[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Prawo do człowieczeństwa

„W synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: «Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem». A wielu spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, mówiło: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?» Jezus jednak, świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: «To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego wstępującego tam, gdzie był przedtem? To Duch daje życie; ciało na nic się nie zda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą». Jezus bowiem od początku wiedział, którzy nie wierzą, i kto ma Go wydać. Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli nie zostało mu to dane przez Ojca». Od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło". (J 6, 60-68)
 [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Prawo do człowieczeństwa
/ pixabay.com/geralt

 

Zauważyłam, że dzisiejsza Ewangelia jest przedziwnie skorelowana z tematem, który ostatnio nie daje mi spokoju, z tematem, który nie sposób, by dał spokój. Niech zatem powyższe słowa nam dziś towarzyszą.

Spotkania z Jezusem przemieniają myślenie i serce. Napełniają życiem, ogniem, sensem. Potem te spotkania jakoś niepozornie przemieniają się w ciągłą Jego obecność. Z czasem przychodzą takie chwile, które są trudne. Bywa że Jego słowa, pragnienia, Jego nauka jest dla nas nie tylko niezrozumiała - o co Mu chodzi? Nie tylko bolesna i trudna - ja tak nie mogę, nie dam rady. Ale i oburzająca - jak On tak może? Tak oburzali się uczniowie, tak oburzał się Judasz, który z czasem swego zawodu nie uniósł. Bywa że Boże pragnienia, życzenia, dążenia nas po prostu wkurzają - Jezu, to już przesada! Tak się nie da! To nie jest właściwe! Tak nie zrobię! To naiwne! Ale wszystko sprowadza się tak naprawdę do dotknięcia, przez Jego miłość do świata, moich lęków, ran, zamknięć. 

Ludzie słuchający Jezusa byli początkowo zafascynowani Jego słowami. Póki były one dla nich wygodne, póki byli ich beneficjentami, póki czuli się nimi podnoszeni w godności, kochani, póki niósł im ulgę wybaczenia, póki ich karmił - duchowo i fizycznie - szli za Nim. Ale potem zaczął mówić też inne rzeczy, dzielić się sobą i swoim przeżywaniem świata, dzielić się własnym wzrokiem. I okazało się, że pięknie jest stać na balkonie i podziwiać widoki, jednak kiedy znika barierka i słyszymy, by rzucić się w powietrze i zaufać, że zostaniemy poniesieni przez Boże tchnienie, okazuje się, że obserwacja jest znacznie łatwiejsza.

Nie są to żadne słowa przygany czy upominania, i to ani do siebie, ani do innych. Ciagle doświadczam tych stanów. Wiem, że droga chodzenia za Jezusem jest drogą doświadczania nieprawdopodobnej miłości, ale także drogą zgody na to, że wzrok i serce będą znacznie wrażliwsze, że ból świata będzie moim bólem, że w twarzy Jezusa czasem zobaczę ostatnią twarz, której chciałabym służyć. Ostatnią z ostatnich. I że to zrodzi bunt oraz że powoli - jeśli się tylko zgodzę - On te rzeczywistości mojego serca będzie przemieniał, że Jego, nie moją, siłą będzie wokół dokonywał cudów. Nie tych spektakularnych, tych najcichszych. Jednak zanim to nastąpi to słowa, obrazy, zaproszenia spowodują, że niejeden raz ucieknę, polegnę, oburzę się lub wkurzę. Albo podłamię. Ważne, by pamiętać, że tu jest duchowa strefa niepełnosprawności. To nie ja mam Bogu udowodnić, że zasługuję na miłość. Ja mam „tylko” pozwolić, po raz setny w tym miesiącu, zmienić sobie pieluchę i dać pchać mój inwalidzki wózek. I wierzyć, że to nie litość, tylko miłość. I włożyć rękę w Jego dłoń, i próbować jeszcze raz. Bez spiny, bez nabrzmiałych żył, naprężonych mięśni. Z wolą odmykania serca.

W tym obrazie mogła nakreślić się niechcący jakaś nieuchronność. I tak, w tym sensie, że swoje serce trzeba będzie przekraczać i ze będzie to trud, to pewne, bo nikt z nas nie jest wolny od uprzedzeń, zranień i lęków. Ważne jednak, by dodać, że Bóg nie robi zamachu na naszą wolność. On nas tylko uwrażliwia i zachęca do pokonywaniu drogi życia zgodnie z Jego Sercem. 

Zdecydowanie nie jestem zwolenniczką twierdzenia, że jedyny sposób w jaki możemy okazać Bogu miłość, to kochanie innych. Bóg jest w tym świecie, możemy być z Nim w wielkiej zażyłości, o swojej miłości możemy Mu mówić, wyrażać ją na wiele rozmaitych sposobów, choćby poświęcanym Mu czasem, czułością, uważnością etc., jednak bywa, że ta nasza z Bogiem bliskość woła o reakcję wobec drugiego. Kiedy ten drugi, kochany przez Niego, nas potrzebuje, kiedy miłość, którą dostajemy od Boga się przez nas przelewa i zalewa otoczenie. Tak jak małe dzieci ucząc się funkcjonowania w świecie kopiują zachowania rodziców, tak i my, przebywając z Tatą, uczymy się powoli widzieć świat tak jak On, postępować jak On. Bo kiedy kogoś kochamy, podziwiamy, to chcemy się do niego upodabniać. Odkrywamy, że lepiej jest być naczyniem, z którego łaska się przelewa, bo oddając ją na zewnątrz wciąż na nowo jesteśmy napełniani. Odkrywamy w sercu radość Ojca z tego, że dzielimy z Nim Jego miłość do świata, doświadczamy Jego wzruszenia, gdy dobrze traktujemy tych wszystkich, których On kocha, że w ludziach dostrzegamy twarze, historie, że możemy Bogu w swoim sercu czynić miejsce wytchnienia, pokoju, domu.

Nie jestem politycznym komentatorem, a w każdym razie na pewno już nie jestem. Nie będę mówić tu, co dobre a co złe z punktu widzenia prawa, nie będę dzielić się swoimi poglądami, choć jakieś tam mam. Nie urządzam apeli. Niech kwestiami politycznymi zajmują się politycy i urzędnicy, kwestiami bezpieczeństwa odpowiednie, wyszkolone do tego służby. Oddajmy cesarzowi, co cesarskie. Ja tylko proszę, dla dobra naszej duszy - nie straćmy z pola widzenia twarzy, nie zastąpmy ich pojęciami, liczbami, argumentami. Nie wyrzucajmy ze świadomości tego, że za każdą z tych twarzy stoi konkretna, czasem bardzo tragiczna historia. To nie liczby, to osoby. Osoby, z którymi nie musimy się zgadzać, ale nie odmawiamy im, każdy z nas w zaciszu własnego serca, prawa do bycia człowiekiem, prawa do tego, by w oczach nieść własną tajemnicę i godność. Czasem miłość niesie troskę, opiekę, czułość, czasem z kolei musi być wymagająca, bywa nawet, że surowa, ale na pewno nie dehumanizuje.

Piszę o cudzoziemcach na granicy, piszę o wszelkich biedniejszych, słabszych, bezdomnych, przybyszach, tych, w których widzimy zagrożenie. Kim dla jednego uchodźca, tym dla innego dziecko, które właśnie pojawiło się w łonie i które wymagać będzie poświęcenia, tym dla jeszcze innych chorzy i starzy. Każdy czegoś się boi. Każdy przed jakąś niemocą staje. Może to porównanie kogoś oburzy, ale tak to widzę. Nie chodzi mi o podawanie recept rozwiązujących życiowe trudy, niech je każdy rozwiązuje z Bogiem stosownie do okoliczności, chodzi mi o danie człowiekowi prawa do tożsamości i godności. Do „dzień dobry”, do niebycia „robactwem”, numerkiem w statystykach geopolitycznych czy medycznych. Tylko tyle, do twarzy. Zgoda na twarz dla innego, to dla mnie często ciężka praca serca. Bo danie twarzy to już jakaś, przynajmniej wstępna, faza błogosławieństwa i przyjęcia. A do błogosławieństwa wszyscy jesteśmy powołani.

Bez tego uczłowieczenia „kłopotu” zostajemy ze swoją racją, jak z mistrzowskim pucharem. Triumfujący i… martwi.

 


 

POLECANE
Każdemu się zdarza. Burza po słowach senatora Lewicy Wiadomości
"Każdemu się zdarza". Burza po słowach senatora Lewicy

Senator Lewicy Waldemar Witkowski wywołał falę krytyki swoimi wypowiedziami na temat nietrzeźwych kierowców. Na antenie TV Republika polityk, odnosząc się do zdarzenia z udziałem żony Ryszarda Kalisza, bagatelizował problem, stwierdzając, że "każdemu się zdarza".

Kabel na Bałtyku przerwany. Wszczęto dochodzenie z ostatniej chwili
Kabel na Bałtyku przerwany. Wszczęto dochodzenie

Operator przebiegającego na dnie Bałtyku kabla elektroenergetycznego Estlink 2, łączącego Finlandię z Estonią, poinformował o jego przerwaniu. Do awarii połączenia doszło w środę około południa.

Dramat na Pomorzu. Kierowca wjechał w grupę pieszych Wiadomości
Dramat na Pomorzu. Kierowca wjechał w grupę pieszych

77-letni kierowca samochodu osobowego w środę po południu wjechał w grupę pieszych w Myśligoszczy w pow. człuchowskim (Pomorskie). Trzy osoby, w tym dwoje dzieci, zostały poszkodowane. Kierowca był trzeźwy.

„Nie uwierzycie, co mi się wydarzyło”. Dramat znanego aktora Wiadomości
„Nie uwierzycie, co mi się wydarzyło”. Dramat znanego aktora

Piotr Gąsowski, popularny aktor i prezenter, zaskoczył fanów nietypową historią, którą opowiedział w mediach społecznościowych. Przed świętami, podczas zwykłych porządków, znalazł się w potrzasku.

Żałosne standardy. Lewandowski w ogniu krytyki Wiadomości
"Żałosne standardy". Lewandowski w ogniu krytyki

Robert Lewandowski, uznawany za jednego z najlepszych napastników na świecie, znalazł się w centrum ostrej krytyki. Choć jego statystyki bramkowe wciąż robią wrażenie, styl gry Polaka budzi coraz więcej wątpliwości. Głos w sprawie zabrał Graham Hunter, ceniony dziennikarz ESPN, który w swoim artykule nie zostawił na Polaku suchej nitki.

Tragedia w Kutnie. Prokuratura prowadzi dochodzenie Wiadomości
Tragedia w Kutnie. Prokuratura prowadzi dochodzenie

We wtorek w domu w Kutnie odnaleziono zwłoki dwóch chłopców w wieku 9 i 12 lat; ich rodzice w stanie ciężkim oraz kilkutygodniowy brat trafili do szpitali. Według Prokuratury Okręgowej w Łodzi do zatrucia doszło prawdopodobnie w nocy z poniedziałku na wtorek.

Pogoda w Święta. Jest komunikat IMGW Wiadomości
Pogoda w Święta. Jest komunikat IMGW

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia pierwszego stopnia przed gęstą mgłą i opadami marznącymi, które obowiązują do czwartkowych godzin porannych.

Potężna eksplozja w rosyjskim centrum handlowym Wiadomości
Potężna eksplozja w rosyjskim centrum handlowym

Jak informują rosyjskie media w środę rano, w wyniku wybuchu gazu w centrum handlowym we Władykaukazie zginęła jedna osoba, a dziewięć zostało rannych.

Zamrożone rosyjskie aktywa trafiły na Ukrainę polityka
Zamrożone rosyjskie aktywa trafiły na Ukrainę

Jak poinformował premier Ukrainy Denys Szmyhal, pierwsza transza pożyczki w wysokości 1 mld dol. z zamrożonych przez USA rosyjskich aktywów trafiła do Ukrainy. Pełna wartość zabezpieczonych przez Amerykanów aktywów to 20 mld dol.

W całym kraju stanęły pociągi. Potężna awaria w Norwegii z ostatniej chwili
W całym kraju stanęły pociągi. Potężna awaria w Norwegii

W całej Norwegii od godz. 8.00 rano nie działają systemy komunikacyjne między pociągami a centralami kierowania ruchem. Z powodu bezpośredniego zagrożenia dla podróżnych pociągi zostały zatrzymane na stacjach do odwołania.

REKLAMA

[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Prawo do człowieczeństwa

„W synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: «Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem». A wielu spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, mówiło: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?» Jezus jednak, świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: «To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego wstępującego tam, gdzie był przedtem? To Duch daje życie; ciało na nic się nie zda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą». Jezus bowiem od początku wiedział, którzy nie wierzą, i kto ma Go wydać. Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli nie zostało mu to dane przez Ojca». Od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło". (J 6, 60-68)
 [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Prawo do człowieczeństwa
/ pixabay.com/geralt

 

Zauważyłam, że dzisiejsza Ewangelia jest przedziwnie skorelowana z tematem, który ostatnio nie daje mi spokoju, z tematem, który nie sposób, by dał spokój. Niech zatem powyższe słowa nam dziś towarzyszą.

Spotkania z Jezusem przemieniają myślenie i serce. Napełniają życiem, ogniem, sensem. Potem te spotkania jakoś niepozornie przemieniają się w ciągłą Jego obecność. Z czasem przychodzą takie chwile, które są trudne. Bywa że Jego słowa, pragnienia, Jego nauka jest dla nas nie tylko niezrozumiała - o co Mu chodzi? Nie tylko bolesna i trudna - ja tak nie mogę, nie dam rady. Ale i oburzająca - jak On tak może? Tak oburzali się uczniowie, tak oburzał się Judasz, który z czasem swego zawodu nie uniósł. Bywa że Boże pragnienia, życzenia, dążenia nas po prostu wkurzają - Jezu, to już przesada! Tak się nie da! To nie jest właściwe! Tak nie zrobię! To naiwne! Ale wszystko sprowadza się tak naprawdę do dotknięcia, przez Jego miłość do świata, moich lęków, ran, zamknięć. 

Ludzie słuchający Jezusa byli początkowo zafascynowani Jego słowami. Póki były one dla nich wygodne, póki byli ich beneficjentami, póki czuli się nimi podnoszeni w godności, kochani, póki niósł im ulgę wybaczenia, póki ich karmił - duchowo i fizycznie - szli za Nim. Ale potem zaczął mówić też inne rzeczy, dzielić się sobą i swoim przeżywaniem świata, dzielić się własnym wzrokiem. I okazało się, że pięknie jest stać na balkonie i podziwiać widoki, jednak kiedy znika barierka i słyszymy, by rzucić się w powietrze i zaufać, że zostaniemy poniesieni przez Boże tchnienie, okazuje się, że obserwacja jest znacznie łatwiejsza.

Nie są to żadne słowa przygany czy upominania, i to ani do siebie, ani do innych. Ciagle doświadczam tych stanów. Wiem, że droga chodzenia za Jezusem jest drogą doświadczania nieprawdopodobnej miłości, ale także drogą zgody na to, że wzrok i serce będą znacznie wrażliwsze, że ból świata będzie moim bólem, że w twarzy Jezusa czasem zobaczę ostatnią twarz, której chciałabym służyć. Ostatnią z ostatnich. I że to zrodzi bunt oraz że powoli - jeśli się tylko zgodzę - On te rzeczywistości mojego serca będzie przemieniał, że Jego, nie moją, siłą będzie wokół dokonywał cudów. Nie tych spektakularnych, tych najcichszych. Jednak zanim to nastąpi to słowa, obrazy, zaproszenia spowodują, że niejeden raz ucieknę, polegnę, oburzę się lub wkurzę. Albo podłamię. Ważne, by pamiętać, że tu jest duchowa strefa niepełnosprawności. To nie ja mam Bogu udowodnić, że zasługuję na miłość. Ja mam „tylko” pozwolić, po raz setny w tym miesiącu, zmienić sobie pieluchę i dać pchać mój inwalidzki wózek. I wierzyć, że to nie litość, tylko miłość. I włożyć rękę w Jego dłoń, i próbować jeszcze raz. Bez spiny, bez nabrzmiałych żył, naprężonych mięśni. Z wolą odmykania serca.

W tym obrazie mogła nakreślić się niechcący jakaś nieuchronność. I tak, w tym sensie, że swoje serce trzeba będzie przekraczać i ze będzie to trud, to pewne, bo nikt z nas nie jest wolny od uprzedzeń, zranień i lęków. Ważne jednak, by dodać, że Bóg nie robi zamachu na naszą wolność. On nas tylko uwrażliwia i zachęca do pokonywaniu drogi życia zgodnie z Jego Sercem. 

Zdecydowanie nie jestem zwolenniczką twierdzenia, że jedyny sposób w jaki możemy okazać Bogu miłość, to kochanie innych. Bóg jest w tym świecie, możemy być z Nim w wielkiej zażyłości, o swojej miłości możemy Mu mówić, wyrażać ją na wiele rozmaitych sposobów, choćby poświęcanym Mu czasem, czułością, uważnością etc., jednak bywa, że ta nasza z Bogiem bliskość woła o reakcję wobec drugiego. Kiedy ten drugi, kochany przez Niego, nas potrzebuje, kiedy miłość, którą dostajemy od Boga się przez nas przelewa i zalewa otoczenie. Tak jak małe dzieci ucząc się funkcjonowania w świecie kopiują zachowania rodziców, tak i my, przebywając z Tatą, uczymy się powoli widzieć świat tak jak On, postępować jak On. Bo kiedy kogoś kochamy, podziwiamy, to chcemy się do niego upodabniać. Odkrywamy, że lepiej jest być naczyniem, z którego łaska się przelewa, bo oddając ją na zewnątrz wciąż na nowo jesteśmy napełniani. Odkrywamy w sercu radość Ojca z tego, że dzielimy z Nim Jego miłość do świata, doświadczamy Jego wzruszenia, gdy dobrze traktujemy tych wszystkich, których On kocha, że w ludziach dostrzegamy twarze, historie, że możemy Bogu w swoim sercu czynić miejsce wytchnienia, pokoju, domu.

Nie jestem politycznym komentatorem, a w każdym razie na pewno już nie jestem. Nie będę mówić tu, co dobre a co złe z punktu widzenia prawa, nie będę dzielić się swoimi poglądami, choć jakieś tam mam. Nie urządzam apeli. Niech kwestiami politycznymi zajmują się politycy i urzędnicy, kwestiami bezpieczeństwa odpowiednie, wyszkolone do tego służby. Oddajmy cesarzowi, co cesarskie. Ja tylko proszę, dla dobra naszej duszy - nie straćmy z pola widzenia twarzy, nie zastąpmy ich pojęciami, liczbami, argumentami. Nie wyrzucajmy ze świadomości tego, że za każdą z tych twarzy stoi konkretna, czasem bardzo tragiczna historia. To nie liczby, to osoby. Osoby, z którymi nie musimy się zgadzać, ale nie odmawiamy im, każdy z nas w zaciszu własnego serca, prawa do bycia człowiekiem, prawa do tego, by w oczach nieść własną tajemnicę i godność. Czasem miłość niesie troskę, opiekę, czułość, czasem z kolei musi być wymagająca, bywa nawet, że surowa, ale na pewno nie dehumanizuje.

Piszę o cudzoziemcach na granicy, piszę o wszelkich biedniejszych, słabszych, bezdomnych, przybyszach, tych, w których widzimy zagrożenie. Kim dla jednego uchodźca, tym dla innego dziecko, które właśnie pojawiło się w łonie i które wymagać będzie poświęcenia, tym dla jeszcze innych chorzy i starzy. Każdy czegoś się boi. Każdy przed jakąś niemocą staje. Może to porównanie kogoś oburzy, ale tak to widzę. Nie chodzi mi o podawanie recept rozwiązujących życiowe trudy, niech je każdy rozwiązuje z Bogiem stosownie do okoliczności, chodzi mi o danie człowiekowi prawa do tożsamości i godności. Do „dzień dobry”, do niebycia „robactwem”, numerkiem w statystykach geopolitycznych czy medycznych. Tylko tyle, do twarzy. Zgoda na twarz dla innego, to dla mnie często ciężka praca serca. Bo danie twarzy to już jakaś, przynajmniej wstępna, faza błogosławieństwa i przyjęcia. A do błogosławieństwa wszyscy jesteśmy powołani.

Bez tego uczłowieczenia „kłopotu” zostajemy ze swoją racją, jak z mistrzowskim pucharem. Triumfujący i… martwi.

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe