[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Radykalne odmęty
Z ich ruin w 1888 r. powstały tzw. drugi Proletariat oraz Związek Robotników Polskich (ZRP). Pod wodzą Stanisława Mendelsona i Ludwika Kulczyckiego „drugi Proletariat” zaaprobował terroryzm, ale odrzucił współpracę z towarzyszami rosyjskimi. Zaczął skłaniać się w stronę socjalizmu narodowego.
Z drugiej strony, ZRP pod batutą Bronisława Wesołowskiego („Smutny”), Adolfa Warszawskiego („Warski”) oraz Juliana Marchlewskiego kontynuował tradycje internacjonalistyczne, w tym współpracy z wszelkiej maści rewolucjonistami, również rosyjskimi. W 1893 r. działacze ci zorganizowali pierwszą Polską Partię Socjalistyczną (PPS), a po prawie natychmiastowej utracie kontroli nad nią na rzecz nacjonalistycznych socjalistów wnet stworzyli Socjaldemokrację Królestwa Polskiego (SDKP). Po jakimś czasie przyłączyli się do nich przebywający na emigracji Róża Luksemburg (Luxemburg) i Leon Jogiches („Tyszka”). To oni stali się głównym emigracyjnym zapleczem intelektualnym Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL). Właśnie Róża Luksemburg była twórczynią koncepcji „organicznej inkorporacji” (organic incorporation), która negowała polskie aspiracje do niepodległości. W jej schemacie Polska powinna z powodów gospodarczych funkcjonować jako integralna część imperium rosyjskiego, a potem miała stać się częścią przyszłej socjalistycznej Rosji.
Głównym motorem tej rewolucyjnej partii na miejscu był szlachcic Feliks Dzierżyński. To on głównie osiągnął zenit możliwości rozwojowych organizacji w czasie rewolucji 1905 r. Jego czołowymi współpracownikami w Warszawie była grupa wyrobnicza plebejuszy Jana i Antoniego Rosołów, dezerterzy z PPS-u oraz wywodzący się z Bundu Jakub Fürstenberg („Hanecki”). Firmował inteligenckie kółko Polskich Socjaldemokratów. Organizacyjnie SDKPiL wspomagali Goldmanowie i inni towarzysze z Bundu. Wśród nich wymienia się między innymi Juliana Leszczyńskiego („Leński”), który – według Blobauma – udzielał swego mieszkania na spotkania organizacyjne, a po pewnym czasie przeszedł w szeregi SDKPiL (potem KPP). Bez ich pomocy Dzierżyński nie miałby możliwości zaistnieć sprawnie na nowym terenie.
„W Królestwie Polskim Bund szczególnie oburzał się na wysiłki PPS, aby organizować żydowskich robotników pod swoją flagą w ramach sekcji żydowskiej specjalnie stworzonej do tego celu. W 1899 r. Bund już zaczął kontratakować, wysyłając swych działaczy – takich ludzi jak Jakub Fürstenberg (Hanecki), aby brali udział w małym kółku intelektualistów, którzy nazywali się Polskimi Socjaldemokratami... Z tych [anty-PPS-iackich] powodów warszawscy bundyści słuchali z sympatią o planach Dzierżyńskiego, aby agitować bezpośrednio wśród polskich robotników i natychmiast zapoznali go z kręgiem Fürstenberga... Niedługo potem... Dzierżyński zdołał ustanowić kontakt, znów dzięki Bundowi, z członkami rodziny Rosołów, którzy od niedawna zaangażowali się w organizowanie socjaldemokratycznych kółek wśród rzemieślników”.
Właściwie wszyscy działacze SDKPiL i z nią sprzymierzeni negowali polską niepodległość i polski nacjonalizm. Ich hasłem była Luksemburgowska „organiczna inkorporacja” Polski do przyszłej rosyjskiej republiki sowieckiej. Jedynie Cezaryna Wojnarowska i jej grupa – wzorując się na Leninie, a więc instrumentalnie i taktycznie – starała się złagodzić antynarodowy i internacjonalistyczny charakter SDKPiL, aby dojść do porozumienia z PPS. Jednak wnet pod wpływem ofensywy Dzierżyńskiego i towarzyszy dość szybko straciła wpływy.
Po 1905 r. SDKPiL „wynurzyła się z rewolucji jako masowa partia 40 000 członków, tylko nieznacznie mniej niż miał ich PPS. W trakcie tego stała się prawdziwie multinarodową partią klasy robotniczej. Oprócz ważnego wyjątku, Dzierżyńskiego, jej przywództwo wciąż stanowili głównie spolonizowani intelektualiści żydowscy, ale na szeregowych uczestników składała się duża część niemieckich (25 proc.) i żydowskich robotników (5 proc.) w dodatku do polskiej większości (70 proc.)”. Taki triumf socjaldemokracji w Kraju Nadwiślańskim był rezultatem intensywnej pracy organizacyjnej towarzyszy, wyzyskującej trudne i często nawet okropne warunki życia i pracy rzemieślników i robotników.
Gdy wybuchła Rosja, w ogniu stanęło też Królestwo Polskie. Tutaj natężenie strajków było największe, przemoc i represje najsroższe, również dlatego, że kwestia socjalna nałożyła się na kwestię narodową. Wnet jednak rząd rosyjski rozwiązał sytuację. Konserwatystów, liberałów i narodowców zneutralizowano pewnymi koncesjami, szczególnie na polu edukacji, wiele z nich potem wycofano. Strajki przemysłowe (głównie w Warszawie, Zagłębiu Dąbrowskim, a przede wszystkim w Łodzi) i rolnicze (szczególnie na Lubelszczyźnie) spacyfikowano gwałtownie. Wrzenie rewolucyjne zamarło, szczególnie że narodowcy kontrowali rewolucjonistów zbrojnie. SDKPiL wkrótce powróciła do stanów minimalnych, z zakonspirowanymi kadrami, w większości rozbijanymi przez policję.
Podobnie zresztą miała się sytuacja z innymi organizacjami tego typu nie tylko w Królestwie Polskim, ale również w całym imperium.
Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 22 listopada 2020 r.
Intel z DC