, co dobitnie pokazały wydarzenia z ubiegłego roku”. Szef MAP proponuje m.in. zwiększenie możliwej emisji metanu dla kopalń do 8 ton/kilotonę wydobytego węgla, zwiększenie okresu przejściowego na ograniczenie emisji do 2032 r., przyznanie dodatkowych środków na działalność badawczo-rozwojową, zabezpieczenie finansowania inwestycji w wychwytywanie i magazynowanie metanu. Biorąc pod uwagę, że górnictwo sięga po coraz głębsze pokłady, ilość metanu w przeliczeniu na tonę węgla będzie się zwiększała, ponieważ jego zawartość w złożu co do zasady rośnie wraz z głębokością.
Oficjalnie polskie kopalnie węgla kamiennego mają być zamykane stopniowo do 2049 r. Taki jest program akceptowany przez UE, który obecnie ma zostać unieważniony. W zasadzie sądząc na podstawie procedowanego projektu, rozporządzenie w sprawie redukcji emisji metanu jest wymierzone prawie wyłącznie w Polskę, w polskie górnictwo, bo w zasadzie górnictwo węgla kamiennego pozostało tylko w Polsce. Pomija metan z nieszczelnych instalacji wydobywczych. Flary w kopalniach gazu ziemnego, metan wydostający się z nieszczelnych, zwykle przestarzałych gazociągów np. w Niemczech. Tylko dlatego że Parlament Europejski, Unia Europejska ustępują naciskom potężnych organizacji pozarządowych będących faktycznie niekontrolowanym lobby występującym za kulisami nie wiadomo, w czyim interesie.
Tekst pochodzi z 10 (1780) numeru „Tygodnika Solidarność”.