Rafał Trzaskowski opada z sił

„To, co dobre dla Rafała Trzaskowskiego, skończyło się wraz z debatami” – ocenił niedawno na kanale tygodnika „Do Rzeczy” specjalista od wyborczych sondaży Marcin Palade w rozmowie z Karolem Gacem. Wielki Tydzień i Święta Wielkanocne nie były na pewno szczęśliwym momentem w kampanii prezydenta Warszawy, przy czym przesądziły o tym tendencje widoczne już wcześniej: narastająca nerwowość, złe relacje z częścią mediów i obecność chóru pochlebców wzmacniających problematyczne cechy Trzaskowskiego.
Kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski
Kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski / PAP/Tytus Żmijewski

Co musisz wiedzieć?

  • Notowania Rafała Trzaskowskiego w szeregu sondaży spadają
  • Wskaźniki ekonomiczne za rządów Koalicji 13 grudnia nie napawają optymizmem
  • Rafał Trzaskowski nie radzi sobie ze stresem

 

Sondaże Rafała Trzaskowskiego nie wyglądają ostatnio najlepiej. Bo choć wciąż zajmuje on pierwsze miejsce w wyścigu, jest jednak wyraźnie osłabiony. Według Paladego, średnia sondażowa kandydata Platformy po serii debat (debata Republiki w Końskich, debata sztabu Trzaskowskiego w tym samym miejscu i debata w Republice) spadła o 5 %. To sporo.

 

Panowie, policzmy głosy

W jednym z podanych tuż przed Wielkanocą sondaży prezydent Warszawy otrzymał jedynie 28% wskazań, co jest najgorszym jak dotąd wynikiem. W innych otrzymuje plus minus trzydzieści procent, a więc mniej więcej tyle, na ile Koalicja Obywatelska może liczyć w badaniach preferencji dotyczących wyborów parlamentarnych. To nie musi wystarczyć na pewną wygraną w drugiej turze. Zwłaszcza jeśli ta stanie się plebiscytem za lub przeciw rządowi Donalda Tuska. Oczywiście to wszystko nie znaczy, że Rafał Trzaskowski przegra nadchodzące wybory. Jego wygrana jest natomiast dużo mniej pewna, niż niektórym mogło się to wydawać jeszcze miesiąc lub dwa temu. Pewniejsza jest również obecność w drugiej turze Karola Nawrockiego. Bo choć zyskuje on na razie niewiele, równocześnie tracą zarówno Rafał Trzaskowski, jak i Sławomir Mentzen, w efekcie czego popierany przez PiS kandydat zmniejsza dystans do ściganego przez niego lidera, za to zwiększa – do konkurenta do drugiego miejsca.

W publikowanych przez wp.pl sondażach United Surveys od początku kwietnia Trzaskowski stracił 6,6, a Nawrocki zyskał 7,5% głosów. Po debatach trochę zyskali też niektórzy z pozostałych uczestników wyścigu, nie na tyle jednak, by zagrozić komuś z pierwszej trójki. Kluczowe pozostają tu jednak społeczne emocje, a te będą się jeszcze zmieniać. Otoczeniu Nawrockiego zależy na tym, by drugą turę przekształcić w plebiscyt za lub przeciw Tuskowi. Taki manewr pozwoliłby na przeciągnięcie na swoją stronę większości wyborców Konfederacji i słabiej notowanych prawicowych kandydatów, a być może też osłabiłby motywację krytycznej wobec Tuska, lecz niekoniecznie skłonnej poprzeć kontrkandydata Trzaskowskiego części wyborców Magdaleny Biejat, Adriana Zandberga, może nawet Szymona Hołowni. Celem, nawet jeśli nienazwanym, jest więc mobilizacja potencjalnych sojuszników przy demobilizacji części obozu przeciwnika. A wtedy wynik przestaje być pewny aż do ostatecznego podliczenia głosów.

 

Prognozy są alarmujące

Tym bardziej że obok sondaży poparcia kandydatów mamy jeszcze inne wskaźniki, a te również nie grają na rzecz Rafała Trzaskowskiego. „W środę [23 kwietnia] – donosi gazeta.pl – GUS podał najnowsze dane o sprzedaży w sklepach w marcu. Wskaźnik spadł o 0,3 % w ujęciu rocznym, a w ujęciu miesięcznym o 14,3 %. Jest to wynik rozbieżny do prognoz, które zakładały wzrosty o kolejno 0,03 % oraz 14,8 %. Przypomnijmy, że sprzedaż detaliczna w cenach stałych w lutym spadła o 0,5 %. rok do roku, a miesiąc do miesiąca o 6 %.”. Kwiecień zapewne będzie wyglądał lepiej – w końcu były Święta Wielkanocne, a więc też robiliśmy większe niż w marcu zakupy. Czy jednak wpłynie to na nastroje konsumentów? To raczej wątpliwe.

Hasło „najdroższe święta od lat” w mediach pojawia się nie od dziś, choć oczywiście na jego obecność w konkretnych tytułach wpływ mają sympatie polityczne. Przed Bożym Narodzeniem 2023 straszyły nim media liberalne, dziś – konserwatywne, hasło obecne też było w przekazach polityków PiS z ostatnich tygodni. Ale nie tylko tam. „To będą najdroższe święta w historii” – pisał Kacper Kolibabski 18 kwietnia na portalu Gazeta.pl, by natychmiast dodać, że „to nie musi być zła informacja”. Tytuł newsa zrobił furorę w mediach społecznościowych, jednak wiadomość wbrew zaklęciom jest zła. Również dla Rafała Trzaskowskiego. Polacy, niemający czasu na wielką politykę i śledzenie pobudzających wyobraźnię afer rządu, nie muszą zdawać sobie sprawy z kolejnych skandali, nadużyć czy przykładów łamania prawa przez służby Donalda Tuska czy podwładnych Adama Bodnara. Jednak wysokie ceny produktów na wielkanocny stół zauważyli, podobnie jak rosnące rachunki za gaz i prąd. Być może, zwłaszcza jeśli mieszkają w konkretnych miejscowościach, borykających się z tym problemem, spotkali również na ulicach nowych sąsiadów, w których towarzystwie poczuli się mniej bezpiecznie niż dotąd. A to już niemal półtora roku rządów, więc trudno mieć w sobie tyle cierpliwości, by wierzyć w przekaz o odpowiedzialności poprzedników za wszelkie trudności. Znajduje to odbicie w ogłoszonych 22 kwietnia badaniach CBOS, a więc instytucji, która podlegając rządowi, nie niepokoiłaby bez powodów jego kierownictwa.

W porównaniu z marcem odsetek zwolenników urzędującego gabinetu obniżył się o 2 punkty procentowe i o tyle samo wzrósł odsetek jego przeciwników. Poparcie dla rządu deklaruje obecnie nieco więcej niż co trzeci dorosły Polak (34%), natomiast jego przeciwnikiem jest 50%

 – podaje ośrodek i nie jest to koniec złych wiadomości. Czytamy więc, że „ponad połowa dorosłych Polaków (53%) jest zdania, że polityka obecnego rządu nie stwarza szans na poprawę sytuacji gospodarczej, przeciwnego zdania jest nieco więcej niż jedna trzecia badanych (36%)”.

I ostatnia informacja z tego samego źródła – „zadowolenie z faktu, że Donald Tusk sprawuje funkcję szefa rządu, wyraża niespełna dwie piąte badanych (37%, spadek o 1 punkt), natomiast połowa dorosłych Polaków (51%) nie jest zadowolona z tego, że jest on premierem”. I to ostatnie jest dla Trzaskowskiego najgorsze, ponieważ trudno będzie mu przedstawić się wyborcom jako kandydat niezależny od Tuska czy tym bardziej jego krytyk.

 

Kandydat niemedialny

Jeszcze przed Końskimi zaczęły się problemy Rafała Trzaskowskiego z mediami, częściowo opisywane już przeze mnie w „TS”. Od lat miał on duże kłopoty z przyjęciem medialnej krytyki swojej działalności. Gdy w 2020 roku, w trakcie swojej poprzedniej kampanii prezydenckiej, został zapytany o awarię Czajki, odparł dziennikarzowi TVP Info, że te wybory są również po to, by nie zadawano takich pytań. Po przegranych wyborach odnalazł się w roli czołowego orędownika idei likwidacji TVP Info, przedstawiając w Sejmie projekt ustawy w tej sprawie, odrzucony przez posłów w pierwszym czytaniu. Dziś Platforma informacyjnego kanału TVP likwidować nie chce, choć formalnie – jak wszystkie anteny – jest on w likwidacji.

Trzaskowskiemu przeszkadzają jednak dziennikarze konserwatywnych stacji telewizyjnych, co skutkuje dziwnymi zachowaniami na konferencjach i spotkaniach, a czasem nawet rękoczynami pracowników ochrony, o czym przekonał się niedawno reporter Republiki. W międzyczasie jednak Rafał Trzaskowski postanowił pokazać się od lepszej strony, organizując otwarte, dwugodzinne spotkanie z przedstawicielami chętnych redakcji. Dziwne, wewnętrznie sprzeczne wypowiedzi, przypisywanie własnym kolegom cudzych zasług, nagłe wybuchy wesołości – zobaczyli to wszyscy widzowie i być może to od tamtego spotkania w prima aprilis zaczęła się czarna seria Trzaskowskiego, której kolejnymi punktami były debaty prezydenckie. O tych ostatnich wspominałem już w poprzednim numerze „Tygodnika”, opisując medialne zamieszanie wokół Republiki i TVP w likwidacji. Warto jednak zwrócić uwagę na dwa bardzo bolesne dla kandydata PO wnioski, jakie odbiorcy wyciągnęli z całej sekwencji zdarzeń.

 

Bezstresowe wychowanie

Pierwszy problem to coraz bardziej kłujący w oczy samozachwyt, którego apogeum Trzaskowski osiągnął w wywiadzie rzece zatytułowanym „Rafał”. Fragmenty książki, w której wywiadowany okazuje się królem życia, gwiazdą socjometrii, powiernikiem i ulubieńcem wszystkich, przeżywającym wspaniałe przygody i szczycącym się piękną rodzinną historią, jednych rozbawiły, innych zezłościły. Nawet życzliwe media narzekały, że przedstawiony obraz kandydata jest zbyt gładki, zbyt idealny – w efekcie czego książka bardziej szkodzi, niż pomaga. Okazuje się być amunicją, po którą już podczas debaty w Republice sięgnął Krzysztof Stanowski, ośmieszający okrutnie nieobecnego rywala za pomocą jego własnych słów. Być może jednak to właśnie obraz zawarty w „Rafale” tłumaczy źródła drugiego, dużo poważniejszego kryzysu wizerunkowego. W czym rzecz, najlepiej ujął chyba niespodziewanie Władysław Kosiniak-Kamysz, który podczas jednego z publicznych wystąpień odniósł się do prezydenta Warszawy, choć nie padło tam jego nazwisko.

Nie da się w dzisiejszych czasach mieć prezydenta, który się będzie bał pójść do studia telewizyjnego stacji nieprzychylnej. Nie da się mieć dzisiaj prezydenta, który będzie chciał wywracać stolik w pokoju, do którego boi się wejść. Trzeba mieć prezydenta, który ma odwagę być wszędzie tam, gdzie trzeba być, szczególnie tam, gdzie jest nieprzyjemnie i niemiło, bo pokój ma swoją cenę

– mówił do słuchaczy szef MON.

Trzaskowski jest dzieckiem wychowanym w cieplarnianych warunkach. Jest przyzwyczajony do bycia chwalonym

– powiedział mi obserwujący na miejscu to, co działo się w Końskich, youtuber Mikołaj Janusz, znany szerzej jako Jaok z kanału pyta.pl.

W warunkach debaty, nieprzygotowany na zmasowany atak ze strony wszystkich obecnych na miejscu konkurentów, Rafał Trzaskowski nie dał sobie rady, co zauważyli nawet tak życzliwi mu komentatorzy jak Tomasz Lis. W jednym z komentarzy dziennikarz oskarżył sztab o nieprzygotowanie kandydata do debaty. Mniej łaskawi publicyści pytali, jak Trzaskowski zniósłby wydarzenia bardziej wyczerpujące emocjonalnie, jak choćby spotkanie z Donaldem Trumpem, czy – nie daj Boże – informację o zbrojnym ataku na Polskę. W debacie publicznej nasiliły się porównania Trzaskowskiego z Małgorzatą Kidawą-Błońską, Bronisławem Komorowskim, a nawet z… Joe Bidenem w końcowej fazie prezydentury. W czasach zagrożenia nie możemy pozwolić sobie na prezydenta – więc i tytularnego zwierzchnika Sił Zbrojnych RP – który nie jest gotowy na stres i na niesprzyjające okoliczności reaguje paniką. Przecież, jak mówił w niezbyt fortunnej, lecz co do zasady słusznej wypowiedzi Andrzej Duda, prezydent musi być twardy.

 

Jest się o co bić

Rafał Trzaskowski pozostaje faworytem sondaży, choć jego przewaga w części badań staje się iluzoryczna. Nie sprzyjają mu pogarszające się nastroje społeczne. Wszystko wskazuje również na to, że – tak samo jak nie wybrał sobie ostatecznie partnera do debaty w Końskich – nie wybierze sobie dogodniejszego według założeń sztabu rywala w drugiej turze i zmierzy się w niej z Karolem Nawrockim. Nawrockiemu pomogły debaty, lecz jeszcze więcej dała mu trzygodzinna, obejrzana już przez ponad dwa miliony osób rozmowa z Krzysztofem Stanowskim w Kanale Zero. Podczas tego spotkania Nawrocki dał się poznać od innej strony gospodarzowi i milionom widzów. Rafał Trzaskowski na razie się do Stanowskiego nie wybiera – co więcej, nie wiadomo, czy zmiana zdania w tej sprawie wyszłaby mu na dobre. Nie zobaczymy go też razem na kolejnej debacie w Republice – szansę da sobie natomiast w TVP. Możemy też spodziewać się, że instytucje władzy, w tym NIK, przyszykują jeszcze niejeden atak medialny na Karola Nawrockiego, choć na tym etapie kampanii może on odnieść wręcz odwrotny skutek. Zbliżające się wybory nie mają już wyraźnego faworyta – i sam ten fakt może okazać się dla Trzaskowskiego zbyt obciążający, by pozwolić mu wygrać. Dla drugiej strony za wcześnie jest oczywiście na świętowanie, natomiast widać wyraźnie, że dalsza praca i mobilizacja nie muszą wcale iść na marne. W drugiej turze Polska aspiracji, reprezentowana przez Nawrockiego, zmierzy się z Polską w likwidacji, której twarzą będzie Trzaskowski, lecz główną siłą sprawczą – Tusk.


 

POLECANE
Weber chce wysłania europejskich żołnierzy na Ukrainę, ale pod przewodem Niemiec gorące
Weber chce wysłania europejskich żołnierzy na Ukrainę, ale pod przewodem Niemiec

Szef EPP Manfred Weber opowiada się za wysłaniem na Ukrainę niemieckich żołnierzy. Liczy też na to, że europejska armia będzie pod niemieckim przywództwem.

Dr Jacek Saryusz-Wolski: Europejska broń nuklearna może wpaść w ręce islamistów już za 15 lat gorące
Dr Jacek Saryusz-Wolski: Europejska broń nuklearna może wpaść w ręce islamistów już za 15 lat

„EUROPEJSKA BROŃ NUKLEARNA MOŻE WPAŚĆ W RĘCE ISLAMISTÓW JUŻ ZA 15 LAT” - napisał na platformie X doradca prezydenta ds. europejskich dr Jacek Saryusz-Wolski powołując się na słowa wiceprezydenta USA JD Vance'a.

Zełenski: Spotkam się z Trumpem w niedalekiej przyszłości z ostatniej chwili
Zełenski: Spotkam się z Trumpem w niedalekiej przyszłości

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował w piątek rano w serwisie X, że „w niedalekiej przyszłości” spotka się z przywódcą Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem. Wiele kwestii może się rozstrzygnąć jeszcze przed końcem roku – dodał.

Eksperci: Pokój na Ukrainie pozostaje odległą perspektywą z ostatniej chwili
Eksperci: Pokój na Ukrainie pozostaje odległą perspektywą

Prezydent USA Donald Trump nie wykorzystał jeszcze wszystkich narzędzi, za pomocą których mógłby wywrzeć nacisk na Rosję i skłonić ją do zakończenia wojny przeciw Ukrainie - podkreślają eksperci. Mimo podejmowanych wysiłków dyplomatycznych pokój nad Dnieprem pozostaje odległą perspektywą – oceniają.

Zdjęcia dzieci w sieci. Eksperci mówią o realnym zagrożeniu Wiadomości
Zdjęcia dzieci w sieci. Eksperci mówią o realnym zagrożeniu

W Polsce ok. 40 proc. rodziców regularnie udostępnia publicznie zdjęcia dzieci, nie zdając sobie sprawy, że wizerunek może być kopiowany lub wykorzystany bez ich kontroli. Eksperci przestrzegają, że każde zdjęcie opublikowane w sieci zostawia trwały cyfrowy ślad na lata.

