[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Ksiądz Wyszyński przeciw czerwonym

Jak wspomniałem, również podczas naszych wypraw do pobliskiego Kampinosu i w jego okolice rodzice opowiadali mi, że ks. Wyszyński był kapelanem AK. I przy okazji uczyłem się o starciu pod Truskawką, gdzie nasi kresowiacy z Nalibockiej AK wybili w pień służących Niemcom Sowietów z SS „RONA”. Jednak ksiądz Wyszyński to nie tylko AK. Miał też związki z Narodowymi Siłami Zbrojnymi. Były to związki dwóch rodzajów: prywatne i intelektualne.
Marek Jan Chodakiewicz [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Ksiądz Wyszyński przeciw czerwonym
Marek Jan Chodakiewicz / Foto T. Gutry

Większość informacji poniżej odkrył badacz dziejów podziemia narodowego Leszek Żebrowski. Na przykład okazuje się, że brat przyrodni ks. Wyszyńskiego był porucznikiem NSZ. To nie było w ogóle dziwne. Przecież rodzice śp. prymasa Józefa Glempa też byli w NSZ we Włocławku, o czym nawet po 1989 roku była cisza. To wciąż było wielkie tabu i straszak postkomuny żerującej na stalinowskiej i moczarowskiej propagandzie.

Tylko biskup praski śp. ks. Zbigniew Józef Kraszewski otwarcie opowiadał o swej służbie w NSZ, skończył tam podchorążówkę, potem służył w powstaniu warszawskim, w części podporządkowanej AK. Żałuję, że nie spytałem księdza biskupa o zdanie na temat jego młodszego o rok kolegi ze szkoły średniej u Księży Marianów na Bielanach, Wojciecha Jaruzelskiego. No, ale Jaruzelski był związany z Grupami Szkolnymi ONR, co sam przyznał w jednym z wywiadów w XXI w. Wyciągnął ten szczegół mój kolega Wojciech Jerzy Muszyński, ale opowiadał mi o tym również śp. Gustaw Potworowski, który szefował GS ONR (a mieszkał niedaleko babci za placem Wilsona). Zresztą przy okazji pan Gucio ujawnił, że jego podwładnym przed wojną w tych strukturach był słynny Jan Bytnar („Rudy”), który w czasie wojny znalazł się jednak w Szarych Szeregach pod komendą śp. pana Janka Rossmana, jeszcze jednego z przyjaciół naszej rodziny i sąsiadów – z tyłu placu Wilsona przy ul. Sułkowskiego.

Tak więc „narodówka” to norma w tamtych czasach. Generalnie w podziemiu tylko komuna była uważana za nienormalność, zdrajców, pachołków Moskwy, a więc w sensie moralnym „nie-Polaków”. Inne grupy uznawane były za swojskie, polskie, nawet jeśli istniały istotne różnice strategiczne i taktyczne między AK i innymi organizacjami niepodległościowymi, a niekiedy nawet ostre konflikty. Stąd związki ks. Wyszyńskiego z NSZ nie powinny dziwić. W każdym razie warto wspomnieć, że oprócz związków rodzinnych czy koleżeńskich na poziomie intelektualnym ks. Wyszyński miał również kontakt z podziemiem narodowym na płaszczyźnie antykomunistycznej. To długa historia. Przyszły prymas zaczął się udzielać intelektualnie przeciw czerwonym jeszcze jako doktorant na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Wtedy też wypracował teorię, że zwykli ludzie, normalni – głębocy wiarą – będą w stanie stawić opór komunizmowi. Odwrotnie do intelektualistów. Otóż inteligencja była w najwyższym stopniu narażona na zaczadzenie marksizmem. Notabene ks. Wyszyński pracował wtedy pod batutą m.in. profesora Ignacego Czumy. Wykładał on o groźbie antykomunizmu i pisał antykomunistyczne teksty. Opowiadał mi o tym jego syn Andrzej, kolega mego ojca z czasów dysydenckich i Solidarności, a potem i współwięzień w Białołęce. Bardzo się z Andrzejem polubiliśmy, gdy już znalazł się na emigracji. I stał się on dla mnie źródłem wielu informacji, także na temat Prymasa Tysiąclecia, o czym za chwilę.

W czasie wojny, koncentrując się na duszpasterstwie wśród ociemniałych, ks. Wyszyński naturalnie prowadził działalność antyniemiecką (antynazistowską) i antysowiecką (antykomunistyczną). Nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby przyjąć, że przyszły prymas musiał czytywać „Lux Mundi”, jedyne podziemne pismo przeznaczone dla kapelanów wojskowych i – szerzej – księży katolickich. A pismo to wydawały Narodowe Siły Zbrojne. Jego redaktorem naczelnym był ks. Michał Poradowski („Benedykt”), jeszcze jedna bardzo kolorowa postać. Był szefem duszpasterstwa NSZ, po wojnie u gen. Andersa, potem kontynuował studia, zrobił z trzy doktoraty, w tym jeden na Sorbonie (Uniwersytet Paryski). Wyemigrował do Chile, gdzie udzielał się w Polonii, uczył na uniwersytetach w Santiago oraz Valparaíso, został relegowany z uczelni przez lewackich rewolucjonistów, został taksówkarzem. Po zamachu stanu poparł gen. Augusta Pinocheta, został doradcą junty i spowiednikiem przynajmniej jednego z jej członków.

W czasie wojny ks. Wyszyńskiego z ks. Poradowskim łączył nie tylko stan duchowny i wspólny antykomunizm, ale również fakt, że ks. kpt. „Benedykt” ukrywał się w Chylicach pod Warszawą, gdzie służył jako kapelan u Sióstr Miłosierdzia i zajmował się potrzebującymi przy tym zakonie. Był więc w tym samym systemie co przyszły Prymas: posługa kapłańska, duszpasterstwo, pomoc potrzebującym, działalność podziemna. Sprawą otwartą jest współpraca ks. Wyszyńskiego z Henrykiem Glassem i jego „Antykiem”. Słyszałem o tym coś przelotnie w Londynie, ale nic w usystematyzowany sposób. Bezsprzecznie istniała kontynuacja łączy personalnych, bo środowisko „Antyku” działało jeszcze przed wojną na odcinku antykomunistycznym i odrodziło się prężnie w podziemiu. Chciałoby się znać szczegóły. Przydałyby się monografie naukowe. Liczę tutaj szczególnie na mojego przyjaciela Sebastiana Bojemskiego, który wzorcowo opracował antykomunistyczny wywiad i kontrwywiad NSZ.

W każdym razie jeśli chodzi o związki ks. Wyszyńskiego z podziemiem antykomunistycznym, to opowiadał mi smakowitą historię inny „dinozaur” i tytan niepodległościowy, śp. płk. Marian Gołębiewski („Irka”, „Ster”), cichociemny, szef Kedywu AK na Zamojszczyźnie. Po wojnie, jak powiada, „stukałem komunę”. Zresztą zaczął to robić w czasie wojny, gdy rozbijał bandy rabunkowe czerwonych (którzy nie mieli zaplecza logistycznego – bo nie mieli poparcia i powszechnie byli uważani za zdrajców – i rabowali chłopów, aby utrzymać się w polu). „Umówiłem się z kolegą cichociemnym rtm. Loniem Zub-Zdanowiczem («Ząb») z NSZ, że będę stukać czerwonych i identyfikować się jako NSZ, aby nie było kłopotów z KG AK w Warszawie, która wciąż łudziła się, że komuna to «sojusznicy naszych sojuszników». […] My na prowincji wiedzieliśmy, że jest inaczej”. Notabene po 1980 roku, po emigracji do USA, Marian udał się natychmiast do Oakville w stanie Connecticut, czyli do „Zęba” i jego żony Marii z Poray-Wybranowskich Zub-Zdanowiczowej („Fala”), aby omówić pomoc Solidarności i szanse na zbrojne wyzwolenie Polski od komuny.

Wracajmy do okresu po 1944 roku. Po zmianie okupanta na sowieckiego Marian likwidował Sowietów i tubylczych komunistów, a w tym ubeków. Między innymi „stuknął” ojca sławetnego Humera, który również współdziałał w czerwonym aparacie terroru. Ponadto oddziały Mariana przeprowadzały akcje ekspropriacyjne. WiN-owcy walili banki spółdzielcze. Według płk. Gołębiewskiego komuna twierdziła, że banki spółdzielcze były „ludowe”. A WiN też był ludowy i pomagał ludowi, czyli pieniądze należące do ludu WiN-owcy przekazywali ludowi po zabraniu komunie. W pewnym momencie Marian dowiedział się, że Katolicki Uniwersytet Lubelski, który właśnie ponownie otworzył swoje wrota po zmorze niemieckiej okupacji, przeżywał poważne kłopoty finansowe. „Postanowiłem skontaktować się z biskupem lubelskim i przekazać mu paczkę z funduszami”. Z tego, co pamiętam, Marian spotkał się z ks. biskupem w jednym z lubelskich kościołów i bezpośrednio zostawił u niego zapomogę finansową od WiN na KUL. Nie dam sobie uciąć ręki, czy dobrze pamiętam szczegóły tej historii, ale dopiero dużo później zrozumiałem, że biskupem, którego wspomógł Marian, był ks. Wyszyński. Wkrótce został Prymasem Polski.
Cdn.
Waszyngton, DC, 17 kwietnia 2023 r.
 

 


 

POLECANE
Teraz albo nigdy. Niepokojące doniesienia ws. Lewandowskiego z ostatniej chwili
"Teraz albo nigdy". Niepokojące doniesienia ws. Lewandowskiego

Hiszpańskie media donoszą, że FC Barcelona rozważa sprowadzenie nowego napastnika, który miałby wzmocnić skład na kolejne sezony. Na radarze katalońskiego klubu znalazł się Szwed Viktor Gyoekeres, obecnie występujący w Sporting CP. Decyzja o jego transferze zależy jednak od dyspozycji Roberta Lewandowskiego, który nadal jest niekwestionowanym liderem w klubie.

Niebezpieczne zdarzenie w Opolu. Ewakuowano kilkadziesiąt osób z ostatniej chwili
Niebezpieczne zdarzenie w Opolu. Ewakuowano kilkadziesiąt osób

W sobotę w Opolu miało miejsce niebezpieczne zdarzenie. Chodzi o osuwisko, w okolicach ulicy Źródlanej, gdzie prowadzone są prace budowlane.

To jeszcze nie koniec? Probierz zabrał głos po przegranym meczu Polaków z ostatniej chwili
To jeszcze nie koniec? Probierz zabrał głos po przegranym meczu Polaków

Trener reprezentacji Polski Michał Probierz nie ukrywał rozgoryczenia po porażce 1:5 z Portugalią w Porto w Lidze Narodów. "Trzeba to przyjąć, nie zwieszać głów i umieć podnieść się po takim meczu" - zaznaczył. Zapowiedział powołanie dodatkowych piłkarzy przed spotkaniem ze Szkocją.

Fani martwią się o zdrowie Roksany Węgiel. Nowe informacje z ostatniej chwili
Fani martwią się o zdrowie Roksany Węgiel. Nowe informacje

Roksana Węgiel jedna z najbardziej rozpoznawalnych młodych gwiazd polskiej sceny muzycznej, podzieliła się z fanami osobistym wyznaniem na temat swojego zdrowia. Wokalistka, która znana jest ze swojego pracowitego trybu życia, musiała ostatnio zwolnić tempo. Przy okazji Światowego Dnia Cukrzycy, obchodzonego 14 listopada, opublikowała nagranie, w którym otwarcie opowiedziała o swojej chorobie.

Negocjacje pokojowe z Rosją? Prezydent Zełenski podał warunek z ostatniej chwili
Negocjacje pokojowe z Rosją? Prezydent Zełenski podał warunek

Powinniśmy zrobić wszystko, żeby w przyszłym roku wojna się skończyła na drodze dyplomatycznej - oświadczył w sobotę Wołodymyr Zełenski. Zaznaczył, że rozmowy z Rosją są możliwe "pod warunkiem, że Ukraina nie będzie osamotniona i będzie silna".

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka Wiadomości
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka

– W kolejnych dniach nadal może silnie wiać, głównie w północnej Polsce i na krańcach południowych, natomiast w drugiej części tygodnia pojawi się zimowa aura – poinformowała PAP synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Ewa Łapińska.

Scholz w ogniu krytyki. Potwierdził przekonanie Putina polityka
Scholz w ogniu krytyki. "Potwierdził przekonanie Putina"

W piątek kanclerz Niemiec Olaf Scholz odbył rozmowę z Władimirem Putinem. – Nie przedstawił konkretnej nowej propozycji, ani nawet nie postawił ultimatum – mówi polityk chadecji Juergen Hardt.

Tragedia na Bałtyku. Nie żyje 40-latek Wiadomości
Tragedia na Bałtyku. Nie żyje 40-latek

Na Bałtyku przewróciła się łódź rybacka, na pokładzie której było trzech mężczyzn.. Niestety, według najnowszych informacji, nie żyje 40-letni rybak, który został wyrzucony na brzeg.

Awantura w Polsat News. Niech pan uważa na słowa, bo spotkamy się w sądzie polityka
Awantura w Polsat News. "Niech pan uważa na słowa, bo spotkamy się w sądzie"

W telewizyjnym studiu Polsat News doszło do ostrego spięcia pomiędzy Michałem Szczerbą z PO a Tobiaszem Bocheńskim z PiS

Były rektor Collegium Humanum na wolności pilne
Były rektor Collegium Humanum na wolności

Były rektor Collegium Humanum Paweł Cz. opuścił katowicki areszt tymczasowy i wrócił do domu – informuje "Newsweek".

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Ksiądz Wyszyński przeciw czerwonym

Jak wspomniałem, również podczas naszych wypraw do pobliskiego Kampinosu i w jego okolice rodzice opowiadali mi, że ks. Wyszyński był kapelanem AK. I przy okazji uczyłem się o starciu pod Truskawką, gdzie nasi kresowiacy z Nalibockiej AK wybili w pień służących Niemcom Sowietów z SS „RONA”. Jednak ksiądz Wyszyński to nie tylko AK. Miał też związki z Narodowymi Siłami Zbrojnymi. Były to związki dwóch rodzajów: prywatne i intelektualne.
Marek Jan Chodakiewicz [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Ksiądz Wyszyński przeciw czerwonym
Marek Jan Chodakiewicz / Foto T. Gutry

Większość informacji poniżej odkrył badacz dziejów podziemia narodowego Leszek Żebrowski. Na przykład okazuje się, że brat przyrodni ks. Wyszyńskiego był porucznikiem NSZ. To nie było w ogóle dziwne. Przecież rodzice śp. prymasa Józefa Glempa też byli w NSZ we Włocławku, o czym nawet po 1989 roku była cisza. To wciąż było wielkie tabu i straszak postkomuny żerującej na stalinowskiej i moczarowskiej propagandzie.

Tylko biskup praski śp. ks. Zbigniew Józef Kraszewski otwarcie opowiadał o swej służbie w NSZ, skończył tam podchorążówkę, potem służył w powstaniu warszawskim, w części podporządkowanej AK. Żałuję, że nie spytałem księdza biskupa o zdanie na temat jego młodszego o rok kolegi ze szkoły średniej u Księży Marianów na Bielanach, Wojciecha Jaruzelskiego. No, ale Jaruzelski był związany z Grupami Szkolnymi ONR, co sam przyznał w jednym z wywiadów w XXI w. Wyciągnął ten szczegół mój kolega Wojciech Jerzy Muszyński, ale opowiadał mi o tym również śp. Gustaw Potworowski, który szefował GS ONR (a mieszkał niedaleko babci za placem Wilsona). Zresztą przy okazji pan Gucio ujawnił, że jego podwładnym przed wojną w tych strukturach był słynny Jan Bytnar („Rudy”), który w czasie wojny znalazł się jednak w Szarych Szeregach pod komendą śp. pana Janka Rossmana, jeszcze jednego z przyjaciół naszej rodziny i sąsiadów – z tyłu placu Wilsona przy ul. Sułkowskiego.

Tak więc „narodówka” to norma w tamtych czasach. Generalnie w podziemiu tylko komuna była uważana za nienormalność, zdrajców, pachołków Moskwy, a więc w sensie moralnym „nie-Polaków”. Inne grupy uznawane były za swojskie, polskie, nawet jeśli istniały istotne różnice strategiczne i taktyczne między AK i innymi organizacjami niepodległościowymi, a niekiedy nawet ostre konflikty. Stąd związki ks. Wyszyńskiego z NSZ nie powinny dziwić. W każdym razie warto wspomnieć, że oprócz związków rodzinnych czy koleżeńskich na poziomie intelektualnym ks. Wyszyński miał również kontakt z podziemiem narodowym na płaszczyźnie antykomunistycznej. To długa historia. Przyszły prymas zaczął się udzielać intelektualnie przeciw czerwonym jeszcze jako doktorant na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Wtedy też wypracował teorię, że zwykli ludzie, normalni – głębocy wiarą – będą w stanie stawić opór komunizmowi. Odwrotnie do intelektualistów. Otóż inteligencja była w najwyższym stopniu narażona na zaczadzenie marksizmem. Notabene ks. Wyszyński pracował wtedy pod batutą m.in. profesora Ignacego Czumy. Wykładał on o groźbie antykomunizmu i pisał antykomunistyczne teksty. Opowiadał mi o tym jego syn Andrzej, kolega mego ojca z czasów dysydenckich i Solidarności, a potem i współwięzień w Białołęce. Bardzo się z Andrzejem polubiliśmy, gdy już znalazł się na emigracji. I stał się on dla mnie źródłem wielu informacji, także na temat Prymasa Tysiąclecia, o czym za chwilę.

W czasie wojny, koncentrując się na duszpasterstwie wśród ociemniałych, ks. Wyszyński naturalnie prowadził działalność antyniemiecką (antynazistowską) i antysowiecką (antykomunistyczną). Nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby przyjąć, że przyszły prymas musiał czytywać „Lux Mundi”, jedyne podziemne pismo przeznaczone dla kapelanów wojskowych i – szerzej – księży katolickich. A pismo to wydawały Narodowe Siły Zbrojne. Jego redaktorem naczelnym był ks. Michał Poradowski („Benedykt”), jeszcze jedna bardzo kolorowa postać. Był szefem duszpasterstwa NSZ, po wojnie u gen. Andersa, potem kontynuował studia, zrobił z trzy doktoraty, w tym jeden na Sorbonie (Uniwersytet Paryski). Wyemigrował do Chile, gdzie udzielał się w Polonii, uczył na uniwersytetach w Santiago oraz Valparaíso, został relegowany z uczelni przez lewackich rewolucjonistów, został taksówkarzem. Po zamachu stanu poparł gen. Augusta Pinocheta, został doradcą junty i spowiednikiem przynajmniej jednego z jej członków.

W czasie wojny ks. Wyszyńskiego z ks. Poradowskim łączył nie tylko stan duchowny i wspólny antykomunizm, ale również fakt, że ks. kpt. „Benedykt” ukrywał się w Chylicach pod Warszawą, gdzie służył jako kapelan u Sióstr Miłosierdzia i zajmował się potrzebującymi przy tym zakonie. Był więc w tym samym systemie co przyszły Prymas: posługa kapłańska, duszpasterstwo, pomoc potrzebującym, działalność podziemna. Sprawą otwartą jest współpraca ks. Wyszyńskiego z Henrykiem Glassem i jego „Antykiem”. Słyszałem o tym coś przelotnie w Londynie, ale nic w usystematyzowany sposób. Bezsprzecznie istniała kontynuacja łączy personalnych, bo środowisko „Antyku” działało jeszcze przed wojną na odcinku antykomunistycznym i odrodziło się prężnie w podziemiu. Chciałoby się znać szczegóły. Przydałyby się monografie naukowe. Liczę tutaj szczególnie na mojego przyjaciela Sebastiana Bojemskiego, który wzorcowo opracował antykomunistyczny wywiad i kontrwywiad NSZ.

W każdym razie jeśli chodzi o związki ks. Wyszyńskiego z podziemiem antykomunistycznym, to opowiadał mi smakowitą historię inny „dinozaur” i tytan niepodległościowy, śp. płk. Marian Gołębiewski („Irka”, „Ster”), cichociemny, szef Kedywu AK na Zamojszczyźnie. Po wojnie, jak powiada, „stukałem komunę”. Zresztą zaczął to robić w czasie wojny, gdy rozbijał bandy rabunkowe czerwonych (którzy nie mieli zaplecza logistycznego – bo nie mieli poparcia i powszechnie byli uważani za zdrajców – i rabowali chłopów, aby utrzymać się w polu). „Umówiłem się z kolegą cichociemnym rtm. Loniem Zub-Zdanowiczem («Ząb») z NSZ, że będę stukać czerwonych i identyfikować się jako NSZ, aby nie było kłopotów z KG AK w Warszawie, która wciąż łudziła się, że komuna to «sojusznicy naszych sojuszników». […] My na prowincji wiedzieliśmy, że jest inaczej”. Notabene po 1980 roku, po emigracji do USA, Marian udał się natychmiast do Oakville w stanie Connecticut, czyli do „Zęba” i jego żony Marii z Poray-Wybranowskich Zub-Zdanowiczowej („Fala”), aby omówić pomoc Solidarności i szanse na zbrojne wyzwolenie Polski od komuny.

Wracajmy do okresu po 1944 roku. Po zmianie okupanta na sowieckiego Marian likwidował Sowietów i tubylczych komunistów, a w tym ubeków. Między innymi „stuknął” ojca sławetnego Humera, który również współdziałał w czerwonym aparacie terroru. Ponadto oddziały Mariana przeprowadzały akcje ekspropriacyjne. WiN-owcy walili banki spółdzielcze. Według płk. Gołębiewskiego komuna twierdziła, że banki spółdzielcze były „ludowe”. A WiN też był ludowy i pomagał ludowi, czyli pieniądze należące do ludu WiN-owcy przekazywali ludowi po zabraniu komunie. W pewnym momencie Marian dowiedział się, że Katolicki Uniwersytet Lubelski, który właśnie ponownie otworzył swoje wrota po zmorze niemieckiej okupacji, przeżywał poważne kłopoty finansowe. „Postanowiłem skontaktować się z biskupem lubelskim i przekazać mu paczkę z funduszami”. Z tego, co pamiętam, Marian spotkał się z ks. biskupem w jednym z lubelskich kościołów i bezpośrednio zostawił u niego zapomogę finansową od WiN na KUL. Nie dam sobie uciąć ręki, czy dobrze pamiętam szczegóły tej historii, ale dopiero dużo później zrozumiałem, że biskupem, którego wspomógł Marian, był ks. Wyszyński. Wkrótce został Prymasem Polski.
Cdn.
Waszyngton, DC, 17 kwietnia 2023 r.
 

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe