Ostatnia konferencja COP27 dowodzi rosnących głębokich podziałów wśród obrońców klimatu

W niedzielę, 20 listopada br., we wczesnych godzinach porannych zakończyła się, z dwudniowym późnieniem, w Szarm el-Szejk w Egipcie konferencja klimatyczna ONZ COP27. Przedstawiciele niemal wszystkich państw świata ostatecznie porozumieli się co do treści 60 decyzji wdrażających postanowienia kolejnych dokumentów: Konwencji klimatycznej, Protokołu z Kioto i Porozumienia paryskiego.
 Ostatnia konferencja COP27 dowodzi rosnących głębokich podziałów wśród obrońców klimatu
/ fot. pixabay.com

To oczywiste – COP27, jak żaden z dotychczasowych szczytów, dowodzi rosnących głębokich podziałów wśród obrońców klimatu. Podziału według stereotypu: bogata Północ i ubogie Południe, a także podziału oportuniści – dojrzali politycy – kontra zradykalizowani młodzi zieloni neokomuniści (hasło Grety Thunberg: „Precz z kapitalizmem” to czysta komuna). Z tym, że biedne państwa niespecjalnie wykazały się klimatyczną gorliwością. Dla nich – przy mocnym wsparciu ChRL – najważniejsze było powołanie nowego funduszu w celu finansowania strat i szkód powstałych w wyniku zmian klimatu. Fundusz ma wspierać najbardziej narażone na skutki ocieplenia państwa rozwijające się. Co prawda źródła finansowania tego funduszu zostaną określone dopiero w nadchodzących latach, ale mają one obejmować – poza tradycyjnymi darczyńcami z najbogatszych krajów świata – również nowość: finansowanie z międzynarodowych banków rozwoju, a nawet z funduszy prywatnych. Nie wiadomo jeszcze, czy będzie to finansowanie przymusowe.

Po raz pierwszy w tak szerokim stopniu w wynikach końcowych pojawiły się wezwania do przyspieszenia transformacji energetyki z wykorzystaniem zarówno odnawialnych źródeł energii, jak i innych technologii niskoemisyjnych. Jednak już z góry było wiadomo, że ani Chiny, ani Indie nie mają najmniejszego zamiaru przyspieszyć u siebie transformacji energetycznej. Chociaż bez nich żadne przyspieszenie nie jest możliwe. Oba ogromne i najludniejsze państwa świata realizują właśnie przyspieszony rozwój gospodarczy i nie mają zamiaru rezygnować z konwencjonalnej energii. Jednak z hipokryzją typową dla wielu państw członkowskich ONZ ich przedstawiciele zachwycali się ogólnie programem transformacji energetycznej. Tym bardziej że dostrzegając potrzebę uwzględnienia wymiaru społecznego polityki klimatycznej, COP27 powołał program prac na temat sprawiedliwej transformacji, która ma ogromne szanse przebiegać albo jako transformacja niesprawiedliwa, albo jako zupełnie nieskuteczna, co najlepiej widać w Unii Europejskiej.
Tegoroczny szczyt klimatyczny COP27 odbywał się w cieniu wojny na Ukrainie oraz wywołanego nią kryzysu energetycznego i żywnościowego. Od takiego stwierdzenia sekretarza generalnego ONZ Antónia Guterresa rozpoczęły się obrady w Szarm el-Szejk. Komentowały to na wyścigi liczne media, zauważając przy tym, że tym razem na COP27 nie bawiła Greta i jej młodociani radykałowie ekologiczni.

„Świat zapomniał, że musimy ratować planetę”

Rok temu w listopadzie, po poprzedniej konferencji klimatycznej ONZ w Glasgow, wielcy analitycy, jak Al Gore, byli rozczarowani. Jednak byli też pełni nadziei, że na COP27 będzie dużo lepiej. Cały mijający rok miał być realizacją tego, co zostało uzgodnione w Glasgow. Jednak „w ciągu ostatnich 12 miesięcy świat zapomniał, że należy uratować planetę” – ocenił z żalem António Guterres. Natomiast bojownicy o uratowanie klimatu zupełnie przemilczeli, że mamy od 10 miesięcy wojnę. Co świat ma zrobić z emisjami gazów spowodowanymi wojną, jaką Rosja prowadzi przeciwko Ukrainie. Może ktoś w Unii Europejskiej wymyśli uprawnienia do tych emisji CO2 dla rosyjskich napastników? I czy będą mogli za nie płacić w rublach na wyznaczonych przez Brukselę giełdach? Młodzi radykalni zieloni z Gretą na czele domagają się, aby natychmiast zrezygnować z węglowodorów, ale milcząco pogodzili się z wyciekiem milionów ton gazu ziemnego z przedziurawionych gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2. To też hipokryzja.

