[Felieton "TS"] Grzegorz „GrzechG” Gołębiewski: Depresja polityczna
Pomijam tu kontekst międzynarodowy, który bez wątpienia wpływa na osłabienie notowań PiS. Nieustanne produkowanie rezolucji PE i orzeczeń TSUE, oskarżanie o rządy autorytarne, obniża notowania wśród części wyborców, którzy chcieliby zapewne, żeby Unia chwaliła nas od rana do nocy. To są niestety stare kompleksy, których się jeszcze nie wyzbyliśmy. Ale zasadniczo, ta swoiście rozumiana depresja polityczna, zaciemnia całkowicie realny obraz sceny politycznej w Polsce. Dlaczego? Można zrozumieć niechęć wyborców do nieudolnej, liberalnej opozycji i poszukiwanie swojego wybawcy. Dziś – pomijając liczne „powroty” Tuska – jest nim Szymon Hołownia, który używając terminologii z lekcji geografii, jest co najwyżej małym płaskowyżem, a nie górskim pasmem Karkonoszy. Mamy więc polityczne kuriozum, które tylko dzięki sile mediów społecznościowych przetrwało wybory prezydenckie, a kuriozum to polega na tym, że niemal jedna czwarta Polaków jest gotowa głosować na siłę polityczną, która nie ma tak naprawdę żadnego oblicza ideowego i programowego. Powiedzieć groch z kapustą to za mało. Jak długo to jeszcze potrwa, nie wiadomo, ale oczywiście ewentualny powrót Donalda Tuska już na stałe do polityki krajowej lub jeszcze silniejsze umocowanie się Rafała Trzaskowskiego może osłabić Szymona Hołownię. Tym niemniej pozostanie on dla opozycji partnerem do gry w przejęciu władzy.
Nieco inaczej ma się kondycja Zjednoczonej Prawicy. Tu nawet trudno napisać coś oryginalnego. Rad przez ostatnie miesiące, próśb o zahamowanie osobistych ambicji było bez liku. Porozumienie programowe Kukiz ’15 z PiS to za mało, by wyjść z depresji politycznej, by być realnie i uczciwie postrzeganym za dotychczasowy bilans rządów. Biorąc pod uwagę wręcz fatalny ciąg zdarzeń dziejący się wokół Polski, można mieć jednak nadzieję na to, że wśród niektórych liderów prawicy nastąpi opamiętanie. Jeśli ten czas historycznej próby przetrwamy jako stabilne i odważne państwo, kolejne lata będą dla nas bardzo pomyślne. Ani to czas, ani to miejsce na polityczne dąsy, gdy realnie trwa próba wypchnięcia Polski na margines międzynarodowej polityki i zepchnięcia w objęcia Berlina i Moskwy.