Prof. Joanna Senyszyn - Powrót "ptaka kiwi" do polityki

Ptak kiwi: nielot, który atakuje własne gniazdo” – tak przed laty Włodzimierz Czarzasty recenzował Joannę Senyszyn. Dziś „kiwi” wraca w kampanii prezydenckiej i choć nie wzbije się wysoko, już zdołał obnażyć bezideowość i hipokryzję swojego dawnego szefa.
Prof. Joanna Senyszyn Prof. Joanna Senyszyn - Powrót
Prof. Joanna Senyszyn / PAP/Rafał Guz

Debata prezydencka na rynku w Końskich. Po dwudziestominutowym, choć niezawinionym, spóźnieniu na scenę wchodzi prof. Joanna Senyszyn. Jej pojawienie się wielu uczestników przyjmuje z ulgą – każdy kolejny kandydat, który przyjmuje zaproszenie TV Republiki, pomaga rozbroić nadchodzącą „debatę-pułapkę”, jaką sztab Rafała Trzaskowskiego zastawił na Karola Nawrockiego. Pomimo gwizdów towarzyszących niektórym wypowiedziom Senyszyn część dziennikarzy – także tych z prawej strony – odnosi się do niej z niekrytą sympatią. Jej kandydatura nie jest traktowana poważnie, ale sama postać wzbudza nostalgię… Może za dawną sceną polityczną, która – jakkolwiek kuriozalna bywała – prezentowała jednak wyższy poziom niż dzisiejsza?

 

Skandal w stylu retro

Postać Joanny Senyszyn to mieszanka cech rzadko występujących razem – i to właśnie stanowi o jej oryginalności. Zwraca uwagę już przy pierwszym kontakcie: krzykliwy styl ubierania się z obfitą biżuterią i wszechobecną „panterką” (znakiem firmowym kobiet lubiących być w centrum uwagi), a także skrzekliwy głos, którym profesor mogłaby z powodzeniem dubbingować czarownice w filmach animowanych. Co ciekawe – od tego „wiedźmiego” wizerunku Senyszyn nie tylko nie ucieka, ale wręcz go wzmacnia, zarówno stylizacjami, jak i prowokacyjnymi wypowiedziami. Świadczy to o niemałym dystansie do siebie – a ten, jak wiadomo, bywa wśród publiki (i elektoratów) wysoko ceniony.

Nie zawsze jednak tak było. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych dla wielu anturaż czarownicy aż nazbyt dobrze współgrał z zestawem poglądów, które część lewicy lubi ujmować właśnie w figurze „wiedźmy”: emancypacja kobiet, prawo do aborcji, jawna niechęć wobec Kościoła katolickiego. Z czasem jednak „wiedźmowatość” Senyszyn okazała się bardziej przaśna niż demoniczna – jak stary sceniczny heavy metal: niegdyś symbol diabła i półświatka, dziś uważany za kiczowate przebieranki. Podobnie rzecz miała się z jej antyklerykalizmem. Ten, który prezentowała – pełen niewybrednych żartów o biskupach, krytyki konkordatu, kpiny z życia duchownych – wydaje się dziś mniej złowrogi niż współczesny przemysł antyklerykalny spod znaku Tomasza Sekielskigo: strojący się w szaty cnoty i pozory troski o słabszych. Wówczas była to często autoparodystyczna, groteskowa satyra (choćby w naśladowaniu papieskich gestów) – ale jednak szczera, nieprzybierająca pozy moralnej wyższości. Retro-antyklerykałowie nie zakładali aureoli – błaznowali, odgrywając jasełkowe diabełki, by ośmieszyć katolickie tabu. Ich dzisiejsi następcy, chcąc uwiarygodnić swój antyreligijny biznes, faryzejsko powtarzają, że działają „dla dobra Kościoła”, co zdaje się bardziej diaboliczne.

To wszystko jednak tylko powierzchnia postaci Senyszyn. Pod nią kryje się to, co przez lata budowało jej autorytet na lewicy: praca naukowa w dziedzinie ekonomii. Po kompromitacji realnego socjalizmu doby PRL-u polska lewica stanęła wobec konieczności odnalezienia się w nowym paradygmacie ekonomicznym, który długo wydawał się nienaruszalny. W takim krajobrazie każda osoba z tytułem naukowym z ekonomii, gotowa podjąć ryzyko krytyki kapitalistycznego „konsensusu”, była dla lewicy bezcenna. Kolejnym źródłem szacunku była jej niezależność. Potrafiła pójść „nie po linii” w sprawach obyczajowych: wbrew dominującym na lewicy poglądom sprzeciwiała się legalizacji marihuany, a do tego nosiła skórzane ubrania – co w oczach części wyborców przekreślało ją jako „prawdziwie postępową”. Od początku wyróżniała się też na tle spolegliwych aparatczyków – mimo przynależności do PZPR-u, na początku lat 80. została członkinią NSZZ „Solidarność”. Krytykowała także SLD, gdy ten skręcał w stronę liberalizmu. Do historii przeszła jej wymiana zdań z Leszkiem Millerem – zirytowana jego maczystowskimi uwagami i antysocjalną polityką powiedziała, że były premier „kończył już wiele razy, ale zawsze marnie”, na co ten, z właściwym sobie wdziękiem, nazwał ją... (a jakże!) „czarownicą”. Jej skłonność do niesubordynacji i obrony lewicowego kursu – jeszcze stonowana w latach 2001–2005 – powoli wzbierała, by w pełni zamanifestować się za rządów Włodzimierza Czarzastego.

 

Wyjście z niewoli liberalnej

Wybrany na przewodniczącego SLD w 2016 roku Włodzimierz Czarzasty pod względem koniunkturalizmu mógł śmiało konkurować nawet z Leszkiem Millerem. A jeśli dodać do tego antydemokratyczny styl zarządzania partią, łatwo zrozumieć, że – osłabiony brakiem sukcesów na miarę Millera – musiał w końcu zmierzyć się z wewnętrzną rebelią. Jej twarzą została właśnie Joanna Senyszyn, która w punkcie kulminacyjnym wystosowała wraz z grupą partyjnych towarzyszy list sprzeciwiający się autorytarnym praktykom Czarzastego. Jak łatwo było przewidzieć, doprowadziło to do ich usunięcia z partii. Po tym wydarzeniu nie szczędziła byłemu szefowi cierpkich słów – najbardziej dosadne było chyba stwierdzenie, że za szefa „wolałaby nawet Jarosława Kaczyńskiego”. Dostrzegając, że Czarzasty stał się kacykiem liberałów na odcinku partyjnej lewicy, Senyszyn próbowała „powrócić do korzeni”, podejmując inicjatywę PPS. Nie trafiła jednak na sprzyjającą koniunkturę ideologiczną – ani czas, ani scena nie były (i chyba ciągle nie są) na to gotowe.

Choć politycznie przegrała, to z całą pewnością odniosła zwycięstwo ideowe nad Czarzastym i jego protegowaną – Magdaleną Biejat. Potwierdziły to ostatnie debaty – Biejat mimo impulsu przejęcia odrzuconej przez Trzaskowskiego „rainbow flag” w momentach naprawdę krytycznych wsparła go dwukrotnie. Po pierwsze, deklarując jako jedna z pierwszych chęć udziału w jego „pułapce” w Końskich – w momencie, gdy całemu przedsięwzięciu groził widowiskowy blamaż. Po drugie, gdy wbrew swojemu interesowi wyborczemu odmówiła udziału w debacie w TV Republika tylko po to, by stworzyć wrażenie, że „w takie miejsca się nie chodzi”, tym samym usprawiedliwiając absencję Trzaskowskiego. W starciu pragmatyzmu z ideowością to jednak Senyszyn (w duecie z Adrianem Zandbergiem) wypadła jako lewicowiec bardziej autentycznie niż licencjonowani „lewicowcy” liberałów. I odniosła także zwycięstwo osobiste – od lat deklarowała chęć startu w wyborach, motywując ją potrzebą ośmielania kobiet do udziału w polityce. Biejat, 

w tym sensie, nie okazała się kandydującą „silną kobietą”, a raczej „paprotką liberałów”.

 

Potęga nostalgii

Ptak kiwi może i nie lata, ale w trosce o własne gniazdo przewyższa wielu swoich krytyków – oczywiście, jeśli przez „gniazdo” rozumiemy wartości, a nie dochodową strukturę organizacyjną. Senyszyn, choć reprezentuje poglądy absolutnie nieakceptowalne dla konserwatywnego wyborcy, czasami potrafi wzbudzić u niego więcej sympatii niż cyniczny biznesmen Czarzasty. Po pierwsze –  bo mamy słabość do outsiderów; po drugie – bo pokazuje, że nawet skandaliści mieli kiedyś więcej uroku. Nostalgia, którą wzbudził ostatni (prawopodobnie) duży występ Senyszyn, to tęsknota za lepszymi pod względem kultury politycznej, czystości ideowej i transparentności podziałów światopoglądowych latami dziewięćdziesiątymi.


 

POLECANE
Kradzież pieniędzy z kont w banku Santander. Nowe informacje z ostatniej chwili
Kradzież pieniędzy z kont w banku Santander. Nowe informacje

Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy w poniedziałek wszczęła zbiorcze śledztwo dotyczące kradzieży pieniędzy z rachunków bankowych klientów banku Santander, obejmujące wszystkie przypadki w kraju – poinformowała zastępczyni prokuratora okręgowego Agnieszka Adamska-Okońska.

Dobre wieści dla Barcelony. Chodzi o Roberta Lewandowskiego Wiadomości
Dobre wieści dla Barcelony. Chodzi o Roberta Lewandowskiego

Po kilku tygodniach przerwy spowodowanej kontuzją Robert Lewandowski znów pojawił się na boisku treningowym Barcelony. Hiszpańskie media przekazały, że kapitan reprezentacji Polski wrócił do zajęć z zespołem, a jego stan zdrowia poprawia się z dnia na dzień.

IMGW wydał nowy komunikat. Prognoza pogody na najbliższe dni z ostatniej chwili
IMGW wydał nowy komunikat. Prognoza pogody na najbliższe dni

Jak informuje IMGW, przeważająca część Europy pozostanie pod wpływem niżu z okolic Bułgarii oraz rozległego układu niżowego z ośrodkami nad Skandynawią, Morzem Norweskim i Morzem Północnym. Południowy zachód kontynentu będzie w obszarze podwyższonego ciśnienia. Polska będzie pod wpływem rozległego układu niżowego z ośrodkami nad Skandynawią, Morzem Norweskim i Morzem Północnym. Napływać będzie chłodne powietrze polarne morskie, pod koniec dnia na zachodzie kraju cieplejsze.

Śmierć policjanta pod Tatrami. Ciało 30-latka znaleziono w namiocie nad Białką z ostatniej chwili
Śmierć policjanta pod Tatrami. Ciało 30-latka znaleziono w namiocie nad Białką

Tragiczny finał biwaku pod Tatrami. W Nowej Białej, nad brzegiem rzeki Białka (powiat nowotarski), znaleziono ciało 30-letniego policjanta ze Śląska. Mężczyzna zmarł w nocy z soboty na niedzielę podczas prywatnego wyjazdu ze znajomymi. Prokuratura wstępnie wykluczyła udział osób trzecich.

Chwila nieuwagi mogła skończyć się dramatem. W sieci zawrzało Wiadomości
Chwila nieuwagi mogła skończyć się dramatem. W sieci zawrzało

Trójmiejska Szybka Kolej Miejska udostępniła nagranie z monitoringu, na którym widać, jak starszy mężczyzna traci równowagę tuż przy krawędzi peronu i upada. Tylko jeden z pasażerów natychmiast reaguje i rusza na pomoc - jego postawa została szeroko doceniona w internecie.

Awantura na sesji Rady Miejskiej Legnicy. Prezydent zaatakował dziennikarza? z ostatniej chwili
Awantura na sesji Rady Miejskiej Legnicy. Prezydent zaatakował dziennikarza?

Podczas poniedziałkowej sesji Rady Miejskiej w Legnicy doszło do awantury o krzyż. Dziennikarz TV Republika Janusz Życzkowski twierdzi, że został zaatakowany przez prezydenta Legnicy Macieja Kupaja. Włodarz miasta odpowiada jednak, że to on został zaatakowany przez dziennikarza.

Ptasia grypa szaleje w Niemczech. Największe straty przy granicy z Polską z ostatniej chwili
Ptasia grypa szaleje w Niemczech. Największe straty przy granicy z Polską

Najpoważniejsza sytuacja związana z ptasią grypą występuje w Niemczech przy granicy z Polską. W landach Meklemburgia-Pomorze Przednie i Brandenburgia odnotowano najwięcej ognisk choroby, a setki tysięcy ptaków musiały zostać zabite. Niemieckie służby weterynaryjne i hodowcy są w stanie najwyższej gotowości, a eksperci ostrzegają przed dalszym rozprzestrzenianiem się wirusa H5N1.

Pogrom edukacji zdrowotnej. Nowacka apeluje do rodziców z ostatniej chwili
Pogrom edukacji zdrowotnej. Nowacka apeluje do rodziców

Masowe rezygnacje z zajęć z edukacji zdrowotnej zaniepokoiły Ministerstwo Edukacji. Szefowa resortu, Barbara Nowacka, postanowiła zwrócić się bezpośrednio do rodziców, którzy wypisali swoje dzieci z tego przedmiotu. Jak podkreśla, nawet jeśli uczeń został wykreślony z listy, wciąż może uczestniczyć w lekcjach, które uzna za ważne.

Tragedia koło Bydgoszczy. Nie żyją dwie osoby z ostatniej chwili
Tragedia koło Bydgoszczy. Nie żyją dwie osoby

Zablokowana jest droga krajowa nr 10 we wsi Lubaszcz koło Nakła nad Notecią (woj. kujawsko-pomorskie), gdzie bus zderzył się z samochodem osobowym. Dwie osoby zginęły – poinformował dyżurny Oddziału GDDKiA w Bydgoszczy Maciej Kuliński. Policja wyznaczyła objazdy.

Komunikat dla mieszkańców Podkarpacia z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Podkarpacia

Sejmik Województwa Podkarpackiego na XXI sesji omówił kondycję spółek, bronił pełnego Obszaru Strategicznej Interwencji (OSI) Polska Wschodnia i przyjął sprzeciw wobec umowy UE–Mercosur.

REKLAMA

Prof. Joanna Senyszyn - Powrót "ptaka kiwi" do polityki

Ptak kiwi: nielot, który atakuje własne gniazdo” – tak przed laty Włodzimierz Czarzasty recenzował Joannę Senyszyn. Dziś „kiwi” wraca w kampanii prezydenckiej i choć nie wzbije się wysoko, już zdołał obnażyć bezideowość i hipokryzję swojego dawnego szefa.
Prof. Joanna Senyszyn Prof. Joanna Senyszyn - Powrót
Prof. Joanna Senyszyn / PAP/Rafał Guz

Debata prezydencka na rynku w Końskich. Po dwudziestominutowym, choć niezawinionym, spóźnieniu na scenę wchodzi prof. Joanna Senyszyn. Jej pojawienie się wielu uczestników przyjmuje z ulgą – każdy kolejny kandydat, który przyjmuje zaproszenie TV Republiki, pomaga rozbroić nadchodzącą „debatę-pułapkę”, jaką sztab Rafała Trzaskowskiego zastawił na Karola Nawrockiego. Pomimo gwizdów towarzyszących niektórym wypowiedziom Senyszyn część dziennikarzy – także tych z prawej strony – odnosi się do niej z niekrytą sympatią. Jej kandydatura nie jest traktowana poważnie, ale sama postać wzbudza nostalgię… Może za dawną sceną polityczną, która – jakkolwiek kuriozalna bywała – prezentowała jednak wyższy poziom niż dzisiejsza?

 

Skandal w stylu retro

Postać Joanny Senyszyn to mieszanka cech rzadko występujących razem – i to właśnie stanowi o jej oryginalności. Zwraca uwagę już przy pierwszym kontakcie: krzykliwy styl ubierania się z obfitą biżuterią i wszechobecną „panterką” (znakiem firmowym kobiet lubiących być w centrum uwagi), a także skrzekliwy głos, którym profesor mogłaby z powodzeniem dubbingować czarownice w filmach animowanych. Co ciekawe – od tego „wiedźmiego” wizerunku Senyszyn nie tylko nie ucieka, ale wręcz go wzmacnia, zarówno stylizacjami, jak i prowokacyjnymi wypowiedziami. Świadczy to o niemałym dystansie do siebie – a ten, jak wiadomo, bywa wśród publiki (i elektoratów) wysoko ceniony.

Nie zawsze jednak tak było. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych dla wielu anturaż czarownicy aż nazbyt dobrze współgrał z zestawem poglądów, które część lewicy lubi ujmować właśnie w figurze „wiedźmy”: emancypacja kobiet, prawo do aborcji, jawna niechęć wobec Kościoła katolickiego. Z czasem jednak „wiedźmowatość” Senyszyn okazała się bardziej przaśna niż demoniczna – jak stary sceniczny heavy metal: niegdyś symbol diabła i półświatka, dziś uważany za kiczowate przebieranki. Podobnie rzecz miała się z jej antyklerykalizmem. Ten, który prezentowała – pełen niewybrednych żartów o biskupach, krytyki konkordatu, kpiny z życia duchownych – wydaje się dziś mniej złowrogi niż współczesny przemysł antyklerykalny spod znaku Tomasza Sekielskigo: strojący się w szaty cnoty i pozory troski o słabszych. Wówczas była to często autoparodystyczna, groteskowa satyra (choćby w naśladowaniu papieskich gestów) – ale jednak szczera, nieprzybierająca pozy moralnej wyższości. Retro-antyklerykałowie nie zakładali aureoli – błaznowali, odgrywając jasełkowe diabełki, by ośmieszyć katolickie tabu. Ich dzisiejsi następcy, chcąc uwiarygodnić swój antyreligijny biznes, faryzejsko powtarzają, że działają „dla dobra Kościoła”, co zdaje się bardziej diaboliczne.

To wszystko jednak tylko powierzchnia postaci Senyszyn. Pod nią kryje się to, co przez lata budowało jej autorytet na lewicy: praca naukowa w dziedzinie ekonomii. Po kompromitacji realnego socjalizmu doby PRL-u polska lewica stanęła wobec konieczności odnalezienia się w nowym paradygmacie ekonomicznym, który długo wydawał się nienaruszalny. W takim krajobrazie każda osoba z tytułem naukowym z ekonomii, gotowa podjąć ryzyko krytyki kapitalistycznego „konsensusu”, była dla lewicy bezcenna. Kolejnym źródłem szacunku była jej niezależność. Potrafiła pójść „nie po linii” w sprawach obyczajowych: wbrew dominującym na lewicy poglądom sprzeciwiała się legalizacji marihuany, a do tego nosiła skórzane ubrania – co w oczach części wyborców przekreślało ją jako „prawdziwie postępową”. Od początku wyróżniała się też na tle spolegliwych aparatczyków – mimo przynależności do PZPR-u, na początku lat 80. została członkinią NSZZ „Solidarność”. Krytykowała także SLD, gdy ten skręcał w stronę liberalizmu. Do historii przeszła jej wymiana zdań z Leszkiem Millerem – zirytowana jego maczystowskimi uwagami i antysocjalną polityką powiedziała, że były premier „kończył już wiele razy, ale zawsze marnie”, na co ten, z właściwym sobie wdziękiem, nazwał ją... (a jakże!) „czarownicą”. Jej skłonność do niesubordynacji i obrony lewicowego kursu – jeszcze stonowana w latach 2001–2005 – powoli wzbierała, by w pełni zamanifestować się za rządów Włodzimierza Czarzastego.

 

Wyjście z niewoli liberalnej

Wybrany na przewodniczącego SLD w 2016 roku Włodzimierz Czarzasty pod względem koniunkturalizmu mógł śmiało konkurować nawet z Leszkiem Millerem. A jeśli dodać do tego antydemokratyczny styl zarządzania partią, łatwo zrozumieć, że – osłabiony brakiem sukcesów na miarę Millera – musiał w końcu zmierzyć się z wewnętrzną rebelią. Jej twarzą została właśnie Joanna Senyszyn, która w punkcie kulminacyjnym wystosowała wraz z grupą partyjnych towarzyszy list sprzeciwiający się autorytarnym praktykom Czarzastego. Jak łatwo było przewidzieć, doprowadziło to do ich usunięcia z partii. Po tym wydarzeniu nie szczędziła byłemu szefowi cierpkich słów – najbardziej dosadne było chyba stwierdzenie, że za szefa „wolałaby nawet Jarosława Kaczyńskiego”. Dostrzegając, że Czarzasty stał się kacykiem liberałów na odcinku partyjnej lewicy, Senyszyn próbowała „powrócić do korzeni”, podejmując inicjatywę PPS. Nie trafiła jednak na sprzyjającą koniunkturę ideologiczną – ani czas, ani scena nie były (i chyba ciągle nie są) na to gotowe.

Choć politycznie przegrała, to z całą pewnością odniosła zwycięstwo ideowe nad Czarzastym i jego protegowaną – Magdaleną Biejat. Potwierdziły to ostatnie debaty – Biejat mimo impulsu przejęcia odrzuconej przez Trzaskowskiego „rainbow flag” w momentach naprawdę krytycznych wsparła go dwukrotnie. Po pierwsze, deklarując jako jedna z pierwszych chęć udziału w jego „pułapce” w Końskich – w momencie, gdy całemu przedsięwzięciu groził widowiskowy blamaż. Po drugie, gdy wbrew swojemu interesowi wyborczemu odmówiła udziału w debacie w TV Republika tylko po to, by stworzyć wrażenie, że „w takie miejsca się nie chodzi”, tym samym usprawiedliwiając absencję Trzaskowskiego. W starciu pragmatyzmu z ideowością to jednak Senyszyn (w duecie z Adrianem Zandbergiem) wypadła jako lewicowiec bardziej autentycznie niż licencjonowani „lewicowcy” liberałów. I odniosła także zwycięstwo osobiste – od lat deklarowała chęć startu w wyborach, motywując ją potrzebą ośmielania kobiet do udziału w polityce. Biejat, 

w tym sensie, nie okazała się kandydującą „silną kobietą”, a raczej „paprotką liberałów”.

 

Potęga nostalgii

Ptak kiwi może i nie lata, ale w trosce o własne gniazdo przewyższa wielu swoich krytyków – oczywiście, jeśli przez „gniazdo” rozumiemy wartości, a nie dochodową strukturę organizacyjną. Senyszyn, choć reprezentuje poglądy absolutnie nieakceptowalne dla konserwatywnego wyborcy, czasami potrafi wzbudzić u niego więcej sympatii niż cyniczny biznesmen Czarzasty. Po pierwsze –  bo mamy słabość do outsiderów; po drugie – bo pokazuje, że nawet skandaliści mieli kiedyś więcej uroku. Nostalgia, którą wzbudził ostatni (prawopodobnie) duży występ Senyszyn, to tęsknota za lepszymi pod względem kultury politycznej, czystości ideowej i transparentności podziałów światopoglądowych latami dziewięćdziesiątymi.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe