Andrzej Gajcy: Zamach stanu, który się nie wydarzył

To oni – według politycznych kulis – zatrzymali coś, co dziś coraz częściej nazywane jest nie „kryzysem konstytucyjnym”, lecz „planowanym zamachem stanu”. A jeśli tak rzeczywiście było, to polityczne konsekwencje ich wolty wbrew linii partii rządzącej mogą być dla nich bardzo bolesne.
 Andrzej Gajcy: Zamach stanu, który się nie wydarzył
/ fot. Tomasz Kaczor CC BY-SA 4.0 / Wikimedia Commons

Co musisz wiedzieć:

  • Karol Nawrocki złoży przysięgę prezydencką przed Zgromadzeniem Narodowym 6 sierpnia
  • Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego stwierdziła ważność wyborów prezydenckich, w których wygrał kandydat wspierany przez Prawo i Sprawiedliwość
  • – Jedno jest pewne: „polityczny zamach trwa nadal”. Ale już nie przeciw prezydentowi. Teraz wymierzony jest w tych, którzy nie chcieli grać w niebezpieczną grę. W Hołownię, w Kosiniaka-Kamysza, w Polskę 2050. Może wkrótce także w PSL – twierdzi autor.

Gdy marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapowiedział, że 6 sierpnia zbierze się Zgromadzenie Narodowe, by zaprzysiąc Karola Nawrockiego na prezydenta RP, stało się coś absolutnie fundamentalnego. Ta decyzja sprawiła, że „nie wydarzyło się to, co miało się wydarzyć” – nie doszło do nieuznania wyborów. Misterny plan, knuty po cichu w rządowych gabinetach, by zakwestionować legitymację wybranego prezydenta i podważyć wynik demokratycznego głosowania, legł w gruzach.

Ten ruch – formalny, niemal ceremonialny – wstrząsnął politycznym układem. W jednej chwili z twarzy rządzącej koalicji zniknął uśmiech. Donald Tusk i jego zaplecze, od tygodni nakręcający atmosferę spisku, sfałszowanych wyborów i „ruskiego tropu” w zwycięstwie Nawrockiego, zrozumieli, że przegrali. A skoro przegrali – ktoś musi za to zapłacić.

"Głównym winowajcą ma być Szymon Hołownia"

W polityce lojalność kosztuje. Zdrada – jeszcze więcej. A kto nie zna ceny sprzeciwu wobec Donalda Tuska, ten prędzej czy później się o niej przekona. Tyle że w Platformie obowiązuje zasada niezmienna od lat: „Tusk nie wybacza”.

„Donald Tusk nigdy nie wybacza zdrady” – wie to każdy, kto choć raz zbliżył się do niego. Dziś premier nie udaje, że nic się nie stało. Jego wpisy w mediach społecznościowych brzmią nie jak komunikaty, lecz jak ultimatum: utrzymanie koalicji jest trudne i przebudowa rządu wymaga odwagi i lojalności. Przekaz jest jasny: albo jesteś z nami, albo jesteś przeciw nam.

Zdradzie przypisano konkretne twarze. Głównym winowajcą ma być Szymon Hołownia, który – zamiast dołączyć do „frontu oporu” – wybrał państwowość ponad partyjną lojalność. Wtórował mu w tych działaniach od samego początku lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, dla którego także scenariusz podważania wyników wyborów należał do tych z gatunku szalonych i niezwykle groźnych.

To oni – według politycznych kulis – zatrzymali coś, co dziś coraz częściej nazywane jest nie „kryzysem konstytucyjnym”, lecz „planowanym zamachem stanu”. A jeśli tak rzeczywiście było, to polityczne konsekwencje ich wolty wbrew linii partii rządzącej, mogą być dla nich bardzo bolesne.

Dla Tuska – to zdrada.

Dla Giertycha – to wyrok.

Dla Silnych Razem – to moment, by „jechać z k...”.

