Michał Bruszewski: Oskarżony o gwałt ideolog euroislamu będzie uczył feminizmu

„Biała supremacja”, „chrześcijański patriarchat”, „europejska bigoteria i dyskryminacja” – z trudem odszukamy analogiczne względem islamu czy cywilizacji arabskiej lub perskiej określenia wychodzące spod ręki działaczy skrajnej lewicy. Pal licho, że feministki wspierają inicjatywy ideologiczne w Europie Centralnej nosząc grzecznie hidżab na wyjeździe do państw islamu. Jest w tym naturalny imperatyw przetrwania, który nawet trudno krytykować – na Starym Kontynencie nic im za takie akcje polityczne nie grozi poza przywilejami, tam ryzykowałyby więzienie. Tak jak łatwiutko pewnemu scenicznemu celebrycie podrzeć Pismo Święto w chrześcijańskiej Polsce, gdy już pewnym jest, że tego samego nie uczyniłby Koranowi, baaa, zwłaszcza w którymś z muzułmańskich państw. I ten tolerancyjny świat wyrosły w chrześcijańskich fundamentach, który nie karze śmiercią za bluźnierstwa jest właśnie obiektem chronicznych ataków lewicy. Chrześcijańskie dziedzictwo Europy w ich własnej dychotomii jest synonimem zła, gdy na świat islamu zerkają pobłażliwym okiem marginalizując tamtejsze patologie, które tylko w mikroskali mogli spotkać nad Sekwaną czy Tamizą. Ten przedziwny polityczny romans lewicy z islamizmem zaprząta umysły analityków i filozofów od lat, pierwsza myśl wskazuje na to, iż to połączenie ognia i wody, skrajnych sprzeczności, coś radykalnie nieprawdopodobnego. Nie jest to jednak zaskakujące gdy na ten polityczny konglomerat spojrzymy przez pryzmat „taktyki” politycznej i „geopolityki” poszczególnych państw.
Prof. Tariq Ramadan był obiektem westchnień wszystkich zwolenników europejskiego multi-kulturalizmu. Ideolog euroislamu, wnuk twórcy Bractwa Muzułmańskiego, miał być cywilizowaną twarzą mariażu między lewicowym postępem a islamizmem. O sprawie Ramadana pisałem w swoich felietonach, które znajdziecie w książce „Kronika Prześladowanych”. Okazało się, że Ramadan gwałcił swoje studentki, za co jest oskarżony i został zawieszony na alma mater, czyli Uniwersytecie Oksfordzkim. Jak widać nie przeszkadza mu to w działalności publicznej, ponieważ tworzy swój think-tank, który ma kształcić studentów. Jak podał Ośrodek Badań Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej (MENA Research Center) opisujący całą sprawę - Tariq Ramadan przez dziesięć miesięcy siedział we francuskim areszcie ale został zwolniony ze względu na zły stan zdrowia. Problem w tym, iż nadal jest oskarżony o molestowanie kobiet. Wśród zajęć, które ma oferować nowy think-tank oskarżonego o gwałt islamisty są: etyka, feminizm, religia i ekologia. Chociaż Ramadan ma na pieńku z francuskim wymiarem sprawiedliwości to głównie Wielka Brytania jest bastionem kuriozalnej współpracy między lewicą i islamistami.
Z oficjalnych danych, którymi chwalą się islamskie organizacje, możemy się dowiedzieć, że w Anglii jest aktywnych 1600 meczetów, zaś w samym Londynie mieszka 600 tys. muzułmanów. Skalę zjawiska w kraju widać podczas święta Id al-Fitr wieńczącego ramadan. W samym Birmingham wydarzenie zgromadziło 100 tyś. mahometan. W londyńskiej dzielnicy Tower Hamlets muzułmanie stanowią już 45 proc. mieszkańców. Kilka lat temu radykalna organizacja Muzułmanie Przeciwko Krucjatom (MAC) postulowała nawet powołanie „niezależnych emiratów” z prawem szariatu na terenie Anglii – i właśnie Tower Hamlets miałaby się stać jednym z nich. Z badań Pew Research Center wynika, że w Europie przebywa prawie 4 mln nielegalnych imigrantów, a połowa z tej grupy znajduje się właśnie w Wielkiej Brytanii. Palącą kwestią dla miasta Cambridge była więc budowa nowego meczetu. Hołd złożono zarówno muzułmanom jak i skrajnej lewicy – powstał Eko-meczet. Modlitewny kompleks chwali się prawie zerową emisją dwutlenku węgla oraz wsparciem „sułtana” Erdoğana. Sama brytyjska Partia Pracy jest niczym synonim lewicowo-muzułmańskiego mariażu w Europie. Oto na łonie Labour Party doszło do głośnego konfliktu między Naz Shah (posłanka o pakistańskich korzeniach) oraz aktywistki samorządowej Salmy Yacoob. Powodem sporu był fakt, iż zdaniem Yacoob posłanka Shah nie jest wystarczająco godną muzułmanką, ponieważ nie nosi hidżabu. Z kolei Zarah Sultan, inna muzułmańska aktywistka, związana z brytyjską lewicą musiała tłumaczyć się ze swojej opinii, iż zaśmiałaby się po śmierci „Blaira, Netanjahu i Busha”. Posądzenie o antysemityzm jest anatemą tylko względem państw Europy Środkowej, ponieważ na sucho uchodzą wszelki akty antysemityzmu flirtujących z lewicą środowisk muzułmańskich.
Ten egzotyczny alians ma także wymiar geopolityczny i historyczny. Pamiętajmy, że dla nas hasło "terroryzm" jest niezmiennie utożsamiane z islamistycznymi atakami, wiążemy nie bez przyczyny akty terroru z działaniami grup dżihadystów. Problem w tym, że dla ekspertów zajmujących się terroryzmem w latach 70’ i 80’ oczywistym było, iż zamachy mają związek z działaniami skrajnej lewicy. Grupa Baader-Meinhof, Włoskie Czerwone Brygady, francuska Akcja Bezpośrednia (AD), Walczące Komórki Komunistyczne (CCC). Działalność tych grup – gdy świat rozdzielała Żelazna Kurtyna – miał dwojaki charakter. Zamachowcy byli pożytecznymi idiotami Moskwy lub jej oficjalnymi płatnymi cynglami a celem była destabilizacja państw po wrogiej stronie barykady. Na podobne wsparcie Moskwy mogły liczyć grupy na Bliskim Wschodzie i Afryce, z których część wyrosła później na dżihadystyczne bojówki. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że lewicowo-islamskie małżeństwo miało wspólnego ojca – był nim Jurij Andropow, który słał broń i materiały wybuchowe na poczet takich akcji. Sam świat muzułmańskich intelektualistów nie widział awersji wobec komunizmu. Ideolog Bojowników Ludowych Iranu, Ali Szariati, dokonał nawet fuzji tych dwóch światów w swoich epistołach. Lewica u boku islamistów uczestniczyła w obaleniu skompromitowanego szacha Pahlawiego w Iranie, w 1979 roku. Owa kuriozalna sztafeta pokoleń na lewicy i w środowiskach muzułmańskich trwa nadal. To co scala ten trwały alians dzisiaj to wspólne definiowanie wroga – celem jest chrześcijaństwo.
Michał Bruszewski