Fetysz przedsiębiorczości. Dlaczego szkoła nie przygotowuje uczniów do realiów pracy?

Jak założyć swój własny biznes, jak inwestować na giełdzie, jak zarządzać firmą? Dlaczego polska szkoła od lat stara się odpowiadać na pytania, które młodych osób praktycznie nie dotyczą? Zamiast tego powinna przygotować ich do dorosłego życia i objaśnić zawiłości świata pracy, w którym czeka na nich mnóstwo zagrożeń.
zdjęcie ilustracyjne  Fetysz przedsiębiorczości. Dlaczego szkoła nie przygotowuje uczniów do realiów pracy?
zdjęcie ilustracyjne / Photo by olia danilevich: https://www.pexels.com/photo/children-doing-homework-5088174/

Przez polski system oświaty przewinęło się wiele przedmiotów, które niby próbują nauczyć młodego człowieka dorosłego życia, ale robią to w sposób encyklopedyczny i oderwany od rzeczywistości. Polska szkoła po łebkach próbuje z każdego zrobić przyszłego przedsiębiorcę – kowala własnego losu. Człowieka, który będzie potrafił w kilka dni założyć firmę (byle jaką, byle założyć), inwestować swój kapitał na giełdzie i poradzić sobie w zatomizowanym świecie jednostek, gdzie każdy walczy o swoje. Nie jest to Polska, której w 1980 r. chciała Solidarność, bo ta walczyła o państwo obywatelskie, solidarne, gdzie ludzie wzajemnie się wspierają i współdziałają dla dobra ogółu.
 
Co więcej, te próby uczenia przedsiębiorczości są karykaturalne, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że ponad 20% obywateli nie ma żadnych oszczędności, a ponad 24% odłożyło jedynie do 5 tys. zł. Do tego ponad 3,6 miliona Polaków pracuje za pensję minimalną. I my tu chcemy śnić o kształceniu młodych Polaków na inwestorów i rekinów biznesu? Przedsiębiorczość jest dobra dla ludzi, którzy mogą sobie pozwolić na zainwestowanie miliona złotych w biznes i ewentualną stratę tych pieniędzy, bo będzie to zaledwie częściowy ubytek ich majątku. Większość młodych Polaków chce po prostu normalnie pracować i żyć.

Czytaj także: [Felieton „TS”] Rafał Woś: Kapitał + praca = bogactwo

 

Jaka szkoła, taka przyszłość

 

Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że po ukończeniu szkoły czy studiów większość młodych osób trafia na rynek pracy jako ludzie bez doświadczenia, a nie ukształtowani managerowie, biznesmeni czy przedsiębiorcy. Nimi ludzie stają się najczęściej w dalszym etapie swojej kariery zawodowej, a jest ich stosunkowo niewielu w całym społeczeństwie.
 
Logiczne mogłoby się wydawać, że młodzież należy w pierwszej kolejności przysposobić do roli pracownika, bo to będzie jej pierwsze zajęcie w dorosłym życiu. Pokazanie jej, jak przygotować CV (jeszcze de facto puste) czy jak rozliczyć podatek PIT, co obecnie robi się w szkole, to fasadowe podejście do tematu.
 
Obecnie polskie szkolnictwo w nikłym stopniu przygotowuje młodych do wejścia na rynek pracy. Uczniowie w kółko wałkują historię Mezopotamii, budowę komórki roślinnej, funkcje kwadratowe i wiele innych zagadnień, które po ukończeniu szkoły wyrzuca się na śmietnisko umysłu. W dorosłym życiu nie sięgamy do tej wiedzy, bo nie mamy takiej potrzeby. Za to gdy jako młodzi ludzie pierwszy raz stykamy się z rynkiem pracy, to okazuje się, że nic o nim nie wiemy. Czym się będzie różnić praca w instytucji publicznej od prywatnej firmy? Jaką umowę podpisać i dlaczego przez pierwszy tydzień pracy ta umowa w ogóle się nie pojawia, a gdy w końcu świeżo upieczony pracownik ją otrzymuje, to dokument okazuje się umową cywilnoprawną, a nie umową o pracę?
 

Wychowani na wyzysku

 

Czy nie jest tak, że każdy z nas na wczesnym etapie swojego pracowniczego życia dał się wykorzystać przez nieznajomość swoich praw?

– Pamiętam, że gdy podpisywałem swoją pierwszą umowę o pracę, to miałem w dokumentach wpisane, że przed monitorem pracuję 5 godzin dziennie. Nieco się zdziwiłem, bo w końcu dzień pracy wynosił 8 godzin, ale pomyślałem, że może to realny czas przy komputerze ze względu na przerwy, spotkania itd. Dopiero potem podczas badań okresowych medycyny pracy dowiedziałem się, że gdyby czas przed monitorem wynosił ponad 5 godzin, to przysługiwałoby mi dofinansowanie na okulary korekcyjne – opowiada mi Paweł, przedstawiciel pokolenia lat 90., który niejednokrotnie na własnej skórze przekonał się, jak kombinują pracodawcy, by oszukać pracownika, bazując na jego niewiedzy.

– Moją pierwszą pracą było call center, całkiem duże i – jak mi się wydawało – dobrze zorganizowane. Faktycznie, było to miejsce świetnie zoptymalizowane pod kątem wyzyskiwania młodych ludzi niemających pojęcia, jak działa prawo pracy w Polsce. Przez pierwsze dwa tygodnie byłam szkolona z zakresu produktów i procedur, które będę wykonywać, pracując na „słuchawce”. Te wszystkie dni spędziłam w firmie bez wynagrodzenia, bez żadnej umowy. Ba, byłam szczęśliwa i wdzięczna, że uczę się nowych rzeczy za darmo. Dopiero dziś widzę, jak byłam zmanipulowana i wykorzystana – wspomina Aleksandra, która dziś jest członkinią związku zawodowego i doskonale zna swoje prawa. Jednak czy to dobrze, że poznała je dopiero po trzydziestce, otrzymując tzw. lekcję od życia?
 
Poruszamy tu bardzo ważny wątek mentalnego wirusa zaszczepionego niemal wszystkim Polakom po transformacji ustrojowej i gospodarczej lat 90. Wirusa sprawiającego, że w naszych oczach pracodawca jest mitycznym „chlebodawcą”, który w swojej łasce daje nam pracę, a my winniśmy być pełni wdzięczności i całować go po rękach.
 

Pogarda dla pracownika

 

Program nauczania w polskich szkołach cementuje taką mentalność, podkreślając wysoką rangę ekonomiczno-społeczną pracodawcy, przedsiębiorców i szeroko rozumianego biznesu niemal na każdym kroku. My, obywatele, możemy zaś do niej aspirować i jeśli będziemy się odpowiednio mocno starać, to możliwe, że także osiągniemy sukces życiowy. Ten bowiem – według owej narracji – jest zarezerwowany wyłącznie dla przedsiębiorców. Dostatnie i godne życie czeka nas jedynie wtedy, jeśli założymy własny biznes. No, może jeszcze wtedy, gdy zostaniemy managerem w korporacji, byle nie zwykłym pracownikiem. Takiego się nie szanuje i taki nawet nie powinien godnie zarabiać. „Nie chciało się nosić teczki, to się nosi woreczki” – brzmi stare porzekadło. Zawody nauczyciela, pielęgniarki, urzędnika od dawna są wyszydzane i deprecjonowane, choć niezbędne do funkcjonowania państwa. Bycie zwykłym pracownikiem w III RP stało się strasznie passé, co jest groźne dla całego społeczeństwa.

Czytaj także: To już ostatni dzwonek. Uczmy dzieci, że pracownicy mają swoje prawa

 

#OstatniDzwonek

 

NSZZ „Solidarność” dostrzega niezwykle wyraźnie ten głęboko osadzony problem, dlatego w gronie ekspertów przygotował propozycje zmian w programie nauczania. Te dotyczą trzech przedmiotów: doradztwa zawodowego, wiedzy o społeczeństwie oraz biznesu i zarządzania. W DZ musi znaleźć się więcej praw pracowniczych i kwestii zagrożeń, które czyhają na pracownika w świecie pracy. Na WOS-ie uczniowie powinni dowiedzieć się, że prawa pracownika to jedna z gałęzi praw człowieka, a takie instytucje jak Międzynarodowa Organizacja Pracy i związki zawodowe są po to, by ich chronić: na szczeblu międzynarodowym oraz tym najniższym – konkretnego miejsca pracy. Z kolei BiZ powinien zmienić nazwę na „Biznes i Praca” dla równowagi ról i nauczenia tego, czym jest dialog społeczny.
 
Nowe władze Ministerstwa Edukacji Narodowej niechlubnie zasłynęły planami wykreślania wielu ważnych elementów programu nauczania. Solidarność zamiast wykreślać, chce coś dodać. Coś bardzo cennego, co może zmienić na plus całą naszą rzeczywistość, a Polskę w kraj bardziej solidarny. To #OstatniDzwonek na wprowadzenie spraw pracowniczych do polskich szkół na poważnie. Związek wysłał pismo z postulatami do ministerstwa, a my jako „TySol” będziemy bacznie patrzeć politykom na ręce.


 

POLECANE
Raport RPO ws. aresztowania ks. Olszewskiego. Obrońca zwraca uwagę na jeden dziwny szczegół z ostatniej chwili
Raport RPO ws. aresztowania ks. Olszewskiego. Obrońca zwraca uwagę na jeden dziwny szczegół

Rzecznik Praw Obywatelskich zakończył i opublikował raport ws. traktowania w areszcie ks. Michała Olszewskiego. Jak poinformowano, duchowny nie został poddany torturom w rozumieniu prawa międzynarodowego, ale doszło do niehumanitarnego traktowania oraz innych naruszeń praw i wolności. Jest komentarz obrońcy księdza, mec. Krzysztofa Wąsowskiego.

Sprawozdanie finansowe PiS. Szef PKW przekazał nowe informacje z ostatniej chwili
Sprawozdanie finansowe PiS. Szef PKW przekazał nowe informacje

W rozmowie z Polską Agencją Prasową przewodniczący PKW Sylwester Marciniak poinformował, że PKW nie podjęła w poniedziałek w trybie obiegowym uchwały ws. sprawozdania komitetu PiS. - Sprawa musi wrócić na posiedzenie 30 grudnia - przekazał Marciniak.

Kto rozwiesza banery z życzeniami od Karola Nawrockiego na wiaduktach w Warszawie? Wiadomości
Kto rozwiesza banery z życzeniami od Karola Nawrockiego na wiaduktach w Warszawie?

Już wkrótce święta Bożego Narodzenia. Z tej okazji w poniedziałek nad ranem w Warszawie pojawiły się banery z życzeniami od Karola Nawrockiego. Nie wiadomo jednak, kto jest pomysłodawcą akcji.

To żałosne. Jest odpowiedź z rządu na otwarty list Romanowskiego z ostatniej chwili
"To żałosne". Jest odpowiedź z rządu na otwarty list Romanowskiego

Szef MSWiA Tomasz Siemoniak skomentował list otwarty Marcina Romanowskiego do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, w którym polityk stwierdza, że chciałby wrócić do kraju i dowieść swojej niewinności w uczciwym procesie.

