[Felieton „TS”] Karol Gac: Ciemność
Wieści ze Wschodu, przynajmniej na krótką chwilę, w końcu były pozytywne. Nie dość, że wojska ukraińskie przeprowadzają udaną kontrofensywę i wyzwalają kolejne tereny spod okupacji rosyjskiej, to jeszcze poważnemu zniszczeniu uległ most Krymski – propagandowe oczko w głowie Władimira Putina, ale i dość istotna przeprawa. To oczywiście musiało wywołać furię po stronie agresora. I wywołało. Na ukraińskie miasta spadło kilkadziesiąt rakiet, a Rosjanie zaczęli schematycznie niszczyć infrastrukturę energetyczną.
To zresztą szerszy problem. Najpierw, pod koniec września, doszło do wycieków z gazociągów Nord Stream 1 oraz 2, które najprawdopodobniej były efektem sabotażu. Wiele zresztą wskazuje na to, że ich autorem była Rosja. Niedługo później w różnych częściach Europy doszło do dziwnych „awarii”, które nie były bez znaczenia. Widać wyraźnie, że konflikt na Ukrainie przeniósł się na nowy poziom, co musi niepokoić.
Władimir Putin konsekwentnie dąży do złamania Europy oraz pogrążenia jej w kryzysie energetycznym. Faktem jest, że odniósł już na tym polu dość istotne (acz krótkotrwałe) sukcesy. Niestety przy tej okazji kolejny już raz dały o sobie znać unijne podziały. Państwa UE zastanawiają się, jak przezwyciężyć obecne problemy, od których ręce chce umyć Berlin. Niemcy, które forsowały budowę Nord Stream 1 i 2 oraz w znaczący sposób uzależniły Europę od rosyjskich surowców energetycznych, teraz blokują porozumienie o limitach ceny gazu. Jednocześnie Berlin chce przekazać 200 miliardów euro, by chronić swoje przedsiębiorstwa przed wzrostem cen energii, co w oczywisty sposób uderzy w firmy innych krajów UE i zachwieje wspólnym rynkiem. Ot, solidarność europejska w praktyce.
Nie może więc dziwić wściekłość i frustracja kolejnych stolic europejskich. Problem w tym, że kolejny kryzys i paraliż UE to ostatnia rzecz, której potrzebuje obecnie Wspólnota. Niestety na horyzoncie nie widać na razie szans na polepszenie sytuacji. Tym bardziej że zamiast zajmować się realnymi problemami, Bruksela traci czas na te wyimaginowane. Ostatnie wydarzenia to również dobry moment, by przestawić kilka wektorów w europejskiej polityce. Oby nie zmarnowano tej szansy.
Autor jest dziennikarzem portalu DoRzeczy.pl.