Marcin Darmas: Nie wolno nam zapomnieć

Powstańcza opowieść Jarosława Marka Rymkiewicza przypomina leżące gdzieś między ulicą Kilińskiego a placem Zamkowym lustro rozbite na setki kawałków. W rozczłonkowanym zwierciadle pisarz przygląda się przede wszystkim sobie, małemu, ośmioletniemu Jarosławowi. Stara się, wzorem połączeń nerwowych w mózgu, ułożyć spójny, logiczny obraz tamtych czasów. Bezskutecznie.
Powstanie Warszawskie, ul. Marszałkowska Marcin Darmas: Nie wolno nam zapomnieć
Powstanie Warszawskie, ul. Marszałkowska / fot. Wikimedia Commons/Chruściel/domena publiczna

Co musisz wiedzieć?

  • Jarosław Marek Rymkiewicz opisuje Powstanie Warszawskie jako zbiór fragmentarycznych, bolesnych wspomnień o dzieciństwie zrujnowanym przez wojnę.
  • Dla Rymkiewicza przeszłość, teraźniejszość i przyszłość tworzą jedną całość – naród to metafizyczna wspólnota, której symbolem są m.in. ruiny Warszawy.
  • Rymkiewicz nie podejmuje politycznej oceny Powstania – widzi w nim zderzenie dwóch obłędów: niemieckiej „Hybris” i polskiego zrywu.

 

Pierwsza lekcja poety

Na stronach „Kinderszenen” Rymkiewicz otwiera dawno niewysuwane szuflady pamięci. Wyciąga z jej odmętów korowody obrazów, przypomina sobie eksplozje rozrywające ciała i dusze, twarze ludzi i zwierząt ogarniętych zgrozą wojny (autor nierzadko stawia między nimi znak równości), które w swoim niepojęciu nie pozwalają odnaleźć jednego wytłumaczenia bądź spójnej siatki znaczeń Powstania Warszawskiego.

Każdy lustrzany odłamek ma swój odrębny sens, każda poszczególna scena, krzyki i cierpienia domagają się oddzielnej egzegezy. Choć nie proszą już o jakąś formę zadośćuczynienia czy sprawiedliwości, lecz jedynie (albo aż) ocalenia od zapomnienia. Między rozbitymi odłamkami szkła wyraźnie pozostawione są wyżłobione przez koszmar wyrwy milczenia. Powstanie zwiastuje utratę wewnętrznej busoli myślowej, każe poecie zostawić puste bądź niedopowiedziane epizody: „tego zdania nie napiszę, domyślcie się sami”; „moja skażona (przez niemiecką wojnę) wyobraźnia widzi wyraźnie […] najgorsze sny, ale nie będę ich tu opowiadał” albo „mordowali raczej z innego powodu, ich mordowanie miało inny (trochę inny) sens. Ale tym nie będziemy się […] zajmować”. Gdy nie można mówić, należy milczeć.

Oto pierwsza lekcja poety z Milanówka. Wobec niewyobrażalnego i niedającego się wypowiedzieć w żadnym ludzkim języku Rymkiewicz poucza, aby nigdy nie odwracać wzroku. Nie wolno nam pod żadnym pozorem zapomnieć, gdy chodzimy po ulicach tego miasta, iż pod naszymi stopami, pod „ziemią, pod jezdniami i pod chodnikami, pod supermarketami i pod kościołami, pod mieszkaniami i pod piwnicami, są całkowicie dosłownie, wcale nie metaforyczne ruiny, zgliszcza, popioły”. Porozrzucane po całym mieście kawałki luster należy zatem traktować z najwyższą powagą. Ponieważ nawet dziś wiernie odbijają nasze oblicza. Bez nich nie rozpoznamy siebie. Poszczerbione fasady kamienic Starego Miasta, a nawet kocie łby na ulicy Żelaznej są elementami miejskiego relikwiarza, gdzie zdeponowany jest głęboki sens polskiej wspólnoty politycznej. Łączy tych, co przeminęli, z tymi, którzy beztrosko spacerują, piją latte na tarasach kawiarni, pracują w szklanych wieżowcach albo podróżują tunelami warszawskich katakumb. Druga nauka Rymkiewicza brzmi następująco: naród to twór metafizyczny łączący żyjących z umarłymi, to, co było i jest; rodzinne opowieści i kroniki historyczne połączone z żurnalową bieżączką i publicystyczną ekwilibrystyką, odnaleziona moneta albo skórzany rzemyk w podziemiach Pałacu Saskiego. Te elementy łączą się, są nierozerwalne – niczym jeden wspólny kosmos. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W swojej immanentności polski naród zastępuje Rymkiewiczowi nieprzemijalnego ducha, w którego wierzyć nigdy nie potrafił. Z krzyczącego pustką nieba patrzy na nas okrutna konieczność wspólnoty żywych i umarłych. W innym dziele Rymkiewicz pisze wprost, iż ojczyzna może w każdej chwili zażądać od swojego wiernego syna, żeby dla niej umarł: „Ojczyzna może cię wezwać, kiedy zechce – pisze w „Reytanie” – a ty musisz być na to przygotowany”.

Rymkiewicz czyni detaliczną archeologię wspomnień bez wyraźnego składu – wydaje się świadomie – aby oddać, czym w istocie było Powstanie. Przy czym pisarz nie owija w bawełnę i stwierdza jednoznacznie, że „Powstanie Warszawskie było największym wydarzeniem w historii Polaków – w całej naszej historii nie było (i pewnie nigdy już nie będzie) większego wydarzenia. Z tego największego wydarzenia w naszej historii wynikają też różne wielkie nauki – potrzeba będzie jeszcze wielu dziesięcioleci, wielu stuleci, żeby się z nim zapoznać, żeby przemyśleć i dobrze zrozumieć”.

 

Totalna, wszechogarniająca potworność

Wbrew tytułowi – „Kinderszenen” – nie ma w Rymkiewiczowskiej opowieści muzycznej harmonii i spokoju cechującego dziecięcy kosmos. Czas beztroski został mu bowiem na zawsze odebrany przez niemiecką okupację. A w piwnicach chłopięcych wspomnień i podświadomości przyglądamy się zgrozie, zachwianiu prawideł pokojowego współistnienia i bezpowrotnie utraconej niewinności pierwszych lat życia. „Nie mogę powiedzieć, że mam jakieś pretensje do Niemców, że czegoś od nich oczekuję czy czegoś żądam” – pisze z rozbrajającą szczerością Rymkiewicz. I dodaje: „Chciałbym tylko, żeby wiedzieli, co mi zrobili – zniszczyli moje dzieciństwo i zrujnowali moją ośmioletnią wyobraźnię. Została kupa gruzów, kupa trupów, wielkie szambo, wielka dziura wypełniona czarną krwią”.

Niczym w „Iliadzie” Rymkiewicz świadomie pomija rozrachunek z błędnymi decyzjami generałów i londyńskiego rządu. Nie zastanawia się, czy Powstanie powinno wybuchnąć, czy nie. Nie czyni buchalterii zysków i strat ani nie podejmuje się rozważań z dziedziny alternatywnej historii. Pytanie: „Co by było, gdyby…?”, jest dla Rymkiewicza bezpodstawne. Prawdziwy sens Powstania wymyka się bowiem ludzkiemu rozumowaniu. Polskie losy, ich blaski i nędze, autor „Kinderszenen” lokuje w kręgu misternych zagadek. Ponadprzeciętne zrywy narodowe owiane są, w jego mniemaniu, tajemnicą. Tajemnica ta definiuje trwanie politycznej wspólnoty.

W „Wieszaniu” – co prawda w innym kontekście historycznym – Rymkiewicz opisuje szczególną i, by tak rzec, rdzenną skłonność warszawskiego ludu do szaleństwa wywołanego siłami chcącymi pozbawić Polaków wolności. W Niemcach zaś poeta z Milanówka rozpoznaje odwieczne germańskie zło oraz teutoński gen Tanatosa. Eschatologicznych posłańców przysłanych nad Wisłę przez Mojrę, czyli Przeznaczenie, potężniejsze niż my wszyscy i wszyscy pogańscy bogowie. „Nie wiedzieli, co to jest, i my też nie wiemy” – stwierdza lakonicznie.
Pod murami Troi, podobnie jak u stóp Barbakanu, zarówno dwa i pół tysiąca, jak i osiemdziesiąt lat temu, szalała ta sama „Hybris” nazywana przez Greków pieszczotliwie „wściekłą suką”. Owa pani nieposkromionej żądzy zemsty i mordu, która zwiastuje wejście w przestrzeń pozbawioną współczucia. Raz wprawiona w ruch mieli i morduje wszystko, co napatoczy się w jej szpony – bez rozróżnienia. Nigdy nienasycona pogrąża w otchłani chaosu i szaleństwa zarówno przyrodę, zwierzęta, jak i ludzi. Aby zobrazować bezmiar germańskiej „Hybris”, Rymkiewicz poświęca długi rozdział zagładzie osób starszych na Starówce przy ulicy Przyrynek: „Rozstrzeliwanie, oblewanie benzyną i palenie, zasypywanie gruzami, zrównywanie z ziemią, anihilowanie niekompletnych piwnicznych istot, a także wszystkich istot niepotrzebnych i pokracznych (otóż to – staruszków!), to wszystko mogło prowadzić […] ku uporządkowaniu, czyli zlikwidowaniu tego, czego niemiecki umysł […] nie znosi, nie toleruje, nie wytrzymuje”. Dla niemieckiej rasy, pisze Rymkiewicz, pojęcia zostały wykoślawione, odwrócone. Chaos to porządek. Życie to śmierć. A litość to okrucieństwo.

Można się zżymać na skrajność takiego podejścia, lecz według autora „Kinderszenen” polski powstańczy obłęd stanowił niewspółmierną odpowiedź na szaleństwo Niemców. „To było coś nie do pojęcia, coś niewytłumaczalnego, coś tajemniczego, coś właśnie szaleńczego” – stwierdza Rymkiewicz. Powstanie Warszawskie okazało się rozpędzoną śmierciarką rzeczywistości mielącą ludzi bez rozróżnień na dzieci, kobiety, niedołężnych, cywilów i żołnierzy. Jej potworność okazała się totalna, wszechogarniająca. W „Iliadzie” przerażeni okrucieństwem ludzi są nawet władcy Olimpu. Śmiertelnikom udało się rozregulować mechanizm rzeczywistości, harmonijny, boski porządek. Trojańskie oblężenie spotęgowane łzami Achillesa gniotło ludzi, zwierzęta, połacie ziemi. Ślepo rozrywało na strzępy – „swoich” i „obcych”. Zakwasiło ziemię, a przepływające przez miasto Skamander zamieniło się w ściek żółci i krwi. Wszystkie elementy „żywe” zdaje się wychodziły z odwiecznego milczenia, aby zaświadczać – jak opisuje Homer – o ludzkim obłędzie. Walczący powstańcy byli przygotowani na śmierć, ale przed zakratowanym kolektorem marzyła im się zieleń soczystych, nadwiślańskich traw i oślepiający blask słońca. Chcieli żyć albo honorowo zginąć w walce – uniemożliwiono im i jedno, i drugie. Przyglądający się zbezczeszczeniu zwłok Hektora Posejdon nie potrafi pojąć „lwiej srogości” Achillesa. Przeklęci będą stronnicy Achajów. Utrudniony zostanie powrót Odysa do Itaki. Posejdon wznieci przeciwko Itakaninowi morza, utopi załogę jego statku, poniży go wielokrotnie w drodze do domu. Resztę znamy. Powrót do normalności trwać będzie ponad dekadę. Odyseusz będzie musiał się mierzyć z licznymi przeciwnościami złowrogiego losu. Na koniec czekać go będzie jeszcze jedna walka. Będzie musiał urządzić tym, którzy zajęli jego dom, plądrowali podczas jego nieobecności plony i zabiegali o rękę Penelopy, krwawą łaźnię. Pod tym względem nasze czasy niczym nie różnią się od czasów naszych greckich antenatów. Ciągotki rewanżystowskie powinny zostać zastąpione myślami stanowczymi, aby mógł zapanować rozsądek. Nie wolno nikomu zapomnieć: ani łez Achillesa, ani ich konsekwencji. Na mocy tego samego mechanizmu winniśmy zebrać – poucza Rymkiewicz – każdy, nawet najmniejszy kawałeczek powstańczego lustra z warszawskiego bruku jak najświętszą relikwię, aby nigdy nie zapomnieć, jakie jest nasze prawdziwe zwierciadło wspólnoty.

 


 

POLECANE
Przydacz: Prezydent nie godzi się, by problemy migracyjne Zachodu dotknęły Polaków z ostatniej chwili
Przydacz: Prezydent nie godzi się, by problemy migracyjne Zachodu dotknęły Polaków

Prezydent Karol Nawrocki jasno sprzeciwia się unijnym planom rozlokowania migrantów w Polsce. Jak podkreśla jego doradca Marcin Przydacz, głowa państwa „nie godzi się, by problemy migracyjne z Zachodu dotknęły Polek i Polaków”. Warszawa stawia twarde warunki Brukseli – i nie zamierza się cofnąć.

Pilny komunikat dla mieszkańców Kielc z ostatniej chwili
Pilny komunikat dla mieszkańców Kielc

W poniedziałek, 13 października 2025 roku, rozpocznie się remont nakładkowy ulicy Orkana w Kielcach. Prace wykona firma TRAKT, a Miejski Zarząd Dróg zapowiada poważne utrudnienia w ruchu – zwłaszcza na skrzyżowaniu Orkana, Warszawskiej i Jaworskiego.

NFZ: W listopadzie i grudniu zabraknie pieniędzy na leczenie z ostatniej chwili
NFZ: W listopadzie i grudniu zabraknie pieniędzy na leczenie

W listopadzie i grudniu w woj. śląskim i mazowieckim może zabraknąć pieniędzy na leczenie – dowiedziała się PAP. Realny jest scenariusz, że Śląsk i Mazowsze będą zmuszone do redukcji części kontraktów na dwa ostatnie miesiące roku – poinformował rozmówca PAP z centrali Narodowego Funduszu Zdrowia.

Hołownia stanął przed prokuraturą: Nie wycofuję słów o zamachu stanu z ostatniej chwili
Hołownia stanął przed prokuraturą: Nie wycofuję słów o zamachu stanu

Marszałek Szymon Hołownia stanął przed prokuraturą. Po przesłuchaniu w Warszawie oświadczył, że nie żałuje swoich słów o „zamachu stanu” i nadal stoi za każdym z nich. Sprawa nabiera tempa, a w tle pojawia się Trybunał Konstytucyjny, KRS i głośne nazwiska.

Mija termin na złożenie dokumentów. Komunikat ZUS Wiadomości
Mija termin na złożenie dokumentów. Komunikat ZUS

ZUS ostrzega: jeśli nie dostarczysz na czas jednego dokumentu, stracisz prawo do renty rodzinnej i pieniądze przepadną. Uczniowie i studenci pobierający świadczenie po zmarłym rodzicu mają ostatnie tygodnie, by dopilnować formalności.