Chaos w Korei Południowej. Opozycja grozi premierowi impeachmentem polityka
Chaos w Korei Południowej. Opozycja grozi premierowi impeachmentem

Południowokoreańska opozycja po obaleniu dotychczasowego prezydenta Yun Suk Yeola, zagroziła impeachmentem pełniącemu obowiązki prezydenta Hanowi Duck-soo. Politycy domagają się, aby podpisał on ustawę powołującą specjalnego prokuratora

Raport RPO ws. aresztowania ks. Olszewskiego. Jest komentarz mec. Bartosza Lewandowskiego gorące
Raport RPO ws. aresztowania ks. Olszewskiego. Jest komentarz mec. Bartosza Lewandowskiego

Rzecznik Praw Obywatelskich zakończył i opublikował raport ws. traktowania w areszcie ks. Michała Olszewskiego. Jak poinformowano, duchowny nie został poddany torturom w rozumieniu prawa międzynarodowego, ale doszło do niehumanitarnego traktowania oraz innych naruszeń praw i wolności. Jest komentarz mec. Bartosza Lewandowskiego.

RPO wskazuje na liczne naruszenia w traktowaniu byłych urzędniczek ministerstwa sprawiedliwości podczas aresztowania z ostatniej chwili
RPO wskazuje na liczne naruszenia w traktowaniu byłych urzędniczek ministerstwa sprawiedliwości podczas aresztowania

Rzecznik Praw Obywatelskich zbadał sprawę traktowania byłych urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości podczas przebywania w areszcie.

Nazywaliśmy go dr. Google. Nowe informacje o zamachowcu z Magdeburga Wiadomości
"Nazywaliśmy go dr. Google". Nowe informacje o zamachowcu z Magdeburga

Niemieckie media podają, że zamachowca z Magdeburga nie był cenioną postacią w klinice. Współpracownicy mieli podważać jego kompetencje lekarskie oraz składać liczne skargi do kierownictwa.

Jest raport RPO ws. traktowania w areszcie ks. Michała Olszewskiego z ostatniej chwili
Jest raport RPO ws. traktowania w areszcie ks. Michała Olszewskiego

Rzecznik Praw Obywatelskich zakończył i opublikował raport ws. traktowania w areszcie ks. Michała Olszewskiego. Jak poinformowano, duchowny nie został poddany torturom w rozumieniu prawa międzynarodowego, ale doszło do niehumanitarnego traktowania oraz innych naruszeń praw i wolności.

List otwarty Romanowskiego do Bodnara. Polityk chce wrócić do kraju polityka
List otwarty Romanowskiego do Bodnara. Polityk chce wrócić do kraju

Poseł Marcin Romanowski opublikował list otwarty do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, który dotyczy m.in. deklaracji o przeprowadzeniu sprawiedliwego procesu. Polityk zadeklarował, że wróci do kraju w ciągu sześciu godzin, jeśli minister spełni kilka warunków.

REKLAMA

Fetysz przedsiębiorczości. Dlaczego szkoła nie przygotowuje uczniów do realiów pracy?

Jak założyć swój własny biznes, jak inwestować na giełdzie, jak zarządzać firmą? Dlaczego polska szkoła od lat stara się odpowiadać na pytania, które młodych osób praktycznie nie dotyczą? Zamiast tego powinna przygotować ich do dorosłego życia i objaśnić zawiłości świata pracy, w którym czeka na nich mnóstwo zagrożeń.
zdjęcie ilustracyjne  Fetysz przedsiębiorczości. Dlaczego szkoła nie przygotowuje uczniów do realiów pracy?
zdjęcie ilustracyjne / Photo by olia danilevich: https://www.pexels.com/photo/children-doing-homework-5088174/

Przez polski system oświaty przewinęło się wiele przedmiotów, które niby próbują nauczyć młodego człowieka dorosłego życia, ale robią to w sposób encyklopedyczny i oderwany od rzeczywistości. Polska szkoła po łebkach próbuje z każdego zrobić przyszłego przedsiębiorcę – kowala własnego losu. Człowieka, który będzie potrafił w kilka dni założyć firmę (byle jaką, byle założyć), inwestować swój kapitał na giełdzie i poradzić sobie w zatomizowanym świecie jednostek, gdzie każdy walczy o swoje. Nie jest to Polska, której w 1980 r. chciała Solidarność, bo ta walczyła o państwo obywatelskie, solidarne, gdzie ludzie wzajemnie się wspierają i współdziałają dla dobra ogółu.
 
Co więcej, te próby uczenia przedsiębiorczości są karykaturalne, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że ponad 20% obywateli nie ma żadnych oszczędności, a ponad 24% odłożyło jedynie do 5 tys. zł. Do tego ponad 3,6 miliona Polaków pracuje za pensję minimalną. I my tu chcemy śnić o kształceniu młodych Polaków na inwestorów i rekinów biznesu? Przedsiębiorczość jest dobra dla ludzi, którzy mogą sobie pozwolić na zainwestowanie miliona złotych w biznes i ewentualną stratę tych pieniędzy, bo będzie to zaledwie częściowy ubytek ich majątku. Większość młodych Polaków chce po prostu normalnie pracować i żyć.

Czytaj także: [Felieton „TS”] Rafał Woś: Kapitał + praca = bogactwo

 

Jaka szkoła, taka przyszłość

 

Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że po ukończeniu szkoły czy studiów większość młodych osób trafia na rynek pracy jako ludzie bez doświadczenia, a nie ukształtowani managerowie, biznesmeni czy przedsiębiorcy. Nimi ludzie stają się najczęściej w dalszym etapie swojej kariery zawodowej, a jest ich stosunkowo niewielu w całym społeczeństwie.
 
Logiczne mogłoby się wydawać, że młodzież należy w pierwszej kolejności przysposobić do roli pracownika, bo to będzie jej pierwsze zajęcie w dorosłym życiu. Pokazanie jej, jak przygotować CV (jeszcze de facto puste) czy jak rozliczyć podatek PIT, co obecnie robi się w szkole, to fasadowe podejście do tematu.
 
Obecnie polskie szkolnictwo w nikłym stopniu przygotowuje młodych do wejścia na rynek pracy. Uczniowie w kółko wałkują historię Mezopotamii, budowę komórki roślinnej, funkcje kwadratowe i wiele innych zagadnień, które po ukończeniu szkoły wyrzuca się na śmietnisko umysłu. W dorosłym życiu nie sięgamy do tej wiedzy, bo nie mamy takiej potrzeby. Za to gdy jako młodzi ludzie pierwszy raz stykamy się z rynkiem pracy, to okazuje się, że nic o nim nie wiemy. Czym się będzie różnić praca w instytucji publicznej od prywatnej firmy? Jaką umowę podpisać i dlaczego przez pierwszy tydzień pracy ta umowa w ogóle się nie pojawia, a gdy w końcu świeżo upieczony pracownik ją otrzymuje, to dokument okazuje się umową cywilnoprawną, a nie umową o pracę?
 

Wychowani na wyzysku

 

Czy nie jest tak, że każdy z nas na wczesnym etapie swojego pracowniczego życia dał się wykorzystać przez nieznajomość swoich praw?

– Pamiętam, że gdy podpisywałem swoją pierwszą umowę o pracę, to miałem w dokumentach wpisane, że przed monitorem pracuję 5 godzin dziennie. Nieco się zdziwiłem, bo w końcu dzień pracy wynosił 8 godzin, ale pomyślałem, że może to realny czas przy komputerze ze względu na przerwy, spotkania itd. Dopiero potem podczas badań okresowych medycyny pracy dowiedziałem się, że gdyby czas przed monitorem wynosił ponad 5 godzin, to przysługiwałoby mi dofinansowanie na okulary korekcyjne – opowiada mi Paweł, przedstawiciel pokolenia lat 90., który niejednokrotnie na własnej skórze przekonał się, jak kombinują pracodawcy, by oszukać pracownika, bazując na jego niewiedzy.

– Moją pierwszą pracą było call center, całkiem duże i – jak mi się wydawało – dobrze zorganizowane. Faktycznie, było to miejsce świetnie zoptymalizowane pod kątem wyzyskiwania młodych ludzi niemających pojęcia, jak działa prawo pracy w Polsce. Przez pierwsze dwa tygodnie byłam szkolona z zakresu produktów i procedur, które będę wykonywać, pracując na „słuchawce”. Te wszystkie dni spędziłam w firmie bez wynagrodzenia, bez żadnej umowy. Ba, byłam szczęśliwa i wdzięczna, że uczę się nowych rzeczy za darmo. Dopiero dziś widzę, jak byłam zmanipulowana i wykorzystana – wspomina Aleksandra, która dziś jest członkinią związku zawodowego i doskonale zna swoje prawa. Jednak czy to dobrze, że poznała je dopiero po trzydziestce, otrzymując tzw. lekcję od życia?
 
Poruszamy tu bardzo ważny wątek mentalnego wirusa zaszczepionego niemal wszystkim Polakom po transformacji ustrojowej i gospodarczej lat 90. Wirusa sprawiającego, że w naszych oczach pracodawca jest mitycznym „chlebodawcą”, który w swojej łasce daje nam pracę, a my winniśmy być pełni wdzięczności i całować go po rękach.
 

Pogarda dla pracownika

 

Program nauczania w polskich szkołach cementuje taką mentalność, podkreślając wysoką rangę ekonomiczno-społeczną pracodawcy, przedsiębiorców i szeroko rozumianego biznesu niemal na każdym kroku. My, obywatele, możemy zaś do niej aspirować i jeśli będziemy się odpowiednio mocno starać, to możliwe, że także osiągniemy sukces życiowy. Ten bowiem – według owej narracji – jest zarezerwowany wyłącznie dla przedsiębiorców. Dostatnie i godne życie czeka nas jedynie wtedy, jeśli założymy własny biznes. No, może jeszcze wtedy, gdy zostaniemy managerem w korporacji, byle nie zwykłym pracownikiem. Takiego się nie szanuje i taki nawet nie powinien godnie zarabiać. „Nie chciało się nosić teczki, to się nosi woreczki” – brzmi stare porzekadło. Zawody nauczyciela, pielęgniarki, urzędnika od dawna są wyszydzane i deprecjonowane, choć niezbędne do funkcjonowania państwa. Bycie zwykłym pracownikiem w III RP stało się strasznie passé, co jest groźne dla całego społeczeństwa.

Czytaj także: To już ostatni dzwonek. Uczmy dzieci, że pracownicy mają swoje prawa

 

#OstatniDzwonek

 

NSZZ „Solidarność” dostrzega niezwykle wyraźnie ten głęboko osadzony problem, dlatego w gronie ekspertów przygotował propozycje zmian w programie nauczania. Te dotyczą trzech przedmiotów: doradztwa zawodowego, wiedzy o społeczeństwie oraz biznesu i zarządzania. W DZ musi znaleźć się więcej praw pracowniczych i kwestii zagrożeń, które czyhają na pracownika w świecie pracy. Na WOS-ie uczniowie powinni dowiedzieć się, że prawa pracownika to jedna z gałęzi praw człowieka, a takie instytucje jak Międzynarodowa Organizacja Pracy i związki zawodowe są po to, by ich chronić: na szczeblu międzynarodowym oraz tym najniższym – konkretnego miejsca pracy. Z kolei BiZ powinien zmienić nazwę na „Biznes i Praca” dla równowagi ról i nauczenia tego, czym jest dialog społeczny.
 
Nowe władze Ministerstwa Edukacji Narodowej niechlubnie zasłynęły planami wykreślania wielu ważnych elementów programu nauczania. Solidarność zamiast wykreślać, chce coś dodać. Coś bardzo cennego, co może zmienić na plus całą naszą rzeczywistość, a Polskę w kraj bardziej solidarny. To #OstatniDzwonek na wprowadzenie spraw pracowniczych do polskich szkół na poważnie. Związek wysłał pismo z postulatami do ministerstwa, a my jako „TySol” będziemy bacznie patrzeć politykom na ręce.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe