Ks. Janusz Chyła: Moje spotkania z Janem Pawłem II
Świadectwo chociaż odnosi się do rzeczywistości obiektywnej ma zawsze charakter subiektywny. Jako osobisty zapis pamięci, refleksji i odczuć z konieczności jest pewną introspekcją. Pragnę przywołać różne spotkania z Janem Pawłem II, które wpłynęły na moje myślenie, powołanie, a przez to na całe życie. Jan Paweł II miał tę umiejętność wydobywana ze swoich słuchaczy entuzjazmu i woli bycia lepszym. Spotkanie z nim pozwalało głębiej rozumieć siebie. Pamiętam zdumienie jakie towarzyszyło wielu (ja nie do końca byłem świadomy doniosłości chwili) gdy dotarła do Polski wiadomość o wyborze Karola Wojtyły na Papieża. Następnie inauguracja pontyfikatu ze słowami Nie lękajcie się! Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!To pierwszy przypadek transmisji Mszy św. w telewizji – jak wszystko wówczas – socjalistycznej.
Moje pierwsze spotkanie „osobiste” z Janem Pawłem II miało miejsce na Jasnej Górze w 1983 roku. Było to podczas Apelu Jasnogórskiego, w przeddzień obchodów 600-lecia Jasnej Góry. Wspaniały nastrój, dialog Papieża z setkami tysięcy młodych ludzi, którzy odkrywali siłę wiary i wspólnoty. Podczas tej pielgrzymki naocznie przekonałem się o cenzurze obrazu w telewizyjnym przekazie. Był to czas kiedy starano się pokazać jak najmniej, a jeśli już pokazać, to tak, by zniechęcić do osobistego udziału w spotkaniu. Tam na Jasnej Górze, gdy wokół panował marazm i nadzieja wielu została zgaszona przez stan wojenny, byliśmy – jak mówił Papież – zawsze wolni. Towarzyszyło mi wówczas przekonanie, które po uświadomieniu wydawała się niedorzeczne. Znam się z Papieżem osobiście. To przeświadczenie, jak teraz oceniam wynikało z faktu, że Papież spotykał się z każdym człowiekiem. Owszem spotkanie dokonywało się we wspólnocie, ale nie było to nigdy spotkanie z anonimowym tłumem.
Potem były kolejne spotkania. Światowe Dni Młodzieży w Częstochowie w 1991 roku, wyjazd z Seminarium na spotkanie do Gniezna w 1997 roku. Papieska pielgrzymka do Pelplina w 1999 roku gdzie miałem okazję komentować wizytę dla Diecezjalnego Radia Głos.
Po trzech latach pracy duszpasterskiej w Łebie, i roku studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, jesienią 2002 roku rozpocząłem studia w Rzymie. To wyjątkowy dla mojego życia okres. Życie okazało się bogatsze w wydarzenia niż oczekiwałem. Możliwość trzech lat nie tylko studiów ale oddychania powszechnością Kościoła. Spotkania z ludźmi z różnych części świata, posługa we włoskich parafiach, uczenie się patriotyzmu z pewnej oddalenia od kraju. A wszystko to w czasie gdy przedstawienie swojej narodowości od razu było odnoszone do Papieża.
Wyjeżdżając do Rzymu miałem nadzieję na spotkanie z Janem Pawłem II. Tych okazji jak się później okazało było sporo. Mieszkając blisko Watykanu, często uczestniczyłem w audiencjach środowych, niedzielnej modlitwie Anioł Pański, w celebracjach i spotkaniach z rożnych okazji, jak np. obchody 25-lecia pontyfikatu, koncerty w Auli Pawła VI, spotkania ze studentami uczelni rzymskich, beatyfikacje, między innymi Matki Teresy, kanonizacje jak choćby bp. Józefa Pelczara, s. Urszuli Leduchowskiej. Było też w 2004 roku czuwanie w Wigilię Zesłania Ducha Świętego w łączności z młodzieżą zgromadzoną na Lednicy. Trzy razy uczestniczyłem w audiencji prywatnej i koncelebrowałem Mszę św. razem z Papieżem w watykańskiej kaplicy. Gdy odwiedzaliśmy Papieża jako księża studenci, w okresie Bożego Narodzenia, śpiewaliśmy kolędy, słuchaliśmy słów pokrzepienia i przyjmowaliśmy błogosławieństwo. Ostatnie z tych spotkań, kilka miesięcy przed śmiercią, było dłuższe niż zwykle. To było pożegnanie choć to ostatnie nadeszło kilka miesięcy później.
Gdy pod koniec marca 2005 roku, docierały do Instytutu przy via Pietro Cavallini informacje o pogarszającym się stanie zdrowia Papieża, staraliśmy się intensywniej za niego modlić. W ostatnich dniach życia Jana Pawła II uczestniczyliśmy w czuwaniach modlitewnych na Placu św. Piotra. Wszyscy mieliśmy świadomość, że te dni musiały kiedyś nadejść. Ale pewnie nikt nie spodziewał się, że będą tak owocne w dobro. Myślę, że słowa Pana Jezusa Pożyteczne jest dla was moje odejście(J 16,7) mają zastosowanie także do ostatnich dni życia Jana Pawła II. To co mówił, to co robił przez wiele lat miało ogromne znaczenie, ale być może jeszcze ważniejsze było to co wydarzyło się pod koniec jego życia, gdy niewiele już mówił. W świecie dominacji siły, młodości umierający Papież pokazał, że życie człowieka w każdym etapie rozwoju i gaśnięcia ma sens. Uczył żyć i uczył umierać. To wyjątkowy dar zwłaszcza dla ludzi starszych, chorych, cierpiących. Fotograf Grzegorz Gałązka ten czas z życia Papieża uwiecznił w swoim albumie pt. „Najpiękniejsza Encyklika Jana Pawła II”.
Przy bliskiej osobie, gdy umiera jest się do końca. Postanowiłem zatem po wieczornych modlitwach 1 kwietnia pozostać na Placu św. Piotra przez całą noc. Istniała wieź modlitewna między czuwającymi na Placu i przy łóżku umierającego Papieża. Znakiem dla nas były zapalone światła w bibliotece w miejscu z którego tyle razy przyjmowaliśmy błogosławieństwo, a naszym znakiem dla Papieża były tysiące płonących świec. Noc minęła na modlitwie, śpiewach i rozmowach w rożnych językach. Przy umierającym Papieżu była młodzież z Pokolenia JP II, starsi, rodzice z małymi dziećmi śpiącymi w wózkach, siostry zakonne, księża, studenci, liczni Polacy pracujący we Włoszech i Rzymianie przypominający zaskoczenie rezultatem konklawe z października 1978 roku, a teraz mówiący o Janie Pawle II nasz kochany Papież.
Życie Jana Pawła II okazało się do końca wpisane w liturgie. Wpisane w Triduum Paschalne w którym już nie uczestniczył bezpośrednio, w mękę Chrystusa podczas drogi krzyżowej w Koloseum przeżywaną przez Papieża w kaplicy. A potem Oktawa Świąt Zmartwychwstania. To jakieś przedziwne zrządzenie Opatrzności, że Papież umierał w okresie świętowania przez Kościół Zmartwychwstania. Ból przeplatany był nadzieją życia. Karol Wojtyła w 1975 roku w „Rozważaniach o śmierci” pisał: Misterium paschalne - tajemnica Przejścia,/w której /jest odwrócony porządek mijania, /gdyż przemija się od życia ku śmierci /takie jest doświadczenie i oczywistość taka/ Przechodzenie poprzez śmierć ku życiu /jest tajemnicą/ Tajemnica - to zapis głęboki / dotychczas nie odczytany do końca / poczuwany, niesprzeczny z istnieniem / (czyż nie bardziej sprzeczna jest śmierć?) / Jeśli ktoś odsłoni ten zapis / i odczyta, i sprawdzi na sobie, / i PRZEJDZIE -wówczas dotykamy śladów /i przyjmiemy sakrament, / w którym pozostał Ten co / odszedł... / i przemijając nadal ku śmierci/ trwamy w przestrzeni tajemnicy.To trwanie w przestrzeni tajemnicy przypadło na Pierwszą Sobotę miesiąca, wigilię Święta Miłosierdzia, godzinę Apelu Jasnogórskiego. Czyli bardzo istotne momenty dla duchowości i nauczanie Jana Pawła II.
Reakcją na ogłoszenie śmierci Papieża była na Placu św. Piotra cisza przeniknięta płaczem. Bicie dzwonów i śpiew pieśni Zmartwychwstał Pan pozwalały z wiarą spojrzeć na to wydarzenie. Po powrocie do Instytutu odprawiliśmy Mszę św. W homilii padły słowa Habemus papam– mamy papieża i dopowiedzenie, że słowa te nie przestały być aktualne. Nie przestaliśmy go mieć... A potem noc spędzona przy komputerze i setki maili do osób które również tej nocy czuwały na modlitwie. Zachowałem z tego czasu miedzy innymi taki zapis: Papież ostatnio gdy milczał, mówił z serca do serca. Robił to, być może intensywniej niż dotąd głosem słyszalnym dla ucha. Wydarzenia ostatnich godzin potwierdzają fundamentalną prawdę chrześcijaństwa, że miłość jest silniejsza niż śmierć. Bóg, ludzki dramat, może przemienić w błogosławione owoce.
Później było przygotowanie do pogrzebu, przeniesienie ciała Jana Pawła II do Bazyliki św. Piotra, modlitwa, pomoc pielgrzymom przybywającym do Rzymu, pogrzeb i wciąż powracające słowa z listu do Hebrajczyków
Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam słowo Boże, i rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę!(Hbr 13,7).
ks. Janusz Chyła