Mateusz Fałkowski, wiceszef Instytutu Pileckiego w Berlinie: Zagraża nam taka polityka niemiecka, która umożliwiała imperializm Kreml

– W ostatniej dekadzie, najpierw po aneksji Krymu, potem po 24 lutego 2022 r., obserwujemy zmiany w niemieckim postrzeganiu Rosji. Ale odbywa się to raczej na zasadzie: dwa kroki do przodu, jeden do tyłu – mówi Mateusz Fałkowski, wiceszef Instytutu Pileckiego w Berlinie, w rozmowie z Agnieszką Żurek.
 Mateusz Fałkowski, wiceszef Instytutu Pileckiego w Berlinie: Zagraża nam taka polityka niemiecka, która umożliwiała imperializm Kreml
/ fot. pixabay.com

– Czy imperializm niemiecki jest nadal realny i groźny?

– Żyjemy w obliczu wojny na Wschodzie. Obecnie zagraża nam przede wszystkim agresywny imperializm rosyjski. Stąd odpowiedź na pytanie o Niemcy sformułowałbym następująco: zagraża nam taka polityka niemiecka, która umożliwiała imperializm Kremla. I ma ona związek z pewnym historycznym kolonialnym czy imperialnym sposobem myślenia Niemiec.

– Jak można to zilustrować?

– Można sięgnąć po pewien album. W 2008 roku Frank-Walter Steinmeier, obecnie prezydent, wówczas minister spraw zagranicznych, napisał w przedmowie do katalogu wystawy o Romanowach i Hohenzollernach, że porozumienie niemiecko-rosyjskie zawsze było dobre dla całej Europy. Weźmy jednego z poprzedników Steinmeiera. Na początku lat dwutysięcznych były kanclerz Helmut Schmidt pisał w tygodniku „Die Zeit”, że Niemcy w swym podejściu do państw położonych między Niemcami a Rosją powinny przede wszystkim pamiętać, by nie urazić dumy Rosjan, nie przejmując się przedmiotowym potraktowaniem innych narodów regionu. Oczywiście w ostatniej dekadzie, najpierw po aneksji Krymu, potem po 24 lutego 2022 r., obserwujemy zmiany w niemieckim postrzeganiu Rosji. Ale odbywa się to raczej na zasadzie: dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. Myślenie w kategoriach XVIII lub XIX-wiecznego koncertu mocarstw cały czas tkwi głęboko w głowach niemieckich elit.

– Jest to wciąż groźne dla Polski?

– Z naszej polskiej historycznej perspektywy widzimy, że agresja Niemiec na Polskę w 1939 roku i zasada wyniszczającej okupacji, tak by zniszczyć państwo, elity, kulturę, miały charakter imperialny czy kolonialny. Natomiast byłbym przeciwny prostemu przekładaniu tych historycznych przykładów czy kategorii na interpretację polityki demokratycznych Niemiec w Unii Europejskiej w XXI wieku. Oczywiście Niemcy na wiele sposobów „rozpychają się” wobec krajów południa czy wschodu UE i realizują swój interes – czy to poprzez określony kształt polityki klimatycznej i dotychczasowe próby wymuszenia oparcia się na rosyjskim gazie, czy poprzez walutę euro i politykę eksportową, czy to poprzez „soft power” i ofensywny moralizm – takie belferskie pouczanie w relacjach międzynarodowych. Jednak ten model przywództwa Niemiec właśnie legł w gruzach za sprawą Putina i jego agresji na Ukrainę.

– Oznacza to, że w relacjach polsko-niemieckich pojawiła się szansa na obranie nowych kierunków i znalezienie płaszczyzn współpracy?

– Może zacznijmy od kontekstu. Bardzo długo podstawową diagnozą dotyczącą stosunków polsko-niemieckich było stwierdzenie asymetrii. A więc: Niemcy silniejsze i narzucające swą wolę, Polska reaktywna i niepewna, bo też ze słabszymi instytucjami, słabszym państwem i słabiej zakorzeniona w świecie Zachodu, a dodatkowo zależna od gospodarki niemieckiej. Nieprzerwany wzrost gospodarczy po 1989 roku i wejście do zachodnich sojuszy w latach 90. i 2000. spowodowały, że Polska stawała się stopniowo coraz bardziej asertywna. Ten proces wzmocniło dojście do władzy Prawa i Sprawiedliwości. Wojna na Ukrainie spowodowała zachwianie się tej ofensywnej strategii Niemiec w Europie, wybicie ich z rytmu. Długoletnie rządy Angeli Merkel zaczęły być oceniane krytycznie. Wcześniejszy kanclerz Gerhard Schroeder stał się wręcz lobbystą Kremla i jaskrawym przykładem politycznej korupcji. Rządząca w graniczącej z Polską Meklemburgii Manuela Schwesig z SPD przyjęła również znaczne pieniądze Gazpromu. W tych przykładach nie chodzi jednak o „schadenfreude” [przyjemność czerpana z cudzego nieszczęścia lub niepowodzenia – przyp. red.], ale o zauważenie strukturalnej zmiany, w której silniejszy partner nie może już na słabszego patrzeć z góry. Niemcy mają taki ładny idiom „auf Augenhöhe” – na jednym poziomie oczu – oznaczający komunikację dwóch równych partnerów. I to stało się możliwe.

– Jak objawia się to w konkretach?

– Polska z większą determinacją zaczęła prowadzić projekty w bezpośrednim sąsiedztwie z Niemcami w Świnoujściu: gazoport, port kontenerowy, Baltic Pipe – te inwestycje budziły protesty w Niemczech. Podobnie jak polskie plany rozwoju energetyki atomowej. Dla Polski te projekty są ważne same w sobie, bo decydują o bezpieczeństwie i przyszłości gospodarki, ale też są ważne w kontekście stosunków bilateralnych z Niemcami, przełamując tę wcześniejszą asymetrię i dając pewność w kontaktach z silniejszym partnerem. Drugim punktem ważnym również dla relacji dwustronnych byłoby zakończenie sporu o praworządność z Brukselą. Część kwestii w relacjach dwustronnych z Niemcami powinniśmy bowiem europeizować, czynić je wielostronnymi, ale do tego jest potrzebne pole manewru w Brukseli.

– Ale jakie miałyby być te nowe płaszczyzny współpracy?

– Jak już patrzymy na jednym poziomie, to teraz tylko obaj partnerzy muszą chcieć rozmawiać, patrząc sobie w te oczy. Odpowiedź może zależeć od miejsca siedzenia. Patrząc z perspektywy Instytutu Pileckiego i obecności w Berlinie, można wspomnieć o potrzebie rzeczywistego otwarcia się na polską historię, kulturę, język. Nasza współpraca w programie edukacyjnym ze szkołami niemieckimi oraz np. z Senatem Berlina jest bardzo obiecująca. Natomiast generalnie było to dotąd jednym z przejawów asymetrii: Polacy częściej uczyli się i uczą się niemieckiego i niemieckiej historii niż Niemcy języka polskiego i polskiej historii. I jest to wyzwanie, żeby choć trochę to zmienić. Długa wspólna granica i bliskość kontaktów społecznych i gospodarczych zobowiązują. Trochę paradoksalnie polem współpracy może okazać się kooperacja wojskowa. Polska, która rozwijając armię, staje się militarnym hubem i kluczowym państwem wschodniej flanki i Niemcy, które mają zupełnie inną kulturę strategiczną, w jakiś sposób zaczynają o tym rozmawiać – np. jak pokazuje obecna dyskusja o Patriotach. Na pewno wracać będzie temat kierunków współpracy gospodarczej w obliczu zagrożenia ze strony Chin – np. pogłębienie współpracy w zakresie wspólnej budowy e-baterii, chociaż tu akurat ostatnie kroki Niemiec nie wskazują na jakąś znaczącą zmianę.

– Jak wygląda obecnie niemiecka polityka historyczna i jakie są możliwe kierunki jej rozwoju?

– Niemcy często mrugają okiem, że oni nie prowadzą polityki historycznej, bo jest ona czymś złym. Zarzut prowadzenia „polityki historycznej” często jest za to formułowany wobec Polski. Niemcy prowadzą oczywiście bardzo aktywną politykę historyczną – liczne i finansowane z budżetu państwa muzea historyczne, miejsca pamięci, nowe inwestycje – takie jak choćby Muzeum Emigracji czy Centrum przeciwko Wypędzeniom, państwowe instytucje edukacji obywatelskiej działające również w kontekście międzynarodowym. Trzeba natomiast zaznaczyć, że skuteczna polityka historyczna to taka, o której można powiedzieć, że jej nie ma, mimo że jest… Sukcesem (zachodnio)niemieckiej polityki historycznej jest to, że mimo iż w dużej mierze w warunkach zimnej wojny i z parasolem amerykańskim była ona ufundowana na niepamięci (kazus kata warszawskiej Woli Heinza Reinefartha i jego kariery po 1945 roku to przykład), to Niemcy jednocześnie zbudowały po 1945 roku silne instytucje demokratyczne i kulturę polityczną, zaznaczając w nich wyraźne poczucie winy za swoją przeszłość. Niemcy mają przy tym taki silny rys „pedagogiczny” w kontekście międzynarodowym. Czasami przybierało to i przybiera humorystyczną postać, gdy widzi się ich autopercepcję, w myśl której ich kraj to „Weltmeister der Vergangenheitsbewältigung” – mistrz świata w przezwyciężeniu przeszłości. Ze sposobu rozliczenia się z własną przeszłością uczynili coś, czym można się chwalić i pouczać innych. Znany niemiecki dziennikarz i pisarz Henryk Broder opisał kiedyś uroczystość – rocznicę wybudowania berlińskiego pomnika ofiar Holocaustu – w czasie której jeden z mówców stwierdził, że „tego pomnika inni będą nam zazdrościć”.

– Czy rzeczywiście Niemcy są mistrzami rozliczenia się z przeszłością?

kiego doświadczenia wojennego” czy arogancja wydawcy i publicysty Jakoba Augsteina w jego rozmowie z ukraińską pisarką Tanią Malarczuk – te przykłady irytują, ale też pokazują, że po zdarciu tego niemieckiego pozłotka, łatwiej będzie teraz może przejść do rozmowy „auf Augenhöhe”.

– A jaki był w Niemczech oddźwięk polskiej noty dyplomatycznej w sprawie reparacji wojennych?

– Najkrócej mówiąc, została ona przyjęta wstrzemięźliwie. Obowiązuje narracja, że na gruncie formalnoprawnym wszystko zostało już rozstrzygnięte. Towarzyszy jej zapewnienie, że Niemcy oczywiście poczuwają się do winy. Polska przygotowując obszerny raport o stratach wojennych, wykonała jednak krok otwierający możliwość rozmowy, której Niemcom nie będzie łatwo uniknąć. Jaki będzie tego skutek, trudno rzecz jasna przewidzieć, ale sam fakt przygotowania raportu i noty z pewnością jest krokiem w dobrą stronę.

Tekst pochodzi z 48. (1767) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Trump, kłopoty w Chinach, wojna na Ukrainie… z ostatniej chwili
Trump, kłopoty w Chinach, wojna na Ukrainie…

Trump po globalistycznej administracji Bidena odziedziczył otwarte granice z ok. 20 mln nieudokumentowanych migrantów wśród których szacuje się ilość przestępców, członków gangów na 0,5 mln. Z rocznym deficytem budżetowym w wysokości $2 bln (USD trylionów), z zadłużeniem dochodzącym do $37 bln (całe zadłużenie $103 bln!) i rocznym deficytem w wymianie handlowej $1,2 bln Ameryka była na linii pochyłej do bankrucji, dlatego takiej sytuacji nie mógł tolerować biznesmen Trump.

Tadeusz Płużański: Tak „wyzwalali” nas Rosjanie i Niemcy z ostatniej chwili
Tadeusz Płużański: Tak „wyzwalali” nas Rosjanie i Niemcy

„Najpierw na rowerach przyjechało dwóch czerwonoarmistów, a po nich gazikiem starszy stopniem oficer i oświadczył: «Jesteście wolni, możecie iść do domu». Już w Elblągu przywitały nas hasła: «Śmierć bandytom z AK», «Zaplute karły reakcji»” – tak „wyzwolenie” niemieckiego obozu Stutthof – 9 maja 1945 r. – opisał mój Ojciec Tadeusz Ludwik Płużański we wspomnieniach „Z otchłani”.

W niedzielę referendum nad odwołaniem prezydent Zabrza z rekomendacji Koalicji Obywatelskiej gorące
W niedzielę referendum nad odwołaniem prezydent Zabrza z rekomendacji Koalicji Obywatelskiej

Ostatnia prosta przed zarządzonym przez śląskiego komisarza wyborczego lokalnego referendum w Zabrzu. Głosowanie nad odwołaniem przed końcem kadencji budzącej kontrowersje prezydent Zabrza Agnieszki Rupniewskiej (wystawionej do wyborów przez Koalicję Obywatelską) oraz całej Rady Miasta zdominowanej przez jej zwolenników odbędzie w całym mieście i wszystkich dzielnicach już w najbliższą niedzielę – 11 maja (w godz. 7-21)

75. rocznica podpisania Deklaracji Schumana w cieniu europejskiego totalitaryzmu z ostatniej chwili
75. rocznica podpisania Deklaracji Schumana w cieniu europejskiego totalitaryzmu

9 maja 1950 roku francuski minister spraw zagranicznych Robert Schuman przedstawił plan budowania wspólnoty państw zachodniej części Europy w celu zagwarantowania pokoju, rozwoju gospodarczego oraz – w dalszej kolejności – odpowiedzi na zagrożenie ze strony bloku komunistycznego. Chodziło przede wszystkim o to, aby przedstawić Niemcom taką ofertę, żeby nie opłacało im się już wszczynać kolejnej wojny. Kilkadziesiąt lat później odchodzą one jednak od idei Schumana i dokonują agresji, tyle że gospodarczej, politycznej i ideologicznej.

Węgry wprowadzają embargo na mięso z Polski z ostatniej chwili
Węgry wprowadzają embargo na mięso z Polski

Węgry wprowadzają embargo na polskie bydło i mięso do końca sierpnia w odwecie za zakaz importu węgierskich produktów z powodu epidemii pryszczycy.

Tȟašúŋke Witkó: Bolesna lekcja jaką odbierają Amerykanie, może Polsce wyjść na dobre z ostatniej chwili
Tȟašúŋke Witkó: Bolesna lekcja jaką odbierają Amerykanie, może Polsce wyjść na dobre

„Na zbója naślij zbója”, mawiała moja babcia Gienia – świeć Panie nad Jej duszą – prosta kobieta z mazowieckiej wsi, która miała ukończone cztery klasy przedwojennej szkoły powszechnej i uniwersytet życia, ale za to ten ostatni z oceną celującą.

Trump rozmawiał z Zełenskim. Biały Dom zabrał głos z ostatniej chwili
Trump rozmawiał z Zełenskim. Biały Dom zabrał głos

– Czwartkowa rozmowa prezydenta Donalda Trumpa z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim była bardzo dobra i produktywna – oświadczyła w piątek rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt. Jak dodała, dotyczyła ratyfikowanego porozumienia w sprawie inwestycji w ukraińskie surowce, jak i propozycji 30-dniowego zawieszenia broni.

Trwa debata prezydencka TV Republika. Rafał Trzaskowski nieobecny z ostatniej chwili
Trwa debata prezydencka TV Republika. Rafał Trzaskowski nieobecny

W piątek o godz. 20 wystartowała debata prezydencka w TV Republika. Nie ma w niej jednak wszystkich kandydatów – m.in. Rafała Trzaskowskiego.

Imigranci odesłani do Polski. Niemieckie służby wydały komunikat z ostatniej chwili
Imigranci odesłani do Polski. Niemieckie służby wydały komunikat

W czwartek w powiecie Barnim w Niemczech policja zatrzymała auto z pięcioma cudzoziemcami bez dokumentów. Czterech z nich zostało odesłanych do Polski.

Nie żyje ceniony polski sędzia piłkarski Wiadomości
Nie żyje ceniony polski sędzia piłkarski

Media obiegła informacja o śmierci polskiego sędziego piłkarskiego.

REKLAMA

Mateusz Fałkowski, wiceszef Instytutu Pileckiego w Berlinie: Zagraża nam taka polityka niemiecka, która umożliwiała imperializm Kreml

– W ostatniej dekadzie, najpierw po aneksji Krymu, potem po 24 lutego 2022 r., obserwujemy zmiany w niemieckim postrzeganiu Rosji. Ale odbywa się to raczej na zasadzie: dwa kroki do przodu, jeden do tyłu – mówi Mateusz Fałkowski, wiceszef Instytutu Pileckiego w Berlinie, w rozmowie z Agnieszką Żurek.
 Mateusz Fałkowski, wiceszef Instytutu Pileckiego w Berlinie: Zagraża nam taka polityka niemiecka, która umożliwiała imperializm Kreml
/ fot. pixabay.com

– Czy imperializm niemiecki jest nadal realny i groźny?

– Żyjemy w obliczu wojny na Wschodzie. Obecnie zagraża nam przede wszystkim agresywny imperializm rosyjski. Stąd odpowiedź na pytanie o Niemcy sformułowałbym następująco: zagraża nam taka polityka niemiecka, która umożliwiała imperializm Kremla. I ma ona związek z pewnym historycznym kolonialnym czy imperialnym sposobem myślenia Niemiec.

– Jak można to zilustrować?

– Można sięgnąć po pewien album. W 2008 roku Frank-Walter Steinmeier, obecnie prezydent, wówczas minister spraw zagranicznych, napisał w przedmowie do katalogu wystawy o Romanowach i Hohenzollernach, że porozumienie niemiecko-rosyjskie zawsze było dobre dla całej Europy. Weźmy jednego z poprzedników Steinmeiera. Na początku lat dwutysięcznych były kanclerz Helmut Schmidt pisał w tygodniku „Die Zeit”, że Niemcy w swym podejściu do państw położonych między Niemcami a Rosją powinny przede wszystkim pamiętać, by nie urazić dumy Rosjan, nie przejmując się przedmiotowym potraktowaniem innych narodów regionu. Oczywiście w ostatniej dekadzie, najpierw po aneksji Krymu, potem po 24 lutego 2022 r., obserwujemy zmiany w niemieckim postrzeganiu Rosji. Ale odbywa się to raczej na zasadzie: dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. Myślenie w kategoriach XVIII lub XIX-wiecznego koncertu mocarstw cały czas tkwi głęboko w głowach niemieckich elit.

– Jest to wciąż groźne dla Polski?

– Z naszej polskiej historycznej perspektywy widzimy, że agresja Niemiec na Polskę w 1939 roku i zasada wyniszczającej okupacji, tak by zniszczyć państwo, elity, kulturę, miały charakter imperialny czy kolonialny. Natomiast byłbym przeciwny prostemu przekładaniu tych historycznych przykładów czy kategorii na interpretację polityki demokratycznych Niemiec w Unii Europejskiej w XXI wieku. Oczywiście Niemcy na wiele sposobów „rozpychają się” wobec krajów południa czy wschodu UE i realizują swój interes – czy to poprzez określony kształt polityki klimatycznej i dotychczasowe próby wymuszenia oparcia się na rosyjskim gazie, czy poprzez walutę euro i politykę eksportową, czy to poprzez „soft power” i ofensywny moralizm – takie belferskie pouczanie w relacjach międzynarodowych. Jednak ten model przywództwa Niemiec właśnie legł w gruzach za sprawą Putina i jego agresji na Ukrainę.

– Oznacza to, że w relacjach polsko-niemieckich pojawiła się szansa na obranie nowych kierunków i znalezienie płaszczyzn współpracy?

– Może zacznijmy od kontekstu. Bardzo długo podstawową diagnozą dotyczącą stosunków polsko-niemieckich było stwierdzenie asymetrii. A więc: Niemcy silniejsze i narzucające swą wolę, Polska reaktywna i niepewna, bo też ze słabszymi instytucjami, słabszym państwem i słabiej zakorzeniona w świecie Zachodu, a dodatkowo zależna od gospodarki niemieckiej. Nieprzerwany wzrost gospodarczy po 1989 roku i wejście do zachodnich sojuszy w latach 90. i 2000. spowodowały, że Polska stawała się stopniowo coraz bardziej asertywna. Ten proces wzmocniło dojście do władzy Prawa i Sprawiedliwości. Wojna na Ukrainie spowodowała zachwianie się tej ofensywnej strategii Niemiec w Europie, wybicie ich z rytmu. Długoletnie rządy Angeli Merkel zaczęły być oceniane krytycznie. Wcześniejszy kanclerz Gerhard Schroeder stał się wręcz lobbystą Kremla i jaskrawym przykładem politycznej korupcji. Rządząca w graniczącej z Polską Meklemburgii Manuela Schwesig z SPD przyjęła również znaczne pieniądze Gazpromu. W tych przykładach nie chodzi jednak o „schadenfreude” [przyjemność czerpana z cudzego nieszczęścia lub niepowodzenia – przyp. red.], ale o zauważenie strukturalnej zmiany, w której silniejszy partner nie może już na słabszego patrzeć z góry. Niemcy mają taki ładny idiom „auf Augenhöhe” – na jednym poziomie oczu – oznaczający komunikację dwóch równych partnerów. I to stało się możliwe.

– Jak objawia się to w konkretach?

– Polska z większą determinacją zaczęła prowadzić projekty w bezpośrednim sąsiedztwie z Niemcami w Świnoujściu: gazoport, port kontenerowy, Baltic Pipe – te inwestycje budziły protesty w Niemczech. Podobnie jak polskie plany rozwoju energetyki atomowej. Dla Polski te projekty są ważne same w sobie, bo decydują o bezpieczeństwie i przyszłości gospodarki, ale też są ważne w kontekście stosunków bilateralnych z Niemcami, przełamując tę wcześniejszą asymetrię i dając pewność w kontaktach z silniejszym partnerem. Drugim punktem ważnym również dla relacji dwustronnych byłoby zakończenie sporu o praworządność z Brukselą. Część kwestii w relacjach dwustronnych z Niemcami powinniśmy bowiem europeizować, czynić je wielostronnymi, ale do tego jest potrzebne pole manewru w Brukseli.

– Ale jakie miałyby być te nowe płaszczyzny współpracy?

– Jak już patrzymy na jednym poziomie, to teraz tylko obaj partnerzy muszą chcieć rozmawiać, patrząc sobie w te oczy. Odpowiedź może zależeć od miejsca siedzenia. Patrząc z perspektywy Instytutu Pileckiego i obecności w Berlinie, można wspomnieć o potrzebie rzeczywistego otwarcia się na polską historię, kulturę, język. Nasza współpraca w programie edukacyjnym ze szkołami niemieckimi oraz np. z Senatem Berlina jest bardzo obiecująca. Natomiast generalnie było to dotąd jednym z przejawów asymetrii: Polacy częściej uczyli się i uczą się niemieckiego i niemieckiej historii niż Niemcy języka polskiego i polskiej historii. I jest to wyzwanie, żeby choć trochę to zmienić. Długa wspólna granica i bliskość kontaktów społecznych i gospodarczych zobowiązują. Trochę paradoksalnie polem współpracy może okazać się kooperacja wojskowa. Polska, która rozwijając armię, staje się militarnym hubem i kluczowym państwem wschodniej flanki i Niemcy, które mają zupełnie inną kulturę strategiczną, w jakiś sposób zaczynają o tym rozmawiać – np. jak pokazuje obecna dyskusja o Patriotach. Na pewno wracać będzie temat kierunków współpracy gospodarczej w obliczu zagrożenia ze strony Chin – np. pogłębienie współpracy w zakresie wspólnej budowy e-baterii, chociaż tu akurat ostatnie kroki Niemiec nie wskazują na jakąś znaczącą zmianę.

– Jak wygląda obecnie niemiecka polityka historyczna i jakie są możliwe kierunki jej rozwoju?

– Niemcy często mrugają okiem, że oni nie prowadzą polityki historycznej, bo jest ona czymś złym. Zarzut prowadzenia „polityki historycznej” często jest za to formułowany wobec Polski. Niemcy prowadzą oczywiście bardzo aktywną politykę historyczną – liczne i finansowane z budżetu państwa muzea historyczne, miejsca pamięci, nowe inwestycje – takie jak choćby Muzeum Emigracji czy Centrum przeciwko Wypędzeniom, państwowe instytucje edukacji obywatelskiej działające również w kontekście międzynarodowym. Trzeba natomiast zaznaczyć, że skuteczna polityka historyczna to taka, o której można powiedzieć, że jej nie ma, mimo że jest… Sukcesem (zachodnio)niemieckiej polityki historycznej jest to, że mimo iż w dużej mierze w warunkach zimnej wojny i z parasolem amerykańskim była ona ufundowana na niepamięci (kazus kata warszawskiej Woli Heinza Reinefartha i jego kariery po 1945 roku to przykład), to Niemcy jednocześnie zbudowały po 1945 roku silne instytucje demokratyczne i kulturę polityczną, zaznaczając w nich wyraźne poczucie winy za swoją przeszłość. Niemcy mają przy tym taki silny rys „pedagogiczny” w kontekście międzynarodowym. Czasami przybierało to i przybiera humorystyczną postać, gdy widzi się ich autopercepcję, w myśl której ich kraj to „Weltmeister der Vergangenheitsbewältigung” – mistrz świata w przezwyciężeniu przeszłości. Ze sposobu rozliczenia się z własną przeszłością uczynili coś, czym można się chwalić i pouczać innych. Znany niemiecki dziennikarz i pisarz Henryk Broder opisał kiedyś uroczystość – rocznicę wybudowania berlińskiego pomnika ofiar Holocaustu – w czasie której jeden z mówców stwierdził, że „tego pomnika inni będą nam zazdrościć”.

– Czy rzeczywiście Niemcy są mistrzami rozliczenia się z przeszłością?

kiego doświadczenia wojennego” czy arogancja wydawcy i publicysty Jakoba Augsteina w jego rozmowie z ukraińską pisarką Tanią Malarczuk – te przykłady irytują, ale też pokazują, że po zdarciu tego niemieckiego pozłotka, łatwiej będzie teraz może przejść do rozmowy „auf Augenhöhe”.

– A jaki był w Niemczech oddźwięk polskiej noty dyplomatycznej w sprawie reparacji wojennych?

– Najkrócej mówiąc, została ona przyjęta wstrzemięźliwie. Obowiązuje narracja, że na gruncie formalnoprawnym wszystko zostało już rozstrzygnięte. Towarzyszy jej zapewnienie, że Niemcy oczywiście poczuwają się do winy. Polska przygotowując obszerny raport o stratach wojennych, wykonała jednak krok otwierający możliwość rozmowy, której Niemcom nie będzie łatwo uniknąć. Jaki będzie tego skutek, trudno rzecz jasna przewidzieć, ale sam fakt przygotowania raportu i noty z pewnością jest krokiem w dobrą stronę.

Tekst pochodzi z 48. (1767) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe