Niemcy: Kłopoty ambitnych pretendentów
Wyniki wrześniowego głosowania dla wielu ugrupowań nie były satysfakcjonujące. Głównym przegranym byli socjaldemokraci. Współrządząca do tej pory SPD otrzymała najmniej głosów w całej powojennej historii Niemiec, więc przywódcy tej partii zdecydowali się na przejście do opozycji. Zwycięska partia chadecka z kolei była zbyt słaba, aby samodzielnie sprawować rządy, powstał więc pomysł koalicji z FDP i Zielonymi, zwanej „jamajską” – od połączenia barw poszczególnych ugrupowań. Pierwsze zapowiedzi w tej sprawie były optymistyczne – szefowie wszystkich ugrupowań zasiedli do rokowań. Trwały ponad miesiąc – i niespodziewanie zostały zerwane. Taką decyzję podjęli liderzy wolnych demokratów. – Czterem partiom nie udało się zbudowanie fundamentu zaufania ani stworzenie wspólnej idei modernizacji kraju – powiedział dziennikarzom po zakończeniu negocjacji przewodniczący FDP Christian Lindner. – Po wielotygodniowych rozmowach na stole leży papier zawierający liczne sprzeczności, otwarte pytania i zaprogramowane konflikty. Lepiej jest zrezygnować z rządzenia niż rządzić źle. – Byliśmy na ścieżce, która – jak uważamy – prowadziła do porozumienia, oczywiście pod warunkiem gotowości do kompromisów – skomentowała decyzję niedoszłych koalicjantów Angela Merkel.
Imigranci dzielą
Jak się okazuje, kością niezgody okazała się kwestia imigrantów. Chadecy i wolni demokraci byli zwolennikami podtrzymania dotychczasowego kursu – ograniczenia liczby osób przybywających do Niemiec, nawet w ramach łączenia rodzin. Zieloni tymczasem pragnęli zniesienia owych ograniczeń. Poważne różnice stanowisk dotyczyły też klimatu, energetyki, rolnictwa i transportu, a także finansów i obronności kraju.
Tymczasem w pierwszym tygodniu listopada tygodnik „Der Spiegel” ujawnił fragmenty raportu dotyczącego możliwych zagrożeń systemowych dla Republiki Federalnej Niemiec w perspektywie do roku 2040. „Strategiczny Przegląd 2040” wyróżnia sześć możliwych scenariuszy geopolitycznych.
#REKLAMA_POZIOMA#