Nie żyje słynny szkocki piłkarz z ostatniej chwili
Nie żyje słynny szkocki piłkarz

W wieku 72 lat zmarł były szkocki piłkarz John Robertson. Największe sukcesy odniósł w barwach Nottingham Forest, z którym w 1979 i 1980 roku wygrywał Puchar Europy, poprzednika obecnej Ligi Mistrzów. W 1980 zdobył bramkę w finale z Hamburgerem SV, zakończonym wynikiem 1:0.

Bez spiny. Doda opublikowała nietypowe zdjęcie Wiadomości
"Bez spiny". Doda opublikowała nietypowe zdjęcie

Doda, postanowiła spędzić Boże Narodzenie w rodzinnych stronach. Piosenkarka wróciła do domu w Ciechanowie, gdzie świętuje w gronie najbliższych.

Pałac Buckingham wydał komunikat Wiadomości
Pałac Buckingham wydał komunikat

Brytyjski monarcha Karol III w czwartkowym orędziu bożonarodzeniowym podkreślił potrzebę życzliwości, współczucia oraz nadziej w „czasach niepewności”. W wyemitowanym w czwartek w mediach przesłaniu stwierdził, że „historie o triumfie odwagi nad przeciwnościami” dają mu nadzieję.

Niemcy postawili na swoim, Bułgaria przyjmuje euro tylko u nas
Niemcy postawili na swoim, Bułgaria przyjmuje euro

Bułgaria od 1 stycznia 2026 roku wejdzie do strefy euro, mimo politycznego chaosu i sprzeciwu dużej części społeczeństwa. Decyzja forsowana przez obóz Bojko Borisowa pokazuje skuteczność wpływów Berlina w Europie Środkowo-Wschodniej i rodzi pytania o suwerenność państw regionu oraz cenę, jaką płacą za integrację walutową.

Łódź: zatrzymano seryjnego włamywacza. Usłyszał 33 zarzuty Wiadomości
Łódź: zatrzymano seryjnego włamywacza. Usłyszał 33 zarzuty

Policjanci z Łodzi zakończyli wielomiesięczne działania dotyczące serii włamań, do których dochodziło na terenie dzielnicy Polesie. W efekcie zatrzymano 27-letniego mężczyznę, który - jak ustalili śledczy - miał uczynić z przestępstw stałe źródło dochodu.

REKLAMA

Rafał Trzaskowski opada z sił

„To, co dobre dla Rafała Trzaskowskiego, skończyło się wraz z debatami” – ocenił niedawno na kanale tygodnika „Do Rzeczy” specjalista od wyborczych sondaży Marcin Palade w rozmowie z Karolem Gacem. Wielki Tydzień i Święta Wielkanocne nie były na pewno szczęśliwym momentem w kampanii prezydenta Warszawy, przy czym przesądziły o tym tendencje widoczne już wcześniej: narastająca nerwowość, złe relacje z częścią mediów i obecność chóru pochlebców wzmacniających problematyczne cechy Trzaskowskiego.
Kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski
Kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski / PAP/Tytus Żmijewski

Co musisz wiedzieć?

  • Notowania Rafała Trzaskowskiego w szeregu sondaży spadają
  • Wskaźniki ekonomiczne za rządów Koalicji 13 grudnia nie napawają optymizmem
  • Rafał Trzaskowski nie radzi sobie ze stresem

 

Sondaże Rafała Trzaskowskiego nie wyglądają ostatnio najlepiej. Bo choć wciąż zajmuje on pierwsze miejsce w wyścigu, jest jednak wyraźnie osłabiony. Według Paladego, średnia sondażowa kandydata Platformy po serii debat (debata Republiki w Końskich, debata sztabu Trzaskowskiego w tym samym miejscu i debata w Republice) spadła o 5 %. To sporo.

 

Panowie, policzmy głosy

W jednym z podanych tuż przed Wielkanocą sondaży prezydent Warszawy otrzymał jedynie 28% wskazań, co jest najgorszym jak dotąd wynikiem. W innych otrzymuje plus minus trzydzieści procent, a więc mniej więcej tyle, na ile Koalicja Obywatelska może liczyć w badaniach preferencji dotyczących wyborów parlamentarnych. To nie musi wystarczyć na pewną wygraną w drugiej turze. Zwłaszcza jeśli ta stanie się plebiscytem za lub przeciw rządowi Donalda Tuska. Oczywiście to wszystko nie znaczy, że Rafał Trzaskowski przegra nadchodzące wybory. Jego wygrana jest natomiast dużo mniej pewna, niż niektórym mogło się to wydawać jeszcze miesiąc lub dwa temu. Pewniejsza jest również obecność w drugiej turze Karola Nawrockiego. Bo choć zyskuje on na razie niewiele, równocześnie tracą zarówno Rafał Trzaskowski, jak i Sławomir Mentzen, w efekcie czego popierany przez PiS kandydat zmniejsza dystans do ściganego przez niego lidera, za to zwiększa – do konkurenta do drugiego miejsca.

W publikowanych przez wp.pl sondażach United Surveys od początku kwietnia Trzaskowski stracił 6,6, a Nawrocki zyskał 7,5% głosów. Po debatach trochę zyskali też niektórzy z pozostałych uczestników wyścigu, nie na tyle jednak, by zagrozić komuś z pierwszej trójki. Kluczowe pozostają tu jednak społeczne emocje, a te będą się jeszcze zmieniać. Otoczeniu Nawrockiego zależy na tym, by drugą turę przekształcić w plebiscyt za lub przeciw Tuskowi. Taki manewr pozwoliłby na przeciągnięcie na swoją stronę większości wyborców Konfederacji i słabiej notowanych prawicowych kandydatów, a być może też osłabiłby motywację krytycznej wobec Tuska, lecz niekoniecznie skłonnej poprzeć kontrkandydata Trzaskowskiego części wyborców Magdaleny Biejat, Adriana Zandberga, może nawet Szymona Hołowni. Celem, nawet jeśli nienazwanym, jest więc mobilizacja potencjalnych sojuszników przy demobilizacji części obozu przeciwnika. A wtedy wynik przestaje być pewny aż do ostatecznego podliczenia głosów.

 

Prognozy są alarmujące

Tym bardziej że obok sondaży poparcia kandydatów mamy jeszcze inne wskaźniki, a te również nie grają na rzecz Rafała Trzaskowskiego. „W środę [23 kwietnia] – donosi gazeta.pl – GUS podał najnowsze dane o sprzedaży w sklepach w marcu. Wskaźnik spadł o 0,3 % w ujęciu rocznym, a w ujęciu miesięcznym o 14,3 %. Jest to wynik rozbieżny do prognoz, które zakładały wzrosty o kolejno 0,03 % oraz 14,8 %. Przypomnijmy, że sprzedaż detaliczna w cenach stałych w lutym spadła o 0,5 %. rok do roku, a miesiąc do miesiąca o 6 %.”. Kwiecień zapewne będzie wyglądał lepiej – w końcu były Święta Wielkanocne, a więc też robiliśmy większe niż w marcu zakupy. Czy jednak wpłynie to na nastroje konsumentów? To raczej wątpliwe.

Hasło „najdroższe święta od lat” w mediach pojawia się nie od dziś, choć oczywiście na jego obecność w konkretnych tytułach wpływ mają sympatie polityczne. Przed Bożym Narodzeniem 2023 straszyły nim media liberalne, dziś – konserwatywne, hasło obecne też było w przekazach polityków PiS z ostatnich tygodni. Ale nie tylko tam. „To będą najdroższe święta w historii” – pisał Kacper Kolibabski 18 kwietnia na portalu Gazeta.pl, by natychmiast dodać, że „to nie musi być zła informacja”. Tytuł newsa zrobił furorę w mediach społecznościowych, jednak wiadomość wbrew zaklęciom jest zła. Również dla Rafała Trzaskowskiego. Polacy, niemający czasu na wielką politykę i śledzenie pobudzających wyobraźnię afer rządu, nie muszą zdawać sobie sprawy z kolejnych skandali, nadużyć czy przykładów łamania prawa przez służby Donalda Tuska czy podwładnych Adama Bodnara. Jednak wysokie ceny produktów na wielkanocny stół zauważyli, podobnie jak rosnące rachunki za gaz i prąd. Być może, zwłaszcza jeśli mieszkają w konkretnych miejscowościach, borykających się z tym problemem, spotkali również na ulicach nowych sąsiadów, w których towarzystwie poczuli się mniej bezpiecznie niż dotąd. A to już niemal półtora roku rządów, więc trudno mieć w sobie tyle cierpliwości, by wierzyć w przekaz o odpowiedzialności poprzedników za wszelkie trudności. Znajduje to odbicie w ogłoszonych 22 kwietnia badaniach CBOS, a więc instytucji, która podlegając rządowi, nie niepokoiłaby bez powodów jego kierownictwa.

W porównaniu z marcem odsetek zwolenników urzędującego gabinetu obniżył się o 2 punkty procentowe i o tyle samo wzrósł odsetek jego przeciwników. Poparcie dla rządu deklaruje obecnie nieco więcej niż co trzeci dorosły Polak (34%), natomiast jego przeciwnikiem jest 50%

 – podaje ośrodek i nie jest to koniec złych wiadomości. Czytamy więc, że „ponad połowa dorosłych Polaków (53%) jest zdania, że polityka obecnego rządu nie stwarza szans na poprawę sytuacji gospodarczej, przeciwnego zdania jest nieco więcej niż jedna trzecia badanych (36%)”.

I ostatnia informacja z tego samego źródła – „zadowolenie z faktu, że Donald Tusk sprawuje funkcję szefa rządu, wyraża niespełna dwie piąte badanych (37%, spadek o 1 punkt), natomiast połowa dorosłych Polaków (51%) nie jest zadowolona z tego, że jest on premierem”. I to ostatnie jest dla Trzaskowskiego najgorsze, ponieważ trudno będzie mu przedstawić się wyborcom jako kandydat niezależny od Tuska czy tym bardziej jego krytyk.

 

Kandydat niemedialny

Jeszcze przed Końskimi zaczęły się problemy Rafała Trzaskowskiego z mediami, częściowo opisywane już przeze mnie w „TS”. Od lat miał on duże kłopoty z przyjęciem medialnej krytyki swojej działalności. Gdy w 2020 roku, w trakcie swojej poprzedniej kampanii prezydenckiej, został zapytany o awarię Czajki, odparł dziennikarzowi TVP Info, że te wybory są również po to, by nie zadawano takich pytań. Po przegranych wyborach odnalazł się w roli czołowego orędownika idei likwidacji TVP Info, przedstawiając w Sejmie projekt ustawy w tej sprawie, odrzucony przez posłów w pierwszym czytaniu. Dziś Platforma informacyjnego kanału TVP likwidować nie chce, choć formalnie – jak wszystkie anteny – jest on w likwidacji.

Trzaskowskiemu przeszkadzają jednak dziennikarze konserwatywnych stacji telewizyjnych, co skutkuje dziwnymi zachowaniami na konferencjach i spotkaniach, a czasem nawet rękoczynami pracowników ochrony, o czym przekonał się niedawno reporter Republiki. W międzyczasie jednak Rafał Trzaskowski postanowił pokazać się od lepszej strony, organizując otwarte, dwugodzinne spotkanie z przedstawicielami chętnych redakcji. Dziwne, wewnętrznie sprzeczne wypowiedzi, przypisywanie własnym kolegom cudzych zasług, nagłe wybuchy wesołości – zobaczyli to wszyscy widzowie i być może to od tamtego spotkania w prima aprilis zaczęła się czarna seria Trzaskowskiego, której kolejnymi punktami były debaty prezydenckie. O tych ostatnich wspominałem już w poprzednim numerze „Tygodnika”, opisując medialne zamieszanie wokół Republiki i TVP w likwidacji. Warto jednak zwrócić uwagę na dwa bardzo bolesne dla kandydata PO wnioski, jakie odbiorcy wyciągnęli z całej sekwencji zdarzeń.

 

Bezstresowe wychowanie

Pierwszy problem to coraz bardziej kłujący w oczy samozachwyt, którego apogeum Trzaskowski osiągnął w wywiadzie rzece zatytułowanym „Rafał”. Fragmenty książki, w której wywiadowany okazuje się królem życia, gwiazdą socjometrii, powiernikiem i ulubieńcem wszystkich, przeżywającym wspaniałe przygody i szczycącym się piękną rodzinną historią, jednych rozbawiły, innych zezłościły. Nawet życzliwe media narzekały, że przedstawiony obraz kandydata jest zbyt gładki, zbyt idealny – w efekcie czego książka bardziej szkodzi, niż pomaga. Okazuje się być amunicją, po którą już podczas debaty w Republice sięgnął Krzysztof Stanowski, ośmieszający okrutnie nieobecnego rywala za pomocą jego własnych słów. Być może jednak to właśnie obraz zawarty w „Rafale” tłumaczy źródła drugiego, dużo poważniejszego kryzysu wizerunkowego. W czym rzecz, najlepiej ujął chyba niespodziewanie Władysław Kosiniak-Kamysz, który podczas jednego z publicznych wystąpień odniósł się do prezydenta Warszawy, choć nie padło tam jego nazwisko.

Nie da się w dzisiejszych czasach mieć prezydenta, który się będzie bał pójść do studia telewizyjnego stacji nieprzychylnej. Nie da się mieć dzisiaj prezydenta, który będzie chciał wywracać stolik w pokoju, do którego boi się wejść. Trzeba mieć prezydenta, który ma odwagę być wszędzie tam, gdzie trzeba być, szczególnie tam, gdzie jest nieprzyjemnie i niemiło, bo pokój ma swoją cenę

– mówił do słuchaczy szef MON.

Trzaskowski jest dzieckiem wychowanym w cieplarnianych warunkach. Jest przyzwyczajony do bycia chwalonym

– powiedział mi obserwujący na miejscu to, co działo się w Końskich, youtuber Mikołaj Janusz, znany szerzej jako Jaok z kanału pyta.pl.

W warunkach debaty, nieprzygotowany na zmasowany atak ze strony wszystkich obecnych na miejscu konkurentów, Rafał Trzaskowski nie dał sobie rady, co zauważyli nawet tak życzliwi mu komentatorzy jak Tomasz Lis. W jednym z komentarzy dziennikarz oskarżył sztab o nieprzygotowanie kandydata do debaty. Mniej łaskawi publicyści pytali, jak Trzaskowski zniósłby wydarzenia bardziej wyczerpujące emocjonalnie, jak choćby spotkanie z Donaldem Trumpem, czy – nie daj Boże – informację o zbrojnym ataku na Polskę. W debacie publicznej nasiliły się porównania Trzaskowskiego z Małgorzatą Kidawą-Błońską, Bronisławem Komorowskim, a nawet z… Joe Bidenem w końcowej fazie prezydentury. W czasach zagrożenia nie możemy pozwolić sobie na prezydenta – więc i tytularnego zwierzchnika Sił Zbrojnych RP – który nie jest gotowy na stres i na niesprzyjające okoliczności reaguje paniką. Przecież, jak mówił w niezbyt fortunnej, lecz co do zasady słusznej wypowiedzi Andrzej Duda, prezydent musi być twardy.

 

Jest się o co bić

Rafał Trzaskowski pozostaje faworytem sondaży, choć jego przewaga w części badań staje się iluzoryczna. Nie sprzyjają mu pogarszające się nastroje społeczne. Wszystko wskazuje również na to, że – tak samo jak nie wybrał sobie ostatecznie partnera do debaty w Końskich – nie wybierze sobie dogodniejszego według założeń sztabu rywala w drugiej turze i zmierzy się w niej z Karolem Nawrockim. Nawrockiemu pomogły debaty, lecz jeszcze więcej dała mu trzygodzinna, obejrzana już przez ponad dwa miliony osób rozmowa z Krzysztofem Stanowskim w Kanale Zero. Podczas tego spotkania Nawrocki dał się poznać od innej strony gospodarzowi i milionom widzów. Rafał Trzaskowski na razie się do Stanowskiego nie wybiera – co więcej, nie wiadomo, czy zmiana zdania w tej sprawie wyszłaby mu na dobre. Nie zobaczymy go też razem na kolejnej debacie w Republice – szansę da sobie natomiast w TVP. Możemy też spodziewać się, że instytucje władzy, w tym NIK, przyszykują jeszcze niejeden atak medialny na Karola Nawrockiego, choć na tym etapie kampanii może on odnieść wręcz odwrotny skutek. Zbliżające się wybory nie mają już wyraźnego faworyta – i sam ten fakt może okazać się dla Trzaskowskiego zbyt obciążający, by pozwolić mu wygrać. Dla drugiej strony za wcześnie jest oczywiście na świętowanie, natomiast widać wyraźnie, że dalsza praca i mobilizacja nie muszą wcale iść na marne. W drugiej turze Polska aspiracji, reprezentowana przez Nawrockiego, zmierzy się z Polską w likwidacji, której twarzą będzie Trzaskowski, lecz główną siłą sprawczą – Tusk.



 

Polecane