I już się zaczęło. Kuluary huczą od plotek o szantażach, groźbach i stawianym ultimatum. Według relacji Tusk miał zapowiedzieć, że „odbierze Hołowni partię”, a jeśli dojdzie do wcześniejszych wyborów – to nie wejdzie ona do Sejmu. Paść miały także warunki: bezwzględna lojalność i posłuszeństwo. Hołownia miał odpowiedzieć krótko: „Jeśli tak się stanie, to będziesz siedział”.

A co z Kosiniakiem-Kamyszem? Jego rola jest bardziej dyskretna, ale równie kluczowa. To on od początku mówił wprost, że podważanie wyborów to droga do katastrofy. To on wsparł decyzję Hołowni o zwołaniu Zgromadzenia Narodowego. To jego – jak głoszą plotki – próbowano szantażować rzekomymi taśmami obyczajowymi z czasów pierwszego małżeństwa. Czy Tusk je ma? Nie wiadomo. Ale politycy PO i PSL powtarzają: „Coś na Władka musi mieć. I musi to być coś grubego, skoro Donald ma na niego takie trzymanie”.

Plan ma być następujący: Szymon Hołownia ma zostać ukarany, jego partia – Polska 2050 – rozbita, upokorzona i zniszczona. Takie sygnały płyną od kilku dni od polityków Platformy, które są następnie szybko dystrybuowane dalej, aby dotarły do wszystkich 33 posłów Polski 2050. A nocne rozmowy Hołowni z Kaczyńskim to tylko wygodny pretekst, choć traktowany jako koronny dowód na zdradę.

Tajemnice spotkanie

Spotkanie w domu europosła PiS Adama Bielana, choć samo w sobie tajemnicze i bulwersujące, ma stać się medialnym gwoździem do trumny Hołowni. A raczej: gwoździem wykutym specjalnie dla niego przez politycznych kowali Platformy. Czy w czasie rozmowy lub rozmów z PiS-em (ta miała nie być jedyna) rzeczywiście rozmawiano o spisku? Czy padły nazwiska Radosława Sikorskiego, Rafała Trzaskowskiego, a może Kosiniaka-Kamysza jako potencjalnych premierów po Tusku? A może samego Hołowni, na poparcie którego zgodziłby się sam Jarosław Kaczyński, gdyby doszło do próby obalenia Tuska?

Tego nie wiadomo. Ale wiemy, że nie bez powodu przeciek do mediów o tym spotkaniu dotarł niczym lot błyskawicy do mediów sprzyjających obozowi władzy. Pewna plotka głosi, że za nim stał sam Adam Bielan, który już niejednokrotnie w swojej politycznej przeszłości wykonywał dla Jarosława Kaczyńskiego misję rozbijania partii, osłabiania jej lidera, by na końcu doprowadzić do jej marginalizacji i upadku.

W przypadku Hołowni i jego partii to może być właśnie taki scenariusz, bowiem nikt przy zdrowych zmysłach nie wyobraża sobie jakiejkolwiek koalicji czy współpracy na linii Kaczyński – Hołownia. A liderowi PiS na rękę jest granie na kryzys w koalicji i robienie z jednego z koalicjantów zdrajcy. A tym spotkaniem właśnie taki efekt udało się w zasadzie uzyskać.

Roman Giertych – nieformalny „numer dwa” w Platformie i głos emocji Tuska – nazwał Hołownię „dzieckiem we mgle”. Wyrok zapadł. Plan? Taki sam jak niegdyś w przypadku Nowoczesnej Ryszarda Petru.

Nie byłoby tej historii bez jeszcze innego ważnego aktora – Michała Kamińskiego. Dziś senator PSL wraca w tej opowieści jako szara eminencja, duch z przeszłości PiS. Potrafi czarować i uwodzić ludzi, omotać, by uzyskać polityczny cel. Warto przypomnieć, że Kamiński wywodzi się z PiS i razem z Adamem Bielanem przed laty tworzyli duet spin doktorów Kaczyńskiego. Jego rola? Mentora, zausznika Hołowni, prowokatora. To on – mówią plotki – miał wciągnąć Hołownię w orbitę PiS-u i zaciągnąć do domu Bielana. Dlaczego?

Bo „Misiek”, jak wciąż mówią o nim niektórzy w PiS, sam ma marzyć podobno o powrocie na polityczne łono Nowogrodzkiej, gdzie wciąż jednak pamiętają jego zdrady i wieszczenia o końcu PiS-u, ale – jak wiadomo – polityczne grzechy bywają odpuszczane w zamian za spektakularne przysługi. A „głowa” Hołowni na tacy to przysługa idealna.

W tej całej politycznej układance najważniejsze jest jednak to, co planuje Donald Tusk. A plan ma być prosty: „rozbić Polskę 2050 i zagarnąć jej posłów”. Innymi słowy lider PO widzi okazję, by Hołowni się pozbyć. A będąc precyzyjnym, zabrać mu partię lub ją zwyczajnie jak dobrą przystawkę pożreć.

Konsumpcja już się rozpoczęła – i wygląda na to, że będzie brutalna. Bo Hołownia musi zapłacić. Za to, że Nawrocki zostanie prezydentem. Za to, że nie stanął po stronie Tuska. I za to, że – rzekomo – spiskował z PiS-em.

Do posłów Hołowni mają już trafiać pierwsze propozycje – stanowiska w rządzie, synekury w spółkach. PSL również nie próżnuje – walczy po cichu o każdą „szablę”. A w tle – medialna nagonka. Pierwszym celem stała się minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, lojalna wobec Hołowni. Zarzut? Zatrudnienie 21-letniej córki w… partii. Nie w ministerstwie, nie w spółce Skarbu Państwa – a w partii. Ale zarzut nepotyzmu rzucono celowo – by ugodzić w wizerunek ugrupowania, które miało być „nową jakością”.

To sygnał: „Możemy uderzyć w twoich ludzi. Możemy ich ubrudzić. I odsuną się od ciebie sami”. Tusk już wcześniej tak grał – choćby przed dwudziestu laty z Zytą Gilowską, którą politycznie zniszczono za zatrudnienie… narzeczonej syna. Wtedy Gilowska była wielką gwiazdą PO, profesor ekonomii, znaną z dowcipu i elokwencji, mającą szansę zostać nawet premierem. Dlaczego ją zniszczono? Bo była zagrożeniem dla samego Donalda Tuska. Lista podobnych politycznych „egzekucji” jest długa. Dziś w kolejce stoi Polska 2050.

Plotki mówią, że przy nadchodzącej rekonstrukcji rządu to właśnie Polska 2050 ma stracić najwięcej. Przekaz wówczas ma być następujący: „Krzyczą, bo nie chcą oderwać się od stołków. A najbardziej przyspawał się Hołownia – do fotela marszałka”.

To strategia powolnego gotowania żaby. Presja, która ma zniechęcić, zmęczyć, zdemotywować. A może nawet złamać. Jeśli któryś z posłów się złamie – Tusk z otwartymi ramionami ich przyjmie. Z ofertą, z uśmiechem – i z posadą. Taka ma być dla Hołowni kara: wybicie politycznych zębów i pozbawienia wszelkich ambicji.

"Szymon się zmienił"

Dziś Szymon Hołownia, choć nadal marszałek Sejmu, wygląda na polityka osaczonego. Krążą plotki o jego zmęczeniu, rozczarowaniu, chęci odejścia. Jego partia trzeszczy – Tomasz Zimoch zawieszony za krytykę lidera, inni milczą, ale zgrzytają zębami. Komunikacja w środku ugrupowania przypomina szum w tunelu – każdy coś słyszy, ale nikt nic nie rozumie.

Politycy Polski 2050 mówią: „Szymon się zmienił. Idzie w stronę dyktatury partyjnej”. Miał podobno nie poradzić sobie z upokarzającym wynikiem w wyborach prezydenckich. A zwycięstwo Karola Nawrockiego tylko pogłębiło frustrację. Wtedy miał zrozumieć, że znajduje się na statku, z którego może szybko wypaść lub zostać wypchniętym.

Ale przecież to Hołownia – paradoksalnie – może był tym, który uratował państwo. Powstrzymał coś znacznie groźniejszego niż przegrane wybory – powstrzymał ustrojowy kryzys. Nie zgodził się podważyć demokratycznego werdyktu. I to stało się jego największym przewinieniem.

Bo może naprawdę planowano nie uznać wyniku? Może rzeczywiście Tusk i jego ludzie chcieli zatrzymać zaprzysiężenie Nawrockiego? Jeśli tak – Hołownia i Kosiniak-Kamysz „uratowali demokrację”. Jeśli nie – i tak postąpili wbrew logice partyjnej, ale zgodnie z zasadą państwowej odpowiedzialności.

Jedno jest pewne: „polityczny zamach trwa nadal”. Ale już nie przeciw prezydentowi. Teraz wymierzony jest w tych, którzy nie chcieli grać w niebezpieczną grę. W Hołownię, w Kosiniaka-Kamysza, w Polskę 2050. Może wkrótce także w PSL.

A gdy kurz opadnie, Karol Nawrocki wprowadzi się do Pałacu Prezydenckiego, a Platforma zliczy swoje porażki, historia może zapamięta nie tylko wybory. Zapamięta, że dwóch polityków odmówiło zabicia państwa w imię partyjnych interesów.

A zapłatą za ten akt odwagi – było wypowiedzenie im wojny przez ich własnych sojuszników. Bo w polskiej polityce najpierw zarzuca się zdradę, a potem ją wymusza.


 

POLECANE
Wulgarna Babcia Kasia grozi prezydentowi Dudzie. Szokujące słowa z ostatniej chwili
Wulgarna "Babcia Kasia" grozi prezydentowi Dudzie. Szokujące słowa

Aktywistka "Babcia Kasia", czyli Katarzyna Augustynek w obraźliwych i wulgarnych słowach obraziła publicznie prezydenta Andrzeja Dudę. "Jesteś najgorszym skur****em, jakiego ziemia nosi" – napisała. Internauci przypominają o art. 135 §2 kodeksu karnego.

Pokój Socjalny: Bodnar, Braun i daltonizm prawno-historyczny    Wiadomości
Pokój Socjalny: Bodnar, Braun i daltonizm prawno-historyczny   

"Jest do Radomia prosta droga” śpiewa Hiob Dylan, artysta, który nie daje namówić się na wywiad do Tysola, o którym marzy redaktor Woś. Bo w ogóle raczej nie daje się namawiać na wywiady.

Komunikat dla mieszkańców Podkarpacia z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Podkarpacia

Wojewoda podkarpacki Teresa Kubas-Hul wypłaciła do tej pory łącznie 440 tys. zł pomocy doraźnej mieszkańcom 19 gmin, którzy ucierpieli w wyniku ubiegłotygodniowych burz.

10 tys. więźniów może wyjść na wolność. Dramatyczna decyzja unijnego kraju z ostatniej chwili
10 tys. więźniów może wyjść na wolność. Dramatyczna decyzja unijnego kraju

Władze w Rzymie mogą uwolnić nawet 10 tys. osób z więzień we Włoszech w związku z ich przepełnieniem - przekazało w środę włoskie ministerstwo sprawiedliwości. Stanowi to około 15 proc. wszystkich więźniów w kraju. Kara pozbawienia wolności zostałaby im zamieniona na areszt domowy lub pozostawanie pod nadzorem.

Żołnierze zaatakowani koktajlem Mołotowa. Jest nagranie z granicy z ostatniej chwili
Żołnierze zaatakowani koktajlem Mołotowa. Jest nagranie z granicy

Straż Graniczna oraz polscy żołnierze zostali zaatakowani przez nielegalnych imigrantów. Jeden z nich cisnął w mundurowych koktajlem Mołotowa.

W ramach procedury readmisji Niemcy przysyłają imigrantów bez dokumentów, a ci i tak trafiają do Polski tylko u nas
W ramach procedury readmisji Niemcy przysyłają imigrantów bez dokumentów, a ci i tak trafiają do Polski

Jedną z procedur w ramach których Niemcy wydalają imigrantów do Polski jest tzw. "procedura readmisji". Procedura uproszczonej readmisji stosowana przez Niemców w celu wydalenia migrantów do Polski opiera się na porozumieniu z 29 marca 1991 r. oraz protokołu z 29 marca 1991 r.. Dopóki reguły readmisji są przestrzegane, to wydalenie jest zgodne z prawem unijnym i międzynarodowym.

Imigranci odesłani z Niemiec do Polski. Szokujące dane z ostatniej chwili
Imigranci odesłani z Niemiec do Polski. Szokujące dane

W Nadodrzańskim Oddziale Straży Granicznej w 2024 r. 70 proc. imigrantów przekazanych przez Niemców w procedurze readmisji nie miało dokumentu tożsamości – alarmuje w środę europoseł Konfederacji Anna Bryłka.

ZUS wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
ZUS wydał pilny komunikat

300 zł na wyprawkę 2025/2026 już trafia na konta. Sprawdź terminy oraz to, jak złożyć wniosek online o świadczenie 300 plus z programu Dobry Start.

Propozycja budżetu UE von der Leyen uderzy w Polskę Wiadomości
Propozycja budżetu UE von der Leyen uderzy w Polskę

Komisja Europejska przedstawia dziś projekt nowego budżetu UE na lata 2028–2034. Jak jej plany zmieniłyby dotychczasowy porządek? "Ursula von der Leyen forsuje z wielką determinacją, w interesie i z błogosławieństwem Berlina, radykalną, wręcz rewolucyjną - alarmuje Jacek Saruysz-Wolski, były europoseł PiS, jeden z głównych negocjatorów wejścia Polski do UE.

Czerwone flagi nad Bałtykiem. Kolejne plaże z zakazem kąpieli Wiadomości
Czerwone flagi nad Bałtykiem. Kolejne plaże z zakazem kąpieli

Na kilkunastu nadmorskich kąpieliskach w województwie zachodniopomorskim obowiązuje zakaz wchodzenia do wody. Powodem są niebezpieczne warunki – wysokie fale i silne prądy wsteczne. W środę czerwone flagi pojawiły się m.in. na plażach w Dziwnowie, Pobierowie, Mielnie i Dąbkach. Tymczasem na Kaszubach zamknięto trzy kąpieliska z powodu zakwitu sinic.

REKLAMA

Andrzej Gajcy: Zamach stanu, który się nie wydarzył

To oni – według politycznych kulis – zatrzymali coś, co dziś coraz częściej nazywane jest nie „kryzysem konstytucyjnym”, lecz „planowanym zamachem stanu”. A jeśli tak rzeczywiście było, to polityczne konsekwencje ich wolty wbrew linii partii rządzącej mogą być dla nich bardzo bolesne.
 Andrzej Gajcy: Zamach stanu, który się nie wydarzył
/ fot. Tomasz Kaczor CC BY-SA 4.0 / Wikimedia Commons

Co musisz wiedzieć:

  • Karol Nawrocki złoży przysięgę prezydencką przed Zgromadzeniem Narodowym 6 sierpnia
  • Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego stwierdziła ważność wyborów prezydenckich, w których wygrał kandydat wspierany przez Prawo i Sprawiedliwość
  • – Jedno jest pewne: „polityczny zamach trwa nadal”. Ale już nie przeciw prezydentowi. Teraz wymierzony jest w tych, którzy nie chcieli grać w niebezpieczną grę. W Hołownię, w Kosiniaka-Kamysza, w Polskę 2050. Może wkrótce także w PSL – twierdzi autor.

Gdy marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapowiedział, że 6 sierpnia zbierze się Zgromadzenie Narodowe, by zaprzysiąc Karola Nawrockiego na prezydenta RP, stało się coś absolutnie fundamentalnego. Ta decyzja sprawiła, że „nie wydarzyło się to, co miało się wydarzyć” – nie doszło do nieuznania wyborów. Misterny plan, knuty po cichu w rządowych gabinetach, by zakwestionować legitymację wybranego prezydenta i podważyć wynik demokratycznego głosowania, legł w gruzach.

Ten ruch – formalny, niemal ceremonialny – wstrząsnął politycznym układem. W jednej chwili z twarzy rządzącej koalicji zniknął uśmiech. Donald Tusk i jego zaplecze, od tygodni nakręcający atmosferę spisku, sfałszowanych wyborów i „ruskiego tropu” w zwycięstwie Nawrockiego, zrozumieli, że przegrali. A skoro przegrali – ktoś musi za to zapłacić.

"Głównym winowajcą ma być Szymon Hołownia"

W polityce lojalność kosztuje. Zdrada – jeszcze więcej. A kto nie zna ceny sprzeciwu wobec Donalda Tuska, ten prędzej czy później się o niej przekona. Tyle że w Platformie obowiązuje zasada niezmienna od lat: „Tusk nie wybacza”.

„Donald Tusk nigdy nie wybacza zdrady” – wie to każdy, kto choć raz zbliżył się do niego. Dziś premier nie udaje, że nic się nie stało. Jego wpisy w mediach społecznościowych brzmią nie jak komunikaty, lecz jak ultimatum: utrzymanie koalicji jest trudne i przebudowa rządu wymaga odwagi i lojalności. Przekaz jest jasny: albo jesteś z nami, albo jesteś przeciw nam.

Zdradzie przypisano konkretne twarze. Głównym winowajcą ma być Szymon Hołownia, który – zamiast dołączyć do „frontu oporu” – wybrał państwowość ponad partyjną lojalność. Wtórował mu w tych działaniach od samego początku lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, dla którego także scenariusz podważania wyników wyborów należał do tych z gatunku szalonych i niezwykle groźnych.

To oni – według politycznych kulis – zatrzymali coś, co dziś coraz częściej nazywane jest nie „kryzysem konstytucyjnym”, lecz „planowanym zamachem stanu”. A jeśli tak rzeczywiście było, to polityczne konsekwencje ich wolty wbrew linii partii rządzącej, mogą być dla nich bardzo bolesne.

Dla Tuska – to zdrada.

Dla Giertycha – to wyrok.

Dla Silnych Razem – to moment, by „jechać z k...”.

I już się zaczęło. Kuluary huczą od plotek o szantażach, groźbach i stawianym ultimatum. Według relacji Tusk miał zapowiedzieć, że „odbierze Hołowni partię”, a jeśli dojdzie do wcześniejszych wyborów – to nie wejdzie ona do Sejmu. Paść miały także warunki: bezwzględna lojalność i posłuszeństwo. Hołownia miał odpowiedzieć krótko: „Jeśli tak się stanie, to będziesz siedział”.

A co z Kosiniakiem-Kamyszem? Jego rola jest bardziej dyskretna, ale równie kluczowa. To on od początku mówił wprost, że podważanie wyborów to droga do katastrofy. To on wsparł decyzję Hołowni o zwołaniu Zgromadzenia Narodowego. To jego – jak głoszą plotki – próbowano szantażować rzekomymi taśmami obyczajowymi z czasów pierwszego małżeństwa. Czy Tusk je ma? Nie wiadomo. Ale politycy PO i PSL powtarzają: „Coś na Władka musi mieć. I musi to być coś grubego, skoro Donald ma na niego takie trzymanie”.

Plan ma być następujący: Szymon Hołownia ma zostać ukarany, jego partia – Polska 2050 – rozbita, upokorzona i zniszczona. Takie sygnały płyną od kilku dni od polityków Platformy, które są następnie szybko dystrybuowane dalej, aby dotarły do wszystkich 33 posłów Polski 2050. A nocne rozmowy Hołowni z Kaczyńskim to tylko wygodny pretekst, choć traktowany jako koronny dowód na zdradę.

Tajemnice spotkanie

Spotkanie w domu europosła PiS Adama Bielana, choć samo w sobie tajemnicze i bulwersujące, ma stać się medialnym gwoździem do trumny Hołowni. A raczej: gwoździem wykutym specjalnie dla niego przez politycznych kowali Platformy. Czy w czasie rozmowy lub rozmów z PiS-em (ta miała nie być jedyna) rzeczywiście rozmawiano o spisku? Czy padły nazwiska Radosława Sikorskiego, Rafała Trzaskowskiego, a może Kosiniaka-Kamysza jako potencjalnych premierów po Tusku? A może samego Hołowni, na poparcie którego zgodziłby się sam Jarosław Kaczyński, gdyby doszło do próby obalenia Tuska?

Tego nie wiadomo. Ale wiemy, że nie bez powodu przeciek do mediów o tym spotkaniu dotarł niczym lot błyskawicy do mediów sprzyjających obozowi władzy. Pewna plotka głosi, że za nim stał sam Adam Bielan, który już niejednokrotnie w swojej politycznej przeszłości wykonywał dla Jarosława Kaczyńskiego misję rozbijania partii, osłabiania jej lidera, by na końcu doprowadzić do jej marginalizacji i upadku.

W przypadku Hołowni i jego partii to może być właśnie taki scenariusz, bowiem nikt przy zdrowych zmysłach nie wyobraża sobie jakiejkolwiek koalicji czy współpracy na linii Kaczyński – Hołownia. A liderowi PiS na rękę jest granie na kryzys w koalicji i robienie z jednego z koalicjantów zdrajcy. A tym spotkaniem właśnie taki efekt udało się w zasadzie uzyskać.

Roman Giertych – nieformalny „numer dwa” w Platformie i głos emocji Tuska – nazwał Hołownię „dzieckiem we mgle”. Wyrok zapadł. Plan? Taki sam jak niegdyś w przypadku Nowoczesnej Ryszarda Petru.

Nie byłoby tej historii bez jeszcze innego ważnego aktora – Michała Kamińskiego. Dziś senator PSL wraca w tej opowieści jako szara eminencja, duch z przeszłości PiS. Potrafi czarować i uwodzić ludzi, omotać, by uzyskać polityczny cel. Warto przypomnieć, że Kamiński wywodzi się z PiS i razem z Adamem Bielanem przed laty tworzyli duet spin doktorów Kaczyńskiego. Jego rola? Mentora, zausznika Hołowni, prowokatora. To on – mówią plotki – miał wciągnąć Hołownię w orbitę PiS-u i zaciągnąć do domu Bielana. Dlaczego?

Bo „Misiek”, jak wciąż mówią o nim niektórzy w PiS, sam ma marzyć podobno o powrocie na polityczne łono Nowogrodzkiej, gdzie wciąż jednak pamiętają jego zdrady i wieszczenia o końcu PiS-u, ale – jak wiadomo – polityczne grzechy bywają odpuszczane w zamian za spektakularne przysługi. A „głowa” Hołowni na tacy to przysługa idealna.

W tej całej politycznej układance najważniejsze jest jednak to, co planuje Donald Tusk. A plan ma być prosty: „rozbić Polskę 2050 i zagarnąć jej posłów”. Innymi słowy lider PO widzi okazję, by Hołowni się pozbyć. A będąc precyzyjnym, zabrać mu partię lub ją zwyczajnie jak dobrą przystawkę pożreć.

Konsumpcja już się rozpoczęła – i wygląda na to, że będzie brutalna. Bo Hołownia musi zapłacić. Za to, że Nawrocki zostanie prezydentem. Za to, że nie stanął po stronie Tuska. I za to, że – rzekomo – spiskował z PiS-em.

Do posłów Hołowni mają już trafiać pierwsze propozycje – stanowiska w rządzie, synekury w spółkach. PSL również nie próżnuje – walczy po cichu o każdą „szablę”. A w tle – medialna nagonka. Pierwszym celem stała się minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, lojalna wobec Hołowni. Zarzut? Zatrudnienie 21-letniej córki w… partii. Nie w ministerstwie, nie w spółce Skarbu Państwa – a w partii. Ale zarzut nepotyzmu rzucono celowo – by ugodzić w wizerunek ugrupowania, które miało być „nową jakością”.

To sygnał: „Możemy uderzyć w twoich ludzi. Możemy ich ubrudzić. I odsuną się od ciebie sami”. Tusk już wcześniej tak grał – choćby przed dwudziestu laty z Zytą Gilowską, którą politycznie zniszczono za zatrudnienie… narzeczonej syna. Wtedy Gilowska była wielką gwiazdą PO, profesor ekonomii, znaną z dowcipu i elokwencji, mającą szansę zostać nawet premierem. Dlaczego ją zniszczono? Bo była zagrożeniem dla samego Donalda Tuska. Lista podobnych politycznych „egzekucji” jest długa. Dziś w kolejce stoi Polska 2050.

Plotki mówią, że przy nadchodzącej rekonstrukcji rządu to właśnie Polska 2050 ma stracić najwięcej. Przekaz wówczas ma być następujący: „Krzyczą, bo nie chcą oderwać się od stołków. A najbardziej przyspawał się Hołownia – do fotela marszałka”.

To strategia powolnego gotowania żaby. Presja, która ma zniechęcić, zmęczyć, zdemotywować. A może nawet złamać. Jeśli któryś z posłów się złamie – Tusk z otwartymi ramionami ich przyjmie. Z ofertą, z uśmiechem – i z posadą. Taka ma być dla Hołowni kara: wybicie politycznych zębów i pozbawienia wszelkich ambicji.

"Szymon się zmienił"

Dziś Szymon Hołownia, choć nadal marszałek Sejmu, wygląda na polityka osaczonego. Krążą plotki o jego zmęczeniu, rozczarowaniu, chęci odejścia. Jego partia trzeszczy – Tomasz Zimoch zawieszony za krytykę lidera, inni milczą, ale zgrzytają zębami. Komunikacja w środku ugrupowania przypomina szum w tunelu – każdy coś słyszy, ale nikt nic nie rozumie.

Politycy Polski 2050 mówią: „Szymon się zmienił. Idzie w stronę dyktatury partyjnej”. Miał podobno nie poradzić sobie z upokarzającym wynikiem w wyborach prezydenckich. A zwycięstwo Karola Nawrockiego tylko pogłębiło frustrację. Wtedy miał zrozumieć, że znajduje się na statku, z którego może szybko wypaść lub zostać wypchniętym.

Ale przecież to Hołownia – paradoksalnie – może był tym, który uratował państwo. Powstrzymał coś znacznie groźniejszego niż przegrane wybory – powstrzymał ustrojowy kryzys. Nie zgodził się podważyć demokratycznego werdyktu. I to stało się jego największym przewinieniem.

Bo może naprawdę planowano nie uznać wyniku? Może rzeczywiście Tusk i jego ludzie chcieli zatrzymać zaprzysiężenie Nawrockiego? Jeśli tak – Hołownia i Kosiniak-Kamysz „uratowali demokrację”. Jeśli nie – i tak postąpili wbrew logice partyjnej, ale zgodnie z zasadą państwowej odpowiedzialności.

Jedno jest pewne: „polityczny zamach trwa nadal”. Ale już nie przeciw prezydentowi. Teraz wymierzony jest w tych, którzy nie chcieli grać w niebezpieczną grę. W Hołownię, w Kosiniaka-Kamysza, w Polskę 2050. Może wkrótce także w PSL.

A gdy kurz opadnie, Karol Nawrocki wprowadzi się do Pałacu Prezydenckiego, a Platforma zliczy swoje porażki, historia może zapamięta nie tylko wybory. Zapamięta, że dwóch polityków odmówiło zabicia państwa w imię partyjnych interesów.

A zapłatą za ten akt odwagi – było wypowiedzenie im wojny przez ich własnych sojuszników. Bo w polskiej polityce najpierw zarzuca się zdradę, a potem ją wymusza.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe