M. Ossowski, red. nacz. "TS": Solidarność nie powstała i nigdy nie była „zwykłym” związkiem zawodowym, ale zawsze na jej Zjazdach wiał wiatr historii
Pierwszy KZD Solidarności był jedyną wyspą demokracji w całym sowieckim łagrze, od Łaby do Władywostoku. Już wtedy przyjęto „Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej”, które wywołało wściekłość komunistów. Rumuński robotnik Filip Iuliusa z Cluy-Napoca, który przesłał w specjalnym liście podziękowania za przesłanie, został aresztowany po tym, jak Służba Bezpieczeństwa doniosła o liście rumuńskiej Securitate. Kiedy po sześciu i pół roku więzienia, gdzie był głodzony i torturowany, wyszedł z więzienia, ważył o 40 kg mniej.
Również dzisiaj o Solidarność upomina się historia. Po wsparciu, jakiego „S” udzieliła białoruskiej demokratycznej opozycji, przyszło jej stanąć wobec wyzwania, jakim jest brutalna inwazja wiecznego wroga wolnych ludzi, Rosji, na Ukrainę. Dziś Solidarność stanowi potężny ośrodek pomocy i wparcia dla ukraińskich uchodźców.
Nie znaczy to przecież jednak, że przestała być dbającym o ludzi pracy związkiem zawodowym. To dzięki Solidarności rosły płace w licznych zakładach. To Solidarność pilnowała systematycznego wzrostu płacy minimalnej i walczy o europejską płacę minimalną. To dzięki Solidarności pracownicy handlu mogli wrócić w niedziele do rodzin. Wobec braku chęci realizacji obietnicy emerytur stażowych Związek wystąpił z obywatelskim projektem.
Wyrazem tego, czym jest Solidarność, będą na pewno znamienici goście, począwszy od prezydenta RP Andrzeja Dudy, a skończywszy na gościach z Ukrainy. Jednak istotą tego, czym jest Solidarność, znów będzie duch wolności unoszący się nad salą obrad.