[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Internacjonały na polskiej ziemi
Na przykład, tzw. ekonomizm, czyli przekonanie, że należy agitować robotników pod kątem ich potrzeb gospodarczych, a nie politycznych, Dzierżyński przyswoił od Arkadego Kremera, wiodącego teoretyka żydowskich socjaldemokratów w Wilnie. Stąd nacisk na strajki z postulatami gospodarczymi, a nie politycznymi. Podobnie od żydowskich towarzyszy wywiódł przywódca SDKPiL swą opozycję do polskiego nacjonalizmu. Oparte to było na przeświadczeniu, że dążenie do wolnej Polski i organizowanie w tym celu mas według kryterium narodowego podminowuje solidarność klasową wieloetnicznego proletariatu.
Jak tłumaczy Robert Blobaum, „Podobnie krystalizacja poglądów Dzierżyńskiego na temat kwestii narodowej i blisko z nią spokrewnionej sprawy jedności między etnicznymi partiami socjalistycznymi miała inspirację miejscową [wileńską]. Tutaj ponownie wpływy żydowskich socjaldemokratów – szczególnie braci Goldmanów – były fundamentalne. Mimo że Dzierżyński odrzucił pomysł polskiej czy litewskiej państwowości, zarówno on, jak i bracia Goldmanowie faworyzowali federacje samorządnych jednostek na wszystkich poziomach administracji w przyszłym państwie rosyjskim. Z tego miejsca Goldmanowie uczynili jeszcze jeden dalszy krok. Jako członkowie Bundu stali się zwolennikami pomysłu eksterytorialnej autonomii narodowo-kulturowej [dla Żydów]. Z drugiej strony Dzierżyński stopniowo wycofywał się z pomysłu daleko idącej autonomii, który wspierał jeszcze w 1897 r. Później, w fundamentalnie różnym środowisku Warszawy, przysunął się bliżej do «ortodoksyjnych» poglądów Róży Luksemburg. Mimo tego poparcie pomysłów federacyjnych przez Dzierżyńskiego, choćby tylko tymczasowe, rzeczywiście było typowe pośród wielu politycznych działaczy – polskich i żydowskich – wywodzących się z Kresów”.
Ta antynarodowa logika na razie dotyczyła jedynie Polaków, a szczególnie PPS. Z czasem jednak przywódca SDKPiL przebił nawet Goldmanów, którzy przecież pozostali wierni żydowskości w sekularyzowanej wersji Bundu. Zaczęło się od sporu dokładnie takiego samego, jaki wrzał na osi PPS – Bund. Mianowicie SDKPiL kłusowało na „żydowskiej ulicy”, rekrutując rewolucjonistów. Bund temu się sprzeciwiał, a szczególnie nie podobała mu się prasa wydawana przez Dzierżyńskiego i jego towarzyszy w języku jidysz. Bundowcy chcieli, aby propaganda SDKPiL szła tylko po polsku. Dzierżyński to gniewnie odrzucił.
Po jakimś czasie nawet żydowskość zaczęła irytować „żelaznego Feliksa”. Bund począł jawić mu się jako nie dość internacjonalistyczny. Narzekał otwarcie na „jego wieczny i wszędobylski nacisk na swoją żydowskość”. Nie doceniał tego, że bundowcy chcieli mieć ciastko i zjeść ciastko; chcieli być internacjonalistycznymi marksistowskimi rewolucjonistami, ale pragnęli też pozostać Żydami, przynajmniej w sekularnej formie. Dla ich byłego ucznia jawiło się to wszystko jako nacjonalistyczna herezja mniejszościowa. Tak jak polskość PPS, o czym Dzierżyński wykrzykiwał: „Krytykując PPS (…) walczymy przeciwko nacjonalizmowi, nacjonalistycznemu poglądowi na świat i moralnej korupcji przez nacjonalizm, które są największymi przeszkodami dla naszego ruchu socjaldemokratycznego”.
Podkreślmy, że rewolucjonista ten był w całkowitej zgodzie w tym względzie z resztą szefostwa SDKPiL. W końcu rewolucyjna alienacja z polskości zawiodła Dzierżyńskiego do negacji wszystkich nacjonalizmów w imię jedności w ramach rosyjskiej partii Socjaldemokratycznej, z którą SDKPiL zlał się w 1906 r. W ten sposób znalazł się w jednej organizacji z Leninem i jego bolszewikami. A potem następny krok zawiódł w sierpniu 1918 r. Dzierżyńskiego do partii bolszewickiej. A to z kolei objawiało się – i objawiać musiało – promowaniem prymatu nacjonalizmu rosyjskiego jako głównego spoiwa Związku Sowieckiego. Spowodowało to, że w 1922 r. sam Lenin nazwał go neofickim rosyjskim szowinistą, a Stalina – z którym sprzymierzony był wtedy Dzierżyński – „chamskim wielkoruskim dzierżymordą”. I tak renegactwo narodowe zatoczyło pełny krąg: od negacji polskości przez mentalność internacjonalistyczną aż do przejęcia samoświadomości rosyjskiej w wersji bolszewickiej. Tak wyglądała rewolucyjna podróż tego fanatyka.
Jest więc jasne, że we wczesnym stadium formowania SDKPiL wielkich różnic między „polako-komuną” Dzierżyńskim, „chamokomuną” Rosołem a „żydokomuną” Fürstenbergiem nie było. Po prostu wszyscy oni to taka sama internacjonalna „komuna”. Określniki przy ich nazwiskach w zasadzie są zbędne, aby opisać ich ideologię; natomiast pomagają jedynie precyzyjnie zidentyfikować ich korzenie. Wszyscy oni wychwalali luksemburską „organiczną inkorporację”. Wszyscy negowali polski nacjonalizm, więc i polską niepodległość, w tym też w wersji socjalistycznej. Uznawali ją za „utopijną” (utopian). Otwarcie zadeklarował to Dzierżyński:
„Propaganda nacjonalistyczna to woda na młyn rządu, nie tylko dlatego, że dzieli naszą partię, ale również polski proletariat od rosyjskiego i żydowskiego... Dlatego uważamy, że PPS kroczy złą drogą ze swoim sloganem walki o niepodległość Polski. Oskarżają nas o zdradę, że chcemy zniszczyć ruch robotniczy, mając zamiar ściąć jego głowę. Ale my tylko chcemy, aby proletariat zrozumiał swoje prawdziwe interesy”.
Podobnie tłumaczył to towarzysz A.J. Wajnsztejn z Bundu (potem w KPP): „Ponieważ PPS zamącała różnice klasowe, siała nieufność do Rosji, a szczególnie do rosyjskiego ruchu robotniczego (za którego część Bund się uważał), oraz omamiała drobnomieszczańskim, romantycznym narodowym socjalizmem, czuło się w Polsce, że istniała wielka potrzeba, aby odnowić pracę socjaldemokratyczną oraz odbudować socjaldemokratyczną organizację, która zmarła kilka lat przedtem”.
W taki sposób internacjonały z SD zjednoczyły się z „żydokomuną” z Bundu, aby pokonać Polską Partię Socjalistyczną. Walka ta toczyła się już od dłuższego czasu.
Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 30 listopada 2020 r.
Intel z DC