Skok na media dwanaście miesięcy później

Po wyborach w 2023 roku w gabinetach, pokojach i na korytarzach przy Woronicza i pl. Powstańców atmosfera stała się nerwowa. Dla wszystkich było oczywiste, że Telewizję Polską czekają zmiany. Jednak praktyka poprzednich politycznych zwrotów akcji, znana pracownikom z dłuższym zawodowym doświadczeniem, nie wskazywała na to, że przejęcie mediów publicznych przebiegnie w tak gwałtowny i niezgodny z przepisami sposób. Nowy rząd powstał 13 grudnia, tydzień później wyłączono sygnał TVP Info. Pod osłoną policyjnych pał i zaprzyjaźnionych z politykami PO ochroniarzy dokonano skoku na TVP, Polskie Radio i PAP. Z przyczyn oczywistych najwięcej emocji wywołało przejęcie Telewizji Polskiej.
Demonstracja w obronie TVP Skok na media dwanaście miesięcy później
Demonstracja w obronie TVP / fot. T. Gutry

Pracownicy TVP spodziewali się zmian raczej ewolucyjnych niż rewolucyjnych. Tak bowiem było dotąd zawsze – nawet jeśli ktoś kojarzony był z jakąś władzą, z reguły przesuwany był po prostu na mniej widoczne stanowisko. Również gdy przychodziła ekipa związana z prawicą, redakcyjna poczta pełna była pożegnań, na ogół z powodu dobrowolnych odejść, czasem do innych mediów i za większe pieniądze, jeszcze przez długie miesiące.

Jak w bantustanie

Od chwili objęcia rządów przez Koalicję 13 grudnia w debacie publicznej pojawiały się informacje o możliwych sposobach na przejęcie kontroli nad mediami publicznymi. Wszystkie wymagały jednak rozmaitych kruczków prawnych, ponieważ aby zmiany dokonać zgodnie z prawem, potrzeba było zgody KRRiT oraz Rady Mediów Narodowych, a w tych ciałach Zjednoczona Prawica zachowała większość. Ostatecznie minister Bartłomiej Sienkiewicz, od tamtych wydarzeń częściej nazywany podpułkownikiem Sienkiewiczem, zdecydował się działać w oparciu o przepisy spółek handlowych, ignorując akty prawne regulujące działania TVP, Polskiego Radia i PAP. 20 grudnia, również dzięki postawie części pracowników zaplecza technicznego, którzy uznali, że więcej ugrają na lojalności wobec nowej władzy, wyłączono sygnał TVP Info, zmieniono też program innych anten, a do budynków TVP weszli przedstawiciele nowych władz. Na Woronicza rozpoczął się kilkugodzinny protest przed budynkiem, wewnątrz którego trwały przepychanki z udziałem policji, posłów (traktowanych bezceremonialnie) oraz legalnych i nielegalnych władz stacji. Na pl. Powstańców rozpoczęła się okupacja z udziałem umocowanego prawnie, lecz nieuznawanego przez ekipę Tuska kierownictwa i dziennikarzy. – Pamiętam to jako coś, co po prostu przyszło – wspomina Krzysztof Jabłoński, montażysta, pracujący między innymi przy serialu „Reset”. – Trzeba było bronić sprzętu, który był wynoszony przez nie wiadomo kogo, bez żadnych pokwitowań. Po wyborach byliśmy oczywiście spakowani, czekaliśmy, aż nas wyrzucą. A tu się okazało, że doszło do bezprawnych działań, do wejścia jakichś tituszek. To rodziło oczywiste skojarzenia z puczami wszelkiego rodzaju, z jakąś Afryką. Pucz zaczyna się od napaści na wieżę telewizyjną po to, żeby nie można było zareagować, zmobilizować społeczeństwa.

Anita Gargas, reżyser, wówczas odpowiedzialna za telewizyjny „Magazyn Śledczy”, wspominając tamte zdarzenia, zwraca uwagę na siłowy charakter operacji przejęcia mediów: – Mieliśmy do czynienia z naprawdę bezprecedensowymi działaniami, szokującymi nawet dla ludzi, którzy niejedno już w swoim życiu widzieli, bo dziennikarz śledczy naprawdę bardzo dużo rzeczy widział. Nie powinno być to dla nas szokujące, a jednak było, że ekipa, która przejęła władzę, jest skłonna utracić twarz. Postawić się na równej płaszczyźnie z kimś takim, jak zbrodniarz Wojciech Jaruzelski, byleby tylko zrobić wszystko, żeby odciąć opinię publiczną od informacji.

Święta w okrążeniu

Obrona budynku TVP Info była dla jej uczestników bardzo ważnym wydarzeniem. Gmach otoczony został przez policję, do środka wejść można było tylko pod opieką interweniujących posłów. O poszczególne pomieszczenia toczyła się specyficzna wojna pozycyjna, a wszystko to w chwili, gdy Polacy przygotowywali się do Bożego Narodzenia lub siedzieli już przy świątecznych stołach. Jakub Maciejewski (dziś w telewizji wPolsce24) wspomina: – Święta bez bliskich zawsze są trudne, a przecież wtedy spędzaliśmy je bez nich na własne życzenie. Gmach TVP nie ma w sobie nic z przytulności, białe ściany, ponure wykładziny, biurka i krzesła jak w korporacji, a w dodatku te nasze prowizoryczne legowiska, na których spaliśmy, pilnując budynku przy pl. Powstańców. Służby Sienkiewicza i funkcjonariusze biura ochrony – czasem nachodzili nas nieoczekiwanie, także w nocy – również nie dodawali atmosfery świąt.

A jednak święta dało się przeżywać i w tych warunkach. – Dzieciątko przyszło – mówi Maciejewski. – Wspaniałe kazanie ojca redemptorysty, który przyjechał z Torunia specjalnie dla nas, modlitwa, kolędowanie i wreszcie ta świadomość, że jesteśmy w gronie ludzi o podobnych poglądach, we wspólnocie właśnie. Przypomniały mi się wówczas Święta Wielkanocne spędzone z żołnierzami ukraińskimi na froncie pod Orichiwem w obwodzie zaporoskim. Obcy ludzie, styrani wojną, błotem, traumami zabijania najeźdźców, a jednak bliscy, bo mający te same chrześcijańskie korzenie i jednakowo pochylający głowę przed błogosławieństwem Chrystusa. Dzięki Ci, Boże, za wiarę, którą nas obdarzyłeś.

Sam spędziłem wówczas kilka godzin w sali konferencyjnej przy pl. Powstańców, gdy przyjechałem odwiedzić swoich kolegów (do 19 grudnia byłem wydawcą audycji publicystycznych i felietonistą portalu TVP Info), i wiem, że ta atmosfera była bardzo mocno odczuwalna. Odbyło się jeszcze kilka spotkań, żyła nadzieja na przywrócenie sygnału i legalnych władz, jednak ostatecznie w połowie stycznia obrońcy opuścili budynek. Telewizja nadawała już wtedy oglądany przez coraz mniejszą liczbę widzów program, którego symbolem stały się słowa Marka Czyża o „czystej wodzie”, która coraz częściej okazywała się propagandową breją.

Zmiany w Polskim Radiu przebiegły w sposób mniej drastyczny, choć zakończyły się tym samym – podporządkowaniem anten ideologicznej agendzie nowej władzy i odejściem lub zwolnieniem większości dziennikarzy.

Upadek

– Chodziło o to, żeby instytucję, którą była Telewizja Polska, rozbić, bo dzięki temu nie będzie już narzędzia o takim zasięgu wpływu, nie będzie takich możliwości organizacyjno-twórczych, gdyby Platforma straciła władzę. Oczywiście dofinansowali to w międzyczasie, więc być może będzie co zbierać, ale skala zniszczeń dokonanych w pierwszych tygodniach po przejęciu jest praktycznie nie do odrobienia – ocenia Krzysztof Jabłoński. Nowe władze postawiły media publiczne w stan likwidacji, demonstracyjnie łamiąc przy tym regulacje dotyczące tej specyficznej formy funkcjonowania spółek. Państwo pakuje w nie wciąż ogromne pieniądze, trwają kampanie reklamowe i nabory nowych pracowników, a więc wszystko udaje normalność. Że żadnej normalności nie ma, przypominają choćby audycje Doroty Wysockiej-Schnepf, która doborem gości i sposobem prowadzenia rozmów oburza dużą część widzów. W jej programie zobaczyliśmy propagandowe wykorzystanie samobójstwa, pochwałę ulicznego zadymiarstwa, wreszcie pozostawione bez komentarza przechwałki zdegenerowanego celebryty dotyczące pobicia przez niego osoby o odmiennych poglądach. Gdy zaczęła się prekampania prezydencka, dziennikarka zmieniła jedno z wydań w laudację na temat Rafała Trzaskowskiego. Głośna stała się manipulacja dokonana w jednym z serwisów, gdy na polecenie wydawcy prowadząca skrytykowała Karola Nawrockiego za brak możliwości zadawania pytań podczas konferencji prasowej, choć widzowie mogli usłyszeć, jak gospodarze spotkania proszą o zadawanie pytań. Przykłady można mnożyć i na pewno jeszcze nieraz poświęcimy im uwagę. Oglądalność szoruje po dnie, a statystyki czasu wypowiedzi rządzących i opozycji są gorsze niż przed rokiem.

Przeprowadzka

TVP straciła na znaczeniu. Jeszcze przed 20 grudnia w swoim podcaście Joanna Miziołek z „Wprost” opowiadała o głosach części polityków, że celem jest nie tyle przejęcie TVP, a jej marginalizacja, co miałoby zadziałać na rzecz stacji prywatnych. I tak się częściowo stało, tyle że nie całkiem po myśli ludzi Donalda Tuska. Krzysztof Ziemiec, do grudnia 2023 roku w „Teleexpressie”, dziś prowadzący kanał „Otwarta Konserwa” na YT: – Zmiany rok temu wymusiły na wielu osobach starszych czerpanie jakichkolwiek informacji nie tylko z telewizji i radia, ale także z internetu, bo to są ludzie, którzy mieli do tej pory raczej tylko włączone non stop tradycyjne media. Dzisiaj mogą tam nie znaleźć dla siebie ciekawych rzeczy, więc zaczynają szukać, zostali po prostu do tego przez sytuację zmuszeni.

I znajdują: telewizje Republika i wPolsce24, kanały takie jak Krzysztofa Ziemca czy „PRZEkanał”, również związanego wcześniej z TVP Bartłomieja Graczaka, wreszcie inne poświęcone polskiej polityce podcasty dziennikarzy i komentatorów internetowych, niekoniecznie wywodzących się z kręgu Telewizji Polskiej. I o ile ludzie, którzy dziś do TVP wrócili, wcześniej nie odnieśli na ogół sukcesów w sieci (jak prezenter 19:30 Marek Czyż), idzie im na ogół dobrze, choć rynek wydaje się już mocno nasycony. To natomiast, co stało się z Telewizją Polską, można traktować też jako przyspieszenie nieuchronnego. Jak powiedział Ziemiec: – Myślę, że takie rzeczy, jakie robię, i takie, jakie dzisiaj są na YouTubie, są przyszłościowe. One będą w przyszłości cały czas generowały i miejsca pracy, nowe opinie, nowych bohaterów, nowe spojrzenie. To tam będzie się odbywała debata medialna, która będzie miała coraz większy wpływ także na rzeczywistość, a nie odwrotnie. Krótko mówiąc, te media, które do niedawna uchodziły za nowoczesne: radio, telewizja, nawet portale internetowe, to są media, które dziś powoli, powoli odchodzą.

Czy jednak wszystko da się zastąpić? Anita Gargas jest innego zdania: – Sprowadzenie dyskusji o TVP do tego, że jest kolejnym komercyjnym podmiotem na rynku, jest błędem, bo przecież telewizja publiczna ma inne, znacznie poważniejsze cele, inną misję do spełnienia niż podmioty komercyjne. Cokolwiek by o ich profilu nie mówić, nie są one nastawione na dbanie o polską kulturę, o dziedzictwo narodowe, za wszelką cenę. Nie mają takiej kasy na programy misyjne, jaką miała TVP, nie mają też takich zasobów.

Dokumentacja

Po roku widzowie dawnej TVP (i słuchacze Polskiego Radia) mają już na ogół swoje nowe ulubione media, a dziennikarze i inni pracownicy – zajęcia. Telewizja publiczna stała się głównie obiektem drwin. Czy jednak pamiętamy o tym, co i w jaki sposób ekipa Tuska i Sienkiewicza zrobiła przed rokiem? Uczestnicy wydarzeń na pewno o nich pamiętają. Na premierę czeka dokument Marcina Tulickiego, a widzowie mogą już oglądać „Stan likwidacji” Anity Gargas. To zapis kilku kluczowych dni z dziejów telewizji i innych przejętych mediów. Według reżyser: – Widać z perspektywy tego roku, że tamte wydarzenia tak naprawdę już są zapomniane. Już to coś, ta bezprecedensowość, brutalność, agresywność działań Koalicji 13 grudnia zostały przykryte przez kolejne zdarzenia.

Rocznica to dobry moment, by sobie o nich przypomnieć, ówczesna obojętność większości opinii publicznej wobec mającej też przecież swoje na sumieniu stacji, ośmieliła władzę do dalszych działań i kolejnych uderzeń. Zaczęło się jednak w tych kilku miejscach na mapie Warszawy. – Byliśmy na Woronicza, na placu Powstańców i w siedzibie PAP. To były dwie albo trzy dyżurujące całą dobę ekipy – opowiada o genezie swojego dokumentu Anita Gargas. – Mieliśmy tyle materiału, że było wiadomo, że to się prędzej czy później skończy filmem, bo w krótkim magazynie tego nie będziemy w stanie opowiedzieć. Udało się nabrać dystansu do tych zdarzeń, tak żeby można było je przekazać w jak najbardziej uczciwy i reporterski sposób. Tylko okiem kamery, bez narzucanych komentarzy, po prostu, żeby człowiek sobie sam wyrobił zdanie na podstawie tego, co widzieli dziennikarze mający możliwość obserwowania tych wydarzeń od środka.

Warto, choćby po to, przypomnieć sobie, gdzie rozpoczęła się droga, którą dziś idzie nasze państwo i jego instytucje. A my, chcąc nie chcąc, wraz z nim.

CZYTAJ TAKŻE:


 

POLECANE
PiS na prowadzeniu, koalicja traci większość. Najnowszy sondaż parlamentarny pilne
PiS na prowadzeniu, koalicja traci większość. Najnowszy sondaż parlamentarny

„Uzyskane wyniki nie są korzystne dla koalicji rządzącej – nie miałaby większości. Stworzenie rządu byłoby trudne również dla obecnej opozycji i wymagałoby zawarcia szerokich kompromisów” - komentuje Urszula Krassowska z sondażowni Opinia24.

Pedofil wystąpił w roli eksperta na sejmowym zespole ds. ochrony dzieci pilne
Pedofil wystąpił w roli "eksperta" na sejmowym zespole ds. ochrony dzieci

4 sierpnia, podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Ochrony Dzieci w Procesie Rozstania Rodziców, doszło do sytuacji, która wywołała prawdziwą burzę. Wśród zaproszonych głos zabrał... mężczyzna prawomocnie skazany za seksualne wykorzystanie małoletniego. Widnieje on w publicznym Rejestrze Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym. Przewodniczył obradom poseł KO Marcin Józefaciuk.

Miękka rura tylko u nas
"Miękka rura"

Z góry przepraszam państwa za ten tytuł. Można powiedzieć, że napisał go premier. To jego nomenklatura. „Niektórym się wydaje, że prezydent Duda będzie wielkim problemem dla tych, którzy wygrają i będą chcieli utworzyć rząd. Symboliczny zakład bym zaproponował: zobaczycie, jak panu prezydentowi rura zmięknie” - mówił w sierpniu 2023 r. w Ustroniu Donald Tusk, czym wzbudził salwy śmiechu zebranej publiki.

Maja Ostaszewska została ambasadorką marki odzieżowej oferującej ubrania ze skóry Wiadomości
Maja Ostaszewska została "ambasadorką" marki odzieżowej oferującej ubrania ze skóry

Znana z zaangażowania w obronę karpi i walki o prawa zwierząt aktorka Maja Ostaszewska została ambasadorką luksusowej marki Patrizia Aryton na sezon jesień–zima 2025. W kampanii promuje m.in. klasyczne płaszcze – w tym modele z naturalnych materiałów, takich jak wełna i skóra. Sama mówi o modzie jako formie wyrażania siebie: „To rodzaj języka, dzięki któremu mogę wyrażać siebie i podkreślać swój charakter bez używania jakichkolwiek słów”.

Karol Nawrocki podpisał swoją pierwszą inicjatywę ustawodawczą z ostatniej chwili
Karol Nawrocki podpisał swoją pierwszą inicjatywę ustawodawczą

Prezydent Karol Nawrocki podpisał w czwartek w Kaliszu swoją pierwszą inicjatywę ustawodawczą. Dotyczy ona projektu ustawy o jednej z kluczowych inwestycji mających wzmocnić pozycję Polski w Europie.

Netanjahu z zaskakującą deklaracją: Chcemy przejąć kontrolę nad Gazą i oddać ją siłom arabskim Wiadomości
Netanjahu z zaskakującą deklaracją: Chcemy przejąć kontrolę nad Gazą i oddać ją siłom arabskim

Premier Izraela Benjamin Netanjahu zapowiedział w czwartek przejęcie pełnej kontroli wojskowej nad całym terytorium Strefy Gazy. Jak podkreślił, celem operacji ma być całkowite usunięcie Hamasu i przekazanie władzy w ręce „sił arabskich”, które – jak zaznaczył – „nie będą zagrażać Izraelowi”.

Unia Europejska jest organizacją nielegalną tylko u nas
Unia Europejska jest organizacją nielegalną

Została ustanowiona w wyniku zamachu stanu przeciwko europejskim narodom i ich konstytucjom.

Kompletnie pijany chciał wypłynąć kontenerowcem z gdańskiego portu Wiadomości
Kompletnie pijany chciał wypłynąć kontenerowcem z gdańskiego portu

W środę rano kontenerowiec Porto Kagio miał wyruszyć z portu w Gdańsku do niemieckiego Bremerhaven. Dyżurny Kapitanatu Portu zgłosił podejrzenia co do trzeźwości kapitana i wezwał Straż Graniczną.

Polski duet z Barcelony wśród elity. Kto z szansą na Złotą Piłkę? Wiadomości
Polski duet z Barcelony wśród elity. Kto z szansą na Złotą Piłkę?

Robert Lewandowski jest wśród trzydziestu graczy nominowanych w czwartek do nagrody magazynu „France Football” dla najlepszego piłkarza świata. Natomiast w gronie kobiet znalazła się m.in. Ewa Pajor. Oboje reprezentują barwy Barcelony.

Straciła męża w tragicznym wypadku na Łazienkowskiej. Wstrząsające zeznania wdowy z ostatniej chwili
Straciła męża w tragicznym wypadku na Łazienkowskiej. Wstrząsające zeznania wdowy

W czwartek, w warszawskim Sądzie Rejonowym Warszawa-Śródmieście, odbyła się kolejna rozprawa w głośnym procesie Łukasza Żaka – mężczyzny oskarżonego o spowodowanie tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej we wrześniu 2024 roku. - Nie pamiętam momentu uderzenia. Ratownicy obudzili mnie w karetce - mówiła wdowa.

REKLAMA

Skok na media dwanaście miesięcy później

Po wyborach w 2023 roku w gabinetach, pokojach i na korytarzach przy Woronicza i pl. Powstańców atmosfera stała się nerwowa. Dla wszystkich było oczywiste, że Telewizję Polską czekają zmiany. Jednak praktyka poprzednich politycznych zwrotów akcji, znana pracownikom z dłuższym zawodowym doświadczeniem, nie wskazywała na to, że przejęcie mediów publicznych przebiegnie w tak gwałtowny i niezgodny z przepisami sposób. Nowy rząd powstał 13 grudnia, tydzień później wyłączono sygnał TVP Info. Pod osłoną policyjnych pał i zaprzyjaźnionych z politykami PO ochroniarzy dokonano skoku na TVP, Polskie Radio i PAP. Z przyczyn oczywistych najwięcej emocji wywołało przejęcie Telewizji Polskiej.
Demonstracja w obronie TVP Skok na media dwanaście miesięcy później
Demonstracja w obronie TVP / fot. T. Gutry

Pracownicy TVP spodziewali się zmian raczej ewolucyjnych niż rewolucyjnych. Tak bowiem było dotąd zawsze – nawet jeśli ktoś kojarzony był z jakąś władzą, z reguły przesuwany był po prostu na mniej widoczne stanowisko. Również gdy przychodziła ekipa związana z prawicą, redakcyjna poczta pełna była pożegnań, na ogół z powodu dobrowolnych odejść, czasem do innych mediów i za większe pieniądze, jeszcze przez długie miesiące.

Jak w bantustanie

Od chwili objęcia rządów przez Koalicję 13 grudnia w debacie publicznej pojawiały się informacje o możliwych sposobach na przejęcie kontroli nad mediami publicznymi. Wszystkie wymagały jednak rozmaitych kruczków prawnych, ponieważ aby zmiany dokonać zgodnie z prawem, potrzeba było zgody KRRiT oraz Rady Mediów Narodowych, a w tych ciałach Zjednoczona Prawica zachowała większość. Ostatecznie minister Bartłomiej Sienkiewicz, od tamtych wydarzeń częściej nazywany podpułkownikiem Sienkiewiczem, zdecydował się działać w oparciu o przepisy spółek handlowych, ignorując akty prawne regulujące działania TVP, Polskiego Radia i PAP. 20 grudnia, również dzięki postawie części pracowników zaplecza technicznego, którzy uznali, że więcej ugrają na lojalności wobec nowej władzy, wyłączono sygnał TVP Info, zmieniono też program innych anten, a do budynków TVP weszli przedstawiciele nowych władz. Na Woronicza rozpoczął się kilkugodzinny protest przed budynkiem, wewnątrz którego trwały przepychanki z udziałem policji, posłów (traktowanych bezceremonialnie) oraz legalnych i nielegalnych władz stacji. Na pl. Powstańców rozpoczęła się okupacja z udziałem umocowanego prawnie, lecz nieuznawanego przez ekipę Tuska kierownictwa i dziennikarzy. – Pamiętam to jako coś, co po prostu przyszło – wspomina Krzysztof Jabłoński, montażysta, pracujący między innymi przy serialu „Reset”. – Trzeba było bronić sprzętu, który był wynoszony przez nie wiadomo kogo, bez żadnych pokwitowań. Po wyborach byliśmy oczywiście spakowani, czekaliśmy, aż nas wyrzucą. A tu się okazało, że doszło do bezprawnych działań, do wejścia jakichś tituszek. To rodziło oczywiste skojarzenia z puczami wszelkiego rodzaju, z jakąś Afryką. Pucz zaczyna się od napaści na wieżę telewizyjną po to, żeby nie można było zareagować, zmobilizować społeczeństwa.

Anita Gargas, reżyser, wówczas odpowiedzialna za telewizyjny „Magazyn Śledczy”, wspominając tamte zdarzenia, zwraca uwagę na siłowy charakter operacji przejęcia mediów: – Mieliśmy do czynienia z naprawdę bezprecedensowymi działaniami, szokującymi nawet dla ludzi, którzy niejedno już w swoim życiu widzieli, bo dziennikarz śledczy naprawdę bardzo dużo rzeczy widział. Nie powinno być to dla nas szokujące, a jednak było, że ekipa, która przejęła władzę, jest skłonna utracić twarz. Postawić się na równej płaszczyźnie z kimś takim, jak zbrodniarz Wojciech Jaruzelski, byleby tylko zrobić wszystko, żeby odciąć opinię publiczną od informacji.

Święta w okrążeniu

Obrona budynku TVP Info była dla jej uczestników bardzo ważnym wydarzeniem. Gmach otoczony został przez policję, do środka wejść można było tylko pod opieką interweniujących posłów. O poszczególne pomieszczenia toczyła się specyficzna wojna pozycyjna, a wszystko to w chwili, gdy Polacy przygotowywali się do Bożego Narodzenia lub siedzieli już przy świątecznych stołach. Jakub Maciejewski (dziś w telewizji wPolsce24) wspomina: – Święta bez bliskich zawsze są trudne, a przecież wtedy spędzaliśmy je bez nich na własne życzenie. Gmach TVP nie ma w sobie nic z przytulności, białe ściany, ponure wykładziny, biurka i krzesła jak w korporacji, a w dodatku te nasze prowizoryczne legowiska, na których spaliśmy, pilnując budynku przy pl. Powstańców. Służby Sienkiewicza i funkcjonariusze biura ochrony – czasem nachodzili nas nieoczekiwanie, także w nocy – również nie dodawali atmosfery świąt.

A jednak święta dało się przeżywać i w tych warunkach. – Dzieciątko przyszło – mówi Maciejewski. – Wspaniałe kazanie ojca redemptorysty, który przyjechał z Torunia specjalnie dla nas, modlitwa, kolędowanie i wreszcie ta świadomość, że jesteśmy w gronie ludzi o podobnych poglądach, we wspólnocie właśnie. Przypomniały mi się wówczas Święta Wielkanocne spędzone z żołnierzami ukraińskimi na froncie pod Orichiwem w obwodzie zaporoskim. Obcy ludzie, styrani wojną, błotem, traumami zabijania najeźdźców, a jednak bliscy, bo mający te same chrześcijańskie korzenie i jednakowo pochylający głowę przed błogosławieństwem Chrystusa. Dzięki Ci, Boże, za wiarę, którą nas obdarzyłeś.

Sam spędziłem wówczas kilka godzin w sali konferencyjnej przy pl. Powstańców, gdy przyjechałem odwiedzić swoich kolegów (do 19 grudnia byłem wydawcą audycji publicystycznych i felietonistą portalu TVP Info), i wiem, że ta atmosfera była bardzo mocno odczuwalna. Odbyło się jeszcze kilka spotkań, żyła nadzieja na przywrócenie sygnału i legalnych władz, jednak ostatecznie w połowie stycznia obrońcy opuścili budynek. Telewizja nadawała już wtedy oglądany przez coraz mniejszą liczbę widzów program, którego symbolem stały się słowa Marka Czyża o „czystej wodzie”, która coraz częściej okazywała się propagandową breją.

Zmiany w Polskim Radiu przebiegły w sposób mniej drastyczny, choć zakończyły się tym samym – podporządkowaniem anten ideologicznej agendzie nowej władzy i odejściem lub zwolnieniem większości dziennikarzy.

Upadek

– Chodziło o to, żeby instytucję, którą była Telewizja Polska, rozbić, bo dzięki temu nie będzie już narzędzia o takim zasięgu wpływu, nie będzie takich możliwości organizacyjno-twórczych, gdyby Platforma straciła władzę. Oczywiście dofinansowali to w międzyczasie, więc być może będzie co zbierać, ale skala zniszczeń dokonanych w pierwszych tygodniach po przejęciu jest praktycznie nie do odrobienia – ocenia Krzysztof Jabłoński. Nowe władze postawiły media publiczne w stan likwidacji, demonstracyjnie łamiąc przy tym regulacje dotyczące tej specyficznej formy funkcjonowania spółek. Państwo pakuje w nie wciąż ogromne pieniądze, trwają kampanie reklamowe i nabory nowych pracowników, a więc wszystko udaje normalność. Że żadnej normalności nie ma, przypominają choćby audycje Doroty Wysockiej-Schnepf, która doborem gości i sposobem prowadzenia rozmów oburza dużą część widzów. W jej programie zobaczyliśmy propagandowe wykorzystanie samobójstwa, pochwałę ulicznego zadymiarstwa, wreszcie pozostawione bez komentarza przechwałki zdegenerowanego celebryty dotyczące pobicia przez niego osoby o odmiennych poglądach. Gdy zaczęła się prekampania prezydencka, dziennikarka zmieniła jedno z wydań w laudację na temat Rafała Trzaskowskiego. Głośna stała się manipulacja dokonana w jednym z serwisów, gdy na polecenie wydawcy prowadząca skrytykowała Karola Nawrockiego za brak możliwości zadawania pytań podczas konferencji prasowej, choć widzowie mogli usłyszeć, jak gospodarze spotkania proszą o zadawanie pytań. Przykłady można mnożyć i na pewno jeszcze nieraz poświęcimy im uwagę. Oglądalność szoruje po dnie, a statystyki czasu wypowiedzi rządzących i opozycji są gorsze niż przed rokiem.

Przeprowadzka

TVP straciła na znaczeniu. Jeszcze przed 20 grudnia w swoim podcaście Joanna Miziołek z „Wprost” opowiadała o głosach części polityków, że celem jest nie tyle przejęcie TVP, a jej marginalizacja, co miałoby zadziałać na rzecz stacji prywatnych. I tak się częściowo stało, tyle że nie całkiem po myśli ludzi Donalda Tuska. Krzysztof Ziemiec, do grudnia 2023 roku w „Teleexpressie”, dziś prowadzący kanał „Otwarta Konserwa” na YT: – Zmiany rok temu wymusiły na wielu osobach starszych czerpanie jakichkolwiek informacji nie tylko z telewizji i radia, ale także z internetu, bo to są ludzie, którzy mieli do tej pory raczej tylko włączone non stop tradycyjne media. Dzisiaj mogą tam nie znaleźć dla siebie ciekawych rzeczy, więc zaczynają szukać, zostali po prostu do tego przez sytuację zmuszeni.

I znajdują: telewizje Republika i wPolsce24, kanały takie jak Krzysztofa Ziemca czy „PRZEkanał”, również związanego wcześniej z TVP Bartłomieja Graczaka, wreszcie inne poświęcone polskiej polityce podcasty dziennikarzy i komentatorów internetowych, niekoniecznie wywodzących się z kręgu Telewizji Polskiej. I o ile ludzie, którzy dziś do TVP wrócili, wcześniej nie odnieśli na ogół sukcesów w sieci (jak prezenter 19:30 Marek Czyż), idzie im na ogół dobrze, choć rynek wydaje się już mocno nasycony. To natomiast, co stało się z Telewizją Polską, można traktować też jako przyspieszenie nieuchronnego. Jak powiedział Ziemiec: – Myślę, że takie rzeczy, jakie robię, i takie, jakie dzisiaj są na YouTubie, są przyszłościowe. One będą w przyszłości cały czas generowały i miejsca pracy, nowe opinie, nowych bohaterów, nowe spojrzenie. To tam będzie się odbywała debata medialna, która będzie miała coraz większy wpływ także na rzeczywistość, a nie odwrotnie. Krótko mówiąc, te media, które do niedawna uchodziły za nowoczesne: radio, telewizja, nawet portale internetowe, to są media, które dziś powoli, powoli odchodzą.

Czy jednak wszystko da się zastąpić? Anita Gargas jest innego zdania: – Sprowadzenie dyskusji o TVP do tego, że jest kolejnym komercyjnym podmiotem na rynku, jest błędem, bo przecież telewizja publiczna ma inne, znacznie poważniejsze cele, inną misję do spełnienia niż podmioty komercyjne. Cokolwiek by o ich profilu nie mówić, nie są one nastawione na dbanie o polską kulturę, o dziedzictwo narodowe, za wszelką cenę. Nie mają takiej kasy na programy misyjne, jaką miała TVP, nie mają też takich zasobów.

Dokumentacja

Po roku widzowie dawnej TVP (i słuchacze Polskiego Radia) mają już na ogół swoje nowe ulubione media, a dziennikarze i inni pracownicy – zajęcia. Telewizja publiczna stała się głównie obiektem drwin. Czy jednak pamiętamy o tym, co i w jaki sposób ekipa Tuska i Sienkiewicza zrobiła przed rokiem? Uczestnicy wydarzeń na pewno o nich pamiętają. Na premierę czeka dokument Marcina Tulickiego, a widzowie mogą już oglądać „Stan likwidacji” Anity Gargas. To zapis kilku kluczowych dni z dziejów telewizji i innych przejętych mediów. Według reżyser: – Widać z perspektywy tego roku, że tamte wydarzenia tak naprawdę już są zapomniane. Już to coś, ta bezprecedensowość, brutalność, agresywność działań Koalicji 13 grudnia zostały przykryte przez kolejne zdarzenia.

Rocznica to dobry moment, by sobie o nich przypomnieć, ówczesna obojętność większości opinii publicznej wobec mającej też przecież swoje na sumieniu stacji, ośmieliła władzę do dalszych działań i kolejnych uderzeń. Zaczęło się jednak w tych kilku miejscach na mapie Warszawy. – Byliśmy na Woronicza, na placu Powstańców i w siedzibie PAP. To były dwie albo trzy dyżurujące całą dobę ekipy – opowiada o genezie swojego dokumentu Anita Gargas. – Mieliśmy tyle materiału, że było wiadomo, że to się prędzej czy później skończy filmem, bo w krótkim magazynie tego nie będziemy w stanie opowiedzieć. Udało się nabrać dystansu do tych zdarzeń, tak żeby można było je przekazać w jak najbardziej uczciwy i reporterski sposób. Tylko okiem kamery, bez narzucanych komentarzy, po prostu, żeby człowiek sobie sam wyrobił zdanie na podstawie tego, co widzieli dziennikarze mający możliwość obserwowania tych wydarzeń od środka.

Warto, choćby po to, przypomnieć sobie, gdzie rozpoczęła się droga, którą dziś idzie nasze państwo i jego instytucje. A my, chcąc nie chcąc, wraz z nim.

CZYTAJ TAKŻE:



 

Polecane
Emerytury
Stażowe