[wywiad] Abp Szewczuk: Niech 24 lutego będzie dniem modlitwy i postu za Ukrainę
Hierarcha przypomina, że miasto św. Franciszka jest miejscem modlitwy o pokój na świecie, oraz że w tym czasie zaplanowany jest cały program wydarzeń w Watykanie, łącznie z pokazem filmu o wojnie w Ukrainie. "Pragniemy, aby w tym dniu naprawdę modlitwa, post i uwaga Stolicy Apostolskiej oraz całego świata została ponownie skierowana na ból i cierpienia narodu ukraińskiego” – powiedział arcybiskup większy kijowsko-halicki. W rozmowie z KAI podsumowuje wizytę Wszechukraińskiej Rady Kościołów i Organizacji Religijnych (WRKiOR) w Watykanie w dniach 24-26 stycznia br.
Krzysztof Tomasik: Trzy dni intensywnych spotkań Wszechukraińskiej Rady Kościołów i Organizacji Religijnych, rozmowy z papieżem Franciszkiem i najwyższymi rangą przedstawicielami Stolicy Apostolskiej. Jak ocenia Ksiądz Arcybiskup wizytę w Watykanie?
Abp. Światosław Szewczuk: W moim odczuciu była to rzeczywiście historyczna wizyta Wszechukraińskiej Rady Kościołów i Organizacji Religijnych w Watykanie. Przede wszystkim dlatego, że ta Rada jest organizacją społeczną i przypomnijmy, że Watykan posiada stosunki dyplomatyczne z Ukrainą, z innymi państwami, inne, nazwijmy to, rodzaje kontaktów. W naszym przypadku można było rzeczywiście usłyszeć nie tylko od Kościoła katolickiego w Ukrainie, lecz także od innych przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich, wspólnot żydowskich i muzułmańskich, czego dziś rzeczywiście pragnie ukraiński naród. Czego on doświadcza, jak dziś postrzega siebie i swoją przyszłość.
Rzeczywiście, miło było usłyszeć, jak my wszyscy, zachowując swoją odmienność, specyfikę jesteśmy zjednoczeni w pragnieniu dobra dla swojego narodu. Wszyscy mówili o wielkim bólu jaki przeżywamy. Dziś Ukraina jest jak otwarta rana, dlatego jest bardzo wrażliwa na każde słowo, które pada z ust papieża, słowo o Ukrainie do całego świata oraz słowo do samej Ukrainy, do naszego narodu.
Spontanicznie wszyscy poprosiliśmy papieża Franciszka, aby ogłosił dzień 24 lutego, dzień wybuchu rosyjskiej agresji dniem modlitwy i postu za Ukrainę. Ojciec Święty żywo poparł pomysł, powiedział nawet, że 24 lutego będzie też dniem takiej modlitwy w Asyżu. Przypomnijmy, że miasto św. Franciszka jest miejscem modlitwy o pokój w skali światowej. Ponadto w tym czasie zaplanowany jest cały program wydarzeń w Watykanie, łącznie z pokazem filmu o wojnie w Ukrainie. Pragniemy, aby w tym dniu naprawdę modlitwa, post i uwaga Stolicy Apostolskiej oraz całego świata została ponownie skierowana na ból i cierpienia narodu ukraińskiego.
- Zwrócił się też Ksiądz Arcybiskup z konkretną prośbą do papieża Franciszka o pomoc w uwolnieniu więzionych w Rosji ukraińskich lekarzy.
- Tak. Przekazałem Ojcu Świętemu listę 41 lekarzy, medyków, którzy znajdują się w niewoli. Wśród nich są medycy wojskowi i lekarze cywilni. Większość z nich dostała się do niewoli w Azowstalu w Mariupolu, pomimo tego, że ratowali życie cywilów. Rosjanie nie wnikali kto kim jest, po prostu aresztowano ich wszystkich. W przekazanej papieżowi dokumentacji znalazły się zdjęcia, biogramy tych osób, miejsce i czas wzięcia do niewoli, a nawet miejsce ich aktualnego pobytu. Wykonano ogromną pracę w celu odnalezienia tych osób i ustalenia miejsc ich przetrzymywania przez Rosjan. Papież obiecał mi, że przekaże to na ręce ambasadorowi Rosji przy Stolicy Apostolskiej i że zrobi wszystko, aby doprowadzić do ich uwolnienia.
- Równie ważne było wasze spotkanie z sekretarzem stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolinem.
- Spotkanie z kard. Parolinem było bardzo ciekawe, ponieważ podstawowym tematem naszych rozmów było pytanie o to, czym jest dziś pokój dla Ukrainy. W naszym gronie byli m. in. pastorzy Kościołów ewangelickich, którzy żyli pod okupacją rosyjską. Jeden z nich przeżył pod okupacją osiem miesięcy i opowiedział zarówno papieżowi, jak i kardynałowi o tym, co Rosjanie robili z egzemplarzami Biblii po zajęciu jego Domu Pisma Świętego. Wówczas wszystkie Biblie zostały wyrzucone na śmietnik i spalone, zaś sam Dom zmieniono na sztab wojskowy. Wszystkie osoby, które nie należały do Kościoła Patriarchatu Moskiewskiego były poddawane represjom. Pastor podkreślił, że tam, gdzie przychodzą Rosjanie, nie wnoszą nic pozytywnego, niczego nie budują, a niszczą, unicestwiają wszystko to, co zastali. Mówił, że dla Ukraińców pokój równoznaczny jest z wyzwoleniem ukraińskich terenów, ale też wszyscy powinni zrozumieć, że nie chodzi o zajęte terytorium, ale przede wszystkim o ludzi, którzy czekają na wyzwolenie. Są to żywi ludzie, którzy cierpią, dla których życie staje się coraz bardziej nie do zniesienia. Rosjanie tych ludzi chcą deportować i pozbawić ukraińskiej tożsamości. Najbardziej boli to, że zabierane są dzieci rodzicom i wywożone do Rosji w celu przymusowej adopcji.
Nie chodzi tylko o same tereny, które czekają na wyzwolenie, nie tylko o wyzwolenie w kategoriach politycznych, ale wyzwolenie ludzi od codziennego terroru. Ludzie ci czekają na wojsko ukraińskie, jak na ostatnią nadzieję i szansę na godne życie w przyszłości.
- Były nie tylko rozmowy, ale i wspólne modlitwy.
- Pięknie się złożyło, że w dniu naszego spotkania z papieżem kończył się Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan w całym Kościele katolickim i wzięliśmy udział w uroczystym nabożeństwie wieczornym w Bazylice św. Pawła za Murami. Wtedy też nasza delegacja rzeczywiście poczuła się w centrum zainteresowania całego Kościoła Chrystusowego. Byli tam obecni kardynałowie, którzy przebywają w Rzymie, były dziesiątki przedstawicieli różnych Kościołów i religijnych organizacji chrześcijańskich z całego świata. Była liczna grupa przedstawicieli Greckiego Kościoła Prawosławnego i z innych krajów. W swojej homilii papież wspomniał o naszej delegacji zwrócił się do nas. Potem wszyscy członkowie naszej delegacji mogli jeszcze raz osobiście podejść do papieża i uścisnąć mu dłoń. Był to dla nas niezwykle uroczysty moment, ponieważ wszyscy zgromadzeni zobaczyli z jakim szacunkiem i uznaniem papież odniósł się do naszej delegacji. Jej uczestnicy naprawdę poczuli, że zostali przyjęci na najwyższym poziomie, także szczeblu państwowym. Zazwyczaj kiedy przyjeżdżają do Ojca Świętego delegacje, przywódcy krajów, nie cieszą się aż taką uwagą i szacunkiem, jaki nam okazano.
- Mocnym przeżyciem były też odwiedziny w rzymskim szpitalu pediatrycznym Bambino Gesù.
- W szpitalu pediatrycznym Dzieciątka Jezus mieliśmy spotkanie z ordynatorką tego szpitala i pediatrami, którzy leczą dzieci z Ukrainy. Przypomniano nam, że pracownicy szpitala zaczęli tworzyć niezbędne warunki do przyjmowania dzieci ukraińskich nie czekając nawet na odgórne polecenia czy prośby. Gdy tylko usłyszeli o tym, że wybuchła wojna w Ukrainie, natychmiast zaczęli szykować się na przyjmowanie pacjentów. Opowiadali nam, że mają i mieli pacjentów z różnych części świata ogarniętych wojną, z Rwandy, Etiopii, Iraku, Syrii, innych krajów krajów, ale takiej liczby dzieci z tak głębokimi traumami dotąd nie spotkali.
Dzieci, które przyjechały z Ukrainy były tak głęboko zalęknione i zestresowane, że przez kilka dni nawet nie mówiły i nie pozwalały się dotknąć. Kiedy ordynatorka szpitala to zobaczyła zaprosiła Ojca Świętego, aby przyjechał i te dzieci najzwyczajniej w świecie przytulił. Kiedy Papież przyjechał i chciał pogłaskać jedną dziewczynkę, ona zaczęła płakać i uciekać. Nie pozwoliła nawet, aby ktokolwiek ją dotknął. Dopiero po pewnym czasie dzieci poczuły, że w tym szpitalu ich nie tylko leczą, lecz także kochają, że jest to środowisko pełne miłości. Potem kiedy dzieci zaczęły się bawić ze sobą, dzięki tej interakcji zaczęły siebie nawzajem rehabilitować.
Szpital Dzieciątka Jezus jest unikalną placówką medyczną, w pełny sposób ukazuje macierzyńską twarz Kościoła w stosunku do dzieci. Od wybuchu wojny ponad dwa tysiące dzieci z Ukrainy przeszło w tym szpitalu niezwykle trudne leczenie. Przypomniano, że zazwyczaj leczenie jest bardzo kosztowne, ale ukraińskie dzieci leczone są za darmo.
Odwiedziliśmy kilkoro z nich. Chłopca Igora z Wołoczyska pochodzącego z obwodu chmielnickiego oraz dziewczynkę Sołomiję ze Złoczowa pod Lwowem. Towarzyszące im matki były przeszczęśliwe. Nasza wizyta miała również charakter duszpasterski. Myślę, że członkowie wszystkich innych Kościołów – prawosławnych, protestanckich – byli pod ogromnym wrażeniem skali opieki medycznej jakiej udziela Kościół katolicki. Jak później nam mówili z niczym podobnym na świecie dotąd się nie spotkali. Kiedy słyszeli od lekarzy słowa wdzięczności wobec papieża, że mogą pracować w takim chrześcijańskim szpitalu, to wszyscy byli pod ogromnym wrażeniem.
- Widać, że Wasza wizyta była bardzo potrzebna Wam oraz papieżowi i Kurii Rzymskiej.
- Tak, była bardzo potrzebna Ojcu Świętemu osobiście oraz Kurii Rzymskiej, ponieważ pokazaliśmy, jakim krajem jesteśmy naprawdę. Papież powiedział nam, że teraz widzi, że nie ma jakiejś odrębnej Ukrainy chrześcijańskiej, muzułmańskiej czy żydowskiej, tylko jedna. Kiedy „mama choruje”, wszystkie jej dzieci łączą siły, żeby ją ratować. Tak, naszą mamą jest Ukraina. Mama Ukraina. Te dwa słowa były bardzo ciepłe i głębokie.
Z drugiej strony wizyta była bardzo potrzebna Wszechukraińskiej Rady Kościołów i Organizacji Religijnych, ponieważ niestety, było bardzo dużo nieporozumień co do tego, co papież mówi i myśli na temat Ukrainy. Było bardzo dużo rozczarowań, czy nawet, powiedziałbym, goryczy po niektórych wypowiedziach. Dzięki wizycie, bez odwoływania się do komentarzy medialnych, wszyscy przywódcy Kościołów i organizacji religijnych mogli osobiście poczuć życzliwość Ojca Świętego i jego pragnienie ratowania Ukrainy w obliczu rosyjskiego agresora.
- Ostatnim akcentem wizyty była konferencja prasowa.
- To było bardzo ważne wydarzenie, ponieważ chcieliśmy przemówić nie tylko do przedstawicieli watykańskich urzędów, ale też do szerszego audytorium. Dlatego poprosiliśmy o możliwość zorganizowania konferencji prasowej w siedzibie Radia Watykańskiego, które nadaje audycje na cały świat w wielu językach. Także w tym przypadku moi koledzy z Rady byli pod wrażeniem, ponieważ wielu z nich nic podobnego dotąd nie widziało. Przede wszystkim powiedzieli, że nasza Rada jest przesłaniem sama w sobie, jest swoistym lustrem Ukrainy, jej twarzą, która dotąd w Rzymie nie była tak postrzegana.
Wielu dziennikarzy postrzegało dotychczas jedynie katolicką Ukrainę a tu zobaczono jak ramię w ramię stoją obok siebie Ukraińcy, Ormanie, Polacy, Żydzi, Niemcy, muzułmanie i inni. Więc o jakim sugerowanym stale przez Moskwę „nazizmie” Ukrainy można mówić? Czy można „obwiniać” Ukrainę o jakiś ukryty nacjonalizm? Zobaczono, że wszyscy mieszkańcy Ukrainy, niezależnie od wyznania, czy pochodzenia etnicznego, czują się obywatelami i gotowi są za nią umierać broniąc swojej wolności.
Oczywiście, pojawiło się dużo delikatnych pytań dotyczących broni, którą trzeba dostarczyć Ukrainie. Jest mnóstwo ruchów pacyfistycznych w Europie, które do końca nie rozumieją dlaczego dziś Ukraina powinna bronić się militarnie. Powiedziałem im szczerze: „dobrze, jeśli macie inną receptę na zatrzymanie rosyjskich czołgów, to proszę podzielić się nią, proszę nam pomóc, będziemy wam bardzo wdzięczni. Jeśli ktoś jest gotów zatrzymywać rosyjskie czołgi gołymi rękoma – proszę, przyjedźcie na Ukrainę" (śmiech). Po prostu chcieliśmy, aby szersze grono odbiorców usłyszało o tym bólu, którego doświadczamy na co dzień i żeby o nas pamiętano. Ukraina potrzebuje wsparcia, potrzebuje tego, aby o niej nie zapomniano, aby jej nie zostawiono sam na sam z tym nieszczęściem, którego teraz doświadcza.
Rozmawiał Krzysztof Tomasik (KAI) / Warszawa