[wywiad] Psycholog kryzysowy: Bez wiary i nadziei wojna zniszczy nie tylko budynki, ale także człowieka

- Rakiety przynoszą śmierć. Codziennie na Ukrainie giną ludzie. Świat już się do tego przyzwyczaił, jest zmęczony tą wojną. Bez wiary w to, że dobro zwycięży zło, wojna zniszczy nie tylko budynki i marzenia, ale także człowieka – mówi s. Irena Maszczycka, psycholog kryzysowy. Mieszkając w ukraińskiej Winnicy na co dzień pracuje z rannymi żołnierzami, prowadzi przedszkole, od początku wojny zaangażowana jest w pomoc żołnierzom i ludności cywilnej. W rozmowie z Family News Service s. Irena Maszczycka opowiada m.in. jak obecnie wygląda sytuacja na Ukrainie, czego najbardziej boją się jej podopieczni, dlaczego zdecydowała się pozostać w kraju ogarniętym wojną oraz o tym, jak agresja rosyjska zmieniła Ukraińców.
zdjęcie poglądowe [wywiad] Psycholog kryzysowy: Bez wiary i nadziei wojna zniszczy nie tylko budynki, ale także człowieka
zdjęcie poglądowe / pixabay.com/Alexas_Fotos

Family News Service: Jak obecnie wygląda sytuacja w Ukrainie?

Siostra Irena Maszczycka: Obecnie sytuacja wygląda trochę lepiej. Trwa kontrofensywa, w związku z tym pojawiała się nadzieja, że ta wojna zmierza w kierunku wyzwolenia okupowanych terytoriów oraz zwycięstwa, o które Pana Boga nieustannie prosimy.

- Siostry rodzinnym miastem jest Winnica. Ile ofiar pochłonęła wojna w tym mieście?

- Oficjalne dane mówią, że śmierć poniosło ponad 400 żołnierzy województwa winnickiego.

Natomiast osób zaginionych jest o wiele więcej. Mogli zginąć na okupowanych terytoriach, ale mogą być też w niewoli. Walery Załużny, naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy, mówił ostatnio o tysiącach zabitych żołnierzy. Jeśli zaś chodzi o ofiary wśród ludności cywilnej to w całej Ukrainie są to dziesiątki tysięcy ludzi, nawet trudno określić ich konkretną liczbę.

- Zastanawiała się Siostra nad tym, czy wyjechać, by ratować swoje życie?

- Nie. Chyba zwariowałabym, gdybym była w Polsce i słuchała o tym wszystkim w mediach. Na miejscu angażuję się w pomoc żołnierzom i ludności cywilnej, załatwiam różne sprawy, podtrzymuję ludzi na duchu. Jestem zaangażowana w pomoc od początku wybuchu wojny. Chociaż dla nas wojna trwa już tak naprawdę 8 lat.

- Była siostra uczestniczką Majdanu, potem zaangażowała się w działalność Kryzysowej Służby Psychologicznej.

- W 2014 roku byłam aktywnym uczestnikiem Majdanu, w samym epicentrum. Także wtedy, gdy 20 lutego zastrzelonych było tam najwięcej osób. Nie spodziewałam się jednak, że zło tak bardzo się rozleje. W ostatnim czasie jako psycholog kryzysowy pracowałam z żołnierzami rannymi w Winnicy. Wywoziłam dzieci z przyfrontowych miast. Nie straciłam ani chwili.

- Winnica była ostrzelana już 6 razy.

- Rakiety przynoszą śmierć, podobnie jak ostrzały wojsk rosyjskich. Ostatni ostrzał w centrum Winnicy zabrał życie trojgu dzieci. Te rakiety mogą się pojawić w każdym momencie. Ich wyloty poprzedzają alarmy. Teraz ten dźwięk jest przez mieszkańców traktowany jako znak zbliżającego się niebezpieczeństwa, i tego, że należy podjąć działanie.

- Nie bała się siostra o życie?

- W połowie lipca, kiedy nastąpił ostrzał rakietowy w centrum Winnicy, poczułam ogromny strach. W wyniku ataku na ośrodek zdrowia, biurowiec, dom kultury i budynki mieszkalne zginęło 28 osób, z czego troje dzieci, ponad sto osób rannych. Przez kolejnych kilka nocy nie spałam w swoim pokoju, tylko na korytarzu, tam, gdzie nie ma okien. Czułam się bezpieczniej. Potem ten strach minął. Natomiast, jak tylko usłyszę dźwięk alarmu, to pojawia się trwoga. Zaczynam się modlić i prosić zastępy anielskie o pomoc, aby żołnierze przechwycili te rakiety i by one nikomu nie przyniosły śmierci.

- Nie ma siostra wrażenia, że na Zachodzie ta wojna w Ukrainie nieco spowszedniała?

- Codziennie w Ukrainie giną ludzie. Mam takie wrażenie, że świat już się do tego przyzwyczaił. W mediach codziennie podawane są statystyki. Świat już jest zmęczony tą wojną. Dużo zła też dzieje się w świecie. Ludzie zmagają się z podwyżkami cen za żywność, energię, gaz, mają problemy z opłatami rachunków. Często spotykam się też ze stwierdzeniem, że temu wszystkiemu winna jest Ukraina. To nie jest tak! Rosja rozpoczęła wojnę, a nie Ukraina. Niestety światem rządzi pieniądz i to, co się dzieje, uświadamia nam, że jest on niestety ważniejszy niż ludzkie życie. Jest aż 18 krajów, które choć deklaratywnie wspierają Ukrainę, to pomagają Rosji obchodzić sankcje. Być może gdyby była większa świadomość zatrzymania Rosji wśród innych państw, to inaczej by to wszystko wyglądało. Terrorystów należy nazywać po imieniu. Gdy rozmawiam z ludźmi, którzy nam pomagają, to widzę, że są zainteresowani. Ostatnio zbierałam pieniądze na zakup samochodu dostawczego i udało mi się zebrać całą sumę w kilka tygodni. To potwierdza, że ludzie są wrażliwi na drugiego człowieka.

- Wiara też odgrywa rolę w przetrwaniu?

- Wiara daje nam motywację do działania, nadaje sens życiu. Jesteśmy w trakcie dużego projektu, który realizujemy razem z Niemcami. Chodzi o rozbudowę przedszkola, które prowadzimy. Wynajęliśmy pomieszczenie, w którym przeprowadziliśmy remont. Przenieśliśmy do tego budynku naszą placówkę. Natomiast budynek przedszkola przejdzie modernizację i zostanie powiększony o dwa piętra. Niektórzy na te moje zamierzenia reagują śmiechem. „Wojna w kraju, a ty zaczynasz budowę” - mówią.

- I co siostra na to?

- Potrzeb jest dużo, ale ja ufam Bogu i wierzę, że to ma jakiś sens. Gdyby człowiek nie miał wiary, to wojna zniszczy nie tylko budynek, plany i marzenia, ale również człowieka. Dlatego tak ważna jest nadzieja, że z największego zła Bóg jest w stanie wyprowadzić dobro. Nie wiem co będzie dalej, ale jeśli zginę, to także ufam, że to była dla mnie najlepsza droga.

- Dzieci też mają taką nadzieję?

- U dzieci, które są w przedszkolu z Winnicy, rzadko widzę strach. Lękami reagują te dzieci, które były przesiedlone z terenów okupowanych przez Rosjan. Bardzo często się jąkają, powtarzają ciągle te same wyrazy i zdania. Widać u nich niepewność.

- Ile dzieci jest pod waszą opieką?

- Na liście jest 90 dzieci. Około 30 procent z nich to dzieci przesiedleńców. W naszym przedszkolu są też dzieci, których ojcowie zginęli na froncie. Niedawno odbył się pogrzeb taty jednej z dziewczynek. Mężczyzna służył w armii ukraińskiej i został zastrzelony. Są też dzieci, których ojcowie lada dzień zostaną włączeni w szeregi wojska.

- Zostać czy wyjechać?

- Tu, na miejscu, o wiele jest łatwiej przeżyć to wszystko mentalnie i duchowo, mieć nadzieję i spodziewać się zwycięstwa Ukrainy. W mediach pewne informacje są wyolbrzymiane, albo nie pojawiają się wcale. Byłam zaskoczona reakcją ludzi, którzy po kilku miesiącach powracali tu, do nas i mieli wątpliwości, czy kraj się odrodzi i czy damy radę zwyciężyć to zło. Wśród ludzi, z którymi tu rozmawiam, panuje duch nadziei, tego że dobro zwycięży zło. Oni mają świadomość tego, że zwycięstwo kosztuje.

- Jak wojna zmieniła Ukraińców?

- Czuć ducha jedności. Było u nas takie popularne powiedzenie: „Moja chata skraju” („Mój dom z boku”). Wraz z początkiem wojny to się zmieniło. Mówiło się „moja chata wszędzie”. To było niesamowite jak ludzie zgłaszali się, na początku wojny, do wojska i obrony terytorialnej. Każdy chciał pomóc, a nie bezczynnie siedzieć w domu. Wszyscy poczuli pragnienie bycia we wspólnocie, działania, aby w konkretny sposób przybliżyć naszą ojczyznę do zwycięstwa.

Family News Service / Warszawa


 

POLECANE
O tyle wzrosły ceny od ostatniego miesiąca. GUS podał najnowsze dane nt. inflacji z ostatniej chwili
O tyle wzrosły ceny od ostatniego miesiąca. GUS podał najnowsze dane nt. inflacji

Wg wstępnego odczytu GUS, inflacja w Polsce obniżyła się w listopadzie do 4,6% r/r z 5,0% w ubiegłym miesiącu. 

Zimbabwe: Podatek od burgerów i frytek ma chronić zdrowie z ostatniej chwili
Zimbabwe: Podatek od burgerów i frytek ma chronić zdrowie

Z nowym rokiem Zimbabwe wprowadzi nowy podatek od sprzedaży fast foodów, do których władze zaliczyły pizzę, burgery, frytki, pieczonego kurczaka, hot dogi i pączki, aby promować lepsze nawyki żywieniowe wśród konsumentów, a przy okazji zasilić budżet - poinformował w czwartek minister finansów Mthuli Ncube.

Podejrzenie chińskiego statku o uszkodzenie kabli na Bałtyku. Pekin zabiera głos z ostatniej chwili
Podejrzenie chińskiego statku o uszkodzenie kabli na Bałtyku. Pekin zabiera głos

Chiny są gotowe współpracować z właściwymi krajami w celu ustalenia faktów – oświadczyło w piątek MSZ w Pekinie, poproszone o komentarz do wystosowanej przez władze Szwecji prośby o współpracę w wyjaśnieniu sprawy uszkodzenia kabli telekomunikacyjnych na Morzu Bałtyckim.

To nie wybór. To poważna choroba. Księżna Kate wydała oświadczenie z ostatniej chwili
"To nie wybór. To poważna choroba". Księżna Kate wydała oświadczenie

Od czasu, kiedy świat obiegły informacje, że księżna Kate, żona brytyjskiego następcy tronu księcia Williama, zmaga się z wykrytym u niej rakiem, oczy całego świata skierowane są na Pałac Buckingham.

Jest decyzja Karola Nawrockiego. Chodzi o kampanię wyborczą polityka
Jest decyzja Karola Nawrockiego. Chodzi o kampanię wyborczą

Prezes IPN Karol Nawrocki jako niezależny kandydat na prezydenta popierany przez PiS zapowiedział, że na okres kampanii wyborczej weźmie urlop. W tej sprawie zaapelował również do swoich konkurentów.

Konfiskata pojazdów pijanym kierowcom. Wymiar sprawiedliwości ma pewien problem z ostatniej chwili
Konfiskata pojazdów pijanym kierowcom. Wymiar sprawiedliwości ma pewien problem

Jak podaje rozgłośnia RMF FM, od momentu wejścia przepisów o konfiskacie aut w marcu tego roku, policjanci tymczasowo zatrzymali 5,5 tys. pojazdów. Natomiast sądy orzekły o blisko 100 przypadkach.

Były szef SLD opuścił areszt. Sąd odrzucił wniosek prokuratury pilne
Były szef SLD opuścił areszt. Sąd odrzucił wniosek prokuratury

Kilka dni temu CBA zatrzymało byłego szefa SLD. Prokuratura złożyła wniosek o tymczasowe aresztowanie byłego polityka. Jednakże Sąd Rejonowy w Katowicach nie uwzględnił tego wniosku.

Niespokojnie na granicy. Straż Graniczna wydała komunikat pilne
Niespokojnie na granicy. Straż Graniczna wydała komunikat

Straż Graniczna regularnie publikuje raporty dotyczące wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej.

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka

Dziś w całym kraju temperatury powyżej 0 st. C, ale warunki biometeo będą raczej niekorzystne.

Wpadka na spotkaniu Trzaskowskiego. Kamery TVN uchwyciły wymowną scenę gorące
Wpadka na spotkaniu Trzaskowskiego. Kamery TVN uchwyciły wymowną scenę

W czwartek prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski odbył spotkanie z Kołami Gospodyń Wiejskich w Koziej Woli. Kamery stacji TVN wychwyciły pewną wymowną scenę. 

