[Felieton "TS"] Waldemar Biniecki: Budujmy siłę, budujmy Trójmorze
Warto zwrócić uwagę na nowy sposób traktowania prasy i sposób uzyskiwania akredytacji. Tylko zaufani mają prawo wstępu na konferencje, co wcale nie znaczy, że będą mogli zadać jakiekolwiek pytanie. Mimo nowych procedur i tak jeden z tych zaufanych wystrzelił nagle z pytaniem: „Co prezydent Biden zamierza zrobić z antykomunistyczną rewolucją na Kubie?”. Nie jest to wygodny temat dla demokratów, zwłaszcza dla progresywistów, którzy zamiast w piżamach, śpią w koszulkach z wizerunkiem Che Guevary. Oni bardzo nie lubią hasła „No comunismo”. Ale wróćmy do naszych bohaterów. Wydaje się, że administracja Bidena musi jednak zaczekać na nowego kanclerza, aby kontynuować to czarowanie. Warto również zauważać pewne fakty. Trzeba być chyba niespełna rozumu, aby proponować Niemcom przejęcie Trójmorza, a Putinowi dać w prezencie zrezygnowanie z sankcji przeciw Nord Stream. To nie są żadne negocjacje, tylko rozdawanie prezentów. Pentagon ciągle pamięta o tym, że Niemcy odmówiły wzięcia udziału w koalicji irackiej. Tak może zdarzyć się i teraz, w przypadku nowego globalnego przeciwnika, jakim są Chiny.
Warto przypomnieć istotę doktryny Trumana w stosunku do Niemiec i Rosji, którą zwięźle można scharakteryzować jako trzymanie Niemiec na krótkiej smyczy, a Rosji z dala od Europy. Szkoda, że Trumpowi zabrakło finezji w uprawianiu „swojej dyplomacji”. Teraz całą tę misterną grę musimy zacząć od początku. Zakup tureckich dronów i 250 czołgów Abrams wydaje się doskonałym krokiem, jednak przy braku podstawowych narzędzi, jakimi są anglojęzyczne media i asertywna aktywność dyplomatyczna, to krok, którym globalne media mainstreamowe się nie zajmą, bo w ich interesie jest minimalizowanie Polski i stawianie jej po złej stronie historii.
Jedynym logicznym krokiem jest budowanie realnej siły Polski jako lidera Trójmorza, powołanie jego sekretariatu nie w Berlinie, a w którymś z krajów tej inicjatywy i promowanie tego projektu. Informacje, które docierają do mnie z amerykańskich ośrodków akademickich, medialnych i politycznych, potwierdzają, że wiedza o Trójmorzu praktycznie nie funkcjonuje poza Waszyngtonem. Dlatego musimy o nim mówić, ale musimy to robić w globalnych językach, a zwłaszcza po angielsku. Ważne jest również, aby pokazać Amerykanom, że obszar Trójmorza to ostatni bastion na świecie, w którym nastroje w stosunku do Ameryki są ciągle przyjazne. Szkoda, że zideologizowane elity skupione wokół Departamentu Stanu ten stan rzeczy po prostu zaprzepaszczają. Cała nadzieja w wojskowych z Pentagonu. Pozdrawiam zza oceanu.