[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Z czego tu się cieszyć?
Dziś w liturgii Niedziela Gaudete, zwana niedzielą radości, tymczasem biorąc pod uwagę zewnętrzne okoliczności wielu może pomyśleć - a czym tu się cieszyć? I na ziemską miarę będzie miał rację: inflacja szaleje, wojna przy granicy, ludzie często na siebie warczą, wokół tak dużo chorób, przemocy, cierpienia, samotności i śmierci. To, co jeszcze tak niedawno było młode i kwitnące, dziś się jakoś postarzało, bywa schorowane. Przykładów nie trzeba szukać daleko, wystarczy spojrzeć na własną twarz w lustrze. Nie chcę utrzymywać, że jestem w posiadaniu prostych rozwiązań. Jak rzekł niegdyś św. Piotr: „nie mam srebra ani złota”, a jego dwudziestowieczny następca, św. Jan Paweł II, dopowiedział: „nie mam łatwych odpowiedzi na trudne pytania”. Zaraz jednak Piotr dodał: „ale co mam, to ci daję”, bo „coś” jednak wszyscy mamy - Boga po naszej stronie.
„Ja będę z tobą”
Wielu z nas marzy się świat bez bólu, problemów, porażek - wtedy moglibyśmy się naprawdę cieszyć. Jest w nas zrozumiałe, ale zwodnicze przekonanie, że jak będziemy szli z Bogiem, to On sprawi, że nasze życie stanie się ludzką miarą udane. Tylko nie „udaność” jest głównym dążeniem Boga, a nasze zbawienie. Bóg nigdy nie powiedział: idź za Mną, a będzie ci się powodzić, powiedział za to: „Ja będę z tobą” (Wj 3, 12a), ergo nie jesteś i nie będziesz sam. Bo najgłębszą radością jest radość ducha, a ta może mieć źródło tylko w Tym, który ducha karmi. Nie twierdzę, rzecz jasna, że mamy nie zwracać uwagi na dobro w tym świecie, nie mieć aspiracji, nie pragnąć zdrowia, piękna, spełnienia. To wszystko jest ważne, ale ponieważ jest nietrwałe, nie może być wartością ostateczną, bo zawsze w końcu zawiedzie. Prawdziwa radość płynie do serca skądinąd - z odkrywania obecności Nieskończonego wewnątrz nas, Obecności, która chce dać się poznawać, z Emmanuela - Boga z nami. I nie, to zaproszenie do relacji nie zawsze jest łatwe, czasem trzeba cierpliwości, czasem wytężenia duchowych muskułów, jak to w każdym związku. Lecz kiedy chodzi nam o Niego samego, a nie jedynie o to, co ma do zaoferowania, to pokój Chrystusowy zamieszka w nas.
Przyjemność podejrzana?
Druga strona medalu, to widoczna w niektórych chrześcijańskich kręgach podejrzliwość wobec wszelkiej przyjemności. Wszystko, co upraszcza życie lub co wiąże się z rozrywką, uciechą, błogością, relaksem czy zabawą jest co najmniej mętne lub szemrane. Na wszelki wypadek lepiej tego unikać. Skrajnym przykładem takiej postawy jest np. wyszukiwanie sobie przykrości na siłę lub odmowa modlitwy o polepszenie sytuacji, gdyż Bóg, w tej koncepcji, miałby czerpać jakieś korzyści z naszego bólu - to wcale nie jest takie rzadkie przekonanie. Co innego jednak zgoda na rzeczywistość, ufność wobec Boga, trwanie przy Nim i kochanie w trudzie, który nas spotyka, a co innego gloryfikacja cierpienia jako takiego. Bóg nie jest sadystą i to On stworzył przyjemność. On ją wymyślił, więc jak mogłaby być zła? Służyć złu może tylko wtedy, gdy pomylimy ją z celem, bo prowadzi nas to na manowce. To jednak nie wina samej przyjemności, tylko serca, które pobłądziło.
„Gaudete in Domino”
„Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować (…) Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” - mówi św. Paweł w Liście do Filipian. Ponieważ przy pogłębiającym się stopniu bliskości, to nie warunki zewnętrzne są pierwszorzędne, ale bezpieczeństwo płynące z relacji.
Nazwa III Niedzieli Adwentu pochodzi od pierwszych słów antyfony na wejście: „Gaudete in Domino”, czyli „Radujcie się w Panu”. Św. Paweł w cytowanym powyżej liście pisze: „Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko! O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie” (Flp 4, 4-7). Wiem, że brzmi to z pozoru łatwo, a często łatwe wcale nie jest, ale nagroda warta jest zachodu, bo jest nią nie coś, ale Ktoś, sam Bóg, z którym intymności i płynącego z niej pokoju nie odbierze nikt, ani nic.