[Felieton "TS"] Jakub Zgierski („Młot na marksizm”): Feministki nie znają swoich patronów
Mówiąc wprost: nie ma feminizmu bez marksizmu. Utopijna wizja wyzwolenia kobiet od patriarchalnego ucisku od początku szła w parze z obietnicą radykalnego przeobrażenia zastanego systemu społeczno-gospodarczego. W skrócie chodziło o obalenie kapitalizmu – to sztandarowy postulat środowisk komunistycznych.
Fryderyk Engels, który – co zabawne – jest w istocie ojcem feminizmu (mężczyzna!), w pracy „Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa” wyjaśnił, w jaki sposób walka płci łączy się z klasyczną koncepcją walki klas:
„Dzisiaj mogę dodać: pierwsze przeciwieństwo klasowe, jakie występuje w historii, zbiega się z rozwojem antagonizmu między kobietą a mężczyzną w małżeństwie pojedynczej pary, a pierwszy ucisk klasowy — z uciskiem żeńskiej płci przez męską”.W kontekście współczesnych debat wokół teorii gender czy queer szczególnie dający do myślenia może okazać się cytat z książki amerykańskiej feministki Shulamith Firestone „Dialektyka płci” (druga fala, lata 70.). W zaprezentowanym fragmencie odnajdujemy ideę… usunięcia podziału na płcie:
„Ostatecznym celem rewolucji socjalistycznej było nie tylko usunięcie przywilejów klas ekonomicznych, lecz także wyeliminowanie samego podziału na klasy ekonomiczne; podobnie ostatecznym celem rewolucji feministycznej nie może być jedynie usunięcie męskich przywilejów, jak zakładano w pierwszym ruchu feministycznym, lecz usunięcie samego rozróżnienia na płci: różnice genitalne między ludźmi straciłyby znaczenie kulturowe”.
Firestone przyznaje, że w tej walce nie chodzi wcale o wyrównanie szans czy odebranie mężczyznom jakichś przywilejów. Jej wizja przewiduje usunięcie samego rozróżnienia na płcie, co przypomina klasykę gatunku: likwidację podziału na klasy społeczne. Nie ma już mężczyzny ani kobiety, tak jak miało nie być więcej kapitalisty ani robotnika. Schemat myślowy pozostaje ten sam. Czysta dialektyka.
Idąc za ciosem, spójrzmy na program, który reprezentuje ruch LGBT. W tym przypadku również można dostrzec podobną taktykę antagonizowania ze sobą dwóch stron, tj. heteroseksualnej większości i rozmaitych mniejszości seksualnych, zbieranych pod jednym sztandarem frontu powszechnego wyzwolenia. O ile obecnie mnoży się płcie ponad miarę, wymyślając kolejne konstrukcje społeczno-kulturowe, tak na końcu drogi czeka na nas jakiś bezpłciowy czy niebinarny człowiek przyszłości, wyłamujący się z „faszystowskiego” binarnego podziału na mężczyzn i kobiety. Mądrość etapu jest zmienna. Powtórka z historii?
Jakub Zgierski