[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Mistyka Tolkiena

„Nie każde złoto jasno świeci, nie każdy błądzi, kto wędruje, nie każdą siłę starość zniszczy, korzeni w głębi lód nie skuje” - J.R.R. Tolkien.
kard z serialu
kard z serialu "Pierścienie Władzy" / YT print screen/Prime Video

Niemal odkąd pamiętam byłam tolkienowskim freakiem. Jest w tym uniwersum coś, co od młodości wywoływało we mnie tęsknotę i przywiązanie. Nie chodzi rzecz jasna tylko o trylogię, chodzi o całą stworzoną przez Tolkiena mitologię, w której „Władca Pierścieni” jest jedynie metaforycznym przyłożeniem lupy do skrawka wielkiej mapy. Po latach fascynacji światem tolkienowskiego fantasy zaczęłam bardziej interesować się jego źródłami - islandzkimi, staronorweskimi, fińskimi etc. - niż samą tą literaturą, ale sentyment do początków został, ponieważ świat stworzony przez Tolkiena nie jest pierwszym lepszym fantastycznym bytem - poza solidnym naukowym umocowaniem w północnoeuropejskich mitologiach, to ponad wszystko zbiór traktatów o dobru i złu, o zgubnym wpływie żądzy nieśmiertelności, przepalającym duszę pragnieniu władzy, o tym, że prawda jest niczym światło, o zapierającym dech pięknu, które czasem potrafi być nieco schowane, o królowaniu, o proroctwie, o ofierze, ale i o istnieniu ciemności, której zwykłe fizyczne światło nie jest w stanie rozproszyć - i nie mam tu na myśli ciemności Mordoru, one przed prawdziwą ciemnością mogłyby co najwyżej się pokłonić albo schować w mysiej dziurze. Słowem, to, co wyziera z opowieści brytyjskiego barda, to coś znacznie głębszego niż fascynujące historie, to potężna dawka specyfiku zaszczepiająca w ludzkie serce tęsknotę za realizacją wartości stricte chrześcijańskich, bo i sam Tolkien był ogromnie gorliwym chrześcijaninem, katolikiem. A stworzony przez niego horyzont praw i zdarzeń na pewno nie należy do banalnych. Ta historia tchnie nadzieję i nawraca serce.

Ainulindalë

Tolkienowy wszechświat został uformowany przez jedną i jedyną stwórczą siłę - osobowego Eru/Ilúvatara - źródło istnienia wszelkich innych bytów. W procesie tworzenia materialnej rzeczywistości Eru podzielił się jednak pracą ze stworzonymi przez siebie ainurami - odpowiednikami aniołów lub duchowych bóstw. Ta pierwsza część literackiej mitologii jest, w moim odczuciu, najpiękniejsza. Eru tworząc wątki istnienia podaje je ainurom w formie dźwięków, by oni kontynuowali i rozwijali podane im akordy w harmonii z Eru. Coraz bardziej rozbudowana muzyka, a więc matematyka, snuje wątek bytu, tworzy także Ardę, czyli powiedzmy - Ziemię. Pojawia się jednak jeden z najpotężniejszych ainurów, który chce tworzyć własne dźwięki, być jak Eru, i do pieśni zaczynają wkradać się dysonanse, fałszywe tony. Ów piękny i potężny ainur, o imieniu Melkor, rośnie w pychę. Dalszych losów Melkora możemy się zapewne łatwo domyślić.

"Pierścienie Władzy"

Nie bez kozery piszę o tym wszystkim właśnie teraz. W piątek skończyłam oglądać pierwszy sezon nowej produkcji Amazon Prime Video zatytułowanej „Pierścienie Władzy”. To serial, którego świat fascynatów fantastyki oczekiwał od kilku lat. Opinie fanów ma jednak bardzo złe. Chodzi głównie o niezgodności z literackim pierwowzorem. I faktycznie, gdyby wymieniać to, co realizatorzy widowiska dodali lub zmienili, trzeba byłoby napisać gruby tom. To jakby wziąć coś na kształt historycznego zapisu i sfabularyzować go tak, by powstała z tego powieść. Myślę, że gdyby twórcy serialu określili go mianem pewnej osobistej wariacji w temacie tej mitologii, to serial spotkałby się z mniejszym oporem, bo przecież każdy może wziąć pewien szkielet wydarzeń i próbować go ożywić, byleby tylko rzetelnie poinformował, że odtąd dotąd to już jego inwencja. To nie jedyne minusy produkcji - spokojnie, później powiem też o plusach. Po pierwsze, dla każdego fana Tolkiena jest jasno widoczne, że w serialu pojawia się sporo dysonansów w stosunku do zasad i wartości kierujących literackim Śródziemiem, jak choćby szacunek elfów dla przyrody, w tym dla drzew, czy też ich głęboka moralność w relacjach, szczególnie międzypłciowych. Ale zostawmy ten wątek. W moim odczuciu największą wadą serialu, jako - było, nie było - adaptacji tolkienowskich dzieł, jest brak ducha tego świata, brak jego mistyki. O ile trylogia Petera Jacksona z lat 2001-2003 nie była doskonała, to jednak z całą pewnością zachowała to coś, ulotnego, tajemniczego, przyciągającego i pociągającego, co niosą książki. Serial niestety tego nie ma. Może to ja jestem sporo starsza i mój emocjonalny świat jest znaczenie bardziej wytonowany, ale kiedy oglądam poprzednią wersję filmową „Władcy Pierścieni”, nie mówiąc już o lekturze książek, to moje reakcje są podobne do tych sprzed lat. Z tym serialem tak nie jest, oglądałam go nieomal, jak każdą inną ciekawą historię, np. „Grę o tron”. A Tolkien to nie jest coś pokroju „Gry o tron”. Z całą moją sympatią dla sagi George’a Martina, Tolkien to jednak inny kaliber wartości.

Może filmową lub literacką rzeczywistość buduje się od najmniejszych szczegółów - a tu elfowie wyglądają i zachowują się praktycznie jak ludzie, tylko ze spiczastymi uszami. Otóż, u Tolkiena elfowie nie byli jak ludzie. A może to chęć stworzenia rozrywki o epickim rozmachu z dobrym suspensem, w miejsce misji prawdy i piękna, co wbrew woli realizatorów poskutkowało odarciem z tajemnicy ważniejszej niż ta czysto beletrystyczna. Nie wiem, ale szkoda mi zmarnowanego potencjału.

O czarnoskórych elfach i hobbitach rozpisywać się nie będę, bo ideologiczne tworzenie obsady jest od pewnego czasu zmorą produkcji historycznych, gdzie rasowe parytety całkowicie zniekształcają fakty dotyczące struktur dawnych społeczeństw, więc w sumie w filmie fantasy to już mniej dziwi, choćby było to sprzeczne z oryginałem literackim. Dodatkowo przy takim nagromadzeniu przeinaczeń, kogo obchodzi, że elf jest ciemnoskóry, skoro postać ta w ogóle jest wymyślona przez scenarzystów?

Plusy

ALE - i jest to duże ALE - przy całej wcześniejszej litanii wad, to nie jest film nudny lub głupi albo, tym bardziej, nieumiejętnie zrealizowany. Wręcz przeciwnie, tolkienowscy ortodoksi mogą się oburzać, ale według mnie ta opowieść jest bardzo ciekawa. Pierwsze odcinki długo rozkręcały akcję, ale już kolejne epizody naprawdę wciągają. Produkcja w interesujący sposób pokazuje świat krasnoludów, udany jest, moim zdaniem, wizerunek młodego Elronda, oderwane od książki, ale ciekawe, przybycie prawdopodobnie-Gandalfa, wciągający wątek powstania Mordoru, pięknie pokazane wykuwanie pierścieni elfickich, a cały show kradnie Sauron - naczelny schwarzcharakter opowieści o Śródziemiu.

Innym tematem jest kwestia realizacji. To najdroższy serial w historii kinematografii - zaowocowało to kilkoma naprawdę epickimi scenami, ale ogólnie obraz nie kłuje w oczy efektami specjalnymi, wszystko jest w miarę przekonujące, ale bez niepotrzebnej ostentacji. Nie ma tu też wielkich gwiazd, to pomaga identyfikować się z bohaterami. Jak powiedziałam, języczkiem u wagi był wątek Saurona, nie będę spoilerować, ale ta postać mnie zaskoczyła i to nie tylko w aspekcie najbardziej podstawowym, wręcz detektywistycznym - czyli w tropieniu, kto jest Sauronem - ale też w tym, że potraktowano go bardzo analitycznie. Świat Tolkiena jest silnie zdeklarowany etycznie, jest jasna linia demarkacyjna między złymi i dobrymi, jeżeli ktoś dobry dopuszcza się jakiegoś zła, to tylko w wyniku klątwy, pomyłki lub sprzysiężenia złego losu (mam na myśli Turina) - tu jednak otrzymujemy Saurona, który jest postacią trudną i złożoną, nieodporną na żądzę władzy i skłonną do zła, ale nie jednoznaczną. Właściwie trudno mi w tej chwili powiedzieć, czy to nada całej opowieści kolorytu czy też może ją rozbije - zobaczymy.

***

Nie chcę wypowiadać się w imieniu autora książki, ale myślę, że sam Tolkien nie byłby zadowolony z tego, że jego mitologia posłużyła jako swoiste tworzywo do uformowania chwytliwego produktu, jednak trudno uznać ten serial za chłam. Jako opowieść jest po prostu ciekawy. Nie wiem, jak będzie z kolejnymi sezonami, być może, gdy scenariusz będzie dotyczył już całkowicie trylogii, realizatorzy wrócą na bardziej ortodoksyjne tory, czas pokaże. Ja w każdym razie zamierzam się o tym przekonać, bo planuję go obejrzeć.


 

POLECANE
Jeśli upadnie reżim ajatollahów w świat popłynie ogromna ilość irańskiej ropy. Po co komu będzie rosyjska? tylko u nas
Jeśli upadnie reżim ajatollahów w świat popłynie ogromna ilość irańskiej ropy. Po co komu będzie rosyjska?

Atak Izraela na Iran zaskoczył Rosję. Na Kremlu uważano, że Trump trzyma na uwięzi Netanjahu, dopóki ma nadzieję na wymuszenie poprzez negocjacje rezygnacji przez Teheran ze wzbogacania uranu. Kolejna runda rozmów była zaplanowana na weekend. Tymczasem potężna powietrzna flota państwa żydowskiego uderzyła w piątek w islamską republikę.

Iran zamierza zaatakować dwa izraelskie miasta. Padło ostrzeżenie Wiadomości
Iran zamierza zaatakować dwa izraelskie miasta. Padło ostrzeżenie

Iran wzywa mieszkańców Hajfy i Tel Awiwu do ewakuacji. Szef sztabu irańskiej armii ostrzega przed nadchodzącymi "operacjami karnymi".

Wyborcza: Jest decyzja PSL ws. wyborów parlamentarnych. Koniec współpracy z partią Hołowni z ostatniej chwili
"Wyborcza": Jest decyzja PSL ws. wyborów parlamentarnych. Koniec współpracy z partią Hołowni

We wtorek wieczorem "Gazeta Wyborcza" informuje, że Rada Naczelna PSL podjęła decyzję o zakończeniu kampanijnej współpracy z partią Szymona Hołowni.

Mariusz Błaszczak: Chcą ukraść Polakom wybory Wiadomości
Mariusz Błaszczak: Chcą ukraść Polakom wybory

Poseł Mariusz Błaszczak skrytykował pomysł ponownego przeliczania głosów, uznając go za próbę podważenia zaufania do instytucji państwowych.

Nowa awantura w koalicji 13 grudnia. Radzę mu, żeby się odczepił z ostatniej chwili
Nowa awantura w koalicji 13 grudnia. "Radzę mu, żeby się odczepił"

W koalicji rządzącej znów zawrzało. Tym razem poszło o planowane zmiany w przepisach dotyczących rozwodów. 

Blackout w Hiszpanii. Rząd podał przyczynę awarii dostawy prądu Wiadomości
Blackout w Hiszpanii. Rząd podał przyczynę awarii dostawy prądu

Hiszpański rząd podał we wtorek przyczynę kwietniowej awarii dostaw prądu. Minister ds. transformacji energetycznej Sara Aagesen wskazała na błędy techniczne.

Nieoficjalnie: Trump poważnie rozważa dołączenie do wojny przeciwko Iranowi z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Trump poważnie rozważa dołączenie do wojny przeciwko Iranowi

Prezydent USA Donald Trump poważnie rozważa włączenie USA do wojny i przeprowadzenie amerykańskiego ataku na irańskie obiekty nuklearne, przede wszystkim podziemne zakłady Fordo - podał we wtorek portal Axios, powołując się na źródła w amerykańskich władzach.

Prezydent Andrzej Duda zwołuje Radę Bezpieczeństwa Narodowego Wiadomości
Prezydent Andrzej Duda zwołuje Radę Bezpieczeństwa Narodowego

W środę odbędzie się posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Prezydent Andrzej Duda zaprosił też na spotkanie Karola Nawrockiego.

Ranking konkurencyjności gospodarek. Fatalny wynik Polski i spadek o 11 pozycji z ostatniej chwili
Ranking konkurencyjności gospodarek. Fatalny wynik Polski i spadek o 11 pozycji

Polska gospodarka odnotowała jeden z największych spadków w historii udziału w prestiżowym, szwajcarskim rankingu konkurencyjności IMD. Zajęliśmy dopiero 52. miejsce na 69 analizowanych państw, tracąc aż 11 pozycji względem ubiegłego roku. To najgorszy wynik od pięciu lat i sygnał, że polska gospodarka ma poważne problemy strukturalne.

Troje dziennikarzy „Tygodnika Solidarność” i portalu Tysol.pl z nagrodą i wyróżnieniami SDP! z ostatniej chwili
Troje dziennikarzy „Tygodnika Solidarność” i portalu Tysol.pl z nagrodą i wyróżnieniami SDP!

Dziennikarka portalu Tysol.pl oraz TV Republika Monika Rutke otrzymała nagrodę im. Stefana Żeromskiego za reportaż „Zakaz wstępu” opublikowany na portalu tysol.pl. Krzysztof Karnkowski oraz Marcin Krzeszowiec zostali wyróżnieni w konkursie SDP odpowiednio za opublikowane na łamach „Tygodnika Solidarność” teksty: „J. D. Vance. Z pasa rdzy na sam szczyt?” oraz „Stalowa agonia”. 

REKLAMA

[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Mistyka Tolkiena

„Nie każde złoto jasno świeci, nie każdy błądzi, kto wędruje, nie każdą siłę starość zniszczy, korzeni w głębi lód nie skuje” - J.R.R. Tolkien.
kard z serialu
kard z serialu "Pierścienie Władzy" / YT print screen/Prime Video

Niemal odkąd pamiętam byłam tolkienowskim freakiem. Jest w tym uniwersum coś, co od młodości wywoływało we mnie tęsknotę i przywiązanie. Nie chodzi rzecz jasna tylko o trylogię, chodzi o całą stworzoną przez Tolkiena mitologię, w której „Władca Pierścieni” jest jedynie metaforycznym przyłożeniem lupy do skrawka wielkiej mapy. Po latach fascynacji światem tolkienowskiego fantasy zaczęłam bardziej interesować się jego źródłami - islandzkimi, staronorweskimi, fińskimi etc. - niż samą tą literaturą, ale sentyment do początków został, ponieważ świat stworzony przez Tolkiena nie jest pierwszym lepszym fantastycznym bytem - poza solidnym naukowym umocowaniem w północnoeuropejskich mitologiach, to ponad wszystko zbiór traktatów o dobru i złu, o zgubnym wpływie żądzy nieśmiertelności, przepalającym duszę pragnieniu władzy, o tym, że prawda jest niczym światło, o zapierającym dech pięknu, które czasem potrafi być nieco schowane, o królowaniu, o proroctwie, o ofierze, ale i o istnieniu ciemności, której zwykłe fizyczne światło nie jest w stanie rozproszyć - i nie mam tu na myśli ciemności Mordoru, one przed prawdziwą ciemnością mogłyby co najwyżej się pokłonić albo schować w mysiej dziurze. Słowem, to, co wyziera z opowieści brytyjskiego barda, to coś znacznie głębszego niż fascynujące historie, to potężna dawka specyfiku zaszczepiająca w ludzkie serce tęsknotę za realizacją wartości stricte chrześcijańskich, bo i sam Tolkien był ogromnie gorliwym chrześcijaninem, katolikiem. A stworzony przez niego horyzont praw i zdarzeń na pewno nie należy do banalnych. Ta historia tchnie nadzieję i nawraca serce.

Ainulindalë

Tolkienowy wszechświat został uformowany przez jedną i jedyną stwórczą siłę - osobowego Eru/Ilúvatara - źródło istnienia wszelkich innych bytów. W procesie tworzenia materialnej rzeczywistości Eru podzielił się jednak pracą ze stworzonymi przez siebie ainurami - odpowiednikami aniołów lub duchowych bóstw. Ta pierwsza część literackiej mitologii jest, w moim odczuciu, najpiękniejsza. Eru tworząc wątki istnienia podaje je ainurom w formie dźwięków, by oni kontynuowali i rozwijali podane im akordy w harmonii z Eru. Coraz bardziej rozbudowana muzyka, a więc matematyka, snuje wątek bytu, tworzy także Ardę, czyli powiedzmy - Ziemię. Pojawia się jednak jeden z najpotężniejszych ainurów, który chce tworzyć własne dźwięki, być jak Eru, i do pieśni zaczynają wkradać się dysonanse, fałszywe tony. Ów piękny i potężny ainur, o imieniu Melkor, rośnie w pychę. Dalszych losów Melkora możemy się zapewne łatwo domyślić.

"Pierścienie Władzy"

Nie bez kozery piszę o tym wszystkim właśnie teraz. W piątek skończyłam oglądać pierwszy sezon nowej produkcji Amazon Prime Video zatytułowanej „Pierścienie Władzy”. To serial, którego świat fascynatów fantastyki oczekiwał od kilku lat. Opinie fanów ma jednak bardzo złe. Chodzi głównie o niezgodności z literackim pierwowzorem. I faktycznie, gdyby wymieniać to, co realizatorzy widowiska dodali lub zmienili, trzeba byłoby napisać gruby tom. To jakby wziąć coś na kształt historycznego zapisu i sfabularyzować go tak, by powstała z tego powieść. Myślę, że gdyby twórcy serialu określili go mianem pewnej osobistej wariacji w temacie tej mitologii, to serial spotkałby się z mniejszym oporem, bo przecież każdy może wziąć pewien szkielet wydarzeń i próbować go ożywić, byleby tylko rzetelnie poinformował, że odtąd dotąd to już jego inwencja. To nie jedyne minusy produkcji - spokojnie, później powiem też o plusach. Po pierwsze, dla każdego fana Tolkiena jest jasno widoczne, że w serialu pojawia się sporo dysonansów w stosunku do zasad i wartości kierujących literackim Śródziemiem, jak choćby szacunek elfów dla przyrody, w tym dla drzew, czy też ich głęboka moralność w relacjach, szczególnie międzypłciowych. Ale zostawmy ten wątek. W moim odczuciu największą wadą serialu, jako - było, nie było - adaptacji tolkienowskich dzieł, jest brak ducha tego świata, brak jego mistyki. O ile trylogia Petera Jacksona z lat 2001-2003 nie była doskonała, to jednak z całą pewnością zachowała to coś, ulotnego, tajemniczego, przyciągającego i pociągającego, co niosą książki. Serial niestety tego nie ma. Może to ja jestem sporo starsza i mój emocjonalny świat jest znaczenie bardziej wytonowany, ale kiedy oglądam poprzednią wersję filmową „Władcy Pierścieni”, nie mówiąc już o lekturze książek, to moje reakcje są podobne do tych sprzed lat. Z tym serialem tak nie jest, oglądałam go nieomal, jak każdą inną ciekawą historię, np. „Grę o tron”. A Tolkien to nie jest coś pokroju „Gry o tron”. Z całą moją sympatią dla sagi George’a Martina, Tolkien to jednak inny kaliber wartości.

Może filmową lub literacką rzeczywistość buduje się od najmniejszych szczegółów - a tu elfowie wyglądają i zachowują się praktycznie jak ludzie, tylko ze spiczastymi uszami. Otóż, u Tolkiena elfowie nie byli jak ludzie. A może to chęć stworzenia rozrywki o epickim rozmachu z dobrym suspensem, w miejsce misji prawdy i piękna, co wbrew woli realizatorów poskutkowało odarciem z tajemnicy ważniejszej niż ta czysto beletrystyczna. Nie wiem, ale szkoda mi zmarnowanego potencjału.

O czarnoskórych elfach i hobbitach rozpisywać się nie będę, bo ideologiczne tworzenie obsady jest od pewnego czasu zmorą produkcji historycznych, gdzie rasowe parytety całkowicie zniekształcają fakty dotyczące struktur dawnych społeczeństw, więc w sumie w filmie fantasy to już mniej dziwi, choćby było to sprzeczne z oryginałem literackim. Dodatkowo przy takim nagromadzeniu przeinaczeń, kogo obchodzi, że elf jest ciemnoskóry, skoro postać ta w ogóle jest wymyślona przez scenarzystów?

Plusy

ALE - i jest to duże ALE - przy całej wcześniejszej litanii wad, to nie jest film nudny lub głupi albo, tym bardziej, nieumiejętnie zrealizowany. Wręcz przeciwnie, tolkienowscy ortodoksi mogą się oburzać, ale według mnie ta opowieść jest bardzo ciekawa. Pierwsze odcinki długo rozkręcały akcję, ale już kolejne epizody naprawdę wciągają. Produkcja w interesujący sposób pokazuje świat krasnoludów, udany jest, moim zdaniem, wizerunek młodego Elronda, oderwane od książki, ale ciekawe, przybycie prawdopodobnie-Gandalfa, wciągający wątek powstania Mordoru, pięknie pokazane wykuwanie pierścieni elfickich, a cały show kradnie Sauron - naczelny schwarzcharakter opowieści o Śródziemiu.

Innym tematem jest kwestia realizacji. To najdroższy serial w historii kinematografii - zaowocowało to kilkoma naprawdę epickimi scenami, ale ogólnie obraz nie kłuje w oczy efektami specjalnymi, wszystko jest w miarę przekonujące, ale bez niepotrzebnej ostentacji. Nie ma tu też wielkich gwiazd, to pomaga identyfikować się z bohaterami. Jak powiedziałam, języczkiem u wagi był wątek Saurona, nie będę spoilerować, ale ta postać mnie zaskoczyła i to nie tylko w aspekcie najbardziej podstawowym, wręcz detektywistycznym - czyli w tropieniu, kto jest Sauronem - ale też w tym, że potraktowano go bardzo analitycznie. Świat Tolkiena jest silnie zdeklarowany etycznie, jest jasna linia demarkacyjna między złymi i dobrymi, jeżeli ktoś dobry dopuszcza się jakiegoś zła, to tylko w wyniku klątwy, pomyłki lub sprzysiężenia złego losu (mam na myśli Turina) - tu jednak otrzymujemy Saurona, który jest postacią trudną i złożoną, nieodporną na żądzę władzy i skłonną do zła, ale nie jednoznaczną. Właściwie trudno mi w tej chwili powiedzieć, czy to nada całej opowieści kolorytu czy też może ją rozbije - zobaczymy.

***

Nie chcę wypowiadać się w imieniu autora książki, ale myślę, że sam Tolkien nie byłby zadowolony z tego, że jego mitologia posłużyła jako swoiste tworzywo do uformowania chwytliwego produktu, jednak trudno uznać ten serial za chłam. Jako opowieść jest po prostu ciekawy. Nie wiem, jak będzie z kolejnymi sezonami, być może, gdy scenariusz będzie dotyczył już całkowicie trylogii, realizatorzy wrócą na bardziej ortodoksyjne tory, czas pokaże. Ja w każdym razie zamierzam się o tym przekonać, bo planuję go obejrzeć.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe