Dr Wojciech Szewko dla "TS": "To nieprawda, że nie mamy czego się obawiać"
– Wiele uwagi poświęca się zamachom terrorystycznym z użyciem broni palnej czy tzw. żywych bomb. Niewiele mówimy natomiast o terroryzmie z wykorzystaniem broni biologicznej. Jakie ona niesie ze sobą zagrożenia?
– Atak z użyciem broni biologicznej polega na rozprzestrzenieniu czynnika biologicznego – wirusów, bakterii lub innych drobnoustrojów groźnych dla życia ludzi lub zwierząt, wszystko zależy od celu ataku. O atakach z użyciem broni biologicznej – konkretnie wąglika, mówiono wówczas, gdy posiadaniem tej broni starano się uzasadniać atak państw ONZ na Irak. Ale na ogół mówi się o tym niewiele, ponieważ atak taki jest bardzo drogi, trudny do przeprowadzenia, jego efekt w warunkach rzeczywistych wątpliwy. Są łatwiejsze, tańsze i mniej zawodne sposoby osiągania celów przez organizacje terrorystyczne. Organizacje takie mogłyby poważyć się na taki atak w szczególnych okolicznościach – np. mając zaplecze w postaci służb jakiegoś państwa.
– Jak ocenia Pan przygotowanie polskich służb na wypadek zagrożenia terroryzmem biologicznym?
– Chyba dużo lepiej niż w przypadku innych typów ataku. Użycie broni biologicznej zawsze było rozpatrywane w kontekście konfliktu zbrojnego – w tym np. skażenie ujęć wody. Stąd te „wojenne” procedury cały czas istnieją. Jeśli przeczytamy np. strategię bezpieczeństwa dla Warszawy można odnieść wrażenie, że to jedyny profesjonalnie opisany fragment tego dokumentu.
#REKLAMA_POZIOMA#