[Tylko u nas] Barbara Wojnarowska - Gautier: Wyzwolenie Auschwitz. Czy na pewno wyzwolenie?
![Barbara Wojnarowska-Gautier [Tylko u nas] Barbara Wojnarowska - Gautier: Wyzwolenie Auschwitz. Czy na pewno wyzwolenie?](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16123897891d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b37233eff60a030f9e8a1fddd9f1057e3025.jpg)
Czy na pewno wyzwolenie ?
W 2005 roku ppłk Kemmer, wyraźnie pisał, że nazywanie tego dnia wyzwoleniem Auschwitz, jest:
… ewidentna nieprawda, jako że nikt nie wyzwolił przed 60 laty ani obozów, ani ich więźniów. Można mówić jedynie o wkroczeniu żołnierzy Armii Czerwonej do opuszczonych przez Niemców fabryk śmierci.
Najwyższy czas przedstawić prawdę o tamtych wydarzeniach zgodnie ze świadectwem żyjących jeszcze więźniów i ustaleniami naukowców.
Ostatnie apele odbyły się w obozach Auschwitz i Birkenau 17 stycznia 1945 r. Następnego dnia sformowani w kolumny więźniowie opuścili – eskortowani przez załogę SS – teren obu obozów w ramach ich planowanej ewakuacji. Wieczorem 18 stycznia nieliczni pozostali w obozach więźniowie byli już wolni.
Minęło długich 9 dni, gdy 27 stycznia do Auschwitz i Birkenau wkroczyły pierwsze oddziały Armii Czerwonej. Nie może być więc mowy o żadnym wyzwoleniu obozów.
Fałsz o rzekomym wyzwoleniu Auschwitz i Birkenau przez Armię Czerwoną jest szeroko kolportowany na cały świat. Trzeba położyć temu kres. Polska – jako suwerenny kraj – powinna sama pisać swoją historię bez względu na aktualne polityczne uwarunkowania, nie pozwalając nikomu na jej zniekształcanie.
(Kazimierz Kramer - Przewodniczący Rady Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, Podpułkownik Kazimierz Kemmer ps. Kruk, Halny, wieloletni prezes Fundacji Muzeum Historii Armii Krajowej oraz wiceprzewodniczący Rady Muzeum Armii Krajowej w Krakowie im. Generała Emila Fieldorfa „Nila).
W tym roku los dzieci w obozie był głównym motywem obchodów, zwłaszcza, że spośród setek tysięcy dzieci deportowanych do Auschwitz niewielu było dane przeżyć. Jedynie kilkaset z nich doczekało wyzwolenia..
Kiedy pomyślę, że w obozie nie było dzieci. Były numery, Takie same numery jakie nadawano innym więźniom. Pod tym względem nie było taryfy ulgowej. Na temat obecności dzieci w obozie, ich cierpień, niewiele się mówiło po wojnie. Wiadomo było tylko, że starsi, którzy byli w obozie, licytowali się z dziećmi o cierpienia. A dzieci cierpiały i to bardzo.
Dla dzieci, które ocalały, wyzwolenie obozu nie było końcem ich cierpień. Do dnia dzisiejszego ponoszą skutki robionych na nich doświadczeń, o których nie miały pojęcia. Trauma w ich świadomości trwa do dziś.
Przez ileż dramatów przeszły małe dziewczynki, b. więźniarki Auschwitz, które po wyzwoleniu stały się kobietami. Wiele z nich nie mogło mieć dzieci, zaś liczne rodziły w wyniku cesarskiego cięcia aby urodzić zdrowe dziecko. Mimo tego u licznych dzieci urodzonych po wojnie przez b. więźniarki, lekarze obserwowali wiele schorzeń, przez co wiele z nich było zaliczonych do grup inwalidzkich.
Na 76 obchody, nie zostałam zaproszona. Otrzymałam tylko informację, że obchody mogę obserwować w Internecie.
I tu wrócę do rozczulającego momentu w moim życiu, którym było uczestnictwo w otwarciu wystawy o dzieciach w Auschwitz – Die Kinder Von Auschwitz w Muzeum EL DE Haus w Kolonii, gdzie zostałam zaproszona w roku 2019 przez dyrekcję placówki i władze miasta, by jako świadek historii opowiedzieć o losach polskich dzieci więzionych w największym niemieckim obozie zagłady w okupowanej przez Niemców Europie. Wystawa ta to plon pracy niemieckiego publicysty Alivna Meyera, który przez kilkadziesiąt lat zbierał relacje i dokumentował losy dzieci z całej Europy, którym udało się przeżyć obozowe piekło Auschwitz.
Byłam dumna, że po raz pierwszy w życiu miałam okazję na niemieckiej ziemi mówić o Polakach, a w szczególności o polskich dzieciach deportowanych do niemieckiego obozu zagłady Auschwitz, mówić w obecności spadkobierców tych niechwalebnych czasów. Czasów, w których człowiek zamienił się w bestie, maszynę do mordowania innych ludzi, dlatego, że byli innej narodowości, religii czy poglądów.
Obserwowałam twarze słuchających, kiedy im mówiłam, że Auschwitz był inicjalnie założony jako obóz koncentracyjny dla Polaków. I to oni, byli jego pierwszymi więźniami.
Liczni młodzi słuchacze, nie mieli pojęcia, że pierwszy transport 728 Polaków, zwany transportem tarnowskim, przybył do Auschwitz 14 czerwca 1940 roku. Zaś najmłodszy w tym transporcie był Kazimierz Zając mający dopiero 16 lat.
Nie było łatwo odpowiedzieć na zadawane pytania ile nas dzieci było w Auschwitz i ile z nas ocalało?
Do dnia dzisiejszego historycy odkrywają coraz to nowe fakty, mają wgląd do coraz innych udostępnianych im dokumentów, w których ciągle jest jeszcze wiele do odkrycia. Zbrodniarze sprytnie robili wszystko, aby dokumenty zniknęły, zacierają starannie ślady, aby nie było świadków. Na ich nieszczęście cześć dokumentów została uratowana i zostali świadkowie.
Najważniejszymi zeznaniami, które możemy wziąć poważnie pod uwagę, to zeznania osób, które były z nami na blokach, rewirach dziecięcych. Lekarze i lekarki, pielęgniarki, akuszerki, kobiety dobrej woli, którzy z narażeniem własnego życia ratowały nowo narodzone dzieci lub te, które były beznadziejnie chore.
Polska położna Stanisława Leszczyńska funkcję tę pełniła aż do momentu wyswobodzenia obozu przez Armię Czerwoną (27 stycznia 1945). Na tym stanowisku, sprzeciwiając się wyraźnym rozkazom władz obozowych, w obozowym piekle pomogła przyjść na świat ponad 3 tysiącom dzieci i była znakiem nadziei dla ich matek.
Lekarki dr Tetmajer, dr Kościuszko i inne, które dokonywały cudów, by otoczyć dzieci chociaż minimalną opieką i szczegółowo opisały swe doświadczenia w Zeszytach Medycznych wydanych po II wojnie światowej. Kopalnia wiedzy o dzieciach w Auschwitz i ich opiekunach.
Niewyobrażalne, jak mała liczba dzieci i młodych ludzi była oficjalnie zarejestrowana w obozie. 23.5 tysiąca dzieci z totalnej liczby 400 tysięcy więźniów. Co z resztą? Dobre pytanie! Co z resztą? Nikt tego nie wie, ale według badaczy liczba ponad 232 tysiące dzieci nie jest przesadzona.
Sama jestem dzieckiem, które zostało wraz z rodzicami deportowane do Auschwitz-Birkenau, zaraz po wybuchu Powstania Warszawskiego w sierpniu 1944 roku. Nie wiele pamiętam. Jakież wspomnienia może mieć małe 3.5 dziecko ? Jedno jest pewne, że traumy rozłąki z rodzicami na pewno nie zapomniałam do dnia dzisiejszego. Brutalne wyrwanie z dziecięcego świata, brak uśmiechu matczynego, ciepłego słowa, pogłaskania po głowie, przytulenia, brak ulubionej zabawki, lalki, ulubionej sukieneczki – to zostaje. Nie powiem o braku podstawowej higieny, kąpieli, własnego łóżka z pachnącą pościelą. W pamięci została prycza, brud, krzyk sztubowej, kawałek czarnego chleba, który wydawał się skarbem.
Rano była czarna kawa. Wieczorem kawałek chleba i odrobina zupy. Cały czas byłam głodna.
Wrogość otoczenia, nieufność, nieznajome twarze, kuksańce otrzymywane od starszych dzieci. Strach, że za chwilę stanie się coś strasznego.
Często zastanawiałam się, co złego zrobiłam, że musiałam przez to przejść? Czym, my niewinne dzieci im zawiniłyśmy? Ponad 232 tysiące to tylko liczba.
No cóż, byłam polskim dzieckiem, dla którego plany narodowego socjalizmu nie przewidywały godnej egzystencji, byłam dzieckiem polskich powstańców przeciwko tym planom.
Tuż po dokonaniu Holokaustu Hitler zamierzał wymordować większość Polaków, a garstkę pozostałych przy życiu chciał zamienić w niewolników. Dzieci miały być albo zgermanizowane albo zabite. Dramat, jaki przeżywali Polacy pod okupacją niemiecką, jest ciężki do opisania.
Rozporządzenie Hitlera, wydane 22 sierpnia 1939 roku, sankcjonujące zabijanie „bez litości wszystkich Polaków – mężczyzn, kobiet i dzieci – mówiło samo za siebie.
Heinrich Himmler, główny ideolog wojny przeciw Polakom i innym narodom słowiańskim, potwierdził tylko wolę Hitlera, kiedy oświadczył, że
„Polacy zostaną starci z powierzchni ziemi.”.
Na samej Zamojszczyźnie 30 tys. dzieci zostało odebranych rodzicom w celu germanizacji w ośrodkach Lebensborn. Paręset dzieci z Zamojszczyzny trafiło do Auschwitz. Po wojnie udało się odnaleźć jedynie około 800 z nich.
Kiedy Żołnierze Armii Czerwonej dotarli do obozu 27 stycznia 1945 r. w Auschwitz-Birkenau przebywało wówczas ok. 7 tys. więźniów, w tym 500 dzieci.
Takie są fakty, których żadna historia nie zmieni. Chyba, że zostanie przekłamana jak to się dzieje od pewnego czasu. Morderców przedstawia się w roli ofiary, a ofiara staje się mordercą.
Mimo wszystko, część z nas ocalała. To tylko teoria. Jestem pewna, że gdyby Hitler wygrał II wojnę światową, ogień w piecach krematoryjnych niemieckich obozów zagłady płonąłby jeszcze długo..
Niepokojącym faktem jest również to, że niektórzy co tak bardzo ucierpieli w czasie II wojny światowej, ci co zostali skazani na totalną zagładę, dzisiaj zapominają o tym co ich spotkało i gotują podobny los innym. Często DZIECIOM.
Co możemy zrobić, jak się temu przeciwstawić. Trudne sprawy, za które jesteśmy wszyscy odpowiedzialni.
Coś o tym wiem. Wielokrotnie w czasie długoletniej pracy w organizacjach międzynarodowych wizytowałam obozy ocalałych ludzi z ludobójstw, znajdujące się w różnych szerokościach geograficznych – Azja, Afryka, Bliski Wschód, gdzie dzieci umierają masowo z głodu i różnych chorób.
Jedno chce powiedzieć wszystkim, że nie wolno nam zapomnieć o tych dzieciach i ich matkach.
I tu przytoczę parę słów wypowiedzianych przez dyrektora Muzeum Auschwitz Birkenau w czasie uroczystości:
(...)
Patrząc w oczy najmłodszym ofiarom Auschwitz
nie można nie zadać pytania o nas samych, powojennych.Bo dzieci i dziś są mordowane, sprzedawane,
wykorzystywane niewolniczo, głodne i głodzone, porzucane i osamotnione!
Dlaczego więc czujemy się tak bardzo dalecy od czasów obozowych?Ludzie nigdy tak wiele nie mogli i nie potrafili, jak mogą i potrafią dziś.
Tymczasem wszyscy bardziej dbamy o to,
by samych siebie urządzić w swoim świecie,
niż tworzyć świat lepszy dla dzieci i dla całej przyszłości.(…)
Gdzie dziś widać przyszłość lepiej, niż w naszej dzisiejszej bierności,
Niezdolności do reagowania, do niesienia pomocy?Łudzimy się, że to wojny, katastrofy czy pandemie zmieniają świat.
Tymczasem to nasza obojętność rodzi najwięcej ofiar.
A wśród nich, najsłabsze, najufniejsze i najbardziej niewinne
– są zawsze dzieci”.
Tak, panie dyrektorze, dodam od siebie – nie wykluczajmy nikogo, bo się z nim nie zgadzamy. Nie traktujmy nikogo z obojętnością. Nie buntujmy jednych przeciwko drugim. Szanujmy byłych więźniów, starając się ich zrozumieć.
Tu się zatrzymam i powiem – NIGDY WIECEJ. To zależy od nas, dbajmy o to aby historia się nie powtarzała. Aby dzieci dorastały w pokoju, miłości, przy boku matek i w rodzinnym gronie.
[Autorka była więźniem niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau i ofiarą nieludzkich eksperymentów medycznych niemieckiego potwora "dr" Mengele]