[Reportaż] Doradca adm. Kołczaka. Antykomunista. Przywódca Mandżurii. "Polski Karol May". Szlakiem Ferdynanda Ossendowskiego
W plecaku mam „Gasnące ognie”. Choć są godziny poranne to słońce już mocno ogrzewa skórę. Wchodzę przez bramę Jafy. Skręcam. Jak przystało na pozostałość starożytnej warowni układa się w literę „L”, tak by po sforsowaniu bramy obrońcy mogli zaskoczyć atakujących i uderzyć od flanki. Dzisiaj Jerozolima jest spokojna, choć nie tylko w starożytnych czasach toczyły się tutaj walki, a uliczkami lała się krew. W bramie jest cień. Usadowiła się tutaj młoda wiolonczelistka, która zbiera szekle do kubka, a jej muzyka odbija się lekkim echem po warownych murach. To brama wyboru, brama rozdroża. Możemy wybrać w którym kierunku chcemy iść – do dzielnicy chrześcijańskiej, ormiańskiej, muzułmańskiej lub żydowskiej. Zadaję sobie pytanie: gdzie zawędrowałby Ferdynand Ossendowski? To w końcu po jego śladach przemierzam Ziemię Świętą.
Polski Karol May
Ferdynand Antoni Ossendowski jest nazywany polskim Karolem Mayem, choć po prawdzie to żaden komplement, a wręcz obraza dla naszego rodaka. Ossendowski był podróżnikiem z krwi i kości, zjeździł cały świat, liczbą przygód, które przeżył mógłby obdarować całą kompanię odważnych ludzi. May był domownikiem, który świat poznawał li tylko z atlasów geograficznych i książek. Jak rozumiem porównanie raczej ma dotyczyć prozy, ale i w tym wypadku osobisty styl Ossendowskiego do dziś może pozostawać niedoścignionym wzorem dla każdego literata. To pisarz, podróżnik, antykomunista, nauczyciel akademicki, badacz, a nade wszystko poszukiwacz przygód. W wypadku tego ostatniego tytułu Ossendowski trafił na tak burzliwe czasy, iż nie miał trudności z ich znajdywaniem. Ferdynand był synem Marcina Ossendowskiego – lekarza oraz Wiktorii (pochodzącej z rodziny Bortkiewiczów) udzielającej lekcji muzyki. Rodzina miała korzenie tatarsko-szlacheckie pieczętując się herbem Lis. Rodzina Ferdynanda przenosiła się po całym terytorium kontrolowanym przez carską Rosję. Mieszkali w guberni pskowskiej, później w Kamieńcu Podolskim, a następnie w Petersburgu. Marcin Ossendowski wcześnie zmarł, więc młody Ferdynand pozostał tylko pod opieką matki. Podróże rozpoczął na studiach. Studiował nauki matematyczno-przyrodnicze i będąc asystentem przyrodnika prof. Szczepana Zalewskiego rozpoczął podróże naukowe po Ałtaju i Kraju Urianchajskim. Zaczął udzielać się jako pisarz. Przepowiadano mu wielką karierę.
Uczestniczył w zamieszkach w 1899 roku, więc musi opuścić Rosję. Przeprowadza się do Francji. Studiuje w Paryżu na Sorbonie. Poznaje Marie Curie-Skłodowską – jak twierdzi część źródeł. W końcu wraca do Rosji, gdzie zostaje wykładowcą w Tomsku. W 1905 r. po wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej trafia do Mandżurii, gdzie prowadzi badania geologiczne szukając surowców dla carskiej armii. Uczestniczy w protestach w Harbinie przeciwko rosyjskim represjom wobec Polaków. Zostaje aresztowany. Grozi mu kara śmierci. Unika śmierci, ale i tak trafia do więzienia bo – co paradoksalne – stanął na czele Rewolucyjnego Komitetu Naczelnego, który na chwilę zdobył władzę w Mandżurii. Wspomnienia z więzienia publikuje w głośnej książce „W ludzkim pyle” („W ludskoj pyle”). Zostaje korespondentem „Dziennika Petrsburskiego”. W 1918 r. w czasie rewolucji bolszewickiej współpracuje z „białymi”. Przekazał na Zachód tzw. dokumenty Sissona, która potwierdzały współpracę Lenina z wywiadem kajzerowskich Niemiec i branie od Berlina pieniędzy. Część historyków kwestionuje ich prawdziwość, natomiast agenturalna działalność Lenina jest bezsprzeczna.
Antykomunista
Z biegiem czasu Ossendowski umacnia się w swoim antykomunizmie. „Idea komunizmu państwowego posiada charakter abstrakcyjny, obcy osobnikom rodzaju homo sapiens, odznaczającego się głęboko sięgającem zróżniczkowaniem indywidualnem. Nauka biologiczna też nie uznaje skomunizowanego kompletnie społeczeństwa ludzkiego, przyczem na przeszkodzie stoją tu przyczyny fizjologiczne i psychologiczne. Istnieją, co prawda, społeczeństwa owadzie (mrówki, termity, pszczoły) o ustroju komunistycznym, jednak ustalił się on na skutek przymusu i ewolucyjnego przekształcenia natury tych stworzeń – kto wie, czy nie drogą jakiejś chirurgicznej operacji, np. wycięcia łub skaleczenia pewnych gruczołów lub węzłów nerwowych. Toteż realizacja komunizmu w Z. S. R. R. odbywa się metodami gwałtu i przymusu, co budzi najsilniejszy protest w indywidualistycznem społeczeństwie Zachodu (…). Wobec tego uważam budowę państwa komunistycznego podług metod bolszewickich za oderwany eksperyment, aczkolwiek ważny dla historji ludzkości, ponieważ pokazał doświadczalnie, jakie można mieć wpływy na psyche społeczeństwa i jakie w niem spowodować zmiany wewnętrzne i zewnętrzne” – pisał autor.
Ossendowski był też pierwszym światowej sławy pisarzem, który zdekonstruował mit o Leninie jako liderze robotników – mit który naiwnie pokutował także na Zachodzie. W 1930 r. wydał powieść „Lenin”, która obnażyła wszystkie patologie komunizmu i samego lidera bolszewickiej rewolucji. Ossendowski został znienawidzony przez światową lewicę. Część wydań w zachodnich krajach konfiskowano po interwencji radzieckiej ambasady. To przez książkę „Lenin” Ossendowskiego na celownik wzięło NKWD.
Ucieczka do Mongolii
Nawet po jego śmierci sowiecka bezpieka szukała grobu by się upewnić, że polski pisarz nie żyje. Ale życie polskiego pisarza naznaczyły podróże. Po upadku admirała Kołczaka Ossendowski ucieka do Mongolii. Tam spotyka Krwawego Barona, Romana Fiodorowicza von Ungern-Sternberga. Szalony dowódca Dywizji Konnej złożonej z Buriatów, Mongołów, Rosjan, Kozaków, Kaukazów, Tybetańczyków, Koreańczyków, Japończyków i Chińczyków prowadzi krucjatę przeciwko bolszewikom. Ponadto zostaje władcą tych ziem, ogłasza się chanem i gromadzi pokaźnego rozmiaru skarb – według legend o równowartości 2 mld USD. By dodać pikanterii całej historii, po dzień dzisiejszy, skarb nadal jest gdzieś ukryty. Ossendowski został bliskim współpracownikiem Barona, zaciągnął się w szeregi jego szalonej Dywizji. Co ciekawe, Ungern uważał się za reinkarnację Czyngis-chana, a jego program polityczny był fuzją buddyzmu, nacjonalizmu i antykomunizmu. Baron podarował Ossendowskiemu samochód i ten odjechał do Pekinu. Niebawem szalony kawalerzysta został pojmany przez bolszewików i rozstrzelany.
Na kanwie swojego exodusu z ogarniętej rewolucją Rosji Ossendowski pisze książkę „Zwierzęta, ludzie, bogowie”. Dzieło stało się światowym bestsellerem tłumaczonym na 19 języków. Sukces porównano do „Quo Vadis” Henryka Sienkiewicza. I choć Ossendowski napisał ponad 70 książek to właśnie „Zwierzęta, ludzie, bogowie” są taką pozycją, która jest wymieniana jako numer 1 w dorobku autora wypierając nawet „Lenina”.
Wyprawa na Bliski Wschód
Wszelako mniej znaną książką w dorobku polskiego autora są „Gasnące ognie. Podróż po Palestynie Syrii i Mezopotamii”. Wyprawa Ossendowskiego na Bliski Wschód pozostaje w cieniu jego szalonych podróży przez wschodnią Azję. A nie powinniśmy bagatelizować tej książki ponieważ to zapis historii Ziemi Świętej, ale tej historii, którą obecnie bardzo trudno odszukać, trzeba zajrzeć w zakamarki, zejść z głównej ulicy, wyłączyć telefon komórkowy, zostawić w domu komputer. Komuś może się wydawać, że tego świata, który opisuje Ossendowski już nie ma. To błąd. Jego spostrzeżenia są uniwersalne, a problemy które widzi pozostają wciąż nierozwiązane, piękno które dostrzega urzeka i w XXI w. A Ziemia Święta jak za czasów Chrystusa, za czasów Ossendowskiego i dzisiaj – jest kolebką chrześcijaństwa, miejscem jego narodzin, miejscem świętym. A polska tożsamość kulturowa w tym miejscu jest także ważna, a Ossendowski jako jej kronikarz pozostawił po sobie świadectwo.
„Po obiedzie wszedłem na taras urządzony na szczycie gospody. Ujrzałem Jerozolimę pławiącą się w szkarłacie i złocie. Dzwonnice kościołów, minarety i czarne cyprysy strzelały ku niebu ponad płaskimi dachami domów arabskich i żydowskich. Na prawo miasto wznosiło się coraz wyżej, aż się kończyło na szczycie wzgórza okrągłą kopułą z samotnym krzyżem. Gdziekolwiek skierowałem wzrok, mimo woli ogarniał on całe miasto, lecz szybko powracał do tej kopuły niczym pociągany tajemną siłą”
– pisał Ferdynand Ossendowski.
Jego podróż do Ziemi Świętej wzięła się ze zwykłego ludzkiego uczucia, że znużyła go Warszawa i chciał zaznać słońca. Przez Konstancę, Jafę i Tel Awiw Ossendowski w końcu dociera do Jerozolimy. I ja czytając „Gasnące ognie” dostrzegam poruszenie autora, gdy pisze o Drodze Krzyżowej Jezusa. I choć minęło tak wiele czasu odkąd Ossendowski szedł Via Dolorosa, niewiele się zmieniło. Słońce sączy się między wąskimi uliczkami starej Jerozolimy. Idę lekko pod górę trasą, którą Jezus niósł krzyż. Był odwodniony, zmęczony, po torturach, niósł ciężkie, ciążące mu i niewygodne skrzyżowane belki drewna. Krwawił. Upadał. Każdy pielgrzym czuje zmęczenie, jest mu gorąco od słońca, zmierzając tą trasą – podobnie Ossendowski – ale przecież w jak luksusowych warunkach przyszło nam iść Ferdynandzie! Dawny szlak drogi krzyżowej nie jest wydzielony. Wiedzie uliczkami pełnymi gwarnego bazarowego hałasu i straganów. Trzeba się rozglądać by dostrzec charakterystyczne tarcze kolejnych stacji drogi krzyżowej. Chrystus spotyka Matkę, Szymona, Weronikę, potem uspokaja kobiety. „Gasnące ognie” kipią emocjami, gdy Ossendowski pisze o swej wędrówce przez Jerozolimę. Jest poruszony. Każdy jest poruszony idąc śladami Chrystusa. Polski pisarz, jak każdy pielgrzym, po drodze krzyżowej zmierza do Bazyliki Grobu Pańskiego. To dla niego także podróż do historii, nie tylko do czasów chrystusowych, ale także przez całe spektrum wydarzeń – przez wszystkie wieki, każdy kamyk który złożył się na ówczesną (i dzisiejszą) historię Świętego Miasta – Jeruzalem. Ossendowski udał się w dalszą podróż, przez Górę Oliwną, Ir-Dawid, Hajfę oraz Galileę. Wrócę jeszcze do tej historii. Nastąpi ciąg dalszy.
Wróćmy na chwilę do pisarskiej kariery polskiego powieściopisarza i reportażysty. Ossendowski był bardzo aktywnym pisarzem i promotorem swojej twórczości. Był jednym z niewielu przedwojennych autorów, który żył na wysokim poziomie utrzymując się ze swojej literatury. Wydawał minimum kilka tytułów rocznie. Mieszał dzieła wybitne, podróżnicze, głębokie z komercyjnymi zleceniami – dla pieniędzy pisywał „orientalne romanse” a nawet powieści dedykowane dla firm. Prócz Azji i Bliskiego Wschodu eksplorował także Afrykę. To w Afryce miała dziać się akcja zamówionego dla Eugeniusza Bodo filmu do którego scenariusz napisał Ossendowski. W 1943 roku pisarz wstąpił do konspiracyjnego Stronnictwa Narodowego. Schronił się w dworku w Żółwinie. Zmarł 3 stycznia 1945 roku. Przed śmiercią miał go odwiedzić podający się za oficera Wehrmachtu rzekomy krewniak barona Ungerna. Chodziło oczywiście o poszukiwanie zaginionego skarbu Krwawego Barona. W rzeczywistości miał to być oficer pracujący dla niemieckiej służby bezpieczeństwa. Tydzień po pogrzebie na cmentarz w Milanówku wkroczyło NKWD. Rozkopali mogiłę. Przeszukali dom. Niczego nie znaleźli. W PRL objęto cenzurą wszystkie dzieła Ossendowskiego. Wszystkie z uwagi na jedno, na książkę „Lenin”. Dopiero więc w wolnej Polsce możemy sięgać po dzieła wybitnego pisarza i za sprawą jego reportaży odkrywać polską tożsamość kulturową, także na Bliskim Wschodzie.
----------------
Bibliografia: Cytaty podróżnicze Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego za: Antoni Ferdynand Ossendowski, Gasnące ognie – podróż po Palestynie, Syrii i Mezopotamii, ZYSK I S-KA Wydawnictwo, Poznań 2011, Cytat Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego dotyczący komunizmu za: http://retropress.pl/wiadomosci-literackie/pisarze-polscy-a-rosja-sowieckaf-a-ossendowski/
Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego