Bp Andrzej Czaja: Co to znaczy "wierzyć w Kościół"? [wywiad]
Marcin Przeciszewski, KAI: „Wierzę w Kościół Chrystusowy” to temat nowego programu duszpasterskiego, który rozpocznie się 28 listopada br., w pierwszą niedzielę Adwentu. Zacznijmy od fundamentu: Co w istocie oznacza wiara w Kościół, gdyż wielu ludzi ma z tym problem?
Bp Andrzej Czaja: Wierzyć w Kościół to znaczy wierzyć w obecność Boga pośród nas. Wiara w Kościół jest więc konkretyzacją wiary w Boga, Emmanuela, który się nam objawił i który jest obecny pośród nas i dla nas. Jest to więc wiara w Boga działającego w historii, Boga zaangażowanego w rodzaj ludzki.
- Ale jak uzasadnić dzisiejszemu człowiekowi potrzebę „wiary w Kościół”, skoro Kościół – jako instytucja kierowana przez ludzi – ma często oblicze trudne do akceptacji i na skutek tego jego autorytet mocno spada? Widać to doskonale w Polsce ostatnich lat, choćby obserwując środowiska inteligenckie oraz młodzież.
- Wiara w Kościół jest trudniejsza niż wiara w Boga. Kard. Joseph Ratzinger pisał we „Wprowadzeniu w chrześcijaństwo”, że wiara w transcendentnego Boga jest łatwiejsza od wiary w Boga wcielonego, gdyż Bóg, który stał się człowiekiem dla Żydów był zgorszeniem, a dla Greków głupotą. A dla chrześcijan fakt Wcielenia jest objawieniem mocy Bożej i źródłem nadziei.
Jeszcze trudniejsza jest wiara w Kościół, bo jest to wiara w Boga działającego pośród nas, właśnie we wspólnocie Kościoła. Tymczasem obecność Boga w Kościele jest nierzadko przysłonięta naszym ludzkim grzechem, który niszczy jedność z Bogiem, pokój Boży w nas i wspólnotę wiary. Często widzimy jak bardzo to co ludzkie, przesłania i zarysowuje to, co w Kościele jest Boże i święte. Jest to antyświadectwo, które zaciemnia świętość Kościoła i jego Boski wymiar.
Wobec tego pierwszą rzeczą służącą odnowie Kościoła będzie zawsze nasze osobiste nawrócenie. Chodzi o nieustanne podejmowanie na nowo drogi ku Chrystusowi. I tu dochodzimy do tego, co jest największym zagrożeniem dla zdrowia i żywotności Kościoła. Fakt, że wielu jego członków nie korzysta regularnie z sakramentu pokuty i pojednania, a trwając w grzechu, żyje bez stanu łaski uświęcającej. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest między innymi słabość Kościoła. Moc Kościoła jest z Chrystusa, a kiedy rozluźniamy więzi z Chrystusem, to wszystko zaczyna się psuć i walić.
- Kościół jako wspólnota wymaga więc oczyszczenia?
- Oczywiście. Ale proces oczyszczenia nie może obejmować tylko sfery moralnej. Nieustanne oczyszczanie Kościoła dotyczyć winno tych czterech sfer, które są wymienione w wyznaniu wiary: „Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”. Musimy więc Kościół oczyszczać z tego wszystkiego co uderza w jedność, w świętość, w powszechność i w apostolskość Kościoła. Jakakolwiek rysa na którymś z tych przymiotów Kościoła sprawia, że zaciemniamy fakt, że Kościół jest Boży.
- Jak ten proces winien przebiegać?
- Kościół jest jeden. To znaczy, że w swej najgłębszej istocie jest on niepodzielony, choć gołym okiem widzimy, że jest podzielony na różne wyznania.
- A więc, jeśli wierzę w Kościół Chrystusowy, to znaczy, że jest to Kościół obejmujący także inne wyznania?
- Tak. Kościół jest jeden i nie ma innego Kościoła. Kościół jest jeden, gdyż jest jeden Pan, jedna wiara i jeden chrzest oraz jest w nim obecny ten sam Duch Święty. Proces oczyszczenia Kościoła polegać winien na przezwyciężaniu podziałów, waśni i sporów, zarówno tych historycznych jak i tych całkiem współczesnych.
Kościół jest powszechny, czyli ma służyć wszystkim ludziom, wszystkich czasów. Nie może być Kościołem zasiedziałym, ale powinien być pełen dynamizmu misyjnego. Musimy wyjść do wszystkich, a jeśli tego nie robimy, to zaciemniamy, to co w Kościele jest Boże. Nie siedźmy więc i nie myślmy tylko o sobie na zasadzie „ratuj duszę swoją”. Pamiętajmy o tych duszach, które żyją wokół nas. Nie mogą być nam obojętni np. ci, którzy po pandemii zostali w domach. Nie może być nam obojętne, czy nasz małżonek lub dziecko zaniedbuje wiarę i stopniowo traci więź z Chrystusem.
Z kolei apostolskość Kościoła wymaga, byśmy żyli w wierze apostołów i tę wiarę głosili. Wykładnia tej wiary jest szczególnym zadaniem urzędu nauczycielskiego Kościoła, a my wszyscy mamy nią żyć. Tymczasem dziś jest wiele różnych „nowinek”, wybiórczego traktowania nauczania, bądź naginania go do własnych pomysłów i potrzeb. A te naleciałości, ten subiektywizm sprawiają, że oblicze Kościoła przestaje być wyraziste. I z tego musimy się oczyszczać.
- A w jakiej mierze krytyka jest dopuszczalna w Kościele, a jakie są jej granice?
- Krytyka jest niezbędna Kościołowi do zdrowego funkcjonowania. Mam na myśli uczciwą krytykę, która oznacza poszukiwanie prawdy i dobra. Dlatego trzeba weryfikować intencję. Granicą krytyki jest czysta intencja. Jeśli nie szukam dobra podmiotu, który krytykuję, i nie szukam prawdy, to już nie rozwijam krytyki, lecz uprawiam niszczące krytykanctwo. Ważny jest też sposób, w jaki dokonujemy krytycznej oceny. Abp Nossol powtarzał nam często doniosłe wskazanie Ojców Soboru Watykańskiego II, które uczynił dewizą swego biskupiego posługiwania: „Prawdę czynić w miłości!”. To jest rzecz jasna bardzo trudne, ale właśnie tego trzeba się trzymać.
- „Ecclesia semper reformanda est”. Jest to hasło, którego autorem był św. Augustyn, ale wciąż wydaje się aktualne. Jak mamy je wcielać w życie?
- Nieustanna potrzeba odnowy, reformy Kościoła, wynika z potrzeby wierności misji zbawienia. Świat się zmienia. Nie możemy zachowywać się tak, że mamy swoje utarte ścieżki i nic nie zmieniamy. Musimy uwzględniać zmiany w świecie, które pociągają za sobą zmiany w życiu i postępowaniu człowieka, ponieważ naszym zadaniem jest pomóc każdemu człowiekowi w Zbawieniu. To zaś wiąże się z koniecznością znajdywania odpowiednich dróg i form docierania do człowieka żyjącego tu i teraz, aby otworzył drzwi Chrystusowi.
- Co więc dziś w Kościelec w Polsce wymaga pilnej reformy?
- Bardzo potrzebna jest zmiana mentalna wśród duchownych. Mam na myśli to, co papież Franciszek nazywa nawróceniem pastoralnym, o które tak często apeluje. Wszyscy musimy przezwyciężać klerykalizm, bo siedzi on głęboko nie tylko w nas księżach, ale i w wiernych świeckich.
Rzeczą konieczną jest też zmiana stosunku do świeckich. Jako pasterze musimy zaprosić wiernych świeckich do współpracy. Trzeba ich włączać w życie i funkcjonowanie Kościoła, aby brali w nim aktywny udział. Stąd też od razu wielka potrzeba kształtowania różnych form formacji duchowej dla nich.
- Sobór Watykański II na nowo odkrył i zdefiniował, czym w istocie jest Kościół. Co – zdaniem Księdza Biskupa - jest istotą eklezjologii soborowej? Która z definicji Kościoła najlepiej opisuje jego naturę i misję?
- Sobór odniósł się do pewnych definicji Kościoła, choć sam wyraźnie zrezygnował z próby zdefiniowania Kościoła. Ojcowie Soboru bardzo mocno podkreślali wymiar tajemnicy Kościoła, zwłaszcza to, że Kościół urzeczywistnia się w Chrystusie. Nie jest to tylko zgromadzenie tych, którzy z wiarą spoglądają na Chrystusa, ale jest to rzeczywistość w Chrystusie, co On sam komunikuje nam za pomocą obrazu winnego krzewu i latorośli. Chrześcijanin egzystuje i jego życie pięknie owocuje na życie wieczne i ku zbudowaniu innych, gdy trwa w Chrystusie – jak latorośl w winnym krzewie.
Wyjątkowo ważną jest też myśl soborowa na temat natury Kościoła, że stanowi „una realitas complexa”, czyli jedną złożoną rzeczywistość, która zrasta się z pierwiastka Boskiego i ludzkiego, z tego co święte i tego co grzeszne, z tego co jest widzialne i tego, co niewidzialne. Kościół zatem to zjednoczona w Chrystusie Bosko-ludzka rzeczywistość, której źródłem i zasadą życia jest jeden i ten sam Duch Święty w Chrystusie i chrześcijanach.
A skoro Kościół stanowi tak złożoną rzeczywistość, składającą się z pierwiastka Boskiego i ludzkiego, Ojcowie Soboru uznali, że nie sposób go zdefiniować i podjęli biblijno-patrystyczną metodę opisu Kościoła, jego fenomenu i tajemnicy, za pomocą wielkiego bogactwa obrazów i metafor komplementarnie ujętych. Ks. prof. Jerzy Szymik określił tę drogę zasadą „wielokrotnego i”. Sobór mówi, że Kościół jest zaczątkiem Królestwa Bożego i trzodą, i rolą uprawną, i owczarnią, i budowlą Bożą, i… i…. Przy tym, opisując w ten sposób złożoną rzeczywistość Kościoła, za każdym razem wskazano rolę Chrystusa w Kościele. Jeśli np. mowa jest o Kościele jako trzodzie, to jej pasterzem jest Chrystus, jeśli mowa jest o owczarni, to Chrystus jest jej bramą, jeśli Kościół stanowi zalążek Królestwa Bożego, Chrystus jest tu królem, jeśli Kościół budowlą Bożą, to Chrystus jej kamieniem węgielnym.
Wiele istotnych treści zawiera podstawowy dokument Soboru jakim jest Konstytucja dogmatyczna o Kościele „Lumen gentium”. Jest ona rzetelną odpowiedzią Ojców Soboru na pytanie papieża św. Pawła VI: „Kościele, co sam myślisz o sobie?” Podstawowe treści rozwinięte zostały w ramach interpretacji Kościoła jako ludu Bożego, Mistycznego Ciała Chrystusa i sakramentu zbawienia. Wszystko zaś zintegrowano powracając do wczesnochrześcijańskiego rozumienia Kościoła jako komunii (grec. koinonia, łac. communio). W słynnym wykładzie z Foggi w lutym 1985 r. kard. Joseph Ratzinger pokazał, jak bardzo pojęcie „communio” przenika całe nauczanie Soboru Watykańskiego II i jest zasadniczą kategorią interpretacyjną soborowej eklezjologii. Z tym pojęciem wiąże się postrzeganie Kościoła jako wspólnoty zamierzonej przez Boga, zakorzenionej w Bogu i prowadzącej do jedności z Bogiem. I tę optykę i diagnozę wyraźnie uznał i potwierdził nadzwyczajny synod biskupów obradujący jesienią 1985 r., w XX lecie Soboru Watykańskiego II.
- A jak należy rozumieć prawdę, że poza Kościołem nie ma zbawienia?
- Jeśli będziemy szeroko rozumieć Kościół, tak jak to zakreślił Sobór Watykański II - który mówi o dwóch kręgach przynależności i kręgu różnorakiego przyporządkowania do Kościoła - to można powiedzieć, że poza tak rozumianym Kościołem zbawienia nie ma. Kościół jest w Chrystusie niejako sakramentem zbawienia, czyli znakiem i narzędziem zjednoczenia ludzi z Bogiem i między sobą. Można też powiedzieć, że jest szczególnym środowiskiem zbawienia, bo łatwo w nim o dostęp do Chrystusa, bez którego nie ma zbawienia. Zbawcza moc Chrystusa sięga jednak dalej niż przestrzeń widzialnego Kościoła. On jest Zbawicielem wszystkich ludzi i jego działanie zbawcze dotyczy nie tylko tych, którzy są świadomie w Kościele, ponieważ zdolne jest objąć każdego człowieka dobrej woli. Światłem jest tu orędzie Aniołów, które wybrzmiewa w noc Narodzenia Pańskiego: „Pokój ludziom dobrej woli!”. Dlatego nie możemy odmówić możliwości zbawienia ludziom, których charakteryzuje dobra wola i są otwarci na Ewangelię, nawet jeśli jest to nieświadome, bo nie mieli możliwości poznania Jezusa.
Sobór Watykański II stwierdza, że choć pielgrzymujący Kościół jest konieczny do zbawienia, nie można pozbawić możliwości zbawienia tych, którzy bez własnej winy nie znają Ewangelii. Tylko sobie wiadomymi drogami Pan Bóg może ich doprowadzić do wiary, a Duch Święty może ich obdarować udziałem w zwycięstwie Chrystusa, jeśli szczerym sercem szukają Boga i wolę Jego poznaną w sumieniu starają się realizować, czy w ogóle usiłują wieść uczciwe życie. Natomiast wbrew naszej woli Pan Bóg nie działa zbawczo. Do zbawienia nie zmusza. I dlatego ostatecznie granica pomiędzy zbawieniem, a nie-zbawieniem przebiega przez głębię ludzkiego serca.
- Ksiądz Biskup podkreśla, że rozpoczynający się program duszpasterski powinien być bardzo mocno związany z pracami synodalnymi? W jaki sposób i do czego ma to doprowadzić?
- Papież ogłaszając w ubiegłym roku synod nt. synodalności w Kościele, zaprosił nas do wstąpienia na drogę kroczenia razem i wsłuchiwania się w głos Ducha Świętego. W trakcie kończącego się etapu diecezjalnego synodu, mamy za sobą doświadczenie „ćwiczeń synodalnych” opartych na modlitwie, słowie Bożym i formule wzajemnego słuchania się ku rozeznawaniu tego, co jest z Bożego Ducha i co mówi On do Kościoła. Jest to metoda, która pokazuje nam, w jaki sposób możemy dojść do bardziej synodalnego funkcjonowania Kościoła. Tak zaś trzeba widzieć zasadniczy kierunek ku odnowie Kościoła: czynić Kościół synodalnym, czyli zgodnie z soborową wizją bardziej wspólnotowym, otwartym i służebnym.
Jako ważny znak nadziei dla dzisiejszego Kościoła dostrzegam budzenie się świadomości bycia Kościołem i poczucia odpowiedzialności za Kościół. Widzę też coraz większe pragnienie rozwoju duchowego, wywołanego świadomością, że „tak dalej już nie można”, że ulegając dalej wpływom dzisiejszego świata doprowadzimy do zniszczenia tego, co w nas duchowe. W konsekwencji ludzka dusza nie znajdzie pokoju i szczęścia. Trzeba więc wypływać na głębię.
- Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Marcin Przeciszewski
***
Bp Andrzej Czaja, ur. 1963, duchowny katolicki, dr hab. teologii dogmatycznej, biskup diecezjalny opolski od 2009 roku, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Uniwersytetu Opolskiego, przewodniczący Komisji ds. Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski.
Marcin Przeciszewski / Opole