Żurek w Sądzie Najwyższym. Sędzia SN: Na jakich zasadach pan tu wtargnął? z ostatniej chwili
Żurek w Sądzie Najwyższym. Sędzia SN: Na jakich zasadach pan tu wtargnął?

Podczas piątkowych obrad Rady Ławniczej Sądu Najwyższego uczestniczył minister sprawiedliwości Waldemar Żurek. Podczas konferencji prasowej ministra sędzia Sądu Najwyższego prof. Aleksander Stępkowski spytał, na jakich zasadach Żurek wtargnął do budynku. – Czy pierwszy prezes SN będzie mógł zorganizować sobie konferencję w Ministerstwie Sprawiedliwości? – spytał. W odpowiedzi został obrażony przez przewodniczącego Rady Ławniczej, który nazwał sędziego SN "neosędzią".

Zawieszenie broni w Strefie Gazy weszło w życie z ostatniej chwili
Zawieszenie broni w Strefie Gazy weszło w życie

Zawieszenie broni w Strefie Gazy oficjalnie weszło w życie. Wojska izraelskie wycofały się na ustaloną linię, a premier Benjamin Netanjahu zapowiada: „Zakładnicy wrócą do domu”. To początek pierwszej fazy planu pokojowego Donalda Trumpa, który zaakceptowali zarówno Izrael, jak i Hamas.

Imigrant miał zaatakować nożem w centrum handlowym w Elblągu. Jest komunikat prokuratury z ostatniej chwili
Imigrant miał zaatakować nożem w centrum handlowym w Elblągu. Jest komunikat prokuratury

Prokuratura Rejonowa w Elblągu skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko 30-letniemu Cong Dai N., podejrzanemu o zaatakowanie nożem swojego współpracownika — również obywatela Wietnamu. Do zdarzenia doszło 28 maja 2025 roku w jednym z lokali gastronomicznych w centrum handlowym „Ogrody” w Elblągu.

Karol Nawrocki ostro o kompromisie Żurka. To nigdy nie powinno się zdarzyć pilne
Karol Nawrocki ostro o "kompromisie" Żurka. "To nigdy nie powinno się zdarzyć"

Podczas wizyty w Estonii prezydent Karol Nawrocki odniósł się do najnowszego projektu tzw. ustawy o praworządności, przygotowanej przez ministra Waldemara Żurka.

Niemcy głównym celem fałszerzy w UE. Straty liczone w miliardach Wiadomości
Niemcy głównym celem fałszerzy w UE. Straty liczone w miliardach

Gry wideo, perfumy, odzież i zabawki – niemiecki rynek coraz silniej zalewają podróbki. Według danych Związku Niemieckich Marek (Markenverband) do kraju trafia tygodniowo około 144 tysięcy paczek z podrobionymi produktami, a sprawcy niemal zawsze unikają odpowiedzialności.

REKLAMA

Marcin Darmas: Nie wolno nam zapomnieć

Powstańcza opowieść Jarosława Marka Rymkiewicza przypomina leżące gdzieś między ulicą Kilińskiego a placem Zamkowym lustro rozbite na setki kawałków. W rozczłonkowanym zwierciadle pisarz przygląda się przede wszystkim sobie, małemu, ośmioletniemu Jarosławowi. Stara się, wzorem połączeń nerwowych w mózgu, ułożyć spójny, logiczny obraz tamtych czasów. Bezskutecznie.
Powstanie Warszawskie, ul. Marszałkowska Marcin Darmas: Nie wolno nam zapomnieć
Powstanie Warszawskie, ul. Marszałkowska / fot. Wikimedia Commons/Chruściel/domena publiczna

Co musisz wiedzieć?

  • Jarosław Marek Rymkiewicz opisuje Powstanie Warszawskie jako zbiór fragmentarycznych, bolesnych wspomnień o dzieciństwie zrujnowanym przez wojnę.
  • Dla Rymkiewicza przeszłość, teraźniejszość i przyszłość tworzą jedną całość – naród to metafizyczna wspólnota, której symbolem są m.in. ruiny Warszawy.
  • Rymkiewicz nie podejmuje politycznej oceny Powstania – widzi w nim zderzenie dwóch obłędów: niemieckiej „Hybris” i polskiego zrywu.

 

Pierwsza lekcja poety

Na stronach „Kinderszenen” Rymkiewicz otwiera dawno niewysuwane szuflady pamięci. Wyciąga z jej odmętów korowody obrazów, przypomina sobie eksplozje rozrywające ciała i dusze, twarze ludzi i zwierząt ogarniętych zgrozą wojny (autor nierzadko stawia między nimi znak równości), które w swoim niepojęciu nie pozwalają odnaleźć jednego wytłumaczenia bądź spójnej siatki znaczeń Powstania Warszawskiego.

Każdy lustrzany odłamek ma swój odrębny sens, każda poszczególna scena, krzyki i cierpienia domagają się oddzielnej egzegezy. Choć nie proszą już o jakąś formę zadośćuczynienia czy sprawiedliwości, lecz jedynie (albo aż) ocalenia od zapomnienia. Między rozbitymi odłamkami szkła wyraźnie pozostawione są wyżłobione przez koszmar wyrwy milczenia. Powstanie zwiastuje utratę wewnętrznej busoli myślowej, każe poecie zostawić puste bądź niedopowiedziane epizody: „tego zdania nie napiszę, domyślcie się sami”; „moja skażona (przez niemiecką wojnę) wyobraźnia widzi wyraźnie […] najgorsze sny, ale nie będę ich tu opowiadał” albo „mordowali raczej z innego powodu, ich mordowanie miało inny (trochę inny) sens. Ale tym nie będziemy się […] zajmować”. Gdy nie można mówić, należy milczeć.

Oto pierwsza lekcja poety z Milanówka. Wobec niewyobrażalnego i niedającego się wypowiedzieć w żadnym ludzkim języku Rymkiewicz poucza, aby nigdy nie odwracać wzroku. Nie wolno nam pod żadnym pozorem zapomnieć, gdy chodzimy po ulicach tego miasta, iż pod naszymi stopami, pod „ziemią, pod jezdniami i pod chodnikami, pod supermarketami i pod kościołami, pod mieszkaniami i pod piwnicami, są całkowicie dosłownie, wcale nie metaforyczne ruiny, zgliszcza, popioły”. Porozrzucane po całym mieście kawałki luster należy zatem traktować z najwyższą powagą. Ponieważ nawet dziś wiernie odbijają nasze oblicza. Bez nich nie rozpoznamy siebie. Poszczerbione fasady kamienic Starego Miasta, a nawet kocie łby na ulicy Żelaznej są elementami miejskiego relikwiarza, gdzie zdeponowany jest głęboki sens polskiej wspólnoty politycznej. Łączy tych, co przeminęli, z tymi, którzy beztrosko spacerują, piją latte na tarasach kawiarni, pracują w szklanych wieżowcach albo podróżują tunelami warszawskich katakumb. Druga nauka Rymkiewicza brzmi następująco: naród to twór metafizyczny łączący żyjących z umarłymi, to, co było i jest; rodzinne opowieści i kroniki historyczne połączone z żurnalową bieżączką i publicystyczną ekwilibrystyką, odnaleziona moneta albo skórzany rzemyk w podziemiach Pałacu Saskiego. Te elementy łączą się, są nierozerwalne – niczym jeden wspólny kosmos. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W swojej immanentności polski naród zastępuje Rymkiewiczowi nieprzemijalnego ducha, w którego wierzyć nigdy nie potrafił. Z krzyczącego pustką nieba patrzy na nas okrutna konieczność wspólnoty żywych i umarłych. W innym dziele Rymkiewicz pisze wprost, iż ojczyzna może w każdej chwili zażądać od swojego wiernego syna, żeby dla niej umarł: „Ojczyzna może cię wezwać, kiedy zechce – pisze w „Reytanie” – a ty musisz być na to przygotowany”.

Rymkiewicz czyni detaliczną archeologię wspomnień bez wyraźnego składu – wydaje się świadomie – aby oddać, czym w istocie było Powstanie. Przy czym pisarz nie owija w bawełnę i stwierdza jednoznacznie, że „Powstanie Warszawskie było największym wydarzeniem w historii Polaków – w całej naszej historii nie było (i pewnie nigdy już nie będzie) większego wydarzenia. Z tego największego wydarzenia w naszej historii wynikają też różne wielkie nauki – potrzeba będzie jeszcze wielu dziesięcioleci, wielu stuleci, żeby się z nim zapoznać, żeby przemyśleć i dobrze zrozumieć”.

 

Totalna, wszechogarniająca potworność

Wbrew tytułowi – „Kinderszenen” – nie ma w Rymkiewiczowskiej opowieści muzycznej harmonii i spokoju cechującego dziecięcy kosmos. Czas beztroski został mu bowiem na zawsze odebrany przez niemiecką okupację. A w piwnicach chłopięcych wspomnień i podświadomości przyglądamy się zgrozie, zachwianiu prawideł pokojowego współistnienia i bezpowrotnie utraconej niewinności pierwszych lat życia. „Nie mogę powiedzieć, że mam jakieś pretensje do Niemców, że czegoś od nich oczekuję czy czegoś żądam” – pisze z rozbrajającą szczerością Rymkiewicz. I dodaje: „Chciałbym tylko, żeby wiedzieli, co mi zrobili – zniszczyli moje dzieciństwo i zrujnowali moją ośmioletnią wyobraźnię. Została kupa gruzów, kupa trupów, wielkie szambo, wielka dziura wypełniona czarną krwią”.

Niczym w „Iliadzie” Rymkiewicz świadomie pomija rozrachunek z błędnymi decyzjami generałów i londyńskiego rządu. Nie zastanawia się, czy Powstanie powinno wybuchnąć, czy nie. Nie czyni buchalterii zysków i strat ani nie podejmuje się rozważań z dziedziny alternatywnej historii. Pytanie: „Co by było, gdyby…?”, jest dla Rymkiewicza bezpodstawne. Prawdziwy sens Powstania wymyka się bowiem ludzkiemu rozumowaniu. Polskie losy, ich blaski i nędze, autor „Kinderszenen” lokuje w kręgu misternych zagadek. Ponadprzeciętne zrywy narodowe owiane są, w jego mniemaniu, tajemnicą. Tajemnica ta definiuje trwanie politycznej wspólnoty.

W „Wieszaniu” – co prawda w innym kontekście historycznym – Rymkiewicz opisuje szczególną i, by tak rzec, rdzenną skłonność warszawskiego ludu do szaleństwa wywołanego siłami chcącymi pozbawić Polaków wolności. W Niemcach zaś poeta z Milanówka rozpoznaje odwieczne germańskie zło oraz teutoński gen Tanatosa. Eschatologicznych posłańców przysłanych nad Wisłę przez Mojrę, czyli Przeznaczenie, potężniejsze niż my wszyscy i wszyscy pogańscy bogowie. „Nie wiedzieli, co to jest, i my też nie wiemy” – stwierdza lakonicznie.
Pod murami Troi, podobnie jak u stóp Barbakanu, zarówno dwa i pół tysiąca, jak i osiemdziesiąt lat temu, szalała ta sama „Hybris” nazywana przez Greków pieszczotliwie „wściekłą suką”. Owa pani nieposkromionej żądzy zemsty i mordu, która zwiastuje wejście w przestrzeń pozbawioną współczucia. Raz wprawiona w ruch mieli i morduje wszystko, co napatoczy się w jej szpony – bez rozróżnienia. Nigdy nienasycona pogrąża w otchłani chaosu i szaleństwa zarówno przyrodę, zwierzęta, jak i ludzi. Aby zobrazować bezmiar germańskiej „Hybris”, Rymkiewicz poświęca długi rozdział zagładzie osób starszych na Starówce przy ulicy Przyrynek: „Rozstrzeliwanie, oblewanie benzyną i palenie, zasypywanie gruzami, zrównywanie z ziemią, anihilowanie niekompletnych piwnicznych istot, a także wszystkich istot niepotrzebnych i pokracznych (otóż to – staruszków!), to wszystko mogło prowadzić […] ku uporządkowaniu, czyli zlikwidowaniu tego, czego niemiecki umysł […] nie znosi, nie toleruje, nie wytrzymuje”. Dla niemieckiej rasy, pisze Rymkiewicz, pojęcia zostały wykoślawione, odwrócone. Chaos to porządek. Życie to śmierć. A litość to okrucieństwo.

Można się zżymać na skrajność takiego podejścia, lecz według autora „Kinderszenen” polski powstańczy obłęd stanowił niewspółmierną odpowiedź na szaleństwo Niemców. „To było coś nie do pojęcia, coś niewytłumaczalnego, coś tajemniczego, coś właśnie szaleńczego” – stwierdza Rymkiewicz. Powstanie Warszawskie okazało się rozpędzoną śmierciarką rzeczywistości mielącą ludzi bez rozróżnień na dzieci, kobiety, niedołężnych, cywilów i żołnierzy. Jej potworność okazała się totalna, wszechogarniająca. W „Iliadzie” przerażeni okrucieństwem ludzi są nawet władcy Olimpu. Śmiertelnikom udało się rozregulować mechanizm rzeczywistości, harmonijny, boski porządek. Trojańskie oblężenie spotęgowane łzami Achillesa gniotło ludzi, zwierzęta, połacie ziemi. Ślepo rozrywało na strzępy – „swoich” i „obcych”. Zakwasiło ziemię, a przepływające przez miasto Skamander zamieniło się w ściek żółci i krwi. Wszystkie elementy „żywe” zdaje się wychodziły z odwiecznego milczenia, aby zaświadczać – jak opisuje Homer – o ludzkim obłędzie. Walczący powstańcy byli przygotowani na śmierć, ale przed zakratowanym kolektorem marzyła im się zieleń soczystych, nadwiślańskich traw i oślepiający blask słońca. Chcieli żyć albo honorowo zginąć w walce – uniemożliwiono im i jedno, i drugie. Przyglądający się zbezczeszczeniu zwłok Hektora Posejdon nie potrafi pojąć „lwiej srogości” Achillesa. Przeklęci będą stronnicy Achajów. Utrudniony zostanie powrót Odysa do Itaki. Posejdon wznieci przeciwko Itakaninowi morza, utopi załogę jego statku, poniży go wielokrotnie w drodze do domu. Resztę znamy. Powrót do normalności trwać będzie ponad dekadę. Odyseusz będzie musiał się mierzyć z licznymi przeciwnościami złowrogiego losu. Na koniec czekać go będzie jeszcze jedna walka. Będzie musiał urządzić tym, którzy zajęli jego dom, plądrowali podczas jego nieobecności plony i zabiegali o rękę Penelopy, krwawą łaźnię. Pod tym względem nasze czasy niczym nie różnią się od czasów naszych greckich antenatów. Ciągotki rewanżystowskie powinny zostać zastąpione myślami stanowczymi, aby mógł zapanować rozsądek. Nie wolno nikomu zapomnieć: ani łez Achillesa, ani ich konsekwencji. Na mocy tego samego mechanizmu winniśmy zebrać – poucza Rymkiewicz – każdy, nawet najmniejszy kawałeczek powstańczego lustra z warszawskiego bruku jak najświętszą relikwię, aby nigdy nie zapomnieć, jakie jest nasze prawdziwe zwierciadło wspólnoty.

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe