[Felieton „TS”] Karol Gac: Mądrzy przed szkodą
Oficjalnym powodem decyzji Gazpromu był brak zgody na płatność za gaz w rosyjskich rublach, do czego próbował zmusić importerów Władimir Putin. Trudno jednak tej decyzji nie odbierać w kategoriach politycznych. To nie tylko wyraz wściekłości i frustracji Kremla, ale również próba wywołania podziałów wewnątrz Unii Europejskiej, które utrudniałyby podejmowanie skoordynowanych działań co do dalszych restrykcji wobec Rosji. Tym bardziej że jeden z punktów dekretu dopuszcza przyznanie wyłączeń spod nowych zasad i zależeć będzie od woli politycznej Moskwy.
Działanie wobec Polski i Bułgarii nie jest oczywiście przypadkowe. Warto przy tym pamiętać, że wraz z końcem roku wygasają długoterminowe umowy na import rosyjskiego gazu, a władze obu państw nie zamierzały ich przedłużać. W tym miejscu warto pochwalić rządzących za konsekwentne uniezależnianie się od Rosji w przypadku surowców energetycznych. Zbliżająca się do końca budowa gazociągu Baltic Pipe, wysokie zapełnienie magazynów gazu, kolejne dostawy do gazoportu w Świnoujściu – to wszystko sprawia, że bezpieczeństwo energetyczne kraju nie jest zagrożone.
Rosja od zawsze traktowała surowce energetyczne jako element polityki zagranicznej. O ile wcześniej państwa Zachodu były gotowe przymykać na to oko, o tyle po rosyjskiej inwazji na Ukrainę Władimir Putin rozpoczął proces zrywania więzów przez Europę. Warto też zauważyć, że Gazprom poprzez swoją decyzję, naruszającą zobowiązania kontraktowe, stracił wizerunek wiarygodnego dostawcy, o który przez lata starał się dbać. Czas jednak pokaże, na ile działania Europy Zachodniej będą konsekwentne.
Z pewną dozą optymizmu trzeba też odnotować, że Unia Europejska przyjęła w ubiegłym tygodniu kolejny pakiet sankcji, który przewiduje m.in. całkowity zakaz importu rosyjskiej ropy w ciągu sześciu miesięcy (Węgry i Słowacja do końca przyszłego roku). Jeżeli Europa rzeczywiście uniezależni się (lub przynajmniej mocno ograniczy) od rosyjskich surowców energetycznych, to będzie to bez wątpienia mocny cios w rosyjski budżet i gospodarkę. Zwłaszcza że Rosjanom kończy się miejsce w magazynach, a rynki alternatywne nie obsłużą takiego wydobycia, jakie trafia do UE. Możliwe więc, że w efekcie Rosjanie utracą część swojego potencjału wydobywczego.
PS Serdecznie pozdrawiam redakcję postkomunistycznego tygodnika „Polityki”, która regularnie czyta „TS”, a w ubiegłym tygodniu zdecydowała się przybliżyć swoim Czytelnikom fragment mojego felietonu „Pstryczek w nos”. Chociaż mogli doznać szoku, to jednak nigdy nie jest za późno na prawdę.
Autor jest dziennikarzem portalu DoRzeczy.pl.