[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Szept w ciemności
Życie duchowe to nie jest płaszczyzna egzystencji, w której da się zawsze być na fali. Św. Ignacy Loyola mówi, że naszym podstawowym stanem jest pocieszenie duchowe, czyli taka kondycja, która pozwala doświadczać Bożej bliskości i pragnąć kontaktu z Nim. Sytuacja ta jednak nie trwa non-stop. Często np. z powodu własnych zaniedbań, czasem zaś w wyniku jakichś zdarzeń losowych lub na drodze rozwoju duchowego, którego cel zna Bóg, a ja niekoniecznie, możemy wejść w tzw. strapienie duchowe. Nie jest ono równoznaczne ze smutkiem czy obniżonym nastrojem, choć może z nimi współistnieć, to bardziej stan, w którym wszystko co duchowe wydaje się trudne, wycieńczające, a osoba doświadczająca strapienia czuje się na modlitwie, jakby zamknięto ją w terrarium. Wtedy wypowiadane w kierunku Boga słowa - wszystko jedno, czy na głos czy w myślach - odbijają się głucho od ścian, jakby człowiek ów stał za szybą w wyciszonym pomieszczeniu. Słychać tylko pogłos próżni.
Nie będę skupiać się na rozróżnianiu powodów zaistnienia tego stanu, choć dla własnej korzyści warto byłoby z duchowym towarzyszem lub spowiednikiem sprawę rozeznać. Trzeba to jednak uczynić indywidualnie.
Ciemność
Czasem stan taki może utrzymywać się krótko, kiedy indziej będzie się ciągnął miesiącami lub nawet latami. Może się także zdarzyć, że stanów podobnych doświadczać będą także osoby chorujące na depresję lub zaburzenia, których skutkiem jest obniżenie nastroju - wtedy ich mózg pracuje inaczej i wewnętrzna duchowa mgła może być kwestią wynikającą ze spraw czysto somatycznych. Dziś nie chodzi mi jednak o diagnozy czy powody, chodzi o sam stan i o Boga, który w tej ciemności z nami jest, który ją zna, bo choć sam jest Światłością, to doświadczył ciemności znacznie mroczniejszej niż ktokolwiek z nas mógłby sobie wyobrazić. W Męce. W Śmierci. Wtedy zapewne fizyczny i psychiczny ból był Jego „najmniejszym” trudem. Nieść na sobie, doświadczać całej ciemności tego świata na pewno nie jest dla nas do pojęcia. Dlatego Jezus zna każdy rodzaj ciemności, jakiego może doświadczać człowiek. Był w twojej ciemności pierwszy, przed tobą. Nie brzydzi się nią.
Kiedy rozbijamy się w życiu o czarną pustkę wewnątrz nas samych, to tak, jakbyśmy jechali małym wagonikiem w ciemnej kopalni, nie wiemy jak szeroko ani jak wysoko jest wokół i czy za chwilę nie uderzymy w ścianę albo, co gorsza, nie spadniemy w przepaść, wydaje się nam, że jesteśmy sami, ale to nie jest prawda. Możemy wtedy „słyszeć” rozmaite głosy, mieć przeróżne myśli, samotne, odizolowane, czasem oskarżające, osłabiające. W tej kakofonii daje się jednak od czasu do czasu usłyszeć szept w ciemności.
Znany głos
„Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych (…) Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce (…) Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki” (J 10, 2-5.14.27-28).
Te wszystkie słowa mówi Jezus o swoich. Choćby ci się wydawało, że w zgiełku nie rozpoznasz Jego głosu, choćby twoim umysłem targał zamęt, ból i mgła, to jeśli tylko będziesz się wsłuchiwać, w końcu usłyszysz, bo twoja ochrzczona dusza zna głos swego Pana. Po prostu. Choćby był jak szept przy huku spienionego oceanu, to „nie jest to mowa, której by dźwięku nie usłyszano”, bo Jego głos pochodzi spoza naszych konstruktów myślowych i często burzy nasz marny system, przemienia rzeczywistość. A ty znasz ten głos. To może być słowo, ale nie musi - miłość ma wiele języków. Poznasz.
Czy ten głos sprawi, że ciemność się rozproszy? Może tak, a może i nie. I nie o to w gruncie rzeczy chodzi. Idzie bowiem o to, że owca, która usłyszała głos opiekuna jest uspokojona, bo wie, że on jest - kropka, po wtóre, że jest przy niej i po jej stronie, po trzecie, że on ma wszystko pod kontrolą. I wreszcie, że w tym kopalnianym wózku w ciemnościach, nawet jeśli nie czuje jego obecności, to nie jest sama.
I jeszcze tylko jedno słówko - kiedy stoisz koło czegoś bardzo, ale to bardzo jasnego, to wokół tego obiektu panuje wrażenie pewnej ciemności. To paradoksalne, ale wokół światłości widzimy jakby smugę cienia - to oślepiające światło wywołuje taką reakcję. Czasem, ale tylko czasem, może, ale tylko może się okazać, że twoja ciemność to oślepienie Jego blaskiem, że stoisz tak blisko Boga, że nic nie widzisz. Wielu świętych taką noc przeżywało.