[Felieton "TS"] Tomasz P. Terlikowski: Wszystko przed nami
Jeśli ktoś ma nadzieję, że odwołanie (bo „przyjęcie rezygnacji” biskupa przed wiekiem emerytalnym i nie z powodów zdrowotnych oznacza w języku kościelnym przymusową dymisję) biskupa Edwarda Janiaka to było przesilenie w polskim Kościele, to spieszę zapewnić, że nic z tego. To dopiero początek, a pokazują to decyzje powiązane z dekretem o przyjęciu rezygnacji. Pierwszą z nich jest informacja o tym, że dochodzenie ws. biskupa będzie się nadal toczyło, a drugą – decyzja o rozwiązaniu seminarium duchownego w Kaliszu. To pokazuje, że sytuacja w diecezji była dramatyczna, że seminarium zostało rozbite, i że nie było możliwości jego uzdrowienia na miejscu. To od czasów skandalu seksualnego w St. Polten w Austrii pierwsza taka sytuacja, w której powiedziano o tym wprost. Wcześniej w Polsce rozwiązano wprawdzie seminarium sosnowieckie (którego rektor, obecnie wykładowca katolickiej uczelni, odwiedzał kluby gejowskie), ale oficjalnie podawano, że powodem były względy finansowe. I choć – już wtedy – komunikowałem, że powody są inne, to nigdy nie potwierdzono oficjalnie moich informacji.
Jeśli mamy więc do czegoś porównywać sytuację z Kalisza, to właśnie do austriackiego seminarium, które rozwiązano z powodów nawarstwiających się tam problemów homoseksualnych. Czy w Kaliszu jest podobnie? Opis tej sprawy nie pozostawia wątpliwości. Poprzedniego rektora odwołano, bo odmówił on zgody na święcenia dla kleryka wyrzuconego z innego seminarium za homoseksualizm, oskarżanego o podrywanie uczniów, a jednocześnie pupila biskupa Janiaka. Przeciwko samemu biskupowi Janiakowi, zanim przeszedł on z archidiecezji wrocławskiej (której był kapłanem i biskupem pomocniczym), także w liście do nuncjusza abp. Józefa Kowalczyka sformułowano zarzuty, że miał on wykorzystywać swoją pozycję w odniesieniu do kleryków. List do Watykanu nie dotarł, ale wprost mówi się już o tym, że istniał. Czy w Kaliszu było podobnie? Wiele wskazuje na to, że tak. I to też trzeba będzie szczegółowo wyjaśnić.
Ale myliłby się ten, kto sądzi, że na diecezji kaliskiej się skończy. Sprawa biskupa Janiaka odnosi się także do archidiecezji wrocławskiej, a zarzuty i śledztwo wobec kardynała Henryka Gulbinowicza pokazują, że i tam rozliczenie będzie bardzo trudne. Nie sposób pominąć też pytania, jak to możliwe, że sprawy od lat zgłaszane do arcybiskupa Kowalczyka nie były załatwiane i nie trafiały do Watykanu. To są pytania, które teraz przed nami stoją. Bez odpowiedzi na nie nie będzie żadnego oczyszczenia Kościoła, a bez jego oczyszczenia nie będzie odzyskania wiarygodności i duszpasterskiego impetu.