Tak "Solidarność" pomaga naukowcom

- Jako „S” jesteśmy obecni w takich ciałach, jak komisja antymobbingowa i antydyskryminacyjna. Nie ma na uczelni innej instytucji, niż związek do której pracownik może się zwrócić, gdy np. wpadnie w tryby procedur administracyjnych, które nie przewidują jego przejściowo trudniejszej sytuacji życiowej – mówi w rozmowie z Jakubem Pacanem Krzysztof Pszczółka, Wiceprzewodniczący Krajowej Sekcji Nauki NSZZ „Solidarność”.
Krzysztof Pszczółka Tak
Krzysztof Pszczółka / archiwum Krzysztofa Pszczółki

– Uniwersytet Śląski wydał właśnie monografię przedstawiającą działalność związku na przestrzeni dziesięcioleci. Kiedyś nazywany „czerwonym” uniwersytetem, okazuje się mieć piękną kartę NSZZ „Solidarność”.
– Mieliśmy i mamy wspaniałych członków związku na Uniwersytecie. Wśród założycieli „Solidarności” byli m.in. August Chełkowski, dwukrotny Marszałek Senatu RP, Walerian Pańko, prezes NIK, który zginął w wypadku samochodowym, kiedy jechał złożyć przed Sejmem raport z działalności FOZZ. „Solidarność” uniwersytecką współtworzyli: Irena Bajerowa czy Jan Jelonek, późniejszy wieloletni kanclerz naszej uczelni. Rektor A. Chełkowski z prorektorką I. Bajerową byli internowani w stanie wojennym. Ten okres działalności to piękna karta i wielcy ludzie.

Czytaj też: Przewodniczący „S” Nauki: Związek oczekuje od ministra realnych działań

Czytaj też: Redaktor naczelny „TS": Koszty Zielonego Ładu są zatrważające

Czytaj też: Koalicja rządząca dotrwa do końca kadencji? Zapytano Polaków

 

Młodzi naukowcy idą do "Solidarności"

– W chwili, gdy na UŚ powstała „Solidarność” zapisała się do niej połowa pracowników.
– Tak i byli to także ludzie, którzy rzucali legitymacjami partyjnymi i wypisywali się z ZNP, ponieważ kiedyś na uczelniach był obowiązek przynależności do ZNP.

– Jak dzisiaj wygląda praca związku na UŚ?
– Staramy się przyciągać młodych ludzi. Legenda i karta historii jest piękna, ale obecnie są też inne problemy i wyzwania. Zapisują się do nas osoby, które znają „Solidarność” z działalności rodziców w związku lub stronic podręczników do historii. Ich motywacją jest także wrażliwość na drugą osobę, bo „Solidarność” to bezinteresowne wspieranie drugiego człowieka. Mogę się pochwalić, że w „S” UŚ mamy dużo młodych kobiet. Jest również rodzynek – adiunkt, który jest Koreańczykiem, a zapisał się do nas, ponieważ w Korei uczył się o „Solidarności”. Później przyjechał do Katowic, skończył studia i zrobił doktorat. Zapisując się do „Solidarności”, powiedział, że dla niego to wielki zaszczyt móc działać w tak ważnej, historycznej organizacji.

– Wspomniał Pan, że w organizacji macie dużo młodych kobiet. To zadaje kłam niekorzystnemu wizerunkowi związków. Co przyciąga kobiety?
– W tak dużych strukturach jaką jest Uniwersytet Śląski, zatrudniający około 3200 osób, działa specyficzna kultura organizacyjna, często przypominająca ducha korporacji. Kiedy w takim miejscu pojawia się organizacja zaufania publicznego, potrafiąca zająć się problemami, które nie mieszczą się w regułach korporacyjnego funkcjonowania, na dodatek jest sprawcza i ma zdolność egzekwowania zapisów zawartych w Kodeksie pracy, wtedy jej atrakcyjność rośnie.

