Karuzela z Blogerami. Jakub Zgierski („Młot na marksizm”): Aktywiści do wynajęcia?
Kilka tygodni temu na Facebooku stowarzyszenia Miasto Jest Nasze pojawiła się reklama (bo trudno to inaczej nazwać) pewnej niemieckiej firmy logistycznej. Aktywiści od dawna forsują model dostarczania przesyłek poprzez tramwaje i rowery cargo. Zupełnym „przypadkiem” takie rozwiązanie testuje wspomniana firma. Tak więc piszą „niezależni aktywiści”, że rzeczona firma „rozpoczęła w Schwerinie, stolicy kraju związkowego Meklemburgii-Pomorza Przedniego, transport paczek tramwajem. Specjalnie stworzoną dla celów poczty linią tramwajową na terenie całego miasta, każdego dnia (oprócz weekendów i dni wolnych) będzie przewożonych ok. 450 paczek”.
Rozłóżmy to na czynniki pierwsze. Aktywiści piszą „stolica”. No cóż, Schwerin ma 95 tysięcy mieszkańców, a dla porównania Warszawa milion osiemset tysięcy. Ktoś powie, że 450 paczek dziennie to dużo, ale i ta liczba nie wytrzymuje starcia z faktami. Według danych Urzędu Komunikacji Elektronicznej w 2021 roku każdego dnia w Polsce dostarczono średnio ponad 2 miliony przesyłek kurierskich. Możemy zatem przyjąć statystycznie, że tramwaj cargo w samej Warszawie zrobiłby dziennie ponad sześćset kursów. Zaznaczmy, że w Schwerinie tramwaj cargo realizuje zaledwie jeden kurs, i to poza godzinami szczytu. Ktoś też chyba zapomniał, że w Polsce tramwaje jeżdżą tylko w 32 miastach.
Aktywiści powiedzą: „A tramwaj cargo działa w Dreźnie”. No działa, tylko nie dowozi paczek, a części do fabryki samochodów. To taka „drobna” różnica, bo na jeden kurs zabiera 60 ton części, których nie dałoby się przewieźć ciężarówkami przez centrum miasta. W zasadzie więc jest to pociąg towarowy, który nie zatrzymuje się po drodze. Tramwaj cargo, to prawda, testowano w Amsterdamie, ale no cóż… okazał się nieopłacalny. Nie dość, że trzeba było zbudować bocznice do rozładunku, to jeszcze obawiano się opóźnień w ruchu pasażerskim. No ale idźmy dalej. Co po tramwaju cargo? Oczywiście odbiór przez kuriera rowerem cargo. Na pewno o takim rozwiązaniu marzą kurierzy, zwłaszcza gdy deszczowy listopad przechodzi w mroźny grudzień. I dalej już nie idźmy, bo granice absurdu dawno zostały przekroczone. Dlaczego więc MJN promuje rozwiązania, które nie sprawdziły się w żadnym mieście na świecie, ale forsuje je konkretna niemiecka firma logistyczna? Czy ma z tym związek kampania wyborcza? Kilka tygodni temu jeden z liderów Miasto Jest Nasze Jan Mencwel już zapowiedział, że będzie kandydował na prezydenta Warszawy. Czy Niemcy będą mieli z tym coś wspólnego? Nie wiemy. Sprawozdania finansowego za zeszły rok MJN nadal nie opublikowało.