[Tylko u nas] Wojciech Korkuć po fali oburzenia jego plakatami w Niemczech: „Chcieli mnie zakneblować. Nie udało się”
„Skoro Niemcy tak chętnie interesują się polską praworządnością, stwierdziłem, że czas zadać pytanie o niemiecką praworządność” – mówił Wojciech Korkuć portalowi TVP Info.
Zapytaliśmy artystę o tę falę oburzenia.
– Czemu mają służyć plakaty Pana autorstwa, które wywołały takie oburzenie w Niemczech?
– Plakaty mają na celu przypomnienie opinii publicznej zarówno w Polsce, w Niemczech, jak i w innych krajach, że w współczesne niemieckie państwo jest nadal przesiąknięte zbrodniczą legislacją narodowych socjalistów z czasów III Rzeszy Niemieckiej.
– A właściwie dlaczego plakaty to oburzenie wywołały?
– Pytania, które zwarłem na plakatach, dotyczą stanu prawnego, które ciągle obowiązuje. To są fakty! I moim zdaniem jest to niebywały skandal, zwłaszcza że wielokrotnie z ust niemieckich polityków można było usłyszeć, że Niemcy wręcz modelowo rozliczyły okres III Rzeszy Niemieckiej – a okazuję się, że to przejaw niebywałej hipokryzji śmierdzącej goebbelsowską propagandą. Prasa niemiecka i jej polskojęzyczne klony skierowały swoje oburzenie na artystę, który ma czelność o to pytać na plakatach.
Władze niemieckie wielokrotnie interweniowały u fundatorów tej kampanii, czyli MKiDN i Fundacji Partiotycznej, aby tę kampanię zakneblować. Nie dało się! I to jest bardzo wymowne, jak funkcjonuje dziś państwo Niemców: oni chcieli wymusić działanie cenzorskie w innym państwie! Niemcy bardzo chętnie pouczają inne narody w zakresie praworządności, ale wytknięcie im funkcjonowania złogów zbrodniczego narodowego socjalizmu w niemieckim państwie spotyka się z oburzeniem. Niemiecka reakcja jest przesiąknięta nieprzemijającą od lat 30. ubiegłego wieku pogardą do Polaków. Może z tą różnicą, że mnie jeszcze nie rozstrzelali…
To, że jest oburzenie, to bardzo dobrze – je też jestem oburzony. Ale niemieckie oburzenie powinno być skierowane do niemieckich parlamentarzystów odpowiedzialnych za stan prawa, które w stosunku do Polaków miejscami nie różni się od nazistowskiego.
– Czy spotkał się Pan osobiście z jakimiś wyrazami tego oburzenia?
– Do mnie bezpośrednio to nie trafiło. Interweniowali w MKiDN i Fundacji Patriotycznej. Cały czas czekam na odpowiedź jakiegokolwiek niemieckiego urzędnika państwowego na pytania zawarte na plakatach. Odpowiedzi na te pytania oczekuje bardzo wielu Polaków, którzy mówią mi o tym, gratulując akcji. Po to jesteśmy w UE, aby rozliczyć Niemców ze zbrodni II wojny światowej. Oni pod różnymi pretekstami wykręcają się od wypłacenia Polsce należnych reparacji i odszkodowań. Wielokrotnie podkreślają, że Niemiec na to nie stać. A ja zapytam: Czy nas Polaków stać na to, aby z nich zrezygnować?
Skala zbrodni niemieckich na ziemiach polskich jest niewyobrażalna. Żadne cywilizowane społeczeństwo nie może pozwolić, aby te zbrodnie pozostały nierozliczone. To jest w interesie Polski, w interesie przyszłości Niemiec i w ogólnym interesie bezpieczeństwa Europy. Politycy niemieccy zdają sobie sprawę, że to jest nieuchronne, a niezapłacone reparacje się nie przedawniają. Natomiast Niemcy nie zrobią tego z własnej woli. Rząd polski musi się o te reparacje, odszkodowania, zwrot zagrabionych dzieł sztuki wreszcie oficjalnie upomnieć. Bo tak naprawdę pierwszy raz po II wojnie światowej mamy taką możliwość, aby się tego domagać. I myślę, że Niemcy są lepiej na to rozliczenie przygotowani, niż nam się wydaje! Miękkim niemieckim podbrzuszem w tej kwestii jest… prawda! Prawda o skali ich niemieckiego barbarzyństwa, która bardzo nie pasuje do współczesnego wizerunku Niemców na świecie, o który się bardzo troszczą. Oni tej prawdy się boją. Boją się jej przede wszystkim niemieckie koncerny, które wzbogaciły się na dostawach wojennych na rzecz zbrodniczej machiny wojennej Hitlera. Na tym zrabowanym Europie kapitale zbudowały swoją siłę gospodarczą.
Niemcy są oburzeni, że takie plakaty są eksponowane w Warszawie… A gdyby tak pokazać te plakaty w różnych językach na całej Europie? Albo na wszystkich kontynentach?
Nie wszystko da się przeliczyć na kwoty finansowe. Ale niech ta umowna kwota 10 bilionów USD wreszcie znajdzie się na stole rokowań. Nikt nas nie obdarzy sprawiedliwością i szacunkiem, jeśli my nie będziemy się tego domagać! Czas na konkrety! 10 bilionów USD panie premierze Morawiecki – nie 1 bilion USD.
– Gdyby miał Pan szansę odpowiedzieć oburzonym, to co by Pan im powiedział?
– Dziennikarce z DPA odpowiedziałem na każde z pytań, które mi zadała. Niestety, prawie nic z tego nie uwzględniła w artykułach, które napisała. A ambasador Arndt Freytag von Loringhoven nie odpowiedział mi na pytania zawarte na plakatach… Trochę nieelegancko.
Ale jeśli bym mógł coś Niemcom doradzić, to przede wszystkim, aby jak najszybciej zwrócili Polsce zrabowane dzieła sztuki, które są w państwowych muzeach i instytucjach. Ale też, żeby dali zwykłym Niemcom szansę na oddanie tego, co dziadkowe w Polsce zrabowali – bo jak powiedział niemiecki noblista literacki Heinrich Böll: ,,W każdym niemieckim domu jest pamiątka z Polski”.
No i oczywiście niech Niemcy już teraz zaczną zbierać fundusze na reparację dla Polski. Niemieckie koncerny, z których Niemcy są tak bardzo dumni, mają wreszcie szansę wykazać się swoją przedsiębiorczością. Trzymam kciuki za niemiecką przedsiębiorczość!
[rozmawiał Cezary Krysztopa]