M. Ossowski, red. nacz. „TS”: Radujmy się, nadchodzi święto Wszystkich Świętych
Radujmy się, ponieważ jest to święto radosne na wspomnienie wszystkich mających dostąpić już radości nieba, a przede wszystkim tych, którzy święte życie prowadzili w ukryciu i nie zostali kanonizowani. Święto to wywodzi się z tradycji oddawania czci męczennikom, którzy poświęcili swoje życie dla wiary, a których nie wspomniano ani w martyrologiach miejscowych, ani w kanonie Mszy Świętej. Ponury charakter tego święta został narzucony przez komunistów, którzy usiłowali zastąpić je „świeckim” Świętem Zmarłych. Co innego przypadający 2 listopada Dzień Zaduszny. To dzień, w którym wspominamy wszystkich zmarłych, co naturalnie, biorąc pod uwagę, że każdy z nas ma kogo opłakiwać, jest dniem nastrajającym refleksyjnie i zmuszającym do zadumy. W jakimś sensie to święto odpowiadające ludzkiej tęsknocie, o której mówi w wywiadzie Jakuba Pacana ks. prof. Paweł Bortkiewicz, tęsknocie przekraczania granicy życia i śmierci, której człowiek przekroczyć nie jest w stanie. A jedynym, który tego dokonał, był Jezus Chrystus.
Natomiast najmniej mądrym sposobem spędzania tego czasu wydaje się Halloween. Zwyczaj obcy tradycji zarówno polskiej, jak i chrześcijańskiej, który pojawił się w naszej przestrzeni publicznej jako element swego rodzaju kulturowej kolonizacji. Nie bez znaczenia zapewne była tu potrzeba kreowania okresów promocyjnych wielkiego handlu, dla którego jest kolejnym pretekstem do wciskania ludziom produktów, których w innym wypadku by nie kupili, słusznie uznając, że nie są im do niczego potrzebne. Tak czy siak doprowadziło to w znacznym stopniu do trywializacji tematyki śmierci, która z kolei jest częścią szerszej tendencji do unikania naturalnie dotykającego metafizyki tematu, mogącego stanowić zagrożenie dla cywilizacji hedonizmu i „samorealizacji”. Można oczywiście rozpalić sobie świeczkę w dyni. Warto jednak pamiętać o tym, że nie daje to odpowiedzi na eschatologiczne pytania świadomego swojej śmiertelności człowieka.