Dalszy ciąg ewolucji: od człowieka wysokoemisyjnego do niskoemisyjnego

Ciekawe, czy w końcu okażą się także hipokrytami młodzi naukowcy, którzy dostrzegli, że nie tylko energetyka konwencjonalna, transport itd. wytwarzają CO2. Wytwarza je także człowiek. Dopóki będą na świecie żyli jacyś ludzie – powinny to być istoty niskoemisyjne, czyli z osobistymi uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. To wcale nie żart, w czasopiśmie „Nature” (jedno z najstarszych i najbardziej prestiżowych czasopism naukowych) ukazał się niedawno tekst czworga naukowców z Wielkiej Brytanii, Szwecji i Izraela, postulujący wprowadzenie „osobistych uprawnień do emisji dwutlenku węgla” (w skrócie: PCA – Personal Carbon Allowances). Chodzi o to, że w Europie obowiązuje system handlu emisjami (ETS – Emissions Trading System). Wszystkie firmy emitujące do atmosfery ziemskiej CO2 obowiązane są nabywać specjalne papiery wartościowe na giełdach w Londynie lub w Lipsku, które uprawniają do emisji dwutlenku węgla. Jest to rodzaj opłaty, która ma stopniowo wymusić rezygnację z emisji, ponieważ mechanizm giełdowy powoduje, że te uprawnienia są coraz droższe. Autorzy wspomnianego tekstu uważają, że ETS to jeszcze za mało, aby ludzkość osiągnęła ambitne cele polityki klimatycznej i zrównoważonego rozwoju. Konieczne jest więc przyjęcie takich samych ograniczeń emisyjnych dla wszystkich ludzi. Musimy po prostu ograniczyć czynności wymagające korzystania z energii konwencjonalnej. A ostatecznie – może nawet oddychanie. Aby jednak sprawnie przeprowadzić taki program, trzeba w tym celu wykorzystać sztuczną inteligencję, która będzie monitorować naszą emisyjność związaną np. z „podróżami, ogrzewaniem pomieszczeń, podgrzewaniem wody i elektrycznością”. Według czwórki naukowców system „PCA można przetestować w wybranych, świadomych klimatu, zaawansowanych technologicznie krajach”. Nie wymieniają jednak żadnego z nich. Na pewno nie będą to jednak Chiny ani Rosja. Autorom chodzi o to, aby systemowo „powiązać osobiste działania z globalnymi celami redukcji emisji CO2”. Oczywiście będzie się to łączyło z całym systemem uprawnień, limitów, rekompensat i handlu osobistymi emisjami. By osiągnąć upragniony cel niskoemisyjności, autorzy tekstu proponują prawdziwą rewolucję. Powiązanie bodźców finansowych z etycznymi, wprowadzeniem nowych norm społecznych oraz edukacją i wysokim wzrostem świadomości klimatycznej. Zdają sobie jednak sprawę, że ta rewolucja nie będzie łatwa. Dostrzegają poważne bariery: ograniczenia technologiczne, wysokie koszty systemowe oraz niską akceptację społeczną. Dwa pierwsze problemy prędzej niż później rozwiąże rozwój sztucznej inteligencji zastosowanej także w relacjach społecznych. Znacznie większą barierą będzie jednak niska akceptacja społeczna dla programu PCA. A nawet można się spodziewać jego odrzucenia. Ludzie boją się naruszenia ich prywatności, czyli koniecznej w tym systemie osobistej kontroli i inwigilacji. Autorzy obawiają się więc, że ten konieczny dla ratowania klimatu planety program może nie być szybko wdrożony. Politycy z obecnych formacji politycznych wolą nie podejmować tego tematu, który spowoduje utratę popularności i zaufania, czyli stanowi zbyt wielkie ryzyko wyborcze. Na tym polu muszą więc działać aktywiści klimatyczni, by gruntownie zmienić świadomość społeczeństw.

Pewne próby już są?

Mimo wielu jeszcze niewiadomych dla ewentualnego programu PCA w praktyce są już pewne rozwiązania kontrolujące nadmierną osobistą emisję CO2 mogące wpływać na szybkie ograniczenie indywidualnych zachowań wysokoemisyjnych i wspierać cel zeroemisyjności dwutlenku węgla netto. Na przykład szwedzki startup Doconomy wspólnie z Mastercard wypuścił na rynek pierwszą na świecie kartę kredytową (o nazwie DO Black), która blokuje transakcje, jeśli system karty uzna, że zakup jest niepoprawny klimatycznie. Sztuczna inteligencja, która ma dostęp do danych bankowych klienta, weryfikuje, czy dokonując kupna, nie powoduje on zbyt dużej emisji dwutlenku węgla do atmosfery. W przypadku oceny negatywnej transakcja nie może być zrealizowana (odmowa dokonania transakcji). Nieco inną metodę oferuje kanadyjski bank Vancity z Vancouver, którego karta Visa monitoruje ślad węglowy klienta. Każda transakcja kupna jest związana z uruchomieniem licznika węglowego, pokazującego nie tylko zużycie CO2 przez właściciela karty, lecz także porównującego je ze średnią krajową i docelowym limitem krajowym. Bank Vancity nie stosuje blokady zakupów, lecz ekonomię behawioralną, za którą w 2017 roku dwaj amerykańscy ekonomiści Richard Thaler i Cass Sunstein dostali Nagrodę Nobla. Chodzi o stałe zewnętrzne sugerowanie ludziom, by podejmowali decyzje lepsze niż te, które podjęliby z własnej woli, spontanicznie. W wolnych społeczeństwach ludzie spontanicznie podejmują zazwyczaj decyzje, które uważają za dobre dla siebie. Jednak obecna sytuacja klimatyczna wymaga „odwrócenia postaw”, ludzie powinni podejmować decyzje lepsze dla społeczeństwa, dla planety. To jest także lepsze dla nich samych – uważają autorzy artykułu w „Nature” – choć nie zdają sobie z tego sprawy. Dlatego należy ludziom te decyzje podsuwać, by podejmowali decyzje przekonani, że jest to ich własny wolny wybór.

Pozostaje jeszcze problem człowieka jako „producenta” CO2, oddychania bowiem nie da się wyeliminować. Jednak tu – zdaniem naukowców – widać wyraźnie, jak bardzo mają rację autorzy raportu Klubu Rzymskiego, stawiając kwestię koniecznej depopulacji. W tym miejscu trzeba przyznać, że jak każda pandemia COVID przyniósł wyższą niż zwykle śmiertelność, czyli przyczynił się do depopulacji bardzo pożądanej dla ratowania klimatu planety. Oceniając skutki pandemii, aktywiści klimatyczni powinni o tym pamiętać – podkreślają autorzy artykułu w „Nature” przekonani, że wiedzą, co jest dla nas lepsze i już projektują nam przyszłość. Raczej bez naszej zgody.

 


Chiny i Indie będą największymi emitentami gazów cieplarnianych do 2050 roku

Eksperci ruchów ekologicznych nie mogą ocenić, co będzie po tym roku. Wiadomo jedynie, że UE najszybciej zredukuje swoje emisje. USA również, jeśli lewicowe skrzydła Demokratów utrzymają się przy władzy. W 2030 roku Chiny wyemitują 33 proc. światowych gazów cieplarnianych, prawie trzykrotnie więcej niż USA i ponad pięciokrotnie więcej niż UE. W 2050 r. Indie będą drugim największym emitentem CO2 (3325 mln ton) po Chinach (7970 mln ton) i znacznie większym niż USA (2180 mln ton) i UE (1229 mln ton).

Tekst pochodzi z 51/52 (1770) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Nie żyje Jadwiga Morawiecka. Były premier przekazał smutne wieści z ostatniej chwili
Nie żyje Jadwiga Morawiecka. Były premier przekazał smutne wieści

Nie żyje Jadwiga Morawiecka, matka byłego premiera Mateusza Morawieckiego. Miała 95 lat.

Uważaj na Facebooku. Pilny komunikat policji z ostatniej chwili
Uważaj na Facebooku. Pilny komunikat policji

Policja w Świdnicy ostrzega: przestępcy na Facebooku podszywają się pod znajomych i wyłudzają loginy. Sprawdź, jak się zabezpieczyć

Mucha uderza w Tuska: „Powinniśmy zaproponować nowe przywództwo”. KO w szoku polityka
Mucha uderza w Tuska: „Powinniśmy zaproponować nowe przywództwo”. KO w szoku

Podczas programu „Śniadanie Rymanowskiego” w Polsat News i Interii Joanna Mucha z Polski 2050 wyraziła wątpliwości co do dalszego przywództwa Donalda Tuska.

Tragedia nad Bałtykiem. Nie żyje mężczyzna z ostatniej chwili
Tragedia nad Bałtykiem. Nie żyje mężczyzna

Tragiczne informacje znad Morza Bałtyckiego. W sobotę wieczorem w Sarbinowie (woj. zachodniopomorskie) zmarł 85-letni mężczyzna.

W Portugalii ogłoszono stan alarmowy. Kraj szykuje się na najgorsze z ostatniej chwili
W Portugalii ogłoszono stan alarmowy. Kraj szykuje się na najgorsze

Rząd Portugalii ogłosił stan alarmowy na całym kontynentalnym terytorium kraju, który zacznie obowiązywać w niedzielę o północy i potrwa do czwartku, 7 sierpnia, do godziny 23:59.

Kontrole na granicach przedłużone. Szef MSWiA podał datę z ostatniej chwili
Kontrole na granicach przedłużone. Szef MSWiA podał datę

– W piątek zapadła decyzja o przedłużeniu kontroli na granicach niemieckiej i litewskiej - do 4 października. Wydane rozporządzenie zostało skierowane celem notyfikacji do Komisji Europejskiej – poinformował w niedzielę minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński.

Niemiecka policja działa w Polsce pod pozorem wspólnych patroli? Opublikowano nagranie gorące
Niemiecka policja działa w Polsce pod pozorem "wspólnych patroli"? Opublikowano nagranie

Jak poinformował dziennikarz Telewizji Republika Janusz Życzkowski, w ubiegłym tygodniu na przejściu granicznym w Gubinie doszło do zatrzymania radiowozu oznaczonego jako „wspólny polsko-niemiecki patrol”. Na miejscu szybko wyszło na jaw, że w środku znajdowało się jedynie dwóch funkcjonariuszy niemieckiej Bundespolizei – bez udziału strony polskiej.

Afera dronowa. Na Ukrainie wykryto korupcję na gigantyczną skalę pilne
"Afera dronowa". Na Ukrainie wykryto korupcję na gigantyczną skalę

Ukraińskie instytucje antykorupcyjne NABU i SAP, wspierane przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, ujawniły poważny proceder korupcyjny w sektorze zbrojeniowym.

Hiszpania odetchnęła. Znacznie spadła liczba nielegalnych imigrantów Wiadomości
Hiszpania odetchnęła. Znacznie spadła liczba nielegalnych imigrantów

Hiszpańskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ogłosiło, że w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy 2025 roku liczba nielegalnych imigrantów spadła o 30 proc. w porównaniu do tego samego okresu w roku ubiegłym.

Płonie rosyjskie lotnisko w Soczi. Zmasowany atak dronów pilne
Płonie rosyjskie lotnisko w Soczi. Zmasowany atak dronów

Ponad 120 strażaków walczy z ogromnym pożarem, który wybuchł po ukraińskim ataku dronowym na lotnisko w Soczi. Ogień objął magazyn paliwowy – poinformowały władze Kraju Krasnodarskiego. Z powodu zagrożenia loty zostały odwołane lub wstrzymane.

REKLAMA

Ostatnia konferencja COP27 dowodzi rosnących głębokich podziałów wśród obrońców klimatu

W niedzielę, 20 listopada br., we wczesnych godzinach porannych zakończyła się, z dwudniowym późnieniem, w Szarm el-Szejk w Egipcie konferencja klimatyczna ONZ COP27. Przedstawiciele niemal wszystkich państw świata ostatecznie porozumieli się co do treści 60 decyzji wdrażających postanowienia kolejnych dokumentów: Konwencji klimatycznej, Protokołu z Kioto i Porozumienia paryskiego.
 Ostatnia konferencja COP27 dowodzi rosnących głębokich podziałów wśród obrońców klimatu
/ fot. pixabay.com

To oczywiste – COP27, jak żaden z dotychczasowych szczytów, dowodzi rosnących głębokich podziałów wśród obrońców klimatu. Podziału według stereotypu: bogata Północ i ubogie Południe, a także podziału oportuniści – dojrzali politycy – kontra zradykalizowani młodzi zieloni neokomuniści (hasło Grety Thunberg: „Precz z kapitalizmem” to czysta komuna). Z tym, że biedne państwa niespecjalnie wykazały się klimatyczną gorliwością. Dla nich – przy mocnym wsparciu ChRL – najważniejsze było powołanie nowego funduszu w celu finansowania strat i szkód powstałych w wyniku zmian klimatu. Fundusz ma wspierać najbardziej narażone na skutki ocieplenia państwa rozwijające się. Co prawda źródła finansowania tego funduszu zostaną określone dopiero w nadchodzących latach, ale mają one obejmować – poza tradycyjnymi darczyńcami z najbogatszych krajów świata – również nowość: finansowanie z międzynarodowych banków rozwoju, a nawet z funduszy prywatnych. Nie wiadomo jeszcze, czy będzie to finansowanie przymusowe.

Po raz pierwszy w tak szerokim stopniu w wynikach końcowych pojawiły się wezwania do przyspieszenia transformacji energetyki z wykorzystaniem zarówno odnawialnych źródeł energii, jak i innych technologii niskoemisyjnych. Jednak już z góry było wiadomo, że ani Chiny, ani Indie nie mają najmniejszego zamiaru przyspieszyć u siebie transformacji energetycznej. Chociaż bez nich żadne przyspieszenie nie jest możliwe. Oba ogromne i najludniejsze państwa świata realizują właśnie przyspieszony rozwój gospodarczy i nie mają zamiaru rezygnować z konwencjonalnej energii. Jednak z hipokryzją typową dla wielu państw członkowskich ONZ ich przedstawiciele zachwycali się ogólnie programem transformacji energetycznej. Tym bardziej że dostrzegając potrzebę uwzględnienia wymiaru społecznego polityki klimatycznej, COP27 powołał program prac na temat sprawiedliwej transformacji, która ma ogromne szanse przebiegać albo jako transformacja niesprawiedliwa, albo jako zupełnie nieskuteczna, co najlepiej widać w Unii Europejskiej.
Tegoroczny szczyt klimatyczny COP27 odbywał się w cieniu wojny na Ukrainie oraz wywołanego nią kryzysu energetycznego i żywnościowego. Od takiego stwierdzenia sekretarza generalnego ONZ Antónia Guterresa rozpoczęły się obrady w Szarm el-Szejk. Komentowały to na wyścigi liczne media, zauważając przy tym, że tym razem na COP27 nie bawiła Greta i jej młodociani radykałowie ekologiczni.

„Świat zapomniał, że musimy ratować planetę”

Rok temu w listopadzie, po poprzedniej konferencji klimatycznej ONZ w Glasgow, wielcy analitycy, jak Al Gore, byli rozczarowani. Jednak byli też pełni nadziei, że na COP27 będzie dużo lepiej. Cały mijający rok miał być realizacją tego, co zostało uzgodnione w Glasgow. Jednak „w ciągu ostatnich 12 miesięcy świat zapomniał, że należy uratować planetę” – ocenił z żalem António Guterres. Natomiast bojownicy o uratowanie klimatu zupełnie przemilczeli, że mamy od 10 miesięcy wojnę. Co świat ma zrobić z emisjami gazów spowodowanymi wojną, jaką Rosja prowadzi przeciwko Ukrainie. Może ktoś w Unii Europejskiej wymyśli uprawnienia do tych emisji CO2 dla rosyjskich napastników? I czy będą mogli za nie płacić w rublach na wyznaczonych przez Brukselę giełdach? Młodzi radykalni zieloni z Gretą na czele domagają się, aby natychmiast zrezygnować z węglowodorów, ale milcząco pogodzili się z wyciekiem milionów ton gazu ziemnego z przedziurawionych gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2. To też hipokryzja.

Dalszy ciąg ewolucji: od człowieka wysokoemisyjnego do niskoemisyjnego

Ciekawe, czy w końcu okażą się także hipokrytami młodzi naukowcy, którzy dostrzegli, że nie tylko energetyka konwencjonalna, transport itd. wytwarzają CO2. Wytwarza je także człowiek. Dopóki będą na świecie żyli jacyś ludzie – powinny to być istoty niskoemisyjne, czyli z osobistymi uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. To wcale nie żart, w czasopiśmie „Nature” (jedno z najstarszych i najbardziej prestiżowych czasopism naukowych) ukazał się niedawno tekst czworga naukowców z Wielkiej Brytanii, Szwecji i Izraela, postulujący wprowadzenie „osobistych uprawnień do emisji dwutlenku węgla” (w skrócie: PCA – Personal Carbon Allowances). Chodzi o to, że w Europie obowiązuje system handlu emisjami (ETS – Emissions Trading System). Wszystkie firmy emitujące do atmosfery ziemskiej CO2 obowiązane są nabywać specjalne papiery wartościowe na giełdach w Londynie lub w Lipsku, które uprawniają do emisji dwutlenku węgla. Jest to rodzaj opłaty, która ma stopniowo wymusić rezygnację z emisji, ponieważ mechanizm giełdowy powoduje, że te uprawnienia są coraz droższe. Autorzy wspomnianego tekstu uważają, że ETS to jeszcze za mało, aby ludzkość osiągnęła ambitne cele polityki klimatycznej i zrównoważonego rozwoju. Konieczne jest więc przyjęcie takich samych ograniczeń emisyjnych dla wszystkich ludzi. Musimy po prostu ograniczyć czynności wymagające korzystania z energii konwencjonalnej. A ostatecznie – może nawet oddychanie. Aby jednak sprawnie przeprowadzić taki program, trzeba w tym celu wykorzystać sztuczną inteligencję, która będzie monitorować naszą emisyjność związaną np. z „podróżami, ogrzewaniem pomieszczeń, podgrzewaniem wody i elektrycznością”. Według czwórki naukowców system „PCA można przetestować w wybranych, świadomych klimatu, zaawansowanych technologicznie krajach”. Nie wymieniają jednak żadnego z nich. Na pewno nie będą to jednak Chiny ani Rosja. Autorom chodzi o to, aby systemowo „powiązać osobiste działania z globalnymi celami redukcji emisji CO2”. Oczywiście będzie się to łączyło z całym systemem uprawnień, limitów, rekompensat i handlu osobistymi emisjami. By osiągnąć upragniony cel niskoemisyjności, autorzy tekstu proponują prawdziwą rewolucję. Powiązanie bodźców finansowych z etycznymi, wprowadzeniem nowych norm społecznych oraz edukacją i wysokim wzrostem świadomości klimatycznej. Zdają sobie jednak sprawę, że ta rewolucja nie będzie łatwa. Dostrzegają poważne bariery: ograniczenia technologiczne, wysokie koszty systemowe oraz niską akceptację społeczną. Dwa pierwsze problemy prędzej niż później rozwiąże rozwój sztucznej inteligencji zastosowanej także w relacjach społecznych. Znacznie większą barierą będzie jednak niska akceptacja społeczna dla programu PCA. A nawet można się spodziewać jego odrzucenia. Ludzie boją się naruszenia ich prywatności, czyli koniecznej w tym systemie osobistej kontroli i inwigilacji. Autorzy obawiają się więc, że ten konieczny dla ratowania klimatu planety program może nie być szybko wdrożony. Politycy z obecnych formacji politycznych wolą nie podejmować tego tematu, który spowoduje utratę popularności i zaufania, czyli stanowi zbyt wielkie ryzyko wyborcze. Na tym polu muszą więc działać aktywiści klimatyczni, by gruntownie zmienić świadomość społeczeństw.

Pewne próby już są?

Mimo wielu jeszcze niewiadomych dla ewentualnego programu PCA w praktyce są już pewne rozwiązania kontrolujące nadmierną osobistą emisję CO2 mogące wpływać na szybkie ograniczenie indywidualnych zachowań wysokoemisyjnych i wspierać cel zeroemisyjności dwutlenku węgla netto. Na przykład szwedzki startup Doconomy wspólnie z Mastercard wypuścił na rynek pierwszą na świecie kartę kredytową (o nazwie DO Black), która blokuje transakcje, jeśli system karty uzna, że zakup jest niepoprawny klimatycznie. Sztuczna inteligencja, która ma dostęp do danych bankowych klienta, weryfikuje, czy dokonując kupna, nie powoduje on zbyt dużej emisji dwutlenku węgla do atmosfery. W przypadku oceny negatywnej transakcja nie może być zrealizowana (odmowa dokonania transakcji). Nieco inną metodę oferuje kanadyjski bank Vancity z Vancouver, którego karta Visa monitoruje ślad węglowy klienta. Każda transakcja kupna jest związana z uruchomieniem licznika węglowego, pokazującego nie tylko zużycie CO2 przez właściciela karty, lecz także porównującego je ze średnią krajową i docelowym limitem krajowym. Bank Vancity nie stosuje blokady zakupów, lecz ekonomię behawioralną, za którą w 2017 roku dwaj amerykańscy ekonomiści Richard Thaler i Cass Sunstein dostali Nagrodę Nobla. Chodzi o stałe zewnętrzne sugerowanie ludziom, by podejmowali decyzje lepsze niż te, które podjęliby z własnej woli, spontanicznie. W wolnych społeczeństwach ludzie spontanicznie podejmują zazwyczaj decyzje, które uważają za dobre dla siebie. Jednak obecna sytuacja klimatyczna wymaga „odwrócenia postaw”, ludzie powinni podejmować decyzje lepsze dla społeczeństwa, dla planety. To jest także lepsze dla nich samych – uważają autorzy artykułu w „Nature” – choć nie zdają sobie z tego sprawy. Dlatego należy ludziom te decyzje podsuwać, by podejmowali decyzje przekonani, że jest to ich własny wolny wybór.

Pozostaje jeszcze problem człowieka jako „producenta” CO2, oddychania bowiem nie da się wyeliminować. Jednak tu – zdaniem naukowców – widać wyraźnie, jak bardzo mają rację autorzy raportu Klubu Rzymskiego, stawiając kwestię koniecznej depopulacji. W tym miejscu trzeba przyznać, że jak każda pandemia COVID przyniósł wyższą niż zwykle śmiertelność, czyli przyczynił się do depopulacji bardzo pożądanej dla ratowania klimatu planety. Oceniając skutki pandemii, aktywiści klimatyczni powinni o tym pamiętać – podkreślają autorzy artykułu w „Nature” przekonani, że wiedzą, co jest dla nas lepsze i już projektują nam przyszłość. Raczej bez naszej zgody.

 


Chiny i Indie będą największymi emitentami gazów cieplarnianych do 2050 roku

Eksperci ruchów ekologicznych nie mogą ocenić, co będzie po tym roku. Wiadomo jedynie, że UE najszybciej zredukuje swoje emisje. USA również, jeśli lewicowe skrzydła Demokratów utrzymają się przy władzy. W 2030 roku Chiny wyemitują 33 proc. światowych gazów cieplarnianych, prawie trzykrotnie więcej niż USA i ponad pięciokrotnie więcej niż UE. W 2050 r. Indie będą drugim największym emitentem CO2 (3325 mln ton) po Chinach (7970 mln ton) i znacznie większym niż USA (2180 mln ton) i UE (1229 mln ton).

Tekst pochodzi z 51/52 (1770) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe