[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Metoda Monneta

Wspomniałem już o metodzie Jeana Monneta, która polegała na utrzymywaniu dyskretności, o konieczności nietrąbienia o swoich zamiarach, o imperatywie wyłączenia zwykłych ludzi z procesu politycznego, co powoduje uproszczenie podejmowania decyzji.
/ Foto T. Gutry

Po części metoda sekretności wywodzi się z nawyków ludzi przyzwyczajonych do operowania poza „światłem reflektorów”, po części z natury niektórych środowisk koncepcyjnie pchających projekt europejski, a po części jest to pragmatyka. Po co robić awantury, medialne nagłośnienia i całą tę demokratyczną szopkę z transparentnością, skoro można zrobić wszystko szybko i dyskretnie, zakulisowo, w małym gronie? Po co wszędzie o tym trąbić? Najpierw zrobić, potem się tłumaczyć albo – jeszcze lepiej – udawać, że wszystko jest tak, jak trzeba.

W większości wypadków procesy te zachodzą w ramach wymówek o utrzymaniu zasady konsensusu. Po prostu nie ma się co kłócić, a należy się nam wszystkim w małym gronie zgodzić. Kompromis polega na osiągnięciu konsensusu w sprawach, które mogą wzbudzić niezdrowe emocje. Wykuwajmy kompromis więc wśród osób nam podobnych, zgadzających się z nami. Spotykamy się kameralnie i ustalamy sprawy. Spójrzmy na przykład na obrady Europejskiego Banku Centralnego (The European Central Bank). Rozmowy wewnętrzne są właściwie zawsze utajnione. A potem wynurzają się koryfeusze finansów i zgodnie głoszą odpowiednie tezy. Zdarza się – rzadko, ale się zdarza – że jakiś członek zarządu zrezygnuje, ale raczej nie zdarza się, że ktoś ogłosi niezgodę. Zawsze publicznie panuje konsensus wypracowany dyskretnymi metodami. I po co głosować demokratycznie i bawić się w umasowienie problemów? Taka dyskretna praktyka działa lepiej. A że może się ludziom nie podobać, to zupełnie inna sprawa.

To samo dotyczy wielu innych kluczowych instytucji UE, a w tym Komisji Europejskiej czy Rady Europy. Zresztą historia UE dostarcza wielu rozmaitych przykładów tego dyskretnego modus operandi. Piszą o tym (z przeciwnych stron politycznej barykady) choćby wolnościowiec John Gillingham, European Integration, 1950–2003: Superstate or New Market Economy? [Integracja Europejska, 1950–2003: Superpaństwo czy Nowa Gospodarka Rynkowa] (New York: Cambridge University Press, 2004) czy lewicowiec Perry Anderson, Ever Closer Union? Europe in the West [Coraz bardziej zjednoczona Unia? Europa na Zachodzie] (London and New York: Verso, 2021).

Zacznijmy od ruchów wstępnych. Zaraz po wojnie Europa leżała w gruzach. Zapaść była taka, że na jesieni 1945 r. ludzie głodowali choćby w Holandii, nie mówiąc już o pobitych Niemcach. Od początku zaczęła płynąć amerykańska pomoc, którą po kilku latach sformalizowano jako Plan Marshalla. Naturalnie Stalin odrzucił pomoc USA i rozkazał swoim satelitom postąpić podobnie. Tymczasem zachodnia Europa dostąpiła tego amerykańskiego błogosławieństwa. Głównie dlatego zaczęła się podnosić z kolan. Aby wskrzesić przemysł w Niemczech, a postawić go znów na nogi we Francji, Wielkiej Brytanii i gdzie indziej, należało rozkręcić przemysł węglowy i stalowy. Euroentuzjaści uznali, że nie można tego robić spontanicznie, że potrzebna jest koordynacja. Dlatego w 1951 r. traktatem paryskim powołano Europejską Wspólnotę Węgla i Stali (The European Coal and Steel Community – ECSC). W jej skład weszły Niemcy Zachodnie, Holandia, Luxemburg, Włochy, Francja i Belgia.
Chodziło nie tylko o to, aby racjonalnie zaplanować wydobycie węgla i produkcje stali tak, żeby nie zalać nimi rynku, paraliżując go, ale o to, aby – po wykonaniu zadania – w racjonalny sposób przeprowadzić zwolnienia robotników z pracy. Wiadomo, że aby rozkręcić sprawy, trzeba nadmiaru rąk do pracy, a potem odsyła się górników i hutników na bezrobocie.

Postanowiono zrobić to w sposób skoordynowany i zminimalizowany w każdym kraju osobno. Po pierwsze, chodziło o ograniczenie szoku bezrobocia. Po drugie, chodziło o zneutralizowanie komunistycznej ofensywy, która – aby sparaliżować odbudowę zachodniej Europy – gotowała się do rozkręcenia strajków oraz innych form protestów pracowniczych. Udało się: wyprodukowano tyle, ile trzeba na odbudowę, oraz zracjonalizowano zwolnienia z pracy. Ale pozostał dylemat: co zrobić z eurokratami, biurokratami i innymi, którzy zaczepili się w ECSC? Przecież cała ta instytucja i wszystko z nią związane miało być tymczasowe. Miało to istnieć tylko chwilowo, aby rozwiązać sytuację kryzysową z niedoborem węgla i stali oraz z przewidywanymi kłopotami pracowniczymi. Otóż eurokraci zakręcili się dyskretnie i ECSC stała się permanentną – pierwszą – instytucją przyszłej Unii Europejskiej (wtedy jeszcze mówiono Wspólnoty Europejskiej). Europejska Wspólnota Węgla i Stali usadowiła się na stałe w zachodniej części kontynentu, a łożyli na nią podatnicy w każdym z wolnych państw narodowych Europy. Naturalnie przeciętny podatnik nie zdawał sobie z tego sprawy.

Instytucja trwała dyskretnie aż do następnego kroku. A wielkim następnym krokiem w latach sześćdziesiątych były umowy i instytucje dotyczące tzw. wspólnej polityki agrarnej. Francja droczyła się najdłużej, więc przekupiono ją wielkimi subsydiami. A jednocześnie w dyskretny sposób powstała biurokracja, która miała koordynować wspólną polityką rolniczą. Kiedy były już odpowiednie umowy międzynarodowe, to instytucje wdrażające politykę agrarną połączono w sensie formalnym – jak klocki Lego – ze strukturą wciąż istniejącej Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. I dopiero wtedy te zręby przyszłej Unii Europejskiej pokazano zwykłym ludziom. To stało się paradygmatem ekspansji biurokratycznej UE. Euroentuzjaści za każdym razem zastrzegali się, że nie ma się o co martwić, bo oni nigdy nie będą mieli zamiaru budować niczego takiego scentralizowanego. Mówili, że tylko tak się niektórym wydaje, że budują struktury biurokratyczne swego tworu. A potem ni z tego, ni z owego, odsłaniali kolejny element „konstrukcji z Lego”, udając, że przecież wszyscy to od dawna widzieli, wiedzieli i rozumieli, a więc nie było problemu.

Właściwie wszystkie następne projekty konstruowano i wdrażano w bardzo podobny sposób. I tak przebiegała budowa. Najpierw dyskretnie, potem otwarcie i bezczelnie. I znów podejmowano nowy projekt, aby za jakiś czas połączyć go metodą jak z klocków Lego z już istniejącymi. Tak powstawało superpaństwo na zachodzie Europy.
To było właśnie superpaństwo, przed którym przestrzegał nas słynny sowiecki dysydent i wolnościowiec, śp. Władimir Bukowski. Straszył nas, że Unia przekształca się w Związek Sowieckich Republik Europejskich. Przyjechał nawet z Anglii do Polski, aby promować swoją książkę na ten temat. Ale oprócz kolegów Tomasza Sommera, który to wydał, nie bardzo Polacy chcieli Władimirowi wierzyć. Nie wierzyli mu też na temat euroentuzjastycznego modus operandi opartego na dyskrecji. To właśnie metoda Monneta.

Waszyngton, DC, 15 grudnia 2022 r.

 

 

 

 


 

POLECANE
Pilna decyzja MSZ ws. ambasadora Polski we Francji z ostatniej chwili
Pilna decyzja MSZ ws. ambasadora Polski we Francji

Rzecznik MSZ Maciej Wewiór przekazał w środę PAP, że decyzją szefa MSZ Radosława Sikorskiego ambasador Polski we Francji Jan R. został zwolniony z kierowania placówką do czasu wyjaśnienia wątpliwości. Sprawa ma związek z medialnymi doniesieniami o jego zatrzymaniu przez CBA.

 „Die Welt” ostro o Unii Europejskiej: „Nie sprawdziła się” z ostatniej chwili
„Die Welt” ostro o Unii Europejskiej: „Nie sprawdziła się”

Na łamach niemieckiego dziennika „Die Welt” opublikowano krytyczny tekst dotyczący kondycji Unii Europejskiej. Autorzy zarzucają Brukseli biurokratyczny autorytaryzm, nieskuteczność w kluczowych kryzysach i oderwanie od realnych problemów gospodarki oraz obywateli. W tekście pojawiają się mocne tezy o Green Deal, polityce migracyjnej i braku demokratycznej legitymacji urzędników w Brukseli.

USA objęły sankcjami wizowymi byłego komisarza UE. Oburzenie w Brukseli z ostatniej chwili
USA objęły sankcjami wizowymi byłego komisarza UE. Oburzenie w Brukseli

Komisja Europejska zdecydowanie potępiła w środę decyzję administracji Donalda Trumpa o nałożeniu zakazu wjazdu do USA na byłego komisarza UE ds. rynku wewnętrznego Thierry'ego Bretona oraz czterech szefów organizacji pozarządowych z Wielkiej Brytanii i Niemiec.

Prezydent Karol Nawrocki odwiedził żołnierzy i funkcjonariuszy SG na granicy z ostatniej chwili
Prezydent Karol Nawrocki odwiedził żołnierzy i funkcjonariuszy SG na granicy

Prezydent RP Karol Nawrocki spotkał się z żołnierzami Wojska Polskiego i funkcjonariuszami Straży Granicznej, stacjonującymi na wschodniej granicy Polski.

Tom Rose przekazał Polakom życzenia świąteczne od prezydenta Trumpa z ostatniej chwili
Tom Rose przekazał Polakom życzenia świąteczne od prezydenta Trumpa

Ambasador USA w Polsce Thomas Rose, składając w środę Polakom życzenia świąteczne w imieniu swoim oraz prezydenta Donalda Trumpa, podkreślił, że Boże Narodzenie to czas, w którym wszyscy ludzie mogą dziękować Bogu za błogosławieństwa wiary, rodziny i wolności.

KO wygrywa wybory, ale nie ma z kim rządzić, spadki największych. Zobacz najnowszy sondaż z ostatniej chwili
KO wygrywa wybory, ale nie ma z kim rządzić, spadki największych. Zobacz najnowszy sondaż

W środę opublikowano najnowsze badanie poparcia dla partii politycznych. Z sondażu United Surveys by IBRiS dla Wirtualnej Polski wynika, że Koalicja Obywatelska wygrałaby wybory, jednak Donald Tusk właściwie nie miałby z kim utworzyć rząd - potencjalni koalicjanci właściwie nie wchodzą do Sejmu.

Zełenski ujawnił amerykański plan pełnego porozumienia pokojowego. Co zawiera? z ostatniej chwili
Zełenski ujawnił amerykański plan pełnego porozumienia pokojowego. Co zawiera?

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przekazał, że amerykański plan pokojowy, dotyczący zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej, przewiduje zamrożenie konfliktu na obecnych liniach kontaktowych - poinformowały w środę media, w tym m.in. agencja AFP. Ukraiński prezydent rozmawiał z dziennikarzami we wtorek, ale wypowiedzi ze spotkania zostały opublikowane dopiero w środę. 

W Wigilię na straży bezpieczeństwa kraju stoi 20 tys. polskich żołnierzy z ostatniej chwili
W Wigilię na straży bezpieczeństwa kraju stoi 20 tys. polskich żołnierzy

W Wigilię Świąt Bożego Narodzenia na straży bezpieczeństwa państwa polskiego i naszych sojuszników stoi około 20 tysięcy żołnierzy - powiedział w środę wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz podczas spotkania z żołnierzami służącymi w Centrum Logistycznym Rzeszów-Jasionka.

Jest nowy ranking zaufania. Karol Nawrocki ponownie na czele [SONDAŻ] z ostatniej chwili
Jest nowy ranking zaufania. Karol Nawrocki ponownie na czele [SONDAŻ]

W Wigilię portal Onet.pl opublikował grudniowy sondaż zaufania do polityków. Na pierwszym miejscu ponownie znalazł się prezydent Karol Nawrocki. W badaniu widać też powrót Jarosława Kaczyńskiego do pierwszej dziesiątki oraz pogarszającą się sytuację Mateusza Morawieckiego.

„Niech ucichną dzisiaj wszelkie spory”. Świąteczne życzenia Pary Prezydenckiej z ostatniej chwili
„Niech ucichną dzisiaj wszelkie spory”. Świąteczne życzenia Pary Prezydenckiej

Para Prezydencka skierowała do Polaków w kraju i za granicą życzenia świąteczne. W bożonarodzeniowym przesłaniu podkreślono znaczenie wspólnoty, tradycji oraz nadziei płynącej z Narodzenia Pańskiego. W komunikacie znalazły się także słowa wdzięczności dla osób pełniących służbę w święta.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Metoda Monneta

Wspomniałem już o metodzie Jeana Monneta, która polegała na utrzymywaniu dyskretności, o konieczności nietrąbienia o swoich zamiarach, o imperatywie wyłączenia zwykłych ludzi z procesu politycznego, co powoduje uproszczenie podejmowania decyzji.
/ Foto T. Gutry

Po części metoda sekretności wywodzi się z nawyków ludzi przyzwyczajonych do operowania poza „światłem reflektorów”, po części z natury niektórych środowisk koncepcyjnie pchających projekt europejski, a po części jest to pragmatyka. Po co robić awantury, medialne nagłośnienia i całą tę demokratyczną szopkę z transparentnością, skoro można zrobić wszystko szybko i dyskretnie, zakulisowo, w małym gronie? Po co wszędzie o tym trąbić? Najpierw zrobić, potem się tłumaczyć albo – jeszcze lepiej – udawać, że wszystko jest tak, jak trzeba.

W większości wypadków procesy te zachodzą w ramach wymówek o utrzymaniu zasady konsensusu. Po prostu nie ma się co kłócić, a należy się nam wszystkim w małym gronie zgodzić. Kompromis polega na osiągnięciu konsensusu w sprawach, które mogą wzbudzić niezdrowe emocje. Wykuwajmy kompromis więc wśród osób nam podobnych, zgadzających się z nami. Spotykamy się kameralnie i ustalamy sprawy. Spójrzmy na przykład na obrady Europejskiego Banku Centralnego (The European Central Bank). Rozmowy wewnętrzne są właściwie zawsze utajnione. A potem wynurzają się koryfeusze finansów i zgodnie głoszą odpowiednie tezy. Zdarza się – rzadko, ale się zdarza – że jakiś członek zarządu zrezygnuje, ale raczej nie zdarza się, że ktoś ogłosi niezgodę. Zawsze publicznie panuje konsensus wypracowany dyskretnymi metodami. I po co głosować demokratycznie i bawić się w umasowienie problemów? Taka dyskretna praktyka działa lepiej. A że może się ludziom nie podobać, to zupełnie inna sprawa.

To samo dotyczy wielu innych kluczowych instytucji UE, a w tym Komisji Europejskiej czy Rady Europy. Zresztą historia UE dostarcza wielu rozmaitych przykładów tego dyskretnego modus operandi. Piszą o tym (z przeciwnych stron politycznej barykady) choćby wolnościowiec John Gillingham, European Integration, 1950–2003: Superstate or New Market Economy? [Integracja Europejska, 1950–2003: Superpaństwo czy Nowa Gospodarka Rynkowa] (New York: Cambridge University Press, 2004) czy lewicowiec Perry Anderson, Ever Closer Union? Europe in the West [Coraz bardziej zjednoczona Unia? Europa na Zachodzie] (London and New York: Verso, 2021).

Zacznijmy od ruchów wstępnych. Zaraz po wojnie Europa leżała w gruzach. Zapaść była taka, że na jesieni 1945 r. ludzie głodowali choćby w Holandii, nie mówiąc już o pobitych Niemcach. Od początku zaczęła płynąć amerykańska pomoc, którą po kilku latach sformalizowano jako Plan Marshalla. Naturalnie Stalin odrzucił pomoc USA i rozkazał swoim satelitom postąpić podobnie. Tymczasem zachodnia Europa dostąpiła tego amerykańskiego błogosławieństwa. Głównie dlatego zaczęła się podnosić z kolan. Aby wskrzesić przemysł w Niemczech, a postawić go znów na nogi we Francji, Wielkiej Brytanii i gdzie indziej, należało rozkręcić przemysł węglowy i stalowy. Euroentuzjaści uznali, że nie można tego robić spontanicznie, że potrzebna jest koordynacja. Dlatego w 1951 r. traktatem paryskim powołano Europejską Wspólnotę Węgla i Stali (The European Coal and Steel Community – ECSC). W jej skład weszły Niemcy Zachodnie, Holandia, Luxemburg, Włochy, Francja i Belgia.
Chodziło nie tylko o to, aby racjonalnie zaplanować wydobycie węgla i produkcje stali tak, żeby nie zalać nimi rynku, paraliżując go, ale o to, aby – po wykonaniu zadania – w racjonalny sposób przeprowadzić zwolnienia robotników z pracy. Wiadomo, że aby rozkręcić sprawy, trzeba nadmiaru rąk do pracy, a potem odsyła się górników i hutników na bezrobocie.

Postanowiono zrobić to w sposób skoordynowany i zminimalizowany w każdym kraju osobno. Po pierwsze, chodziło o ograniczenie szoku bezrobocia. Po drugie, chodziło o zneutralizowanie komunistycznej ofensywy, która – aby sparaliżować odbudowę zachodniej Europy – gotowała się do rozkręcenia strajków oraz innych form protestów pracowniczych. Udało się: wyprodukowano tyle, ile trzeba na odbudowę, oraz zracjonalizowano zwolnienia z pracy. Ale pozostał dylemat: co zrobić z eurokratami, biurokratami i innymi, którzy zaczepili się w ECSC? Przecież cała ta instytucja i wszystko z nią związane miało być tymczasowe. Miało to istnieć tylko chwilowo, aby rozwiązać sytuację kryzysową z niedoborem węgla i stali oraz z przewidywanymi kłopotami pracowniczymi. Otóż eurokraci zakręcili się dyskretnie i ECSC stała się permanentną – pierwszą – instytucją przyszłej Unii Europejskiej (wtedy jeszcze mówiono Wspólnoty Europejskiej). Europejska Wspólnota Węgla i Stali usadowiła się na stałe w zachodniej części kontynentu, a łożyli na nią podatnicy w każdym z wolnych państw narodowych Europy. Naturalnie przeciętny podatnik nie zdawał sobie z tego sprawy.

Instytucja trwała dyskretnie aż do następnego kroku. A wielkim następnym krokiem w latach sześćdziesiątych były umowy i instytucje dotyczące tzw. wspólnej polityki agrarnej. Francja droczyła się najdłużej, więc przekupiono ją wielkimi subsydiami. A jednocześnie w dyskretny sposób powstała biurokracja, która miała koordynować wspólną polityką rolniczą. Kiedy były już odpowiednie umowy międzynarodowe, to instytucje wdrażające politykę agrarną połączono w sensie formalnym – jak klocki Lego – ze strukturą wciąż istniejącej Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. I dopiero wtedy te zręby przyszłej Unii Europejskiej pokazano zwykłym ludziom. To stało się paradygmatem ekspansji biurokratycznej UE. Euroentuzjaści za każdym razem zastrzegali się, że nie ma się o co martwić, bo oni nigdy nie będą mieli zamiaru budować niczego takiego scentralizowanego. Mówili, że tylko tak się niektórym wydaje, że budują struktury biurokratyczne swego tworu. A potem ni z tego, ni z owego, odsłaniali kolejny element „konstrukcji z Lego”, udając, że przecież wszyscy to od dawna widzieli, wiedzieli i rozumieli, a więc nie było problemu.

Właściwie wszystkie następne projekty konstruowano i wdrażano w bardzo podobny sposób. I tak przebiegała budowa. Najpierw dyskretnie, potem otwarcie i bezczelnie. I znów podejmowano nowy projekt, aby za jakiś czas połączyć go metodą jak z klocków Lego z już istniejącymi. Tak powstawało superpaństwo na zachodzie Europy.
To było właśnie superpaństwo, przed którym przestrzegał nas słynny sowiecki dysydent i wolnościowiec, śp. Władimir Bukowski. Straszył nas, że Unia przekształca się w Związek Sowieckich Republik Europejskich. Przyjechał nawet z Anglii do Polski, aby promować swoją książkę na ten temat. Ale oprócz kolegów Tomasza Sommera, który to wydał, nie bardzo Polacy chcieli Władimirowi wierzyć. Nie wierzyli mu też na temat euroentuzjastycznego modus operandi opartego na dyskrecji. To właśnie metoda Monneta.

Waszyngton, DC, 15 grudnia 2022 r.

 

 

 

 



 

Polecane