REKLAMA

[wywiad] Psycholog kryzysowy: Bez wiary i nadziei wojna zniszczy nie tylko budynki, ale także człowieka

- Rakiety przynoszą śmierć. Codziennie na Ukrainie giną ludzie. Świat już się do tego przyzwyczaił, jest zmęczony tą wojną. Bez wiary w to, że dobro zwycięży zło, wojna zniszczy nie tylko budynki i marzenia, ale także człowieka – mówi s. Irena Maszczycka, psycholog kryzysowy. Mieszkając w ukraińskiej Winnicy na co dzień pracuje z rannymi żołnierzami, prowadzi przedszkole, od początku wojny zaangażowana jest w pomoc żołnierzom i ludności cywilnej. W rozmowie z Family News Service s. Irena Maszczycka opowiada m.in. jak obecnie wygląda sytuacja na Ukrainie, czego najbardziej boją się jej podopieczni, dlaczego zdecydowała się pozostać w kraju ogarniętym wojną oraz o tym, jak agresja rosyjska zmieniła Ukraińców.
zdjęcie poglądowe [wywiad] Psycholog kryzysowy: Bez wiary i nadziei wojna zniszczy nie tylko budynki, ale także człowieka
zdjęcie poglądowe / pixabay.com/Alexas_Fotos

Family News Service: Jak obecnie wygląda sytuacja w Ukrainie?

Siostra Irena Maszczycka: Obecnie sytuacja wygląda trochę lepiej. Trwa kontrofensywa, w związku z tym pojawiała się nadzieja, że ta wojna zmierza w kierunku wyzwolenia okupowanych terytoriów oraz zwycięstwa, o które Pana Boga nieustannie prosimy.

- Siostry rodzinnym miastem jest Winnica. Ile ofiar pochłonęła wojna w tym mieście?

- Oficjalne dane mówią, że śmierć poniosło ponad 400 żołnierzy województwa winnickiego.

Natomiast osób zaginionych jest o wiele więcej. Mogli zginąć na okupowanych terytoriach, ale mogą być też w niewoli. Walery Załużny, naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy, mówił ostatnio o tysiącach zabitych żołnierzy. Jeśli zaś chodzi o ofiary wśród ludności cywilnej to w całej Ukrainie są to dziesiątki tysięcy ludzi, nawet trudno określić ich konkretną liczbę.

- Zastanawiała się Siostra nad tym, czy wyjechać, by ratować swoje życie?

- Nie. Chyba zwariowałabym, gdybym była w Polsce i słuchała o tym wszystkim w mediach. Na miejscu angażuję się w pomoc żołnierzom i ludności cywilnej, załatwiam różne sprawy, podtrzymuję ludzi na duchu. Jestem zaangażowana w pomoc od początku wybuchu wojny. Chociaż dla nas wojna trwa już tak naprawdę 8 lat.

- Była siostra uczestniczką Majdanu, potem zaangażowała się w działalność Kryzysowej Służby Psychologicznej.

- W 2014 roku byłam aktywnym uczestnikiem Majdanu, w samym epicentrum. Także wtedy, gdy 20 lutego zastrzelonych było tam najwięcej osób. Nie spodziewałam się jednak, że zło tak bardzo się rozleje. W ostatnim czasie jako psycholog kryzysowy pracowałam z żołnierzami rannymi w Winnicy. Wywoziłam dzieci z przyfrontowych miast. Nie straciłam ani chwili.

- Winnica była ostrzelana już 6 razy.

- Rakiety przynoszą śmierć, podobnie jak ostrzały wojsk rosyjskich. Ostatni ostrzał w centrum Winnicy zabrał życie trojgu dzieci. Te rakiety mogą się pojawić w każdym momencie. Ich wyloty poprzedzają alarmy. Teraz ten dźwięk jest przez mieszkańców traktowany jako znak zbliżającego się niebezpieczeństwa, i tego, że należy podjąć działanie.

- Nie bała się siostra o życie?

- W połowie lipca, kiedy nastąpił ostrzał rakietowy w centrum Winnicy, poczułam ogromny strach. W wyniku ataku na ośrodek zdrowia, biurowiec, dom kultury i budynki mieszkalne zginęło 28 osób, z czego troje dzieci, ponad sto osób rannych. Przez kolejnych kilka nocy nie spałam w swoim pokoju, tylko na korytarzu, tam, gdzie nie ma okien. Czułam się bezpieczniej. Potem ten strach minął. Natomiast, jak tylko usłyszę dźwięk alarmu, to pojawia się trwoga. Zaczynam się modlić i prosić zastępy anielskie o pomoc, aby żołnierze przechwycili te rakiety i by one nikomu nie przyniosły śmierci.

- Nie ma siostra wrażenia, że na Zachodzie ta wojna w Ukrainie nieco spowszedniała?

- Codziennie w Ukrainie giną ludzie. Mam takie wrażenie, że świat już się do tego przyzwyczaił. W mediach codziennie podawane są statystyki. Świat już jest zmęczony tą wojną. Dużo zła też dzieje się w świecie. Ludzie zmagają się z podwyżkami cen za żywność, energię, gaz, mają problemy z opłatami rachunków. Często spotykam się też ze stwierdzeniem, że temu wszystkiemu winna jest Ukraina. To nie jest tak! Rosja rozpoczęła wojnę, a nie Ukraina. Niestety światem rządzi pieniądz i to, co się dzieje, uświadamia nam, że jest on niestety ważniejszy niż ludzkie życie. Jest aż 18 krajów, które choć deklaratywnie wspierają Ukrainę, to pomagają Rosji obchodzić sankcje. Być może gdyby była większa świadomość zatrzymania Rosji wśród innych państw, to inaczej by to wszystko wyglądało. Terrorystów należy nazywać po imieniu. Gdy rozmawiam z ludźmi, którzy nam pomagają, to widzę, że są zainteresowani. Ostatnio zbierałam pieniądze na zakup samochodu dostawczego i udało mi się zebrać całą sumę w kilka tygodni. To potwierdza, że ludzie są wrażliwi na drugiego człowieka.

- Wiara też odgrywa rolę w przetrwaniu?

- Wiara daje nam motywację do działania, nadaje sens życiu. Jesteśmy w trakcie dużego projektu, który realizujemy razem z Niemcami. Chodzi o rozbudowę przedszkola, które prowadzimy. Wynajęliśmy pomieszczenie, w którym przeprowadziliśmy remont. Przenieśliśmy do tego budynku naszą placówkę. Natomiast budynek przedszkola przejdzie modernizację i zostanie powiększony o dwa piętra. Niektórzy na te moje zamierzenia reagują śmiechem. „Wojna w kraju, a ty zaczynasz budowę” - mówią.

- I co siostra na to?

- Potrzeb jest dużo, ale ja ufam Bogu i wierzę, że to ma jakiś sens. Gdyby człowiek nie miał wiary, to wojna zniszczy nie tylko budynek, plany i marzenia, ale również człowieka. Dlatego tak ważna jest nadzieja, że z największego zła Bóg jest w stanie wyprowadzić dobro. Nie wiem co będzie dalej, ale jeśli zginę, to także ufam, że to była dla mnie najlepsza droga.

- Dzieci też mają taką nadzieję?

- U dzieci, które są w przedszkolu z Winnicy, rzadko widzę strach. Lękami reagują te dzieci, które były przesiedlone z terenów okupowanych przez Rosjan. Bardzo często się jąkają, powtarzają ciągle te same wyrazy i zdania. Widać u nich niepewność.

- Ile dzieci jest pod waszą opieką?

- Na liście jest 90 dzieci. Około 30 procent z nich to dzieci przesiedleńców. W naszym przedszkolu są też dzieci, których ojcowie zginęli na froncie. Niedawno odbył się pogrzeb taty jednej z dziewczynek. Mężczyzna służył w armii ukraińskiej i został zastrzelony. Są też dzieci, których ojcowie lada dzień zostaną włączeni w szeregi wojska.

- Zostać czy wyjechać?

- Tu, na miejscu, o wiele jest łatwiej przeżyć to wszystko mentalnie i duchowo, mieć nadzieję i spodziewać się zwycięstwa Ukrainy. W mediach pewne informacje są wyolbrzymiane, albo nie pojawiają się wcale. Byłam zaskoczona reakcją ludzi, którzy po kilku miesiącach powracali tu, do nas i mieli wątpliwości, czy kraj się odrodzi i czy damy radę zwyciężyć to zło. Wśród ludzi, z którymi tu rozmawiam, panuje duch nadziei, tego że dobro zwycięży zło. Oni mają świadomość tego, że zwycięstwo kosztuje.

- Jak wojna zmieniła Ukraińców?

- Czuć ducha jedności. Było u nas takie popularne powiedzenie: „Moja chata skraju” („Mój dom z boku”). Wraz z początkiem wojny to się zmieniło. Mówiło się „moja chata wszędzie”. To było niesamowite jak ludzie zgłaszali się, na początku wojny, do wojska i obrony terytorialnej. Każdy chciał pomóc, a nie bezczynnie siedzieć w domu. Wszyscy poczuli pragnienie bycia we wspólnocie, działania, aby w konkretny sposób przybliżyć naszą ojczyznę do zwycięstwa.

Family News Service / Warszawa



 

Polecane
Emerytury
Stażowe