[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Historia masowych grobów dzieci w Kanadzie to oszustwo? 56 kościołów spłonęło naprawdę
Dla postępowej lewicy nie istnieje ani prawda, ani sprawiedliwość. Istnieje tylko władza i ci, którzy są zbyt słabi, by po nią sięgnąć. I istnieje jeszcze narracja – ulubione słowo progresywnych filozofów i aktywistów. O narracji zastępującej obiektywną rzeczywistość, jej konstrukcji i dekonstrukcji pisał Derrida, pisał Foucault i fantazjowali inni teoretycy postmodernizmu.
Nie powinno więc nas może dziwić, że to nie dociekanie prawdy, a tworzenie sprzyjającej lewicy narracji jest jednym z głównych zajęć jej działaczy. Świetny przykład tego mieliśmy dwa lata temu, gdy na bohatera przez siłę odpowiedniej narracji wykreowany został George Floyd. Przestępca, który przykładał ciężarnym kobietom spluwy do brzucha, stał się męczennikiem Afroamerykanów tylko dlatego, bo mainstreamowe media mówiły o nim przychylnie i nie dopuszczały żadnych głosów sprzeciwu. Przykładem z drugiego bieguna niewiele później stał się Kyle Rittenhouse, dzielny nastolatek, który obronił siebie i innych przed złodziejem, pedofilem i żonobijcą. Media jednak zrobiły z Rittenhouse'a potwora, który dla sportu zabił trzech murzynów. Czy mediom lewicowo-liberalnym przeszkadzało, że chłopak działał w samoobronie, a postrzeleni i zastrzeleni przez niego napastnicy byli biali? Nie. Narracja zastąpiła rzeczywistość, symulacrum wystarczyło za prawdę.
I wszystko wskazuje na to, że kolejną, wielką, zakłamaną narracją, którą udało się postępowym mediom stworzyć, jest zbiór manipulacji, pół-prawd i oszczerstw, którymi otoczono historię odkrycia (na nowo) przylegających do katolickich szkół grobów i cmentarzy. Według mediów bliżej nieznane na początku mogiły miały być dowodem masowych mordów dokonanych przez katolików na rdzennych mieszkańcach Północnej Ameryki. Według nowszych doniesień te mogiły jednak albo był częścią zwykłych cmentarzy, albo były... puste.
Pierwsze rysy
Początkowa, pompowana przez media narracja była taka: odkryto masowe groby dzieci. Te masowe groby pełne były ludzkich szczątków nieletnich, którzy zostali zabici, zamordowani, zadręczeni przez swoich opiekunów: księży, zakonników i siostry zakonne, oraz świeckich pracowników katolickich szkół. Dzieci trafiały do masowych grobów albo nieoznaczonych mogił, bo padały trupem tak często, że nikt się poprawnym ich pochówkiem niby nie interesował. Dodatkowo – tak sugerowały lub twierdziły wprost lewicowe media – dzieci były ofiarami rasizmu, umarły więc tak, jak i żyły: otoczone raz pogardą, raz obojętnością białych.
„Potwierdzono ciała 215 dzieci zakopanych przy Indiańskiej Szkole w Kamloops!” - donosiły media. Dodatkowe 751 szkieletów miało leżeć w innym miejscu, w Saskatchewan, ale też przy katolickiej szkole. Dramatycznym nagłówkom nie było końca.
„Smutek i żałoba po odkryciu 215 ciał w nieoznaczonych grobach”, „Uroczystość ku pamięci dzieci, których szczątki znaleziono przy szkole z internatem”, „Jak tysiące rdzennych dzieci zniknęły z Kanady” - gdy machina medialnej histerii i propagandy ruszyła raz, a dobrze, nikt już nie musiał jej napędzać. Ona napędzała się sama. Niedługo już nikt nie pisał o „nieoznaczonych grobach” - wszyscy pisali o „masowych, anonimowych mogiłach” (mass graves), przywołując na pamięć brutalne porównania z potwornościami zbiorowych mogił II Wojny Światowej. CTV News, jedna z większych grup medialnych USA, posunęła się nawet tak daleko, że mówiła o „rzeczywistym ludobójstwie”.
Od samego jednak początku coś nie pasowało w tych historiach: skąd wziął się pomysł o masowych grobach? Naukowcy, którzy pierwsi poinformowali o sprawie, opisywali tylko indywidualne groby! Czemu nawet sami Indianie uspokajali, że w historii chodzi o zapomniane cmentarze? Jeżeli chodziło o ukrywane przez całe dekady mordy na rdzennych mieszkańcach Kanady, to gdzie są ślady tej akcji, gdzie komunikacja między tuszującymi sprawę organami?
Dziury w antykościelnej narracji próbowano wytykać więc już w 2021 roku. Pierwsza na dużą skalę zrobiła to Lauren Southern, Kanadyjka i prawicowa działaczka, która nakręciła o wszystkim film: The Canadian Mass Grave Hoax, Fałszerstwo Mogił Masowych w Kanadzie. Film i postulowane w nim tezy wzbudził jednak tak wielki gniew lewicowych działaczy, że na Southern wylała się fala hejtu, a sesje jej filmu zostały odwołane w wielu miejscach.
- Nie mogą pojawiać się takie informacje, które sieją nienawiść! – grzmiała oficjalna speakerka University of British Columbia, tłumacząc, czemu jej uczelnia nie może nawet pozwolić na pokazanie krytycznego wobec narracji filmu. - Sam fakt, że ten film istnieje, zagraża poczuciu bezpieczeństwa naszych studentów. Oni są przez to straumatyzowani!
56 kościołów później
Nagonka, którą stworzyły media, doprowadziła do masowych (sic!) ataków na kościoły. Łącznie zdewastowanych lub spalonych zostało 56 świątyń, a świat obiegły zdjęcia płonących budynków i komentatorze cieszących się ze zniszczenia lewicowych aktywistów, pozorujących siebie na obrońców „indigenous people”, Indian. Podpalenia i akty dewastacji uznano zbiorowo za akt sprawiedliwości i absolutnym tabu stało się ściganie ich z urzędu.
Rysy w dokładnie skonstruowanej, antykatolickiej propagandzie zaczęły się jednak powiększać. Posty krytyczne pojawiały się najpierw na Reddicie, delikatne sugestie, że masowe mordy i mogiły nie opisują rzeczywistości, przekazywały nawet feministki w liberalnych mediach (np. w wywiadzie Meghan Murphy dla Unherd), aż w końcu na krytykę narracji zdecydował się tydzień temu The Federalist, magazyn liberalno-konserwatywny, produkujący własny podcast.
„Not One Corpse Has Been Found In The ‘Mass Grave’ Of Indigenous Children In Canada” - „Żadne zwłoki nie zostały znalezione w „masowych mogiłach” rdzennych dzieci w Kanadzie” - taki tytuł nosi odważny tytuł, który przełamał – przynajmniej w Internecie – zmowę milczenia w całej sprawie. Za nim podążyły mniejsze publikacje. W Polsce były to również niezależne blogi, jak np. Stowarzyszenie Monarchii Katolickiej na Facebooku, które zwróciło uwagę, że:
„ ... nie ma dowodów, by masowy grób 215 dzieci w Kamloops, kiedykolwiek istniał. Pomimo tego, że media donosiły o odkrytych szczątkach, nie dokonano nigdy żadnej ekshumacji ani żadnych wykopalisk. Cała sprawa oparła się o dokonane przez młodą "antropolożkę konfliktu", Sarah'ę Beaulieu, badania radarowe. Jej poszukiwania obejmowały tylko dwa akry całkowitej powierzchni 160 akrów i jak sama Sarah powiedziała na konferencji prasowej w lipcu 2021 AD, „ledwo zadrapała powierzchnię”. Wspomniała ona również, że nie da się potwierdzić „prawdopodobnych grobów”, do czasu aż nie zostaną przeprowadzone wykopaliska.”
Jak podał też dalej rzeczony blog, tłumacząc tekst z The Federalist:
"Profesor Jacques Rouillard, emerytowany profesor na Wydziale Historii Uniwersytetu w Montrealu, niedawno opublikował szczegółowy esej w The Dorchester Review na temat tego, co znaleziono na tych i podobnych stronach — a czego nie. Nie ma dowodów, pisze Rouilliard, w żadnym z historycznych zapisów prowadzonych przez rząd, że przypadki śmierci rdzennych dzieci w tych szkołach były kiedykolwiek ukrywane, ani że jakiekolwiek zwłoki były kiedykolwiek składane w masowych, nieoznaczonych grobach, które były utrzymywane w tajemnicy, i rodzice dzieci nigdy nie zostali poinformowani, jak grupy plemienne wielokrotnie oskarżały, a media sumiennie powtarzały tego lata."
Czyli... media stworzyły narrację, stworzono nagonkę na katolików, spalono 56 kościołów i „wszystko na nic”?
Nic to
Nie, to nie było wszystko na nic, bo szkoda została wyrządzona. Narracja spełniła swój cel. W świat poszło kłamstwo, które stworzone zostało po to, by zaszkodzić Kościołowi i ono już świat okrążyło.
- No dobrze, a co, jak to nie było umyślne kłamstwo, tylko media dały się ponieść emocjom? - zapyta ktoś.
- Na jedno wychodzi! - odpowiem ja ponuro. Bo, nawet jeżeli cała zmanipulowana narracja była tylko produktem ubocznym clickbaitu i histerycznych socjali, to efekt miała taki sam, jak kłamstwo umyślne, złośliwa narracja.
Kto teraz sprostuje manipulacje? Kto odbuduje kościoły? Kto zmieni myślenie ludzi, którzy uwierzyli, że „Kościół to bezwzględna organizacja przestępcza”, jak napisał pod wpływem antyreligijnej narracji z Kanady pewien polski reżyser. Sprostowania i errata wszak nikogo nie interesują.
I nawet, jak zagoją się rany, to blizny pozostaną na zawsze.