– Przełóżmy to na język praktyczny.
– Zapisało się do nas np. sporo pracowników, których funkcjonowanie w Uniwersytecie zostało zagrożone możliwą likwidacją dyscypliny przez nich reprezentowanej. Reforma Jarosława Gowina wprowadziła ścieżkę dla najlepszych uczelni IDUB (Inicjatywa doskonałości – uczelnia badawcza). Uczelnia ze statutem IDUB otrzymuje większe środki finansowe. Aby znaleźć się na tej ścieżce, uczelnia musi mieć więcej dyscyplin w kat. A niż w kat. B. Jeżeli uczelnia ma np. o jedną kat. B więcej niż A, to najprościej zlikwidować tę dyscyplinę z kat. B, by przywrócić bezpieczny stan rzeczy. To narusza jednak wolność nauki. My jako związek nie możemy upominać się o zapisy regulaminu organizacyjnego uczelni, bo on nam nie podlega, możemy jednakże ubiegać się o prawa pracownika do wykonywania zawodu.

Zapisało się do nas np. sporo pracowników, których funkcjonowanie w Uniwersytecie zostało zagrożone możliwą likwidacją dyscypliny przez nich reprezentowanej.

 

Czytaj też: Bartłomiej Mickiewicz: Za nieudolne próby naprawy systemu emerytalnego cierpią pracownicy etatowi

Czytaj też: Rachunki grozy. Karol Nawrocki zaapelował do wyborców

Czytaj też: Jest porozumienie w spółce Adler Polska

– Czyli pracownik z dyscypliny kat. B dowiaduje się, że jego dyscyplina będzie likwidowana. Co mu się proponuje i jak pomoże mu związek?
– Proponuje mu się przekwalifikowanie, bo w jego dyscyplinie nie będzie już pracy. Związek może walczyć o prawa pracownika, m.in. o to, by nie zmuszano ludzi do zmiany obranej ścieżki zawodowej. Są przecież inne możliwości wzmocnienia dyscypliny: pozyskanie profesora zza granicy, konkurs na nowy etat czy dofinansowanie dyscypliny. Niestety, system ewaluacji jest bezlitosny, ale my jesteśmy po to, by stać po stronie pracownika-naukowca.

 

Związek walczy o naukę

– Walcząc o zachowanie miejsca pracy, walczycie o zachowanie dyscypliny i kierunku nauki, który jest zagrożony?
– Tak, szczególnie zagrożone są tutaj młode kierunki.

– System ewaluacji przypomina kastowość w Indiach, siudra zostanie siudrą, bramin braminem. Na sztywno.
– Mniej więcej tak. 20% dyscyplin to kat. A+, 20% – dyscyplin kat. A, 20% – kat. B+ i reszta to B lub C. Nawet gdyby wszystkie uczelnie osiągnęły gigantyczny wzrost poziomu, to i tak będą sztywne liczby uczelni z poszczególnymi kategoriami. To absurd, nawet gdybyśmy mieli najlepszą naukę na świecie, to i tak byłyby w niej kategorie A, B, C.

– Rezygnowanie z nauki to droga donikąd. Nie wiadomo, kiedy co się przyda.
– Właśnie o to chodzi. To o tyle niesprawiedliwe, że młoda lub nieoczywista dyscyplina nie miała często czasu lub możliwości, by się wzmocnić. Tymczasem istnienie w ścieżce uniwersytetów badawczych musi być potwierdzane pewnymi osiągnięciami. Niestety, nie da się nagle odpowiednio mocno wystrzelić z nowym pomysłem, kiedy inni mieli dwadzieścia lat na budowanie prestiżu i autorytetów naukowych swoich dyscyplin. Tym bardziej że Ustawa 2.0 mocno usztywniła tę różnorodność.

– W jaki sposób NSZZ „Solidarność” wspiera jeszcze pracowników uczelni?
– Jako „S” bardzo dbamy, by pracownicy byli odpowiednio wynagradzani. A gdy podwyżki nie mogą nastąpić, staramy się, by pracodawca w inny sposób wykazywał, że zależy mu na pracowniku. Tutaj chodzi przede wszystkim o szkolenia, przeszeregowania, zmiany stanowiska pracy. Takie działania w dużej feudalnej instytucji często są utrudnione. Bierze się to stąd, że struktura uniwersytetów to szereg małych wspólnot, które często nie mają kontaktu ze sobą. Związek funkcjonuje ponad tą strukturą i potrafi na nią oddziaływać.

– I naukowcy, pracownicy UŚ faktycznie czują się zaopiekowani przez związek?
– Mam wielką nadzieję, że tak. Na uczelniach obowiązuje Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Ale przecież na uczelniach obowiązują też: kodeks pracy, ustawa o związkach zawodowych i związek jest od tego, by pilnować reguł, które niekoniecznie z punktu widzenia nauki są najważniejsze. Nie ma na uczelni innej instytucji, do której pracownik może się zwrócić, gdy np. wpadnie w tryby procedur administracyjnych, które nie przewidują jego przejściowo trudniejszej sytuacji życiowej. To może być masa nieoczekiwanych okoliczności, jak choćby nagła konieczność opieki nad chorym członkiem rodziny i wynikające z tego prawo do urlopu, możliwość elastycznego podejścia do urlopów naukowych z uwzględnieniem sytuacji domowej i życiowej pracownika, wsparcie w sprawie wniosków o urlopy dla poratowania zdrowia, czy łatwe wykorzystywanie przysługującego trybu pracy zdalnej w razie nagłych konieczności.

Na uczelniach obowiązuje Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Ale przecież na uczelniach obowiązują też: kodeks pracy, ustawa o związkach zawodowych i związek jest od tego, by pilnować reguł, które niekoniecznie z punktu widzenia nauki są najważniejsze.

 

– Tyle, że ludzie, nawet na uczelniach, często nie znają swoich praw wynikających z Kodeksu pracy.
– Wiemy o tym. Dlatego od 2021 roku Krajowa Sekcja Nauki NSZZ „Solidarność” prowadzi intensywny system szkoleń dla wszystkich członków zrzeszonych w KSN. Muszę przy tym wyraźnie podkreślić, że nie robimy szkoleń tylko dla aktywnych członków związku – każda osoba z zewnątrz, jeśli tylko chce, może brać w nich udział. Zaczynaliśmy skromnie, dziś na każde szkolenie online zapisuje się kilkuset uczestników.

– Co to za szkolenia?
– Tematyka jest różnorodna: mobbing i dyskryminacja, rola i pozycja związków zawodowych, organizacja i prawa związków zawodowych, sygnaliści, rola i zadania komisji rewizyjnych, komunikacje i negocjacje, warsztaty z wizerunku. To wszystko, oczywiście, z uwzględnieniem specyfiki pracy w szkolnictwie wyższym i instytutach badawczych. Zorganizowaliśmy też bardzo interesującą konferencję dotyczącą sposobów finansowania nauki na świecie – wzięli w niej udział prelegenci z Niemiec, Kanady, Belgii, Polski. Zarysowana została także perspektywa wietnamska i indonezyjska. Jako „Solidarność” braliśmy udział w europejskich badaniach równych płac na uczelniach wyższych ze względu na płeć. Okazuje się, że w Polsce jest to mniejszy problem niż na Zachodzie.

– Jak Wam się współpracuje z władzami uczelni?
– Bardzo dobrze. Udało nam się wypracować model, w którym przedstawiciele związków zawodowych uczestniczą w Senacie, Radzie Uczelni, radach dyscyplin i kolegiach dziekańskich. Głos związków w tych gremiach się liczy.

– Co robicie, gdy zgłasza się naukowiec i mówi, że ma podcinane skrzydła, blokuje mu się drogę awansu, nie przyznaje pieniędzy na badania?
– Nauka jest trudną branżą. Sukcesy osiągają ludzie, którzy są nie tylko zdolni, ale potrafią także przekonać do swoich tez innych. Jeśli dany naukowiec przychodzi i mówi, że jest pomijany przez władze swojego instytutu, to my związkowcy możemy zainterweniować zobowiązaniem do wyjaśnienia: „mamy dwóch takich samych badaczy, jeden dostał więcej środków, więc drugiemu należy się tyle samo, jeden dostał środki na publikację, drugi nie. Prosimy o wytłumaczenie tego na piśmie”. Uniwersytety są na to bardzo wrażliwe. Jesteśmy obecni w takich ciałach, jak komisja antymobbingowa i antydyskryminacyjna. Spotykamy się np. z sytuacjami, gdy „stara” kadra blokuje „młodą” kadrę. Panuje mylne przekonanie, że to w dużej mierze personalne rozgrywki. Wydaje się jednak, że to przede wszystkim problem strukturalnego niedofinansowania nauki. Tutaj mała dygresja, na obronę narodową wydajemy prawie pięć razy więcej niż na naukę, co na dłuższą metę jest katastrofalne w skutkach dla Polski. Kupujemy uzbrojenie od Korei Południowej, która wydaje na naukę ponad 4% PKB, my ok 1,1%, a budżet na przyszły rok przewiduje jeszcze niższy poziom 1,07 % PKB. To jedna z przyczyn takich a nie innych wyników.

– Ten 1% na naukę to jakieś przekleństwo. Od kilkunastu lat wszyscy się oburzają na tenże 1%, ale nic się z tym nie robi.
– Nie ma porozumienia elit politycznych ponad podziałami, ich zrozumienia, że bez nakładów na szkolnictwo wyższe nie mamy szans rozwijać się jako kraj. Każda złotówka zainwestowana w naukę i badania, to około 8 do 10 zł potencjalnego zysku w przyszłości. Budżet jednego z topowych uniwersytetów w USA wynosi tyle, ile nasz kraj wydaje na całe szkolnictwo wyższe. To, co robimy w naszej nauce, i tak jest fenomenalne w porównaniu do nakładów na badania. Mamy bardzo zdolnych naukowców. Przy ograniczonych funduszach kadra mająca większe doświadczenie w większości dostaje te środki. Prosty przykład: cały budżet Narodowego Centrum Nauki w połowie konsumują głównie cztery uczelnie, a przecież mamy ponad 100 uczelni państwowych. 

Czytaj też: "Tego jeszcze w Polsce nie było". Trzęsienie ziemi na Netflix

Czytaj też: Agnieszka Żurek: Barbara Nowacka natychmiast do dymisji!

Czytaj też: Zapytaliśmy niemieckie MSW czy rząd Tuska zgodził się na przyspieszenie paktu migracyjnego


 

POLECANE
Tadeusz Płużański: Morderca Jakub Berman. Demokrata lat 40-tych tylko u nas
Tadeusz Płużański: Morderca Jakub Berman. Demokrata lat 40-tych

10 kwietnia 1984 r. w Warszawie zmarł Jakub Berman, członek Komunistycznej Partii Polski, działacz Związku Patriotów Polskich i Centralnego Biura Komunistów Polski. W latach 1948–1956 członek Biura Politycznego PZPR, nadzorca stalinowskiego aparatu bezpieczeństwa.

Tȟašúŋke Witkó: Obecna Rosja to nie ZSRR, ale USA Trumpa to też nie USA Ronalda Reagana tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Obecna Rosja to nie ZSRR, ale USA Trumpa to też nie USA Ronalda Reagana

Federacji Rosyjskiej Władimira Władimirowicza Putina daleko do potęgi militarnej Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich pod batutą Leonida Iljicza Breżniewa, Jurija Władimirowicza Andropowa czy Konstantina Ustinowicza Czernienki. Niewielkie to jednak dla nas pocieszenie, bowiem Stany Zjednoczone Ameryki, kierowane przez Donalda Johna Trumpa, też nie są jednak tym samym krajem, który – na czele z Ronaldem Wilsonem Reaganem – złamał, a przynajmniej mocno nadwyrężył, kręgosłup „Imperium Zła”.

Karol Nawrocki wręczył Rafałowi Trzaskowskiemu tęczową flagę. Zaskakująca reakcja kandydata KO z ostatniej chwili
Karol Nawrocki wręczył Rafałowi Trzaskowskiemu tęczową flagę. Zaskakująca reakcja kandydata KO

Debata zorganizowana przez sztab Rafała Trzaskowskiego przybrała nieoczekiwany obrót. Kandydat KO otrzymał od swojego rywala tęczową flagę.

Za kryzys w Europie odpowiada też pana szef, Donald Tusk. Nawrocki odpowiedział Trzaskowskiemu z ostatniej chwili
"Za kryzys w Europie odpowiada też pana szef, Donald Tusk". Nawrocki odpowiedział Trzaskowskiemu

– Musi pan wiceprzewodniczący mieć świadomość, że Europa znajduje się w gigantycznym kryzysie, za to odpowiada też pana szef Donald Tusk, który podpisał pakt z Putinem razem z Angelą Merkel i pod wpływem tego paktu ośmielona milionami euro Federacja Rosyjska zaatakowała Ukrainę – mówił podczas piątkowej debaty zorganizowanej przez sztab Rafała Trzaskowskiego kandydat na prezydenta Karol Nawrocki.

Wdzierają się do domów. Niemcy w kłopocie Wiadomości
"Wdzierają się do domów". Niemcy w kłopocie

Agresywne i wyjątkowo uciążliwe - mrówki z gatunku Tapinoma magnum, pochodzące z rejonu śródziemnomorskiego, coraz śmielej zdobywają regiony Niemiec. Owady, które na pierwszy rzut oka wyglądają jak pospolite, rodzime mrówki, mogą być bardzo problematyczne.

Jaki wylosował się dziś Trzaskowski? Stanowski ostro do kandydata KO podczas debaty w Końskich z ostatniej chwili
Jaki "wylosował się dziś Trzaskowski"? Stanowski ostro do kandydata KO podczas debaty w Końskich

– Widzę, że dzisiaj się wylosowała ta wersja Rafała Trzaskowskiego, który akurat jest przeciwko wpuszczaniu migrantów. Co jakiś czas to się zmienia. Cieszę się, bo akurat w tym momencie się zgadzamy. Nie wiem, czy za tydzień będziemy się zgadzać, bo nie jest pan specjalnie mocny w utrzymywaniu tego samego zdania – mówił podczas piątkowej debaty zorganizowanej przez sztab Rafała Trzaskowskiego twórca Kanału Zero i kandydat na prezydenta Krzysztof Stanowski.

Debata Trzaskowskiego. Symboliczne nagranie samotnego kandydata KO z ostatniej chwili
Debata Trzaskowskiego. Symboliczne nagranie samotnego kandydata KO

Sieć podbija nagranie ukazujące kandydata KO Rafała Trzaskowskiego, który samotnie oczekuje na kandydatów wracających z debaty zorganizowanej przez Telewizję Republika, Telewizję wPolsce24 oraz Telewizję Trwam.

 Masowe zatrucie w Centrum Szkolenia Straży Granicznej. Wzrósł bilans poszkodowanych Wiadomości
Masowe zatrucie w Centrum Szkolenia Straży Granicznej. Wzrósł bilans poszkodowanych

Do 71 osób wzrosła liczba słuchaczy Centrum Szkolenia Straży Granicznej w Kętrzynie hospitalizowanych z powodu objawów zatrucia pokarmowego - podała w piątek SG. Sanepid ustala, co mogło być źródłem salmonelli, która wywołała zatrucie.

Trump zniecierpliwiony postawą Rosji. Padły mocne słowa polityka
Trump zniecierpliwiony postawą Rosji. Padły mocne słowa

Rosja musi się ruszyć, ginie zbyt wielu ludzi - napisał w piątek prezydent USA Donald Trump w mediach społecznościowych, odnosząc się do negocjacji w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie.

Dziennikarz TV Republika zaatakowany przed wejściem na debatę Trzaskowskiego z ostatniej chwili
Dziennikarz TV Republika zaatakowany przed wejściem na debatę Trzaskowskiego

Pod wejściem na halę w Końskich, gdzie odbędzie się debata organizowana przez sztab Rafała Trzaskowskiego doszło do awantury.

REKLAMA

Tak "Solidarność" pomaga naukowcom

- Jako „S” jesteśmy obecni w takich ciałach, jak komisja antymobbingowa i antydyskryminacyjna. Nie ma na uczelni innej instytucji, niż związek do której pracownik może się zwrócić, gdy np. wpadnie w tryby procedur administracyjnych, które nie przewidują jego przejściowo trudniejszej sytuacji życiowej – mówi w rozmowie z Jakubem Pacanem Krzysztof Pszczółka, Wiceprzewodniczący Krajowej Sekcji Nauki NSZZ „Solidarność”.
Krzysztof Pszczółka Tak
Krzysztof Pszczółka / archiwum Krzysztofa Pszczółki

– Uniwersytet Śląski wydał właśnie monografię przedstawiającą działalność związku na przestrzeni dziesięcioleci. Kiedyś nazywany „czerwonym” uniwersytetem, okazuje się mieć piękną kartę NSZZ „Solidarność”.
– Mieliśmy i mamy wspaniałych członków związku na Uniwersytecie. Wśród założycieli „Solidarności” byli m.in. August Chełkowski, dwukrotny Marszałek Senatu RP, Walerian Pańko, prezes NIK, który zginął w wypadku samochodowym, kiedy jechał złożyć przed Sejmem raport z działalności FOZZ. „Solidarność” uniwersytecką współtworzyli: Irena Bajerowa czy Jan Jelonek, późniejszy wieloletni kanclerz naszej uczelni. Rektor A. Chełkowski z prorektorką I. Bajerową byli internowani w stanie wojennym. Ten okres działalności to piękna karta i wielcy ludzie.

Czytaj też: Przewodniczący „S” Nauki: Związek oczekuje od ministra realnych działań

Czytaj też: Redaktor naczelny „TS": Koszty Zielonego Ładu są zatrważające

Czytaj też: Koalicja rządząca dotrwa do końca kadencji? Zapytano Polaków

 

Młodzi naukowcy idą do "Solidarności"

– W chwili, gdy na UŚ powstała „Solidarność” zapisała się do niej połowa pracowników.
– Tak i byli to także ludzie, którzy rzucali legitymacjami partyjnymi i wypisywali się z ZNP, ponieważ kiedyś na uczelniach był obowiązek przynależności do ZNP.

– Jak dzisiaj wygląda praca związku na UŚ?
– Staramy się przyciągać młodych ludzi. Legenda i karta historii jest piękna, ale obecnie są też inne problemy i wyzwania. Zapisują się do nas osoby, które znają „Solidarność” z działalności rodziców w związku lub stronic podręczników do historii. Ich motywacją jest także wrażliwość na drugą osobę, bo „Solidarność” to bezinteresowne wspieranie drugiego człowieka. Mogę się pochwalić, że w „S” UŚ mamy dużo młodych kobiet. Jest również rodzynek – adiunkt, który jest Koreańczykiem, a zapisał się do nas, ponieważ w Korei uczył się o „Solidarności”. Później przyjechał do Katowic, skończył studia i zrobił doktorat. Zapisując się do „Solidarności”, powiedział, że dla niego to wielki zaszczyt móc działać w tak ważnej, historycznej organizacji.

– Wspomniał Pan, że w organizacji macie dużo młodych kobiet. To zadaje kłam niekorzystnemu wizerunkowi związków. Co przyciąga kobiety?
– W tak dużych strukturach jaką jest Uniwersytet Śląski, zatrudniający około 3200 osób, działa specyficzna kultura organizacyjna, często przypominająca ducha korporacji. Kiedy w takim miejscu pojawia się organizacja zaufania publicznego, potrafiąca zająć się problemami, które nie mieszczą się w regułach korporacyjnego funkcjonowania, na dodatek jest sprawcza i ma zdolność egzekwowania zapisów zawartych w Kodeksie pracy, wtedy jej atrakcyjność rośnie.

– Przełóżmy to na język praktyczny.
– Zapisało się do nas np. sporo pracowników, których funkcjonowanie w Uniwersytecie zostało zagrożone możliwą likwidacją dyscypliny przez nich reprezentowanej. Reforma Jarosława Gowina wprowadziła ścieżkę dla najlepszych uczelni IDUB (Inicjatywa doskonałości – uczelnia badawcza). Uczelnia ze statutem IDUB otrzymuje większe środki finansowe. Aby znaleźć się na tej ścieżce, uczelnia musi mieć więcej dyscyplin w kat. A niż w kat. B. Jeżeli uczelnia ma np. o jedną kat. B więcej niż A, to najprościej zlikwidować tę dyscyplinę z kat. B, by przywrócić bezpieczny stan rzeczy. To narusza jednak wolność nauki. My jako związek nie możemy upominać się o zapisy regulaminu organizacyjnego uczelni, bo on nam nie podlega, możemy jednakże ubiegać się o prawa pracownika do wykonywania zawodu.

Zapisało się do nas np. sporo pracowników, których funkcjonowanie w Uniwersytecie zostało zagrożone możliwą likwidacją dyscypliny przez nich reprezentowanej.

 

Czytaj też: Bartłomiej Mickiewicz: Za nieudolne próby naprawy systemu emerytalnego cierpią pracownicy etatowi

Czytaj też: Rachunki grozy. Karol Nawrocki zaapelował do wyborców

Czytaj też: Jest porozumienie w spółce Adler Polska

– Czyli pracownik z dyscypliny kat. B dowiaduje się, że jego dyscyplina będzie likwidowana. Co mu się proponuje i jak pomoże mu związek?
– Proponuje mu się przekwalifikowanie, bo w jego dyscyplinie nie będzie już pracy. Związek może walczyć o prawa pracownika, m.in. o to, by nie zmuszano ludzi do zmiany obranej ścieżki zawodowej. Są przecież inne możliwości wzmocnienia dyscypliny: pozyskanie profesora zza granicy, konkurs na nowy etat czy dofinansowanie dyscypliny. Niestety, system ewaluacji jest bezlitosny, ale my jesteśmy po to, by stać po stronie pracownika-naukowca.

 

Związek walczy o naukę

– Walcząc o zachowanie miejsca pracy, walczycie o zachowanie dyscypliny i kierunku nauki, który jest zagrożony?
– Tak, szczególnie zagrożone są tutaj młode kierunki.

– System ewaluacji przypomina kastowość w Indiach, siudra zostanie siudrą, bramin braminem. Na sztywno.
– Mniej więcej tak. 20% dyscyplin to kat. A+, 20% – dyscyplin kat. A, 20% – kat. B+ i reszta to B lub C. Nawet gdyby wszystkie uczelnie osiągnęły gigantyczny wzrost poziomu, to i tak będą sztywne liczby uczelni z poszczególnymi kategoriami. To absurd, nawet gdybyśmy mieli najlepszą naukę na świecie, to i tak byłyby w niej kategorie A, B, C.

– Rezygnowanie z nauki to droga donikąd. Nie wiadomo, kiedy co się przyda.
– Właśnie o to chodzi. To o tyle niesprawiedliwe, że młoda lub nieoczywista dyscyplina nie miała często czasu lub możliwości, by się wzmocnić. Tymczasem istnienie w ścieżce uniwersytetów badawczych musi być potwierdzane pewnymi osiągnięciami. Niestety, nie da się nagle odpowiednio mocno wystrzelić z nowym pomysłem, kiedy inni mieli dwadzieścia lat na budowanie prestiżu i autorytetów naukowych swoich dyscyplin. Tym bardziej że Ustawa 2.0 mocno usztywniła tę różnorodność.

– W jaki sposób NSZZ „Solidarność” wspiera jeszcze pracowników uczelni?
– Jako „S” bardzo dbamy, by pracownicy byli odpowiednio wynagradzani. A gdy podwyżki nie mogą nastąpić, staramy się, by pracodawca w inny sposób wykazywał, że zależy mu na pracowniku. Tutaj chodzi przede wszystkim o szkolenia, przeszeregowania, zmiany stanowiska pracy. Takie działania w dużej feudalnej instytucji często są utrudnione. Bierze się to stąd, że struktura uniwersytetów to szereg małych wspólnot, które często nie mają kontaktu ze sobą. Związek funkcjonuje ponad tą strukturą i potrafi na nią oddziaływać.

– I naukowcy, pracownicy UŚ faktycznie czują się zaopiekowani przez związek?
– Mam wielką nadzieję, że tak. Na uczelniach obowiązuje Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Ale przecież na uczelniach obowiązują też: kodeks pracy, ustawa o związkach zawodowych i związek jest od tego, by pilnować reguł, które niekoniecznie z punktu widzenia nauki są najważniejsze. Nie ma na uczelni innej instytucji, do której pracownik może się zwrócić, gdy np. wpadnie w tryby procedur administracyjnych, które nie przewidują jego przejściowo trudniejszej sytuacji życiowej. To może być masa nieoczekiwanych okoliczności, jak choćby nagła konieczność opieki nad chorym członkiem rodziny i wynikające z tego prawo do urlopu, możliwość elastycznego podejścia do urlopów naukowych z uwzględnieniem sytuacji domowej i życiowej pracownika, wsparcie w sprawie wniosków o urlopy dla poratowania zdrowia, czy łatwe wykorzystywanie przysługującego trybu pracy zdalnej w razie nagłych konieczności.

Na uczelniach obowiązuje Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Ale przecież na uczelniach obowiązują też: kodeks pracy, ustawa o związkach zawodowych i związek jest od tego, by pilnować reguł, które niekoniecznie z punktu widzenia nauki są najważniejsze.

 

– Tyle, że ludzie, nawet na uczelniach, często nie znają swoich praw wynikających z Kodeksu pracy.
– Wiemy o tym. Dlatego od 2021 roku Krajowa Sekcja Nauki NSZZ „Solidarność” prowadzi intensywny system szkoleń dla wszystkich członków zrzeszonych w KSN. Muszę przy tym wyraźnie podkreślić, że nie robimy szkoleń tylko dla aktywnych członków związku – każda osoba z zewnątrz, jeśli tylko chce, może brać w nich udział. Zaczynaliśmy skromnie, dziś na każde szkolenie online zapisuje się kilkuset uczestników.

– Co to za szkolenia?
– Tematyka jest różnorodna: mobbing i dyskryminacja, rola i pozycja związków zawodowych, organizacja i prawa związków zawodowych, sygnaliści, rola i zadania komisji rewizyjnych, komunikacje i negocjacje, warsztaty z wizerunku. To wszystko, oczywiście, z uwzględnieniem specyfiki pracy w szkolnictwie wyższym i instytutach badawczych. Zorganizowaliśmy też bardzo interesującą konferencję dotyczącą sposobów finansowania nauki na świecie – wzięli w niej udział prelegenci z Niemiec, Kanady, Belgii, Polski. Zarysowana została także perspektywa wietnamska i indonezyjska. Jako „Solidarność” braliśmy udział w europejskich badaniach równych płac na uczelniach wyższych ze względu na płeć. Okazuje się, że w Polsce jest to mniejszy problem niż na Zachodzie.

– Jak Wam się współpracuje z władzami uczelni?
– Bardzo dobrze. Udało nam się wypracować model, w którym przedstawiciele związków zawodowych uczestniczą w Senacie, Radzie Uczelni, radach dyscyplin i kolegiach dziekańskich. Głos związków w tych gremiach się liczy.

– Co robicie, gdy zgłasza się naukowiec i mówi, że ma podcinane skrzydła, blokuje mu się drogę awansu, nie przyznaje pieniędzy na badania?
– Nauka jest trudną branżą. Sukcesy osiągają ludzie, którzy są nie tylko zdolni, ale potrafią także przekonać do swoich tez innych. Jeśli dany naukowiec przychodzi i mówi, że jest pomijany przez władze swojego instytutu, to my związkowcy możemy zainterweniować zobowiązaniem do wyjaśnienia: „mamy dwóch takich samych badaczy, jeden dostał więcej środków, więc drugiemu należy się tyle samo, jeden dostał środki na publikację, drugi nie. Prosimy o wytłumaczenie tego na piśmie”. Uniwersytety są na to bardzo wrażliwe. Jesteśmy obecni w takich ciałach, jak komisja antymobbingowa i antydyskryminacyjna. Spotykamy się np. z sytuacjami, gdy „stara” kadra blokuje „młodą” kadrę. Panuje mylne przekonanie, że to w dużej mierze personalne rozgrywki. Wydaje się jednak, że to przede wszystkim problem strukturalnego niedofinansowania nauki. Tutaj mała dygresja, na obronę narodową wydajemy prawie pięć razy więcej niż na naukę, co na dłuższą metę jest katastrofalne w skutkach dla Polski. Kupujemy uzbrojenie od Korei Południowej, która wydaje na naukę ponad 4% PKB, my ok 1,1%, a budżet na przyszły rok przewiduje jeszcze niższy poziom 1,07 % PKB. To jedna z przyczyn takich a nie innych wyników.

– Ten 1% na naukę to jakieś przekleństwo. Od kilkunastu lat wszyscy się oburzają na tenże 1%, ale nic się z tym nie robi.
– Nie ma porozumienia elit politycznych ponad podziałami, ich zrozumienia, że bez nakładów na szkolnictwo wyższe nie mamy szans rozwijać się jako kraj. Każda złotówka zainwestowana w naukę i badania, to około 8 do 10 zł potencjalnego zysku w przyszłości. Budżet jednego z topowych uniwersytetów w USA wynosi tyle, ile nasz kraj wydaje na całe szkolnictwo wyższe. To, co robimy w naszej nauce, i tak jest fenomenalne w porównaniu do nakładów na badania. Mamy bardzo zdolnych naukowców. Przy ograniczonych funduszach kadra mająca większe doświadczenie w większości dostaje te środki. Prosty przykład: cały budżet Narodowego Centrum Nauki w połowie konsumują głównie cztery uczelnie, a przecież mamy ponad 100 uczelni państwowych. 

Czytaj też: "Tego jeszcze w Polsce nie było". Trzęsienie ziemi na Netflix

Czytaj też: Agnieszka Żurek: Barbara Nowacka natychmiast do dymisji!

Czytaj też: Zapytaliśmy niemieckie MSW czy rząd Tuska zgodził się na przyspieszenie paktu migracyjnego



 

Polecane
Emerytury
Stażowe