- Tylko Agora i jej spółka AMS s.a. zarobiła na kontraktach z biurem marketingu m. st. Warszawy około 4 mln złotych odkąd prezydentem stolicy został Rafał Trzaskowski! Niektóre media mogą mieć bezpośrednią motywację do obrony Rafała Trzaskowskiego lub przemilczania niewygodnych dla niego tematów. To ważne ponieważ to lokalne media powinny rozliczać władze samorządu. Z przerażeniem obserwujemy, że w Warszawie jesteśmy jednym z niewielu mediów, które nie boją się rozliczać Rafała Trzaskowskiego i jego ekipy - pisze portal ZycieStolicy.com.pl podając konkretne kwoty. Co ciekawe. Facebook ocenzurował post z linkiem do artykułu. Jeszcze ciekawsze jest to, że ten sam artykuł jako rzekomy "fake news" wskazywał fact-checkingowy portal Sprawdzam.AFP.com. AFP to francuska agencja prasowa należąca do francuskiego skarbu państwa, która współpracuje z Facebookiem w zakresie wyłapywania w na polskim Facebooku fake newsów. Dlaczego francuska? Widać żadna polska nie była godna.
"Portal (sprawdzam.afp.com - przyp. red.) zarzucił nam manipulację, chociaż nasze informacje opierały się na danych m. st. Warszawy" – czytamy w publikacji Życia Stolicy. Portal podkreśla również, że z AFP porozmawiała rzeczniczka stołecznego ratusza Karolina Gałecka, która nie znalazła czasu, aby odnieść się do sprawy na łamach Życia Stolicy. "Pani rzecznik została przedstawiona jako autorytet i oczywiście stwierdziła, że post o 4 mln złotych dla Agory to manipulacja… ponieważ środki poszły na kampanię reklamową w AMS, a nie wsparcie polityczne dla urzędującego Prezydenta. Sęk w tym, że o tym nie mówiliśmy" – dodano.
Kto stoi za portalem "walczącym z fake newsami"?Życie Stolicy twierdzi, że za portalem sprawdzam.afp.com stoją w gruncie rzeczy dwie osoby - dziennikarka AFP od 1990 Maja Czarnecka, oraz była dziennikarka "Gazety Wyborczej" i "Krytyki Politycznej"
"Tak więc mamy sytuację w której dziennikarki sympatyzujące z obozem Rafała Trzaskowskiego atakują lokalny portal za podanie prawdy niewygodnej dla Trzaskowskiego. Wykorzystując specjalne uprawnienia swojej redakcji ograniczają zasięg prawdziwej informacji w mediach społecznościowych. – Czy to nie jest czasem nielegalne wpływanie na wynik wyborów? Czy ktoś to kontroluje? Czy dzieje się to za wiedzą i akceptacją Facebooka?" – pyta Życie Stolicy.
Komentarz: Od dawna zwracaliśmy uwagę na to, że tak zwana "walka z fake newsami" na Facebooku w istocie służy walce z każdym przekazem niezgodnym z przekazem "wiodących mediów". Zastanówmy się przez chwilę, co francuska, należąca do skarbu państwa francuskiego agencji, zrobiłaby dziś z doniesieniami o protestach żółtych kamizelek?
Kliknij, aby przeczytać cały artykuł/Życie Stolicy