[Felieton "TS"] Grzegorz Gołębiewski: Platforma okrągła forma
Platforma Obywatelska, po pięciu latach rządów PiS jest dokładnie w tym samym miejscu, w którym była po utracie władzy: bez programu, bez wyrazistego lidera, w ogóle bez pomysłu na Polskę, co trafnie zauważył Andrzej Olechowski – jeden z „trzech tenorów”, którzy dwadzieścia lat temu stanęli na czele nowej formacji politycznej. PO, konstrukcyjnie, przypomina platformę w kształcie pierścienia, po której politycy krążą dookoła, spotykając się co jakiś czas w tym samym miejscu i zadając sobie wciąż to samo pytanie: dokąd idziemy i z czym? Nie udzielając żadnej satysfakcjonującej odpowiedzi na to pytanie, rozpoczynają kolejną wędrówkę po tym politycznym wybiegu i za jakiś czas spotkają się znowu w punkcie wyjścia. Dzieje się tak, ponieważ od momentu przejęcia władzy w 2007 roku Platforma nie miała żadnego spójnego programu ideowego i społecznego. Nie miała też żadnej wizji polityki zagranicznej ani nawet wizji gospodarczej, poza administrowaniem podziału funduszy unijnych. Polska za rządów PO-PSL właściwie kręciła się sama, państwo uciekało od odpowiedzialności za cokolwiek, przez co utarło się powiedzenie o „państwie z dykty”.
Aktualny kryzys po stronie opozycji nie jest żadnym zaskoczeniem, ponieważ PO nie zrobiła nic, by wyjść poza krąg własnych zużytych schematów myślowych, a jedynym paliwem politycznym było i jest odebranie władzy za wszelką cenę, co kończyło się do tej pory kolejnymi porażkami wyborczymi. Frustracja więc, co zrozumiałe, narasta i odejścia z Platformy są czymś oczywistym. Dziwić raczej może, że ten bezprogramowy twór polityczny jeszcze się toczy. Do czasu. Szymon Hołownia i jego efemeryczny ruch nie jest co prawda żadną programową odpowiedzią na bezwład PO, ale część polityków opozycji dostrzega w nim szansę na nowe otwarcie, na zdobycie władzy. Jeśli to będzie jednak, tak jak do tej pory, zbiór haseł „od Sasa do Lasa”, to na ewentualnych gruzach partii Borysa Budki powstanie z ruchu Hołowni i części kadr Platformy twór bliźniaczo podobny do PO. To nie jest wcale komfortowa sytuacja dla PiS, ale byłaby o wiele trudniejsza, gdyby nowa formacja chciała zagospodarować polityczne centrum. Na szczęście dla obozu władzy opozycja się szarpie i sama nie wie, czego chce: czy na lewo, czy na prawo, czy za aborcją, czy raczej nie, czy wolny rynek czy etatyzm, krótko mówiąc – nic nie wiadomo. I dlatego właśnie, jeśli PiS nie będzie się potykał o własne nogi, jeśli wyprowadzi szczęśliwie Polskę z pandemii, ma olbrzymią szansę rządzić co najmniej do 2027 roku.