[Felieton „TS”] Tomasz P. Terlikowski: Pamiętajmy o męczennikach
Nigdy nie zapomnę spotkania z pewnym mężczyzną w Sudanie. On miał może pięćdziesiąt lat, mieszkał przy jednej z chartumskich parafii, był tam katechistą. Zaprosił mnie i moich towarzyszy na coca-colę, poczęstował słodyczami i zaczął opowiadać swoją historię. Miał naście lat, gdy porwano go z domu i wcielono do oddziałów partyzanckich. Nie chciał opowiadać o tym, do czego go zmuszano, ale widać było po jego twarzy, że tamte wspomnienia są wciąż żywe, że one nie przestały go boleć. Udało mu się uciec. Trafił do Chartumu, tam znalazł pracę, i choć był na dole drabiny społecznej, to mógł normalnie żyć. Ożenił się, zaangażował w życie Kościoła. Wiele lat później – gdy z jego rodzinnej miejscowości uciekali ludzie – dowiedział się, że jego matka wciąż żyje. Wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy. Wiedział tylko, że jego ojciec padł ofiarą mordu. Jechał po matkę na pace ciężarówki ponad tydzień, udało mu się ją przekonać, by przeniosła się do niego. Była już wtedy śmiertelnie chora, ale przyjechała do maleńkiego domu syna i jego żony. Umarła kilka tygodni później. On opowiadał o tym z uśmiechem wdzięczności. – Dziękuję Bogu, że pozwolił mi się z nią spotkać, że mogłem jej pomóc przejść na drugą stronę – mówił. A gdy próbowałem dopytywać o cierpienie, odpowiadał: „Wybaczyłem, nie chcę do tego wracać”. Ten uśmiech, ale także ból, został ze mną.
Opublikowane w ubiegłym tygodniu dane przypomniały mi tamtą historię. Spośród jedenastu krajów, w których wciąż trwają krwawe i okrutne prześladowania chrześcijan, większość stanowią kraje islamskie. Są wśród nich państwa od dawna upadłe, takie, w których nie funkcjonuje już niemal nic. Jeśli ktoś sądzi, że taki model polityki prezentują wyłącznie kraje muzułmańskie, to rzut oka na ranking prześladowań opracowany przez Open Doors natychmiast wyprowadzi go z błędu. Znajdziemy w nim bowiem także kraje, które same siebie przedstawiają jako „wzorcowe demokracje”. Indie, bo o nich mowa, z agresywnego, silnie antychrześcijańskiego hinduizmu uczyniły element organizujący zbiorowe emocje w polityce partii rządzącej. Ten obraz byłby jednak niepełny, gdyby nie przypomnieć, że na tej liście są także kraje, które z chrześcijaństwem walczą albo z pozycji ideowego, wojującego ateizmu (jak Korea Północna, Wietnam i do pewnego stopnia Chiny), albo dlatego, że chrześcijańska idea godności i wolności jednostki ludzkiej wchodzi w drogę totalitarnym czy autorytarnym aspiracjom tamtejszych władców (to przypadek Chin, ale także Wenezueli czy Nikaragui).