Przegląd niemieckich mediów: "Czy czyn Piotra S. wstrząśnie Polską? - Niestety panuje apatia i lenistwo"

"Czy czyn Piotra S. wstrząśnie Polską? Agnieszka Holland jest sceptyczna. »W tej chwili nie bardzo na to wygląda« mówi reżyserka tygodnikowi Newsweek. W czasach względnie normalnych, bez wojny, gett i terroru, tylko nieliczni ludzie posiadają w sobie ów "gen odwagi i sprawiedliwości", aby być zdolnym do tak radykalnych protestów. Również żona Piotra S. jest sceptyczna, ale z przesłaniem swojego męża chciałaby wyjść do szerokiej publiczności. Niestety, w społeczeństwie panuje apatia i lenistwo umysłowe.  - czytamy w die Welt
 Przegląd niemieckich mediów: "Czy czyn Piotra S. wstrząśnie Polską? - Niestety panuje apatia i lenistwo"
/ Cezary Krysztopa
Dzisiejszy przegląd niemieckich mediów rozpocznę od możliwie najdokładniejszego przytoczenia słów, jakie wypowiedziała niemiecka minister obrony, pani Ursula von der Leyen, podczas dyskusji z udziałem wielu prominentnych ludzi,w tym polityków, w programie wyemitowanym 2 listopada na antenie telewizji ZDF. Narosło wokół tego tyle nieporozumień, że chyba warto to zrobić. A powiedziała dokładnie tak:

Pytanie moderatorki: Pani Leyen, czy wschodni Europejczycy tęsknią jeszcze w ogóle za Europą? Czy też bardziej są oni fanami NATO, żeby razem z NATO walczyć ewentualnie przeciwko Putinowi.

von der Leyen: Chciałabym tu jednak skruszyć kopię w obronie naszych wschodnio-europejskich krajów.

Moderatorka: Oh!

von der Leyen: Tak, gdyż po pierwsze, gdy sobie uświadomimy, co przyjęli na siebie Bałtowie, by żyć w wolności, by być z Unią Europejską, by osiągnąć kryteria strefy Euro? Albo to, jakiego wysiłku musiała dokonać Polska, stając się tym prekursorem przemian? Wystarczy przypomnieć tutaj rolę Solidarności. Chciałabym skruszyć tę kopię abyśmy - by tak rzec - nie wyciągali zbyt pospiesznie pistoletów. Na przykład gdy chodzi o studentów. Przecież mamy tak fantastyczny instrument jak Erazmus! Mam dzieci, które studiowały w Polsce akurat wtedy, gdy zaczął się ten nowy rząd. Ten zdrowy demokratyczny opór tej młodej generacji tam, w Polsce - to trzeba wspierać! Naszym zadaniem jest utrzymywanie tego dyskursu, także ścierając się z Polską, ścierając się z Węgrami, bo to przecież było zawsze siłą Europy! Dlatego też nie uważam, aby należało iść do przodu w zbyt małych grupach, lecz starać się wciąż tę Europę scalać, utrzymywać ją razem. Może nie powinniśmy pozwolić na to, aby ktoś nas hamował w tych naszych najważniejszych ruchach do przodu, ale ta walka o wspólne wartości powinna być kontynuowana, idąc ze wszystkimi razem, i dlatego również z tymi, którzy nie podzielają poglądów tamtych rządów. To jest naprawdę bardzo, bardzo cenne."


Dyskusja ta jest też szeroko komentowana w niemieckich mediach, na razie co prawda bez odniesień do reakcji polskiego rządu na słowa pani minister, ale pewnie niebawem to nastąpi. Tutaj może warto dorzucić komentarz z FAZ, bo idzie on w sukurs tamtej wypowiedzi pani minister, i poniekąd ją objaśnia. 

"Wiele zdaje się przemawiać za tym, by podjąć jednak pomysł Wolfganga Schauble i Karla Lamersa z roku 1994 i Unię Europejską pchnąć do przodu przy pomocy idei dwóch prędkości. Ale z kim to robić, a z kim nie? Czy Kraje Bałtyckie mają pozostać za drzwiami? Przecież mają internet szybszy niż w Niemczech. A co z Czechami? A co z węgierską i polską opozycją? Żadnego europejskiego projektu nie da się odłączyć od idei wspólnoty wartości."

- pisze FAZ

#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#

Mniej więcej tydzień temu ukazał się w tygodniku "die Welt" artykuł jednego z najbardziej aktywnych niemieckich "korespondentów" w Polsce, pana Gerharda Gnaucka. Tekst był dość nietypowy, przynajmniej jak na niemieckie standardy, gdyż dość rzetelnie i obiektywnie opisywał aferę reprywatyzacyjną w Polsce. W tekście znalazły się liczne pochwały pod adresem partii rządzącej za ich walkę z korupcją, a na pani Gronkiewicz-Waltz nie pozostawiono suchej nitki. Zapomniano co prawda napisać z jakiej jest partii, ale to drobiazg. Ci, którzy śledzą niemieckie media, wiedzą zresztą, że ów autor potrafi od czasu do czasu czymś takim zaskoczyć, ale - jako się rzekło - tylko od czasu do czasu. 

I też nie trzeba było długo czekać - raptem dwa dni - by spod pióra tego korespondenta wypłynęło coś zupełnie przeciwnego, będącego zaprzeczeniem wszelkiego obiektywizmu i dziennikarskiej rzetelności. Nie wahałbym się to nazwać propagandą w najgorszym goebellsowskim stylu. 

Otóż w dość obszernym tekście opublikowaneym  31 października na internetowej stronie "die Welt", pt: "Kocham wolność dlatego zdecydowałem się na samospalenie" Gerhard Gnauck podejmuje temat desperackiego czynu mężczyzny, który podpalił się przed Pałacem Kultury w Warszawie. Szczegółowo przedstawił w nim na przykład treść ulotki, którą ów Piotr S. rozrzucił na miejscu swego czynu, i w której  - zdaniem Gnaucka: "w sposób nader trzeźwy i spokojny« wypunktował całe zło, które sprowadziły na Polskę rządy PiS.

"Lista zawiera wszystkie żądania, jakie również inni krytycy podnosili już pod adresem sprawującej od dwóch lat rządy narodowo-konserwatywnej partii PiS. 

- pisze Gnauck. 

"Piotr S. protestuje przeciwko rujnowaniu państwa prawa, przeciwko wprowadzeniu gospodarki partyjnej, przeciwko ksenofobii, dyskryminacji kobiet i mniejszości, a także wycince Puszczy Białowieskiej. Za to wszystko Polska jest już izolowana na arenie międzynarodowej i stała się pośmiewiskiem. Jednocześnie Piotr S. ostrzega, aby nie prowadzić wojny z PiS-em, gdyż tego PiS by sobie tylko życzył. I też nie starać się ich jakoś nawrócić, gdyż to byłoby naiwnością. Chodzi jedynie o to, aby pozostając przy swoich poglądach, nie przekraczali prawa i przestrzegali reguł demokratycznych.

- omawia treść ulotki niemiecki korespondent i dodaje od siebie:

Rzuca się zatem w oczy wielki kontrast między tym trzeźwym, spokojnym tonem owego przesłania, a jakże dramatyczną formą protestu, na którą człowiek ów się zdecydował. Dopiero w końcowej części przesłania ton staje się bardziej natarczywy. Mężczyzna pisze: »Ja, zwykły, szary człowiek, wzywam wszystkich: Nie czekajcie dłużej! Ten rząd musi zostać jak najszybciej obalony, zanim doprowadzi nasz kraj do całkowitej ruiny, zanim odbierze nam wszelką wolność. Kocham wolność ponad wszystko, dlatego też zdecydowałem się na samospalenie i wierzę, że mój czyn wzruszy sumieniami wielu ludzi, że społeczeństwo się obudzi (...)" 

- czytuje Gnauck bardzo skrupulatnie słowa Piotra S.

#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#

W dalszej części autor sięga do szczegółów z jego życia prywatnego i biografii. Przedstawia go jako byłego opozycjonistę, człowieka niezwykle prawego, wspaniałego męża, ojca rodziny... Cytuje wypowiedzi członków rodziny i osób, które go znały. Krótko mówiąc opisuje go jako wielkiego bohatera, człowieka, który ofiarował siebie na ołtarzu walki przeciwko reżymowi, a który to czyn w krajach byłego ostbloku i w innych dyktaturach ma przecież długą tradycją. No i oczywiście niemiecki korespondent nie omieszkał wymienić tych najbardziej znanych postaci, które w przeszłości zdecydowały się na samospalenie, pomijając rzecz jasna te przypadki, które miały miejsce w czasie rządów Tuska.

"Piotr S. uchodził za człowieka bardzo inteligentnego, sumiennego, kochającego sztukę i zwierzęta. Nie był prawdopodobnie człowiekiem religijnym. Po zmianie ustroju przez długi czas pracował dla fundacji, która przy pomocy amerykańskich pieniędzy wspierała lokalną demokrację i samorządność. Prowadził w tym zakresie szkolenia. W ostatnich czasie nie otrzymywał już wielu zleceń, gdyż samorządy tego już najwidoczniej nie potrzebowały. 

Jego rodzina twierdzi, że od wczesnej młodości lubił stawiać pytania o sens. W ostatnim zaś czasie bywał nieco depresyjny. »Jednak to, co uczynił było manifestacją czysto polityczną i nie miało nic wspólnego z jego chorobą« - przekonuje jego córka. (...)

Reakcja polskiego społeczeństwa w pierwszych dniach po tamtym czynie była bardzo powściągliwa i wyczekująca: Czy to przypadkiem nie jakiś fake news? Czy człowiek ten był normalny? Czy chce nas wszystkich oskarżać? I czy w ogóle czyn taki pasuje do dzisiejszych konsumpcyjnych czasów? Dopiero kilka dni później opinia publiczna gwałtownie się przebudziła. Przypuszczalnie wielu przypomniało sobie nagle, że istnieje również taki sposób protestowania przeciwko reżimom.
(...)

Następnie Gnauck sięga trochę do historii:

Ten zwykły urzędnik podpalił się w czasie uroczystości państwowych na stadionie w Warszawie. W swoim ostatnim przesłaniu (podobnie jak Piotr. S) nazwał siebie "szarym, zwyczajnym człowiekiem, który "naszą i waszą wolność" umiłował ponad wszystko. Jeszcze bardziej znanym stał się student Jan Palach, który nieco później podpalił się w centrum Pragi w proteście przeciwko inwazji na Czechosłowację. Do kwietnia 1969 w Czechosłowacji miało jeszcze miejsce 28 takich przypadków (...) W 2013 Agnieszka Holland nakręciła na ten temat film i serial telewizyjny. (...)

"Czy czyn Piotra S. wstrząśnie Polską? Agnieszka Holland jest sceptyczna. »W tej chwili nie bardzo na to wygląda« mówi reżyserka tygodnikowi Newsweek. W czasach względnie normalnych, bez wojny, gett i terroru, tylko nieliczni ludzie posiadają w sobie ów "gen odwagi i sprawiedliwości", aby być zdolnym do tak radykalnych protestów. Również żona Piotra S. jest sceptyczna, ale z przesłaniem swojego męża chciałaby wyjść do szerokiej publiczności. Niestety, w społeczeństwie panuje apatia i lenistwo umysłowe. 


#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#

Teraz tekst, który wydaje mi się ważny ze względu na bardzo charakterystyczny język i typowy, zatrącający często o makiawelizm sposób widzenia i objaśniania świata przez niemieckie środowiska opiniotwórcze. A mówiąc precyzyjniej i nieco dosadniej: typowy bezczelny bełkot ich lewicowo-liberalnych (czyli de facto wszystkich) głównych niemieckich mediów. Tekst nosi tytuł "Przyszłość Europy: Czas na demokratycznych bohaterów", a jego autor, Georg Diez, jest publicystą specjalizującym się również w produkcji bardzo napastliwych artykułów na temat Polski.

"Europejski kryzys sięga głębiej, niż myślimy. W jej obecnej sytuacji uratować mogą tę niedemokratyczną Unię jedynie konkretne inicjatywy i wielkie idee. Angela Merkel musi zacząć działać."(...)

"Ale demokracja nie znaczy nic, gdy ktoś taki jak Erdogan lub Trump tego słowa używa. Koncepcję równości, wolności, braterstwa sprowadzają oni do "władzy liczb", gdzie rządy sprawuje większość, i wypaczają w ten sposób samą istotę demokracji, odstępując od podstawowych wartości, które o demokracji stanowią.

Również wolność słowa i poglądów znaczą niewiele, jeśli stają się narzędziem walki dla tych, którzy świadomie nie opowiadają się za wartościami oświecenia, a potem - choćby podczas targów książki * albo gdziekolwiek indziej - stylizują się na ofiary. A mam tu na myśli tę żałosną prawicę, która jest agresywna i płaczliwa jednocześnie. I gdy już samo pojęcie Europy stało się pustym, wyzutym z wszelkiej treści frazesem powtarzanym przy kawie. 

Dzisiaj wszelkie koncepcje, wartości i przekonania stały się całkowicie niejasne, a nasz kontynent znalazł się już nie tyle w jednym ze zwykłych kryzysów, ile w stadium finalnej burzy z gradobiciem - na etapie gwałtownego zawracania koła historii, czemu towarzyszy otwieranie ran sprzed 100, 200 a nawet 500 lat.(...)

Faktycznie demokracja w Europie od jakiegoś czasu niszczona jest również przez samą UE, która - jak na przykład w przypadku Grecji czy Włoch - postanowiła być aktywna i zaingerowała bezpośrednio w kompetencje państwa domagając się odsunięcia od władzy wybranego rządu. Gdyż chodziło o skuteczne wprowadzenie rozwiązań ratujących gospodarkę. A tymczasem w sprawie Polski i Węgier Unia ociąga się wyraźnie z zastosowaniem choćby porównywalnie agresywnych środków. A za chwilę dołączą tam Czechy, tam gdzie łamane są fundamentalne prawa człowieka i wzniecana jest nienawiść do mniejszości, w szczególności do Żydów i muzułmanów.(...)

Aktualnie Emmanuel Macron stał się dla Europy owym "last man standing". Ośmiela się mówić to, co jest oczywiste. Na przykład, że nie będzie solidarnej, demokratycznej Unii bez autentycznie demokratycznie wybieranego Parlamentu Europejskiego, bez wspólnego unijnego budżetu i ministra finansów. Jürgen Habermas w niedawnym wywiadzie dla Spiegla nazwał Macrona jedynym aktorem w tej wielkiej grze, który ma obecnie wizję i projekt umożliwiający w sposób otwarty, ludzki i emancypacyjny podchodzić do takich fundamentalnych kwestii, jak migracja, zmiany klimatyczne, rynek pracy czy digitalizacja. I pozostaje jedynie mieć nadzieję, że również Angela Merkel przełamie swoją zbytnią powściągliwość i rozpozna, jaki historyczny moment został jej dany. (...)

*) Chodzi tu o nawiązanie do wydarzeń na targach książki we Frankfurcie n/M, kiedy to lewicowi aktywiści splądrowali stoiska i poniszczyli książki uznane przez nich za skrajnie prawicowe.

#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#

I jeszcze kilka co ciekawszych migawek mogących zainteresować polskiego czytelnika, które udało mi się wyłowić w tym tygodniu z niemieckich gazet.

Nie wiem, co Niemcy rozumieją jako "Studienreisen" (podróże studyjne), ale jeśli mają na myśli wyjazdy edukacyjne (szkolne czy studenckie) czy w ogóle podróże mające na celu poznanie czegoś, nie zaś leżenie na plaży czy chlanie piwska w hotelach, to Polska niestety bardzo straciła na atrakcyjności wśród żądnych wiedzy i nowych doświadczeń Niemców. Tak przynajmniej twierdzi Süddeutsche Zeitung w artykule pt: "Tam gdzie jest bezpiecznie" 

(...) W Europie, do krajów tracących najbardziej na atrakcyjności (badacz problemu) Peter-Mario Kubsch zalicza przede wszystkim Polskę. »Polityczny image tego kraju bardzo odstrasza co wrażliwszych klientów«- twierdzi Kubsch."


Największą za to popularnością  wśród niemieckich "Studiosus" wedle informacji podanych w tym artykule cieszą się takie "wolne i bezpieczne" kraje jak Afryka Południowa (i niektóre inne kraje afrykańskie), Chiny, Jordania i... Rosja. Nieźle wypada też Kuba, choć trochę ostatnio straciła. 

#REKLAMA_POZIOMA#
​​​​​​​#NOWA_STRONA#

Albo na przykład kolejny niemiecki "autorytet" prawniczy, wypowiadający się na temat sytuacji w Katalonii w kontekście ewentualnej reakcji Unii Europejskiej i porównujący to z sytuacją w Polsce. Znalazłem to na portalu rozgłośni Deutschlandfunk w wywiadzie z profesorem prawa, Arminem von Bogdandy, z Uniwersytetu w Heidelbergu. Jest on również dyrektorem działu prawa międzynarodowego i praw obywatelskich w Instytucie Maxa Plancka w Heidelbergu.

Armin von Bogdandy: To, co Unia Europejska w takiej sytuacji (jak w Katalonii) może zrobić, wynika z artykułu II Traktatu Unii. Chodzi w nim o to, że istnieją pewne wartości, które każdy członek Unii musi uznawać i przestrzegać. W szczególności chodzi o zasady demokracji, praworządności i prawa człowieka. Ale ponieważ w Unii Europejskiej cenimy narodową tożsamość i różnorodność, a także pewną autonomię konstytucyjną poszczególnych członków, owa poprzeczka jest tylko z rzadka przekraczana. To są na przykład takie sytuacje, jaką obecnie obserwujemy w Polsce, gdzie likwiduje się niezależne sądownictwo.
 
Tak, to są przypadki o których mowa w art. II Traktatu Unii. Jednak to, z czym mamy do czynienia w Hiszpanii, to z pewnością nie ta jakość, przy której Unia Europejska, w imię ochrony praw fundamentalnych Unii, powinna interweniować"


Z kolei cytat ze "Spiegla", z artykułu poświęconego litewskiej pisarce, Rucie Vanagaite (taki trochę litewski odpowiednik Jana Tomasza Grossa). Za swą ostatnią książkę pt. "Nasi" spotkała ją na Litwie ostra krytyka. Mniejsza o to, czy słusznie czy niesłusznie. Chodzi tu o to, jakich sformułowań używa w tym artykule jego autor.

(...) Nie tylko na Litwie, ale także w Estonii, na Łotwie, w Polsce, na Ukrainie i w Rumunii uzbrojeni partyzanci walczyli przeciwko władzom komunistycznym, w niektórych przypadkach aż do końca lat 50-tych. Gdy chodzi o historyczną ocenę działalności tych oddziałów ruchu oporu, to trwa po dziś dzień dyskusja, czy byli oni bohaterami, czy też ciążą na nicht liczne winy, na przykład, że dopuszczali się zbrodni wojennych? Ale chodzi w tym o coś więcej, mianowicie, czy wschodni Europejczycy byli ofiarami Hitlera i Stalina, czy też byli również współsprawcami? (...)


#REKLAMA_POZIOMA#
​​​​​​​#NOWA_STRONA#

​​​​​​​A ponieważ w kończącym się tygodniu było "Wszystkich Świętych" i "Dzień Zaduszny" - to u nas, a w Niemczech już tak tradycyjnie obchodzi się Halloween, to rzućmy okiem, jak świętuje się w tych dniach u naszych zachodnich sąsiadów (nie wszędzie rzecz jasna). Pisze o tym na przykład portal informacyjny "Express":

"Kolonia: W tym roku Halloween przyciągnął wyjątkowo wielu ludzi do kolońskiej city. (...) Już od godz. 20 (31.10) policja kolońska zaczęła wzywać posiłki. Przyczyna: duże grupy pijanych i agresywnych mężczyzn zaczęły przybywać w okolice kolońskiej katedry, dworca głównego i na starówkę. Przy czym dochodziło od ataków o charakterze seksualnym. Nie jest wykluczone, że sprawcy byli pochodzenia arabskiego i północno-afrykańskiego. (...)"


Do podobnych wydarzeń doszło również w Hamburgu, o czym donosi z kolei "die Welt" w tekście pt: "Jajka i race, zamiast słodkości czy czegoś kwaśnego."
 

Podczas zabaw halloweenowych w trzech różnych dzielnicach Hamburga setki młodych chuliganów dokonywało rozbojów. Wokół dworca "S-Bahn"Wilhelmsburg" zebrało się około 200 młodych ludzi. Kiedy policjanci - mając w pamięci złe doświadczenia z poprzedniego roku - przystąpili do kontroli uczestników zabawy, obrzuceni zostali jajkami a w pojedynczych przypadkach również racami. Zatrzymanych zostało 6 chuliganów a 41 otrzymało nakaz opuszczenia miejsca zgromadzenia. 

Do podobnych potyczek między młodzieżą a policją doszło również dzielnicy  Neuallermöhe. (...) Również tutaj w użyciu były race i jajka. Policjanci nie odnieśli jednak żadnych obrażeń. W akcji uczestniczyło ok 80 policjantów. 
Podobnie było w dzielnicy Hamburg-Billstedt, gdzie zebrało się ok 250 młodych ludzi, aby świętować Halloween. Rzucano race i różne przedmioty. Wielu spośród uczestników zabawy uwikłało się w bójki między sobą. 

A na sam koniec powrócę jeszcze do Süddeutsche Zeitung, gdzie ukazał się skądinąd dość interesujący tekst na temat niemieckich mediów i stanu debaty publicznej w Niemczech. Ale przeczytać tam można również coś takiego:

"W społeczeństwie afektywnym zwykle najpierw się kogoś odrzuca, a potem zastanawia. W Niemczech naprawdę dobrze by zrobiło kilka prawdziwych debat. Ten kto chce konstruktywnie uczestniczyć w sporze, nie może odczuwać strachu przed byciem zmieszanym z błotem."

(....)
"Dawniej, w czasach panowania arystokratycznych hegemonii, ów fałszywy ton, który przeszkadzał w zgodnym brzmieniu orkiestry, można było ot tak, gestem od niechcenia, zegnać ze stołu niczym natrętną muchę. Wystarczył jeden ruch, jeden gest, nic więcej. Dzisiaj, w krajach totalitarnych działa to dość podobnie. To, co nie podoba się Putinowi poddawane jest prześladowaniom. Kto chińskiej nomenklaturze wejdzie w drogę z jakimiś odstępstwami od linii partii, temu funduje się areszt domowy. Kto w Polsce jest za wolnością mediów, na tego wywierany jest bardzo brzydki i dokuczliwy nacisk. Tego rodzaju szykany w krajach wolnych (takich jak Niemcy) są nie do pomyślenia. Zresztą nie ma ku temu powodu. Nie ma potrzeby, by jakaś wysoka instancja dbała u nas o "kulturalną gładkość" (w mediach). My dbamy o to sami. 
(...)

Marian Panic

 

POLECANE
Niemcy kupili prom elektryczny, ale nie był w stanie dotrzeć na drugi brzeg rzeki gorące
Niemcy kupili prom elektryczny, ale nie był w stanie dotrzeć na drugi brzeg rzeki

W kraju związkowym Szlezwik-Holsztyn planowano zastąpić stary prom z silnikiem diesla nowoczesną, elektryczną jednostką "Missunde III". Projekt miał kosztować 3,3 miliona euro i zakończyć się w 2022 roku, jednak opóźnienia i problemy konstrukcyjne sprawiły, że prace trwają do dziś, a koszt wzrósł do 4 milionów euro – informuje niemiecki "Die Welt".

Premier Izraela zagroził Iranowi odwetem. Zapłaci za to polityka
Premier Izraela zagroził Iranowi odwetem. "Zapłaci za to"

Izraelski premier Benjamin Netanjahu zapowiada militarną odpowiedź na atak Iranu. – Iran popełnił dziś wielki błąd i zapłaci za to – oświadczył.

Samuel Pereira: Nie demokracja, tylko autorytaryzm walczący tylko u nas
Samuel Pereira: Nie "demokracja", tylko "autorytaryzm walczący"

Słowo „demokracja” od zawsze niosło ze sobą obietnicę – obietnicę współudziału, kontroli, równowagi. W państwie demokratycznym obywatel ma prawo patrzeć władzy na ręce, pytać i oczekiwać odpowiedzi. Ale co, jeśli partia, która ma to piękne słowo w swojej nazwie, świadomie neutralizuje te mechanizmy kontroli? Co, jeśli demokracja staje się fasadą, a rządy przypominają coraz bardziej autorytarny styl sprawowania władzy? Taką politykę obserwujemy w działaniach premiera Donalda Tuska i jego koalicji.

Książę Harry zrezygnował z Meghan Markle? Zaskakujące słowa z ostatniej chwili
Książę Harry zrezygnował z Meghan Markle? Zaskakujące słowa

Książę Harry coraz częściej pojawia się publicznie bez Meghan Markle. Co to oznacza? – spekulują media.

Mocne słowa prezesa Izby Karnej SN: Byłem przyzwyczajony do tego, że grożą mi przestępcy, a nie posłowie Wiadomości
Mocne słowa prezesa Izby Karnej SN: "Byłem przyzwyczajony do tego, że grożą mi przestępcy, a nie posłowie"

– Nie jestem bojaźliwy. Gdybym był, nie mógłbym być sędzią, nie mógłbym orzekać w sprawach karnych, w penitencjarnych. Dotychczas jednak byłem przyzwyczajony do tego, że grożą mi przestępcy, a nie posłowie na Sejm RP – powiedział Wirtualnej Polsce sędzia Zbigniew Kapiński, prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego.

Potrafi perfekcyjnie mobilizować najniższe instynkty ludu. Rokita ostro o Tusku polityka
"Potrafi perfekcyjnie mobilizować najniższe instynkty ludu". Rokita ostro o Tusku

– Dzisiejszy premier jest w moim przekonaniu jedną z najwybitniejszych w świecie demokratycznych osobowości politycznych, potrafiących w sposób perfekcyjny mobilizować najniższe instynkty ludu. Czynić zbiorowość ludzką – w której istnieją odruchy pozytywne, odruchy dobroci, szlachetności – gorszą – twierdzi były poseł, publicysta Jan Rokita.

Znana polityk trafiła do szpitala: Akcja była błyskawiczna z ostatniej chwili
Znana polityk trafiła do szpitala: "Akcja była błyskawiczna"

Była poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej Joanna Senyszyn trafiła do szpitala.

Skandal w Krakowie. Maria Anna Potocka straci stanowisko Wiadomości
Skandal w Krakowie. Maria Anna Potocka straci stanowisko

Prezydent Krakowa Aleksander Miszalski poinformował w środę o zamiarze zakończenia współpracy z dyrektor Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie MOCAK Marią Anną Potocką. Decyzja ma związek z doniesieniami na temat trudnych relacji dyrektor instytucji z pracownikami.

Rada Europy uchyliła immunitet Romanowskiemu. Jest oświadczenie pełnomocnika gorące
Rada Europy uchyliła immunitet Romanowskiemu. Jest oświadczenie pełnomocnika

Mecenas Bartosz Lewandowski zabrał głos w sprawie decyzji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy ws. immunitetu Marcina Romanowskiego.

Rada Europy uchyliła immunitet Marcina Romanowskiego z ostatniej chwili
Rada Europy uchyliła immunitet Marcina Romanowskiego

Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy uchyliło immunitet posła Marcina Romanowskiego.

REKLAMA

Przegląd niemieckich mediów: "Czy czyn Piotra S. wstrząśnie Polską? - Niestety panuje apatia i lenistwo"

"Czy czyn Piotra S. wstrząśnie Polską? Agnieszka Holland jest sceptyczna. »W tej chwili nie bardzo na to wygląda« mówi reżyserka tygodnikowi Newsweek. W czasach względnie normalnych, bez wojny, gett i terroru, tylko nieliczni ludzie posiadają w sobie ów "gen odwagi i sprawiedliwości", aby być zdolnym do tak radykalnych protestów. Również żona Piotra S. jest sceptyczna, ale z przesłaniem swojego męża chciałaby wyjść do szerokiej publiczności. Niestety, w społeczeństwie panuje apatia i lenistwo umysłowe.  - czytamy w die Welt
 Przegląd niemieckich mediów: "Czy czyn Piotra S. wstrząśnie Polską? - Niestety panuje apatia i lenistwo"
/ Cezary Krysztopa
Dzisiejszy przegląd niemieckich mediów rozpocznę od możliwie najdokładniejszego przytoczenia słów, jakie wypowiedziała niemiecka minister obrony, pani Ursula von der Leyen, podczas dyskusji z udziałem wielu prominentnych ludzi,w tym polityków, w programie wyemitowanym 2 listopada na antenie telewizji ZDF. Narosło wokół tego tyle nieporozumień, że chyba warto to zrobić. A powiedziała dokładnie tak:

Pytanie moderatorki: Pani Leyen, czy wschodni Europejczycy tęsknią jeszcze w ogóle za Europą? Czy też bardziej są oni fanami NATO, żeby razem z NATO walczyć ewentualnie przeciwko Putinowi.

von der Leyen: Chciałabym tu jednak skruszyć kopię w obronie naszych wschodnio-europejskich krajów.

Moderatorka: Oh!

von der Leyen: Tak, gdyż po pierwsze, gdy sobie uświadomimy, co przyjęli na siebie Bałtowie, by żyć w wolności, by być z Unią Europejską, by osiągnąć kryteria strefy Euro? Albo to, jakiego wysiłku musiała dokonać Polska, stając się tym prekursorem przemian? Wystarczy przypomnieć tutaj rolę Solidarności. Chciałabym skruszyć tę kopię abyśmy - by tak rzec - nie wyciągali zbyt pospiesznie pistoletów. Na przykład gdy chodzi o studentów. Przecież mamy tak fantastyczny instrument jak Erazmus! Mam dzieci, które studiowały w Polsce akurat wtedy, gdy zaczął się ten nowy rząd. Ten zdrowy demokratyczny opór tej młodej generacji tam, w Polsce - to trzeba wspierać! Naszym zadaniem jest utrzymywanie tego dyskursu, także ścierając się z Polską, ścierając się z Węgrami, bo to przecież było zawsze siłą Europy! Dlatego też nie uważam, aby należało iść do przodu w zbyt małych grupach, lecz starać się wciąż tę Europę scalać, utrzymywać ją razem. Może nie powinniśmy pozwolić na to, aby ktoś nas hamował w tych naszych najważniejszych ruchach do przodu, ale ta walka o wspólne wartości powinna być kontynuowana, idąc ze wszystkimi razem, i dlatego również z tymi, którzy nie podzielają poglądów tamtych rządów. To jest naprawdę bardzo, bardzo cenne."


Dyskusja ta jest też szeroko komentowana w niemieckich mediach, na razie co prawda bez odniesień do reakcji polskiego rządu na słowa pani minister, ale pewnie niebawem to nastąpi. Tutaj może warto dorzucić komentarz z FAZ, bo idzie on w sukurs tamtej wypowiedzi pani minister, i poniekąd ją objaśnia. 

"Wiele zdaje się przemawiać za tym, by podjąć jednak pomysł Wolfganga Schauble i Karla Lamersa z roku 1994 i Unię Europejską pchnąć do przodu przy pomocy idei dwóch prędkości. Ale z kim to robić, a z kim nie? Czy Kraje Bałtyckie mają pozostać za drzwiami? Przecież mają internet szybszy niż w Niemczech. A co z Czechami? A co z węgierską i polską opozycją? Żadnego europejskiego projektu nie da się odłączyć od idei wspólnoty wartości."

- pisze FAZ

#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#

Mniej więcej tydzień temu ukazał się w tygodniku "die Welt" artykuł jednego z najbardziej aktywnych niemieckich "korespondentów" w Polsce, pana Gerharda Gnaucka. Tekst był dość nietypowy, przynajmniej jak na niemieckie standardy, gdyż dość rzetelnie i obiektywnie opisywał aferę reprywatyzacyjną w Polsce. W tekście znalazły się liczne pochwały pod adresem partii rządzącej za ich walkę z korupcją, a na pani Gronkiewicz-Waltz nie pozostawiono suchej nitki. Zapomniano co prawda napisać z jakiej jest partii, ale to drobiazg. Ci, którzy śledzą niemieckie media, wiedzą zresztą, że ów autor potrafi od czasu do czasu czymś takim zaskoczyć, ale - jako się rzekło - tylko od czasu do czasu. 

I też nie trzeba było długo czekać - raptem dwa dni - by spod pióra tego korespondenta wypłynęło coś zupełnie przeciwnego, będącego zaprzeczeniem wszelkiego obiektywizmu i dziennikarskiej rzetelności. Nie wahałbym się to nazwać propagandą w najgorszym goebellsowskim stylu. 

Otóż w dość obszernym tekście opublikowaneym  31 października na internetowej stronie "die Welt", pt: "Kocham wolność dlatego zdecydowałem się na samospalenie" Gerhard Gnauck podejmuje temat desperackiego czynu mężczyzny, który podpalił się przed Pałacem Kultury w Warszawie. Szczegółowo przedstawił w nim na przykład treść ulotki, którą ów Piotr S. rozrzucił na miejscu swego czynu, i w której  - zdaniem Gnaucka: "w sposób nader trzeźwy i spokojny« wypunktował całe zło, które sprowadziły na Polskę rządy PiS.

"Lista zawiera wszystkie żądania, jakie również inni krytycy podnosili już pod adresem sprawującej od dwóch lat rządy narodowo-konserwatywnej partii PiS. 

- pisze Gnauck. 

"Piotr S. protestuje przeciwko rujnowaniu państwa prawa, przeciwko wprowadzeniu gospodarki partyjnej, przeciwko ksenofobii, dyskryminacji kobiet i mniejszości, a także wycince Puszczy Białowieskiej. Za to wszystko Polska jest już izolowana na arenie międzynarodowej i stała się pośmiewiskiem. Jednocześnie Piotr S. ostrzega, aby nie prowadzić wojny z PiS-em, gdyż tego PiS by sobie tylko życzył. I też nie starać się ich jakoś nawrócić, gdyż to byłoby naiwnością. Chodzi jedynie o to, aby pozostając przy swoich poglądach, nie przekraczali prawa i przestrzegali reguł demokratycznych.

- omawia treść ulotki niemiecki korespondent i dodaje od siebie:

Rzuca się zatem w oczy wielki kontrast między tym trzeźwym, spokojnym tonem owego przesłania, a jakże dramatyczną formą protestu, na którą człowiek ów się zdecydował. Dopiero w końcowej części przesłania ton staje się bardziej natarczywy. Mężczyzna pisze: »Ja, zwykły, szary człowiek, wzywam wszystkich: Nie czekajcie dłużej! Ten rząd musi zostać jak najszybciej obalony, zanim doprowadzi nasz kraj do całkowitej ruiny, zanim odbierze nam wszelką wolność. Kocham wolność ponad wszystko, dlatego też zdecydowałem się na samospalenie i wierzę, że mój czyn wzruszy sumieniami wielu ludzi, że społeczeństwo się obudzi (...)" 

- czytuje Gnauck bardzo skrupulatnie słowa Piotra S.

#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#

W dalszej części autor sięga do szczegółów z jego życia prywatnego i biografii. Przedstawia go jako byłego opozycjonistę, człowieka niezwykle prawego, wspaniałego męża, ojca rodziny... Cytuje wypowiedzi członków rodziny i osób, które go znały. Krótko mówiąc opisuje go jako wielkiego bohatera, człowieka, który ofiarował siebie na ołtarzu walki przeciwko reżymowi, a który to czyn w krajach byłego ostbloku i w innych dyktaturach ma przecież długą tradycją. No i oczywiście niemiecki korespondent nie omieszkał wymienić tych najbardziej znanych postaci, które w przeszłości zdecydowały się na samospalenie, pomijając rzecz jasna te przypadki, które miały miejsce w czasie rządów Tuska.

"Piotr S. uchodził za człowieka bardzo inteligentnego, sumiennego, kochającego sztukę i zwierzęta. Nie był prawdopodobnie człowiekiem religijnym. Po zmianie ustroju przez długi czas pracował dla fundacji, która przy pomocy amerykańskich pieniędzy wspierała lokalną demokrację i samorządność. Prowadził w tym zakresie szkolenia. W ostatnich czasie nie otrzymywał już wielu zleceń, gdyż samorządy tego już najwidoczniej nie potrzebowały. 

Jego rodzina twierdzi, że od wczesnej młodości lubił stawiać pytania o sens. W ostatnim zaś czasie bywał nieco depresyjny. »Jednak to, co uczynił było manifestacją czysto polityczną i nie miało nic wspólnego z jego chorobą« - przekonuje jego córka. (...)

Reakcja polskiego społeczeństwa w pierwszych dniach po tamtym czynie była bardzo powściągliwa i wyczekująca: Czy to przypadkiem nie jakiś fake news? Czy człowiek ten był normalny? Czy chce nas wszystkich oskarżać? I czy w ogóle czyn taki pasuje do dzisiejszych konsumpcyjnych czasów? Dopiero kilka dni później opinia publiczna gwałtownie się przebudziła. Przypuszczalnie wielu przypomniało sobie nagle, że istnieje również taki sposób protestowania przeciwko reżimom.
(...)

Następnie Gnauck sięga trochę do historii:

Ten zwykły urzędnik podpalił się w czasie uroczystości państwowych na stadionie w Warszawie. W swoim ostatnim przesłaniu (podobnie jak Piotr. S) nazwał siebie "szarym, zwyczajnym człowiekiem, który "naszą i waszą wolność" umiłował ponad wszystko. Jeszcze bardziej znanym stał się student Jan Palach, który nieco później podpalił się w centrum Pragi w proteście przeciwko inwazji na Czechosłowację. Do kwietnia 1969 w Czechosłowacji miało jeszcze miejsce 28 takich przypadków (...) W 2013 Agnieszka Holland nakręciła na ten temat film i serial telewizyjny. (...)

"Czy czyn Piotra S. wstrząśnie Polską? Agnieszka Holland jest sceptyczna. »W tej chwili nie bardzo na to wygląda« mówi reżyserka tygodnikowi Newsweek. W czasach względnie normalnych, bez wojny, gett i terroru, tylko nieliczni ludzie posiadają w sobie ów "gen odwagi i sprawiedliwości", aby być zdolnym do tak radykalnych protestów. Również żona Piotra S. jest sceptyczna, ale z przesłaniem swojego męża chciałaby wyjść do szerokiej publiczności. Niestety, w społeczeństwie panuje apatia i lenistwo umysłowe. 


#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#

Teraz tekst, który wydaje mi się ważny ze względu na bardzo charakterystyczny język i typowy, zatrącający często o makiawelizm sposób widzenia i objaśniania świata przez niemieckie środowiska opiniotwórcze. A mówiąc precyzyjniej i nieco dosadniej: typowy bezczelny bełkot ich lewicowo-liberalnych (czyli de facto wszystkich) głównych niemieckich mediów. Tekst nosi tytuł "Przyszłość Europy: Czas na demokratycznych bohaterów", a jego autor, Georg Diez, jest publicystą specjalizującym się również w produkcji bardzo napastliwych artykułów na temat Polski.

"Europejski kryzys sięga głębiej, niż myślimy. W jej obecnej sytuacji uratować mogą tę niedemokratyczną Unię jedynie konkretne inicjatywy i wielkie idee. Angela Merkel musi zacząć działać."(...)

"Ale demokracja nie znaczy nic, gdy ktoś taki jak Erdogan lub Trump tego słowa używa. Koncepcję równości, wolności, braterstwa sprowadzają oni do "władzy liczb", gdzie rządy sprawuje większość, i wypaczają w ten sposób samą istotę demokracji, odstępując od podstawowych wartości, które o demokracji stanowią.

Również wolność słowa i poglądów znaczą niewiele, jeśli stają się narzędziem walki dla tych, którzy świadomie nie opowiadają się za wartościami oświecenia, a potem - choćby podczas targów książki * albo gdziekolwiek indziej - stylizują się na ofiary. A mam tu na myśli tę żałosną prawicę, która jest agresywna i płaczliwa jednocześnie. I gdy już samo pojęcie Europy stało się pustym, wyzutym z wszelkiej treści frazesem powtarzanym przy kawie. 

Dzisiaj wszelkie koncepcje, wartości i przekonania stały się całkowicie niejasne, a nasz kontynent znalazł się już nie tyle w jednym ze zwykłych kryzysów, ile w stadium finalnej burzy z gradobiciem - na etapie gwałtownego zawracania koła historii, czemu towarzyszy otwieranie ran sprzed 100, 200 a nawet 500 lat.(...)

Faktycznie demokracja w Europie od jakiegoś czasu niszczona jest również przez samą UE, która - jak na przykład w przypadku Grecji czy Włoch - postanowiła być aktywna i zaingerowała bezpośrednio w kompetencje państwa domagając się odsunięcia od władzy wybranego rządu. Gdyż chodziło o skuteczne wprowadzenie rozwiązań ratujących gospodarkę. A tymczasem w sprawie Polski i Węgier Unia ociąga się wyraźnie z zastosowaniem choćby porównywalnie agresywnych środków. A za chwilę dołączą tam Czechy, tam gdzie łamane są fundamentalne prawa człowieka i wzniecana jest nienawiść do mniejszości, w szczególności do Żydów i muzułmanów.(...)

Aktualnie Emmanuel Macron stał się dla Europy owym "last man standing". Ośmiela się mówić to, co jest oczywiste. Na przykład, że nie będzie solidarnej, demokratycznej Unii bez autentycznie demokratycznie wybieranego Parlamentu Europejskiego, bez wspólnego unijnego budżetu i ministra finansów. Jürgen Habermas w niedawnym wywiadzie dla Spiegla nazwał Macrona jedynym aktorem w tej wielkiej grze, który ma obecnie wizję i projekt umożliwiający w sposób otwarty, ludzki i emancypacyjny podchodzić do takich fundamentalnych kwestii, jak migracja, zmiany klimatyczne, rynek pracy czy digitalizacja. I pozostaje jedynie mieć nadzieję, że również Angela Merkel przełamie swoją zbytnią powściągliwość i rozpozna, jaki historyczny moment został jej dany. (...)

*) Chodzi tu o nawiązanie do wydarzeń na targach książki we Frankfurcie n/M, kiedy to lewicowi aktywiści splądrowali stoiska i poniszczyli książki uznane przez nich za skrajnie prawicowe.

#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#

I jeszcze kilka co ciekawszych migawek mogących zainteresować polskiego czytelnika, które udało mi się wyłowić w tym tygodniu z niemieckich gazet.

Nie wiem, co Niemcy rozumieją jako "Studienreisen" (podróże studyjne), ale jeśli mają na myśli wyjazdy edukacyjne (szkolne czy studenckie) czy w ogóle podróże mające na celu poznanie czegoś, nie zaś leżenie na plaży czy chlanie piwska w hotelach, to Polska niestety bardzo straciła na atrakcyjności wśród żądnych wiedzy i nowych doświadczeń Niemców. Tak przynajmniej twierdzi Süddeutsche Zeitung w artykule pt: "Tam gdzie jest bezpiecznie" 

(...) W Europie, do krajów tracących najbardziej na atrakcyjności (badacz problemu) Peter-Mario Kubsch zalicza przede wszystkim Polskę. »Polityczny image tego kraju bardzo odstrasza co wrażliwszych klientów«- twierdzi Kubsch."


Największą za to popularnością  wśród niemieckich "Studiosus" wedle informacji podanych w tym artykule cieszą się takie "wolne i bezpieczne" kraje jak Afryka Południowa (i niektóre inne kraje afrykańskie), Chiny, Jordania i... Rosja. Nieźle wypada też Kuba, choć trochę ostatnio straciła. 

#REKLAMA_POZIOMA#
​​​​​​​#NOWA_STRONA#

Albo na przykład kolejny niemiecki "autorytet" prawniczy, wypowiadający się na temat sytuacji w Katalonii w kontekście ewentualnej reakcji Unii Europejskiej i porównujący to z sytuacją w Polsce. Znalazłem to na portalu rozgłośni Deutschlandfunk w wywiadzie z profesorem prawa, Arminem von Bogdandy, z Uniwersytetu w Heidelbergu. Jest on również dyrektorem działu prawa międzynarodowego i praw obywatelskich w Instytucie Maxa Plancka w Heidelbergu.

Armin von Bogdandy: To, co Unia Europejska w takiej sytuacji (jak w Katalonii) może zrobić, wynika z artykułu II Traktatu Unii. Chodzi w nim o to, że istnieją pewne wartości, które każdy członek Unii musi uznawać i przestrzegać. W szczególności chodzi o zasady demokracji, praworządności i prawa człowieka. Ale ponieważ w Unii Europejskiej cenimy narodową tożsamość i różnorodność, a także pewną autonomię konstytucyjną poszczególnych członków, owa poprzeczka jest tylko z rzadka przekraczana. To są na przykład takie sytuacje, jaką obecnie obserwujemy w Polsce, gdzie likwiduje się niezależne sądownictwo.
 
Tak, to są przypadki o których mowa w art. II Traktatu Unii. Jednak to, z czym mamy do czynienia w Hiszpanii, to z pewnością nie ta jakość, przy której Unia Europejska, w imię ochrony praw fundamentalnych Unii, powinna interweniować"


Z kolei cytat ze "Spiegla", z artykułu poświęconego litewskiej pisarce, Rucie Vanagaite (taki trochę litewski odpowiednik Jana Tomasza Grossa). Za swą ostatnią książkę pt. "Nasi" spotkała ją na Litwie ostra krytyka. Mniejsza o to, czy słusznie czy niesłusznie. Chodzi tu o to, jakich sformułowań używa w tym artykule jego autor.

(...) Nie tylko na Litwie, ale także w Estonii, na Łotwie, w Polsce, na Ukrainie i w Rumunii uzbrojeni partyzanci walczyli przeciwko władzom komunistycznym, w niektórych przypadkach aż do końca lat 50-tych. Gdy chodzi o historyczną ocenę działalności tych oddziałów ruchu oporu, to trwa po dziś dzień dyskusja, czy byli oni bohaterami, czy też ciążą na nicht liczne winy, na przykład, że dopuszczali się zbrodni wojennych? Ale chodzi w tym o coś więcej, mianowicie, czy wschodni Europejczycy byli ofiarami Hitlera i Stalina, czy też byli również współsprawcami? (...)


#REKLAMA_POZIOMA#
​​​​​​​#NOWA_STRONA#

​​​​​​​A ponieważ w kończącym się tygodniu było "Wszystkich Świętych" i "Dzień Zaduszny" - to u nas, a w Niemczech już tak tradycyjnie obchodzi się Halloween, to rzućmy okiem, jak świętuje się w tych dniach u naszych zachodnich sąsiadów (nie wszędzie rzecz jasna). Pisze o tym na przykład portal informacyjny "Express":

"Kolonia: W tym roku Halloween przyciągnął wyjątkowo wielu ludzi do kolońskiej city. (...) Już od godz. 20 (31.10) policja kolońska zaczęła wzywać posiłki. Przyczyna: duże grupy pijanych i agresywnych mężczyzn zaczęły przybywać w okolice kolońskiej katedry, dworca głównego i na starówkę. Przy czym dochodziło od ataków o charakterze seksualnym. Nie jest wykluczone, że sprawcy byli pochodzenia arabskiego i północno-afrykańskiego. (...)"


Do podobnych wydarzeń doszło również w Hamburgu, o czym donosi z kolei "die Welt" w tekście pt: "Jajka i race, zamiast słodkości czy czegoś kwaśnego."
 

Podczas zabaw halloweenowych w trzech różnych dzielnicach Hamburga setki młodych chuliganów dokonywało rozbojów. Wokół dworca "S-Bahn"Wilhelmsburg" zebrało się około 200 młodych ludzi. Kiedy policjanci - mając w pamięci złe doświadczenia z poprzedniego roku - przystąpili do kontroli uczestników zabawy, obrzuceni zostali jajkami a w pojedynczych przypadkach również racami. Zatrzymanych zostało 6 chuliganów a 41 otrzymało nakaz opuszczenia miejsca zgromadzenia. 

Do podobnych potyczek między młodzieżą a policją doszło również dzielnicy  Neuallermöhe. (...) Również tutaj w użyciu były race i jajka. Policjanci nie odnieśli jednak żadnych obrażeń. W akcji uczestniczyło ok 80 policjantów. 
Podobnie było w dzielnicy Hamburg-Billstedt, gdzie zebrało się ok 250 młodych ludzi, aby świętować Halloween. Rzucano race i różne przedmioty. Wielu spośród uczestników zabawy uwikłało się w bójki między sobą. 

A na sam koniec powrócę jeszcze do Süddeutsche Zeitung, gdzie ukazał się skądinąd dość interesujący tekst na temat niemieckich mediów i stanu debaty publicznej w Niemczech. Ale przeczytać tam można również coś takiego:

"W społeczeństwie afektywnym zwykle najpierw się kogoś odrzuca, a potem zastanawia. W Niemczech naprawdę dobrze by zrobiło kilka prawdziwych debat. Ten kto chce konstruktywnie uczestniczyć w sporze, nie może odczuwać strachu przed byciem zmieszanym z błotem."

(....)
"Dawniej, w czasach panowania arystokratycznych hegemonii, ów fałszywy ton, który przeszkadzał w zgodnym brzmieniu orkiestry, można było ot tak, gestem od niechcenia, zegnać ze stołu niczym natrętną muchę. Wystarczył jeden ruch, jeden gest, nic więcej. Dzisiaj, w krajach totalitarnych działa to dość podobnie. To, co nie podoba się Putinowi poddawane jest prześladowaniom. Kto chińskiej nomenklaturze wejdzie w drogę z jakimiś odstępstwami od linii partii, temu funduje się areszt domowy. Kto w Polsce jest za wolnością mediów, na tego wywierany jest bardzo brzydki i dokuczliwy nacisk. Tego rodzaju szykany w krajach wolnych (takich jak Niemcy) są nie do pomyślenia. Zresztą nie ma ku temu powodu. Nie ma potrzeby, by jakaś wysoka instancja dbała u nas o "kulturalną gładkość" (w mediach). My dbamy o to sami. 
(...)

Marian Panic


 

Polecane
Emerytury
Stażowe